Go To Project Gutenberg

środa, 10 września 2014

Co tam panie na Majdanie #99: charczenie z Charkowa czyli plan wojny krymskiej

-
Niepełnosprytni bardzo się "zawieszeniem broni" oraz równoległym ogłoszeniem przez niezmiernie bojowych naczelników państw NATO w Newport "Szpicy", czyli dzidy do gromienia indian, z centralą pod Szczecinem, przejęli. Rządzić będą tradycyjnie Teutoni, ze starogermańskiej osady Stettin, a gromić indian - w charakterze dzidy, czyli szpicy - też tradycyjnie nadwiślańczycy, zaprawieni historycznie w powstaniach i wojnach po całym niemal świecie.

Jak długo teatralny rozejm w wojnie domowej, czyli pieredyszka na "przegrupowanie" koncertowo rozgromionych przez "bandytów", "terrorystów", "chuliganów spod budki z piwem", albo całkiem wręcz przeciwnie "rosyjskie wojska specnazu", "inwazję armii rosyjskiej" oddziałów niezwyciężonej, demokratycznej i pokojowej armii Kijowa, potrwa - nie wiadomo. Wedle moich prognoz niedługo, jeśli w ogóle można mówić o rozejmie, gdy w utarczkach, napadach i dywersji codziennie ginie regularnie po kilka co najmniej cywili.

Tymczasem warto zastanowić się nad strategią przeciwnika. Wydaje się ona całkowicie już przejrzysta i konsekwentna, w dodatku zabójczo skuteczna. Zastosowuje ona w praktycznym rozbiorze Ukrainy, celem jej oderwania i integracji z rdzeniem Rosji taktykę wojny partyzanckiej, w której front dzieli się na pojedyncze okręgi, organizujące samodzielne władze i na własną rękę prowadzące działania wojenne. Rosja zapewnia potajemne dostawy uzbrojenia, nabór ochotników z Rosji i krajów ościennych, szkolenia i dowództwo oddziałów, dane wywiadowcze, głównie z wywiadu elektronicznego, ale też osobowego dot. sytuacji na całym froncie wojny domowej i planach Kijowa. Jest to strategia asymetryczna, elastyczna, skuteczna i dająca Rosji maksimum bezpieczeństwa [plausible deniability], bowiem jej działania toczą się pod przykryciem autentycznej aktywności powstańczej i partyzanckiej autochtonów w środowiskach lokalnych i pilnujących realnej władzy [i realnej właśności] na swoim własnym podwórku, podczas gdy armia centralna jest z natury rzeczy najemnicza i obca.

Dotychczas Moskwie udało się utrzymać regionalne władze autonomiczne w dwu okręgach ościennych wchodniej Ukrainy: Ługańsku i Doniecku, a obecnie władze kijowskie kurczowo i histerycznie usiłują utrzymać za wszelką cenę Mariupol, o który trwają zaciekłe walki. Stoi on na zawadzie powstańcom jako zwornik, punkt dostępu do Morza Azowskiego [czyli zatoki Krymu] od północy. Po oczekiwanym upadku Mariupola zbuntowane obwody, czyli Moskwa, będą miały od północy nieskrępowany dostęp lądowy, czyli korytarz do Morza Azowskiego.

Kolejnym krokiem będzie zapewne próba opanowania Chersonia, a więc ostatniego etapu budowy korytarza lądowego Krym-Rosja. Ustabilizowanie i umocnienie tego korytarza wydaje się być planem minimum Putina w wojnie krymskiej i jest on bardzo już bliski jego osiągnięcia. Nikt z racjonalnie myślących analityków nie zamierza poddawać dziś w wątpliwość faktycznego statusu Krymu, na co wskazuje masowy exodus wszystkich zachodnich placówek dyplomatycznych, choć nikt ich z przepięknych kurortów nie wyganiał, a i sami pewnie nie za bardzo chcieli wyjeżdźać. Korytarz lądowy do Krymu to zaledwie przystawka do tego głównego dania, jednak ze względów ekonomiki i skuteczności strategii bardzo dla Moskwy istotna. Nie można też zapominać o gazie łupkowym, zalegającym tam pod ziemią, a pożądanym przez Shella, Chevron i Kijów, a który Moskwa chciałaby za wszelką cenę na wieki wieków pod tą ziemią zostawić [chyba że sama będzie go także przerabiać, na co się nie zanosi].

Zamiarem strategicznym [plan maksimum] w wojnie krymskiej, wydaje się być - zgodnie z oczekiwaniami naszkicowanymi wiosną tego roku - oderwanie wschodnich obwodów Ukrainy, do linii Dniepru, z dominującą bądź równorzędną komponentą ludności rosyjskojęzycznej, a więc sentymentalnie nastrojonej prorosyjsko i zintegrowanie ich z głównym trzonem Rosji pod szyldem plejady małych państewek, połączonych z Rosją więzami handlowymi i traktatowo, jednak statutowo zachowującymi niepodległość, a nawet funkcjonującymi nadal w federacji dotychczasowej Ukrainy, jednakowoż z dużą autonomią i wynikającą stąd podatnością na rosyjską infiltrację.

Ideologiczną podbudową działań praktycznych w wojnie domowej jest obrona ludności rosyjskiej oraz kultywacja wielowiekowych tradycji wielkiej Rusi wobec "inwazji kijowskich faszystów" i banderowców na spokojną ludność wschodniej Ukrainy. Podkreśla się wspólne tradycje w obronie przed inwazją faszystów w roku 1940, kiedy to - analogicznie jak to ma mieć miejsce dziś - faszyści niemieccy walczyli z armią czerwoną ramię w ramię z faszystami Bandery.

Celem strategicznym Kremla jest w wojnie krymskiej utrzymanie za wszelką cenę głównych baz marynarki czarnomorskiej na Krymie oraz wasalnego statusu Ukrainy. Wobec zdecydowanego wejścia kolejnej pomarańczowej rewolucji do Kijowa i niechęci do otwartej inwazji, któraby niechybnie spowodowała eskalację do III wojny światowej, Kreml zdecydował się na wariant bałkański, czyli destabilizację i fragmentaryzację jednolitego państwa ukraińskiego tak, by uniemożliwić skuteczne jego wchłonięcie i integrację z NATO, które - jak wielekroć podkreślałem - jest od dekad jasno wyłożona w rosyjskiej doktrynie oraz ich umowach międzynarodowych, na czele z traktatem NATO-Rosja, jako niedopuszczalne. Rosja nigdy nie zaakceptuje - ze względu na podstawowe interesy bezpieczeństwa - ani zagrożenia dla rosyjskiej dominacji na Krymie, ani obecności NATO na Ukrainie, stąd wybór obecnej, najwyraźniej skutecznej taktyki w wojnie krymskiej.

Na Kremlu nie siedzi wariat, jak chciałaby wbić indianom do głów propaganda szabesgojów, ale naprawdę zimny czekista, starannie czytający opracowane przez swych druhów z Łubianki wariantowe strategie. Wydaje się w obecnej chwili - sądząc z efektów w terenie - obrana strategia wobec opisywanej już kilkakroć strategii przeciwnej, a mianowicie przejęcia Ukrainy w myśl doktryny Brzezińskiego, jest skuteczna, efektowna i - co najbardziej irytujące - racjonalnie przewidywalna.

Tymczasem w obwodzie charkowskim szykuje się najwyraźniej kolejne referendum o niepodległości, które ogłoszą już nie pokojowi, ale jak najbardziej uzbrojeni demonstranci, chroniący lud przez faszyzmem. Czy zobaczymy niebawem Charkowską Republikę Ludową? Bardzo prawdopodobne, gdyż zarówno stylistyka, ideologia, grafika, materiały propagandowe, jak i cała reszta pochodzi z tego samego źródła, co "niezależni, pokojowi demonstranci" w Doniecku, na czele z panem Girkinem, mieszkańcem Moskwy.



"Naszym powołaniem jest wbić osinowy kołek w serce faszyzmu". Być może nawet dosłownie, bo chłopcy praktycznie pokazali, że tego uczono.



Wyświetl większą mapę
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut