Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Nadprezydent, czyli polnische Wirtschaft

-
W kraju nad Wisłą przeszedł w minionym tygodniu istny huragan zmian, nie żaden tam wiatr przemian. Co prawda prognozowałem zwycięstwo Dudy w czasach, gdy wydawał się kandydatem równoprawnym z Ogórek, ale gwałtownością reakcji obozu Brąka byłem trochę zaskoczony. Oni naprawdę wierzyli, że uda się im dostatecznie skręcić wybory poprzez martwe dusze i głosowanie korespondencyjne! Zonk drogi watsonie, nie zauważyli swądu niechęci do głupkowatego i zarozumiałego buca w fotelu. Do tego włażącego na niego jak małpa!

Tak więc pokonać trepowskiego przyjaciela to była łatwiejsza część zadania. Teraz przychodzi trudniejsza: skutecznie odspawać postkomunę od koryta, jednocześnie dając młodym oddech i nie zatapiając całkiem państwa, już przecie sprawnie zakutego przez ekipę rudego w nieubłagane jak widać po przykładzie Grecji kajdany długu. Łatwo nie będzie – jeśli oczywiście no-wa ekipa naprawdę myśli o modernizacji, a nie o jej atrapie, jak choćby maszczony obecnie na objawienie nowoczesnej młodzieży Petru, który będzie modernizował na jesieni Polskę pod dyktando starych, sprawdzonych towarzyszy Balcerowicza i Olechowskiego. Pisałem o tym w analizie, że czeka nas „mumia wolności”, czyli Nowoczesna Polska, nowa platforma obywatelskich modernizatorów. Dodam po europejsku, czego radośni zwolennicy wydają się nie wiedzieć, a z czego planiści śmieją się w kułak: „moder” po niemiecku znaczy pleśń, a modernizacja na pruską modłę w Ojrosojuzie naprawdę będzie konserwacją pleśni z Mumii Wolności, znanej pod nazwą han-dlową Unii Demokratycznej {pokracznej raczej}.

Na analogicznej zasadzie przyjaciele rudego folksdojcza, mówiącego wyłącznie po niemiecku w rodzinnym domu, zainaugurowali właśnie nową akcję wspierania polskiego przemysłu pn. „Polska gospodarka”. Będą nią sygnowane polskie produkty na zagranicznych rynkach. Wiesz, jak będzie brzmiała nazwa tej promocji po niemiecku watsonie? Polnische wirtschaft, co jest właściwie nieprzetłumaczalnym niemieckim idiomem, oznaczającym bajzel, brud i bezhołowie. Cudne, prawda? Polnische wirtschaft. I powiedz mi, że to przypadek, gdy naszego interesu na miejscu pilnuje specjalny wysłannik, folksdojcz.

Podobnie jak na odcinku modernizacji, ruszyła reakcyjna fala w prawodawstwie konstytucyjnym. Wybory przegrał gajowy? Trudno, czas zewrzeć szeregi i ruszyć do boju. I tak już w trzy dni po otrzymaniu tej smutnej wieści mamy przepchniętą nowelę ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, która spełnia dwa ważne zadania. Po pierwsze otwiera w razie potrzeby bramę do tej instytucji, kontrolowanej przecie politycznie, praktycznie każdemu prawnikowi z jakimkolwiek stażem w administracji, a więc wszystkim przyjaciołom i znajomym królika. Naturalnie nie chodzi o wszystkich, ale o to, aby bezcenni kandydaci, zawczasu na wszelki wypadek trzymani w rezerwie, mogli objąć rządy w zasadzie na telefon. Czemu to ważne? Ważne jest otóż z tego powodu, że Trybunał Konstytucyjny jest jak sama nazwa mówi naczelnym organem władzy sądowniczej, czyli kontrolnej. A co on kontroluje zapytasz przenikliwie. Ano poczytaj sobie w wolnej chwili, nam niech wystarczy dziś, że już kontroluje nowego prezydenta, jeszcze zanim dostał papier nominacyjny od komisji leśnych dziadków, występujących na podobnej zasadzie jako Państwowa Komisja Wyborcza, jak nowe logo promujące Polską przedsiębiorczość pt. Polnische Wirtschaft. Czy świadczy to o braku organizacji? O niespotykanej sprawności legislacyjnej raczej. A wszystko się dzieje w kraju króla Ubu, do niedawna króla Ubula, nie zapominaj.

Otóż znowelizowany TK, w którym zasiada tak zasłużony rodowy praktyk i luminarz prawa jak prof. Zoll, będzie od teraz na telefon, bądź gwizdek, co tam będzie pod ręką, rządził prezydenturą, gdyż jako naczelny organ kontrolny będzie zatwierdzał „niemożność sprawowania urzędu” przez prezydenta. Nie powinno nam przeszkadzać, że nie ma sprecyzowanych żadnych kryteriów, procedur i definicji niezdolności do sprawowania urzędu. Musi nam wystarczyć, że zapis jest jak najbardziej poważny – i na poważnie zostanie wykorzystany, podobnie jak strzelba wisząca w pierwszym akcie w akcie N+1 w końcu wystrzela, rekwizyty w końcu do czegoś służą... Wniosek o stwierdzenie czasowej niemożności sprawowania urzędu, z dosłownie jakichkolwiek powodów, składa naturalnie druga osoba w państwie, zastępca prezydenta, marszałek Sejmu. I w ten oto niezbyt skomplikowany sposób uchwalono właśnie w całkiem przecie nieprzypadkowo okrągłym budynku nienazwany jeszcze nowy organ władzy Nadprezydenta, sprawowany każdorazowo przez marszałka Sejmu, który kiedy tylko mu się prezydent narazi, występuje o stwierdzenie czasowej „niemożności sprawowania urzędu”. I sprawa załatwiona, nie po to zmienia się jednocześnie kryteria dostępu i mianowania do Trybunału Konstytucyjnego, żeby zasiadali tam wyłącznie jacyś tam luminarze, profesorowie, albo inne tam kauzyperdy. Mają siedzieć nasi, żeby w razie czego grzecznie i sprawnie zatwierdzili prezydencką „niemożność”. A skoro mają, to pewnie i będą, nie po to się pisze nowele ustaw, żeby pokrywały się modernizacyjną pleśnią w Dzienniku Ustaw, drogi watsonie. Nie w takim, ekspresowym wydaniu. Jest Duda? Jest! Ale to nic nie szkodzi, bo go może Sikorski na telefon unieważnić, czyli „uniemożnić”. I po Dudach! Na tym polega dyskretny urok nowego urzędu Nadprezydenta , że oficjalnie go nie ma. Ale przecie praktycznie jest - i to pokonanym kolegom Brąka wydaje się wystarczać.

Cóż zatem mamy w kraju króla Ubu? Ano mamy nowo mianowanego przez leśnych dziadków prezydenta elekta i nowego, mianowanego po cichu, ale jakże składnie Nadprezydenta Sikorskiego. Czy Sikor zwany Szpakiem jest przyjacielem gajowego, sam sobie odpowiedz, bo ten kalambur nie należy do specjalnie trudnych. Wybory wygrane? A jakże, wszyscy wygrali, nawet przegrany.


Tekst jest fragmentem aktualnego komentarza Summa Summarum 22/15
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut