Go To Project Gutenberg

czwartek, 21 kwietnia 2016

O ochronie ziemi praktycznie

-
Czytelnicy mojego opracowania o skutkach kompulsywnej biegunki legislacyjnej czerwonego-zielonego peezelu w zakresie "ochrony ziemi" z sierpia 2015 w tematyce już są dość biegli. Dziś, dzięki symbiozie zawodowego wścibstwa gógla oraz przemyślności zezowatego mamy z tego ciekawą migawkę. Bo Wielki Brat, umiejętnie podpuszczony, potrafi być niezmiernie użyteczny w dziedzinie badania rynku. Tyle że nie wolno z tym przesadzić, inaczej błyskawicznie utoniesz w powodzi ofert. Niedawno przez nieuwagę pozowliłem góglowi dowiedzieć się o konieczności wymiany baterii w telefonie. Pół roku maniakalnych reklam: bateria, telefon, akcesoria, bateria telefonów, telefon w baterii - nie, bateria w telefonie, nieważne - w kółko i nonstop. Czego nie otworzę: telefon. Horror.

Ale jest też efekt pozytywny. Oto dzisiejsza migawka z prężnego skrzyżowania rolnictwa, ziemi i budowlanki na obrzeżach Warszawy. Gdzie rośnie sobie spokojnie łan przenżyta, a nieopodal zagon cebuli, niebawem stanie osiedle ekskluzywnych domków. 2,2k - niedrogo, ale też i nie tanio. Buraki, cebula, kapucha i kalafiory - bo to jest warzywne zagłębie Mazowsza na najżyźniejszych w środkowej Polsce madach - lądują ok. 5 km dalej, na największej giełdzie rolnej Europy w Broniszach, notabene dumie Waldka Pawlaka z peezelu. Jak widzisz znaleźliśmy się w samym centrum skrzyżowania ochrony ziemi, uprawy cebuli i wielkiej deweloperki, oto co mnie gógel rzucił dziś na ekran.

{pukaj śmiało, aż się powiększy}



Kaputy, nie kaputy, warto się rozejrzeć, o co chodzi.




Jak wiemy {albo i nie wiemy} systematycznie na rynek wchodzą inwestycje budowlane, stawiane na ziemi, która wcześniej była rolą, bowiem tak już jest, że zasób ziemi nie ma zamiaru nijak się powiększać. Po postanowionym właśnie pięcioletnim moratorium na sprzedaż ziemi z zasobów ANR, która jest - obok PP Lasy Państwowe - największym posiadaczem ziemi w Polsce i dotychczas stałym źródłem dla deweloperki można spodziewać się radykalnego zamknięcia tego kurka. Owszem, deweloperzy mają gruntów na kilka lat, ale chyba właśnie zaczęli się zapasów pozbywać. Druga ważna informacja jest taka, że prywatny obrót ziemią został właśnie nową ustawą {patrz moje opracowanie} całkowicie zablokowany. Że będzie to miało niechybne odbicie w cenach, raczej nie budzi wątpliwości.

Cóż widać z wynalezionego przez gógla nowego osiedla domków wśród kapusty? Owóż widać kilka rzeczy, które warto odnotować. Po pierwsze JW, znane z wielkich osiedli {to chyba największy deweloper masowej mieszkaniówki}, objawiło zainteresowanie domkami, opanowanymi wcześniej przez niszowych przedsiębiorców. Skąd taka zmiana? Ano składają się na to chyba dwie przyczyny. Po pierwsze wytracanie impetu wielkich osiedli, czyli spadek jego rentowności. Po drugie wchodzenie w takie projekty oznacza dla dużego i dość jednostronnego przedsiębiorstwa dywersyfikację. Muszą być tu pieniądze. Znaczy będą w przyszłości, gdyż proces puchnięcia miast się nie zatrzyma, za to znikną z rynku wszyscy "dzicy" konkurenci, gdyż nie będą mieli na czym budować.

Znika oto źródło ziemi do wiejsko-miejskich projektów. Tak odczytuję wchodzenie, na razie niezbyt okazałe, największego dewelopera w budowę podmiejskich domków. A skoro raz zaczął, to możemy być pewni, że będzie tego w przyszłości więcej. "Ochrona ziemi" będzie skutkowała bowiem nieuniknionym wzrostem cen na obrzeżach miast, na styku cebuli i kapusty, bo życie nie znosi próżni. A informuje mnie o tym czujny Wielki Brat, pod postacią wszędobylskiego gógla. Jemu zawdzięczasz zarówno pierwszy sygnał o nowym osiedlu w Kaputach, jak i fotki z terenu. Jak widać wszechobecny nadzór do czegoś może się przydać w praktyce. Ja na ten przykład wykazałem właśnie rysujący się i całkiem logiczny trend odczuwalnego wzrostu cen na peryferiach. Tyle bowiem oznacza wchodzenie tam JW const. Dzięki "ochronie ziemi", bo czemu innemu?


© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut