Go To Project Gutenberg

środa, 11 czerwca 2014

Kurna Olek!

-
Miałem naprawdę szczere postanowienie, aby nagorętszej dziś sprawy bieżącego cyrku dla nadwiślańskich indian tradycyjnie nie dotykać, bo wchodzić w konkurencję z wyrobnikami dziennikurestwa nie ma żadnego sensu, co wykazałem nie dalej, jak wczoraj. Jednakowoż, z powodu deprymującej raczej indolencji stada "niezależnych", "niepokornych" i "alternatywnych" analityków, zmieniłem decyzję, bo nie chcę reszty tygodnia spędzać wyłącznie w jazgocie półmózgów.

Zacznijmy od początku, czyli od ustalenia paradygmatu. Po pierwsze - i najważniejsze na nadwiślańskim terytorium etnoraficznym, o fasadowej demokracji i suwerenności - nic nie dzieje się przypadkiem, a jeśli coś w polityce się wydarza, to tak zostało zaplanowane. Nie mówi tak niszowy zezorro, ale klasyk XX w, prezydent FD Rosenfeld, pieszczoch demokratów, keynesistów i rosyjskiej agentury w Waszyngtonie i Londynie.

Jeśli na nadwiślańskimo terytorium etnograficznym, w kilka dni po tym, jak ujawniono publicznie definitywny zwrot w polityce NATO i USA w szczególności wobec Rosji, a mianowicie przejście od appeasement, resetu do bezpardonowej konfrontacji, poczynając od państwa frontowego Ukrainy, w której w najlepsze toczy się wojna domowa, a NATO jest tam jak najbardziej i po uszy zaangażowane, niespodziewanie absolutnie tajne głosowanie nad odebraniem immunitetu posła Kamińskiego, byłego szefa CBA, który o mały włos nie przewrócił rządu rudego i całego systemu Okrągłego Stołu przed paru laty, kończy się fiaskiem, to na pewno nie jest dziełem przypadku.

Po pierwsze wojna z Kamińskim jest zarówno prywatną zemstą rudego olsena na nieposłusznym urzędniku, nie rozumiejącym podstawowego przykazania republiki kolesi: my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych, ale jest jego manewrem obronnym, w którym używa apratu państwa do zdyskredytowania i unieszkodliwienia ludzi, instytucji i środowisk - posiadających na gigantyczne przekręty mafijne rudego, jego sitwy, ale także całego establiszmentu republiki kolesi, bo przecie afera hazardowa obejmowała dosłownie całe spektrum polityczne - śmiertelnie groźne kwity.

Skoro wszyscy przekręciarze nie zdołali się porozumieć ponad podziałami w tym pierwszym, nadzwyczajnym supertajnym głosowaniu, a przecież dotychczas w swoich działaniach obronnych byli zadziwiająco solidarni, to co to znaczy w praktyce? No co to znaczy w praktyce, drogi watsonie, takie dajmy na to pierwsze, nadzwyczajne supertajne głosowanie w parlamencie [nie było jeszcze tak chronionego]? Po co ten cyrk?

Nie trzeba specjalnej przenikliwości, aby stwierdzić, że super tajne głosowanie było potrzebne dla zapewnienia absolutnej jego szczelności, aby nikt z głosujących nie mógł otrzymywać i wydawać instrukcji o rozwoju wypadków, a tym samym wpływać na przebieg głosowania. Tak było ważne.

Podczas nieudanego głosowania nad zawieszeniem immunitetu Kamińskiego i przekazaniem go w ręce rozgrzanych sędziów, kolegów Tulei i znanego przewodniczącego gdańskiej okręgówki, przyjmującego instrukcje telefoniczne, ujrzały mianowicie oficjalne światło dzienne brzydkie haki na prezia z chorą golenią Olka Kwaśniewskiego, [z d. po tate z UBP Stoltzmann], który to z małżonką willę w Kazimierzu tak korzystnie sprzedawał, że nie zapłacił z tego tytułu podatków, a całą sprawę nadzorował z bliska nieposłuszny Kamiński. Towarzystwo republiki kolesi, dotychczas tak solidarne, tak wspaniale się prezentujące na dętych obchodach "ćwiary na wolności", nagle straciło rezon, rozum, rygor i wigor i nie potrafiło przeprowadzić skutecznie prostego głosowania... Cuda.

Co to oznacza, wypada wyjaśnić. Otóż nie trzeba specjalnej wyobraźni, aby skonstatować, że właśnie ogłoszono sezon polowań na pierwszego polskiego demokratę, prezia z chorą golenią, którego grono hojnych przyjaciół znajduje się... na Ukrainie, na której - co za zbieg okoliczności - nasi sojusznicy z NATO pomagają nowo powołanemu rządowi pod światłym przewodem szczurzolicego premiera Jaceniuka, zwalczać bohatersko w wojnie domowej złego ruskiego czeskistę Putina i jego popleczników, którzy - znowu zbieg okoliczności - znajdują się w objętych wojną domową wschodnich regionach i zajmują się - kolejny zbieg okoliczności - na przykład produkcją uzbrojenia oraz gazem.

Zupełnie przypadkowo, jak to w takich razach bywa w ubiegłym tygodniu, tuż po uzyskaniu koncesji na eksploatację największych w Europie złóż ropy i gazu łupkowego - oczywiście zupełnie przypadkowo znajdujących się w objętych wojną okręgach ługańskim i donieckim - na miliardowe kwoty przez dwa amerykańskie giganty z branży Exxon i Chevron, do rady nadzorczej Burisma Holdings, największej firmy gazowej Ukrainy mianowano A.Hunter Bidena, syna v-ce prezia USA.

To oczywiście jest zupełny przypadek, że dwa dni po zaprzysiężeniu w Kijowie po zamachu stanu nowego, tym razem czeokoladowego prezydenta Poroszenki, w Warszawie wychodzą w superhipertajnym głosowaniu niepodważalne kwity kompromitujące byłego polskiego prezia, a prywatnie największego przyjaciela prezydentów Kuczmy i Janukowicza, którzy także odznaczali się niezrównanym zaufaniem i hojnością Kremla, przejawianą w interesach gazowych.

Co to znaczy watsonie? Oznacza po prostu, że czas kolegów i interesów prezia Olka na nadwiślańskim terytorium etnograficznym się skończył. Nieodwołalnie i nieodwracalnie, a kto nie uważa, dostanie w czoło. Nie po to głosowanie odbywa się zgodnie z demokratycznymi procedurami, żeby znowu wszystko poszło w spodnie. Ekipa postpezetpeerowskich dinozaurów, żerujących na ruskiej ropie i gazie ma się usunąć, bowiem ich czas się skończył. Na marginesie dodam, że nie trzeba być geograficznym geniuszem, aby zauważyć, że "polska firma", założona przez dwóch obywateli Ukrainy i Izraela, a konkretniej grajków z Odessy, w złotej epoce prezia Olka, była praktycznym monopolistą na polskim rynku, dotarczając do niej ponad 90% ropy. Operowała głównie w następujących miastach: Warszawa, Sopot, Odessa, Kijów, Zurych.

Tak się przypadkowo składa, że kijowsko-rosyjska mafia paliwowo-bezpieczniacka upodobała sobie te same miasta, ulice, a nawet banki, stąd zapewne bliska zażyłość Olka z Ukraińcami. Na ulicy się spotkali, słowem - przechodził z tragarzami i wpadł. Teraz jego czas się skończył, a konkretnie zaczął czas wietrzenia kwitów, bo na Ukrainie nasi sojusznicy właśnie zrobili przemeblowanie, pojawili się nowi tragarze, po drodze wpadli, a kto nie zrozumiał, zostanie przygnieciony jakąś przesuwaną szafą, spotka przelatujacą bryłkę ołowiu, albo zepsuje mu się auto w podróży. Tak należy prawidłowo rozumieć nieprawdopodobną serię przypadków, do której smaczny wstęp można od lat odsłuchać na taśmach Gudzowatego, w zezoboksie. Tyle że trzeba słuchać uważnie i kojarzyć fakty, a to jest najwyraźniej za trudne w dzisiejszych czasach, jednak - jak naszkicowałem wyżej - wcale nie niemożliwe, ani nawet specjalnie nazbyt skomplikowane.
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut