Go To Project Gutenberg

sobota, 29 października 2011

Co mówi gógel o Katyniu i Petersburgu

Do gógla zezowaty podchodzi z uzasadnioną dozą nieufności, bo – po pierwsze – automatyczny zapis mu przed chwilą, po naciśnięciu jakiejś niewiadomej kombinacji klawiszy, o co w sumie dziś nietrudno, gładko zeżarł calutki tekst, razem ze zdjęciami, więc te szybkie łajzywygi edytory (z podglądem!) to sobie Eric Schmidt, albo Brin, powinni wsadzić (nawet mnie nie spytał skubany, szast, automatyczny zapis...) oraz – po wtóre – to praktyczny monopolista GOOG o kapitalizacji ponad 150 mld, więc uważać trzeba. Co nie przeszkadza zezowatemu trzymać choćby tego bloga u wuja gógla (blogspot), korzystać z obrazków picasa, poczty gmail, aczkolwiek zawsze z dozą nieufności. Dodam, że prawie codziennie korzystam z wyszukiwarki, a jest ona niezastąpiona w tak egzotycznych zastosowaniach, jak badanie aktualnych trendów (analytics), bowiem wyszukiwarka ma całe kopalnie wiedzy o tym, co ludzie wypisują, ale także czego szukają... wszystko natychmiast i prawie za darmo. Zatem jeśli czegoś zezowaty nie wie (a zawsze czegoś, choćby tego, czego jeszcze nie wie – taki sofizmacik wyszedł), to pyta wuja: wuju, co tam słychać, szukaj wuju! I wuj szuka. I znajduje. Co oczywiście nie przeszkadza wcale, że co drażliwsze tematy sobie zezowaty odpala na przeglądarce bez pamięci, albo przez proxy, albo w scroogle (co to jest proxy albo scroogle musisz sobie wygóglać - i drugi żarcik wyszedł).

Jedno z najlepszych narzędzi od wuja to góglomapy i atlas nieba, z bogatym zestawem narzędzi nawigacyjnych do rysowania i publikacji własnych map. Jedno z nich – wikimapię – zaproponowałem grupie poszukujących śladów smoleńskich, bowiem zawiera wiele ciekawych opisów obiektów w cyrylicy. Jednym z tych nieustających poszukiwaczy, nie zrażających się narracją o pancernej brzozie i odrzutowych fikołkach jest Albatros. Jego odkrycia traktuję poważnie od chwili, kiedy wykazał przy pomocy satelitarnych map meteo NASA, w kilku zakresach, że wokół lotniska Smoleńsk severnyi XUBS, szalało kilka małych ognisk pożarów... dnia 9 kwietnia 2010 oraz nic się nie paliło 10 kwietnia!

Otóż ostatnio Albatros odkrył na satelitarnej mapce gógla, w odległości ok. 100 km na zachód od Petersburga, nieopodal wioski Uutassola, figurę samolotu, przypominającą jako żywo tupolewa 154. Mało tego, przy pomocy satelitarnych zdjęć meteo NASA wykazał, że 10 kwie 2010 w tym miejscu szalał pożar, dokładnie w godzinach 11-14 (10-13 UTC), a pióropusz dymu sięgał co najmniej 245 kilometrów, słowem coś jakby na kształt prawdziwej katastrofy lotniczej.

Co do analizy meteo nie potrafię ani potwierdzić, ani zaprzeczyć, bo za mało wiem w tej materii, co nieco jednak mogę powiedzieć o mapie gógla, a jako się rzekło - kiedy wuj gógel mówi, nawet niepytany, zezowaty słucha, zawsze można się czegoś dowiedzieć (to już trzeci sofizmat, wystarczy).


Po pierwsze figura samolotu jest ewidentnie do mapy wklejona, nie jest to fotografia lecącego, bądź stojącego samolotu z satelity, ale obiekt z tzw. „gifa”, dodany do zdjęcia. Widać dość niechlujny kontur, zwłaszcza wokół zarysu wypuszczonego podwozia. Jak wygląda foto samolotu w locie można zobaczyć choćby na przykładzie tankowca boeing, pomalowanego ochronnie, a i tak wyglądającego w locie o wiele naturalniej.


Co robi zatem wklejona, szara figurka samolotu na satelitarnej mapie? Zapewne znalazła się tam świadomie i nieprzypadkowo. Ten wycinek mapy pochodzi z września 2005 roku. Okolica nie wskazuje, aby tam parkował jakiś samolot, bowiem musiałby najpierw wylądować (i zostawić ślady). Ktoś powie – przecież to absurd – taki samolot nie wyląduje w polu. I tu zaczyna się naprawdę ciekawie. Otóż pomierzyłem na zbliżeniu obrazek samolotu i wychodzi, że jest to rzeczywiście foto tu-154, na glebie, albo coś łudząco do niego podobnego. Rozświetlenie na dziobie wskazuje na prawdziwy kolor, który został usunięty i automatycznie zamieniony na jednolity szary, aby ukryć znaki rozpoznawcze. Według mnie oryginalna maszyna miała biały dziób. Na tym nie koniec niespodzianek, o wysuniętym podwoziu – na postoju, albo do lądowania - wspominałem. Trzeba dodać, że maszyna rzeczywiście stoi, ale z odłamanym ogonem, wyraźnie odstającym i odłączonym od reszty geometrii. Poza tym maszyna wydaje się być w jednym kawałku. Wygląda tak, jakby ktoś wyciął to zdjęcie z miejsca awaryjnego lądowania i wstawił w neutralne, „nieuszkodzone” otoczenie. Tupolew-154 wylądował awaryjnie w polu, co prawda przyziemił dość twardo, bo odłamał ogon, ale poza tym nic więcej. Wracamy znów do okolicy. Sceptyk powie – wykluczone, rozbiłby się w drobiazgi. Otóż tu kolejna niespodzianka. Właśnie to miejsce nadaje się to awaryjnego lądowania w terenie – szerokie, długie płasko zaorane pole, wzdłuż prostej szosy, idealnie nadającej się jako linia orientacyjna. Tupolew ma specjalnie wzmocnione podwozie i może bezpiecznie lądować na gruncie, a nawet z niego startować, tym odróżnia się od swoich młodszych braci.

Co zatem mówi nam wuj gógel? Wydaje się, że sugeruje, iż w tym miejscu po prostu jakiś tupolew dość awaryjnie wylądował. Zapewne był to rejs Petersburg-Tallinn, bowiem punkt leży na tej trasie. Możliwość, że obrazek pojawił się przypadkowo, albo przedstawia omamy, wykluczam. Brak dodatkowych śladów w okolicy oraz ewidentne odłamanie ogona świadczą, iż nie było go tam w roku 2005, a został wklejony z innego czasu. Czy również innego miejsca? Tu dochodzimy do sedna. Otóż wuj gógel pewne miejsca zaciemnia, wycina, kamufluje, niemniej zawsze zgadzają się współrzędne geograficzne oraz czas. Skoro tu ewidentnie nie zgadza się czas, to pozostaje konkluzja, że prawdopodobnie zgadza się miejsce, bo inaczej zresztą ta zabawa nie miałaby sensu. Wydaje się, iż gógel mówi nieoficjalnie - tu się rozbił biały tupolew 154, więcej nie możemy potwierdzić, a wy udowodnić, żadnych śladów, znaków identyfikacyjnych itd. Pozostaje zatem wsiadać w samochód i odszukać ten punkt: 59.6164261 N 28.92372978 E . Dlaczego? Ano dlatego, że ktoś wkleił tam figurkę połamanego tupolewa w satelitarne zdjęcie, a takie rzeczy w satelitach nie dzieją się same.

Na koniec: zawsze sprawdzaj kto mówi.
GOOG
DigitalGlobe
Geoeye

Na zjęciach satelitarnych na pewno nie ma nic, co mogłoby zagrażać interesom amerykańskim, zatem jeśli coś się pojawiło, jest z tym interesem niesprzeczne.
© zezorro'10 dodajdo.com

piątek, 28 października 2011

Jaka jest najważniejsza wiadomość tego tygodnia

- Occupy Wall Street i zamieszki w Nowym Jorku, gdzie dochodzi do bójek, prowokacji, pacyfikacji gazem pieprzowym, paralizatorami i gumowymi kulami?
- Śmierć Muammara Kadafiego?
- uchwalenie w końcu skoordynowanej z bankami pomocy dla Grecji i restrukturyzacja jej długów?
- resurekcja Ostpreussen i Królewca w postaci bezwizowego ruchu dla Rosjan?

Nic z tych rzeczy, choć w sumie wszystkie. Kaddafi, podobnie jak cała gama innych "postępowych" dyktatorów musiał po prostu odejść. Chyba nie przypuszczasz, że ambitny pułkownik znikąd mógł tak sobie zrobić pucz wojskowy i odsunąć od władzy króla - marionetkę, bo marionetkę, ale potęgi kolonialnej. Oczywiście był na usługach mądrzejszych, jak Hussein i Mubarak. Jest sprzątanie w regionie i wywala się niepotrzebnych, idzie nowe. Poza tym, widział ktoś tego pana, bo ja wyczytałem oficjalnie, że mają go skremować i po krzyku. Żadnych tam sekcji zwłok, zdjęć i badań. Po prostu spali się w niewiadomym miejscu, a rodzinie wyda prochy, albo i nie. Niby lepiej, niż z rozsypanym w oceanie Osamą, ale niewiele. Jednak Kaddafi miał armię ochroniarzy i co najmniej kilku sobowtórów, a głupi nie był.

Przesuwana konferencja pod wezwaniem Wzrostowskiego? Majstersztyk europejski, nikt nic nie wie, ale w końcu się dogadali. Na pewno dogadali? Na pewno Grecja uratowana?Do sterowanych przez profesjonalistów ruchawek rewolucyjnych typu Indignados nie chce mi się zniżać, bo wszystkie są wycięte z tego samego serbskiego kopyta pt. Otpor, z lenistwa nawet specjalnie nie zmieniają grafiki, widocznie traktują swe przesłanie dosłownie - ruch masowy, więc dla idiotów. Nowoczesność. Jest shelf corporation, czyli spółka z półki, jest i shelf revolution - wszystko gotowe, wystarczy tylko dodać kilka tysięcy idiotów, ale tych się szybko i tanio zwoła przez twittera, jak już będzie w sienenie i dżazirze. Działa. Matołki tego świata łączcie się! I się łączą. Przez internet oczywiście. Jakby komu świtały jakieś wąpliwości, niech łaskawie odszuka zdjęcia telewizyjne z centralnego placu Trypolisu z poprzedniej edycji sitcomu "Muammar uciekł". Kręcone na planie w Doha - wyraźne niedoróbki dekoracji, ale leciało we wszystkich tv świata. Jaka to różnica - Dubaj czy Libia, ważne że akcja jest!

No to zostaje projekt Prusy Wschodnie. Olaboga, ruskie sołdaty nas teraz bezkarnie czapkami nakryją. Według mnie, ci których naprawdę można się obawiać, nigdy nie wyjechali, względnie mają stałe wizy, albo i obywatelstwo. To że porządne faje z przemytu i Stolicznaja będzie w Olsztynie za pół ceny, to trudno, Wzrostowski będzie musiał przeboleć. Angela odremontuje Reichsautobahn do Królewca, w końcu będie można po ludzku dojechać. Musimy się pogodzić z tym, że dla Niemców to jest pustynia, gdzie wszystko trzeba zbudować od podstaw, to chyba lepiej żeby to zrobili za swoje, bo przynajmniej nie będzie śmierdzieć, jak do tej pory. Putin tam wielkich inwestycji nie zrobi, już Iskandery postawił i chwatit, to niech Prusacy popracują, nam od tego nie ubędzie (przybyć też niewiele, więc szkoda gadać), ale przecież Cezary tego nie zrobi, więc zostają Prusacy.

Co więc pozostało? Ano dla mnie osobiście koronkowa akcja Angeli, która pokazała, kto w Eurosojuzie rządzi i odwołała bankructwo Grecji. Tak jest, o północy powiedziała bankom, że jest tylko jedna propozycja i one na to przystały. Banki prywatne zgodziły się dobrowolnie na redukcję długów greckich o połowę. Mogły się przecież nie zgodzić, wówczas Grecja by splajtowała i połowa byłoby za mało, a banki by z Grecją popłynęły. Tak się robi politykę. Propozycja nie do odrzucenia jest zawsze przyjmowana. Swoją drogą nie dziwi nerwowość niewysokiego Mikołaja, który brytyjskiemu premierowi (wysokiemu i drwiącemu publicznie z postury Sarko) kazał się zamknąć. Otóż dużą część greckich obligacji trzyma Societe Generale i inne paryskie banki, więc propozycja Angeli była pośrednio skierowana do Mikołaja. Albo, albo. Plajta Grecji natychmiast spowodowałaby kaskadę upadłości w Paryżu (i oczywiście koniec euro, ale to potem), więc i Mikołaj skorzystał ze swojej rady i był cicho. Przed bankami w Grecji stoją kolejki (typowy run), a pani Angela dobrowolnie redukuje długi i Grecja już nie jest bankrutem. Zauważ, że mimo iż niewypłacalna, cały czas nie splajtowała. Na rynku oczywiście euforia, giełdy w górę, euro w górę. Koniec świata odwołany. I dobrze, przynajmniej do czasu, aż ten fundusz ratunkowy EFSF się wyczerpie, a to nastąpi jak amen w pacierzu, grunt że nie przed świętami. Do tego czasu pani, która dyktuje bankierom, ile zainkasują strat, zrobi nowe porządki. Może stado się zorientuje, że od początku o to chodziło, chociaż wątpię, bo jak tylko zaczną się budzić, to zaraz będzie rewolucja, albo inna wojna, przecież oburzonych dostatek, a gdzieniegdzie nawet regularnie podpalają. Ojro, ojro, pachnie dintojrą. Znaczy Euro kaput, czy nie kaput? Fundamentalnie już dawno kaput, ale zanim to zostanie uczciwie rozliczone - jak widać na przykładzie Angeli - pruska pani treser może cały czas rozstawiać menażerię i dyktować propozycje nie do odrzucenia. Taki urok głównego wierzyciela.

No dobrze, pochwaliliśmy Prusaków, bo wszyściuteńko gładko im idzie według scenariusza, dwukrotnie. Mało! Boh trojcu liubit, jak powiada Władimir. Otóż i jest komplecik do trojki. Papież Ratzinger, syn ziem teutońskich, poparł ideę utworzenia światowego banku centralnego, pod egidą ONZ! No i jak się nie cieszyć - pasuje do programu pruskiego, zjednoczonej Europy i NWO, czyli trzy w jednym, znowu trojka. Niech ktoś powie, że to przypadek. Taki sam, jak fakt, że nikt nad tymi cudownymi trójkami, jakoś tak ausgerechnet się zdarzającymi, w mussmediach nawet się nie zająknie, a co dopiero waży się pomyśleć. Wszystko przypadki. Trojka przypadków, powtarzana wielokrotnie. Widzisz jasiu, niektórym zawsze trójka wychodzi.
© zezorro'10 dodajdo.com

wtorek, 25 października 2011

Chrońcie fabryki Pensylwani! Cła ochronne inkubatorem Stanów Zjednoczonych

Jan Koziar

Wokół ceł ochronnych toczą się w naszym kraju liczne dyskusje. Przeciwnicy, odwołując się do neoliberalnej teorii, widzą w nich czynnik antyrozwojowy, destrukcyjny. Zwolennicy, odwołując się do aktualnych, krajowych problemów wskazują, że czynnikiem destrukcyjnym jest ich brak. Żyjemy w kraju, w którym przewaga teorii nad praktyką ma ugruntowaną tradycję. Doktrynerstwo marksistowskie zastąpione zostało doktrynerstwem neoliberalnym, zafałszowującym wiedzę o rzeczywistym rozwoju kapitalizmu, jego zróżnicowaniu i funkcjonowaniu. Na nic się więc zda wskazywanie na niszczenie polskiego przemysłu i rolnictwa tanim i łatwym importem, wobec panującego przekonania, że przodujące światowe gospodarki rozwijały się w oparciu o wolny handel. To przekonanie jest jednak błędne, bowiem wszystkie gospodarki, które osiągnęły sukcesy na rynku międzynarodowym, zaczynały od ochrony swego raczkującego jeszcze przemysłu przed zagraniczną konkurencją. Najlepszym zaś przykładem są same Stany Zjednoczone.

 

Najpierw protekcjonizm wychowawczy,

potem wolny handel

Stosowanie ceł ochronnych ma charakter względny, przejściowy i wchodzi w zakres tzw. „protekcjonizmu wychowawczego". Jego zasady zostały sformułowane w Niemczech w pierwszej połowie XIX wieku przez twórcę niemieckiej, narodowej szkoły ekonomii, Fryderyka Lista. Gospodarkę należy najpierw „wychować" do konkurencji międzynarodowej, chroniąc ją cłami, wspomagając gospodarczą polityką państwa i rozwijając konkurencję wewnętrzną. Dopiero potem, po osiągnięciu poziomu międzynarodowej konkurencyjności, można ją włączyć w wolny, ponadnarodowy handel, którego pozytywów wcale się nie neguje. Już w XIX wieku niemieccy ekonomiści podchodzili krytycznie do teorii liberalizmu gospodarczego, wskazując, że utrudnia ona rozwój gospodarczy ich kraju i uzależnia go ekonomicznie od Anglii i Francji.

Niemcy z powodzeniem zastosowali protekcjonizm wychowawczy nie tylko dopędzając, ale i wyprzedzając na początku naszego wieku liberalną Anglię. Nie wymyślili zresztą nic nowego. Anglia robiła wcześniej dokładnie to samo w stosunku do Holandii, która była niegdyś największą handlową potęgą świata i głosicielem zasad wolnego handlu.

Jeszcze przed ekonomistami niemieckimi Stanisław Staszic i Wawrzyniec Surowiecki opowiadali się za techniką protekcjonizmu wychowawczego, wskazując, że do ekonomicznego upadku Polski przyczyniła się liberalna polityka handlowa szlachty, uniemożliwiająca rozwój krajowego przemysłu. Kres tej polityce położyli zaborcy włączając zabrane ziemie do swych chronionych celnie obszarów. Szczególne znaczenie miała rosyjska ochrona celna powodując rozwój przemysłu na terenie Kongresówki w drugiej połowie XIX wieku. W czasach współczesnych dobitnym przykładem skuteczności protekcjonizmu wychowawczego są sukcesy gospodarcze Japonii, Korei Płd. i innych dalekowschodnich „tygrysów"1.

Jest przy tym regułą, że wolny handel międzynarodowy głoszą w formie absolutnej zasady kraje najbardziej rozwinięte, zaś kraje opóźnione, lub przeżywające trudności gospodarcze nie biorą tej zasady serio. Stosuje się też inną regułę: idea wolnego handlu dla słabszych, cła protekcyjne względem silniejszych.

Dzisiaj antyprotekcjonistyczne idee zostały w Polsce upowszechnione ze źródeł amerykańskich. Były prezydent Bush głosił koncepcję utworzenia w Europie Środkowej strefy wolnego handlu. Skądinąd wiadomo, że Stany Zjednoczone chronią się przed japońskim i europejskim importem. Same zaś są najlepszym przykładem stosowania przed laty protekcjonizmu wychowawczego.

 

Główny problem ekonomiczny młodych

Stanów Zjednoczonych

 

Stosowanie ceł ochronnych i walki polityczne wokół nich stanowią oś dziewiętnastowiecznej historii Stanów Zjednoczonych. To właśnie cła ochronne były przyczyną chronicznego konfliktu między Północą i Południem i jednym z głównych powodów wybuchu wojny domowej w 1861 r., Ważniejszym powodem niż zniesienie niewolnictwa. Przed prawie czterdziestu laty ta sama Karolina Południowa, której wystąpienie z Unii (Stanów Zjednoczonych) zapoczątkowało zbrojny konflikt, zagroziła również wystąpieniem, i tylko z powodu podwyższenia ceł ochronnych przez przemysłowe Stany Północne. Konflikt zażegnano, choć nie wiele brakowało, by wojna domowa wybuchła już w 1823 roku. O zniesieniu niewolnictwa nie było wtedy w ogóle mowy. Spróbujmy jednak prześledzić problem w porządku chronologicznym.

Hamowanie rozwoju przemysłu amerykańskiego przez import towarów z Anglii trwało przez cały okres kolonialnej zależności. Nie wynikało ono zresztą z samej rynkowej przewagi gospodarki angielskiej, lecz wspomagane było całym szeregiem jak najbardziej nieliberalnych ustaw i rozporządzeń administracyjnych. Np. Amerykanom nie wolno było budować pieców hutniczych i walcowni, nie wolno im było produkować na rynek wyrobów wełnianych a handel podporządkowany był interesom brytyjskiej metropolii. „Gazeta Bostońska" z kwietnia 1765 roku pisała:

 

Mieszkaniec kolonii nie może zrobić ani guzika, ani podkowy, ani ćwieka bez wywołania protestu jakiegoś zasmolonego brytyjskiego handlarza żelaza lub szanowanego fabrykanta guzików, który woła wielkim głosem, że jego dostojność jest w jak najbardziej nikczemny sposób maltretowana, krzywdzona, oszukiwana i rabowana przez niecnych republikanów amerykańskich.2

 

W tym czasie jedyną skuteczną ochroną interesów amerykańskich był bojkot towarów angielskich.

Ekonomiczne uniezależnienie się od Anglii było też głównym celem zakończonej sukcesem wojny o niepodległość. Dalsza zaś ochrona miejscowego przemysłu mogła być realizowana przy pomocy barier celnych. Już jednak na konwencji uchwalającej konstytucję (1787 r.) zaznaczyły się regionalne różnice interesów, zauważone i odnotowane przez późniejszego prezydenta Jamesa Madisona. Różnice te najlepiej oddają słowa senatora McDuffie z Karoliny Południowej, wygłoszone w 1830 r.:

 

Wobec federacyjnego charakteru systemu rządzenia wielkim geograficznie obszarem naszego kraju i różnorodności zajęć naszych obywateli doszło do tego, że w różnych częściach Stanów Zjednoczonych powstały dwie grupy sprzecznych z sobą interesów. Pierwsza obejmuje przemysłowców, którzy nie mogą prosperować wobec konkurencji europejskiej, bez ochrony i subwencji ze strony rządu. Druga grupa obejmuje producentów ziemiopłodów z Południa, które znajdują rynki zbytu tylko za granicą i mogą być korzystnie sprzedawane tylko w drodze wymiany za wyroby obcego przemysłu, konkurując z wyrobami stanów północnych i środkowych (...). Interesy te są więc diametralnie sprzeczne i nie do pogodzenia ze sobą. Interes fabrykanta z Północy znajduje poparcie w każdym zwiększeniu ceł nałożonych na handel Południa i nie trzeba dodawać, że interesom plantatora z Południa sprzyja każde obniżenie ceł na jego produkty.

 

System Hamiltona – Webstera – McKinleya

 

Na wstępie jednak przewagę uzyskała Północ. Ustawa o dochodach z 1789 roku traktowała ochronę celną jako zasadę. W dwa lata później Aleksander Hamilton w obszernym memoriale „Report of Manufactures" przedstawił program rozwoju amerykańskich przedsiębiorstw z zastosowaniem ochrony celnej i dotacji. Zasady te zostały przyjęte za credo amerykańskiego systemu gospodarczego i uwzględnione w drugiej ustawie o dochodach z 1792 roku. Hamilton był twórcą polityki gospodarczej nazywanej później systemem Hamiltona-Webstera-McKinleya. Dwa kolejne nazwiska to wybitni kontynuatorzy tej polityki. Ostatni z nich to prezydent Stanów Zjednoczonych z końca XIX wieku. System ten działał zresztą aż do I-szej wojny światowej. Jego głównym elementem były właśnie cła ochronne. Hamilton był też twórcą stronnictwa federalistów reprezentującego interesy kół przemysłowo-handlowych Północy. Kontynuatorem tego stronnictwa jest obecna partia republikańska zalecająca wolny handel słabszym ekonomicznie zagranicznym partnerom. Oponentem federalistów była partia Jeffersona – protoplasta dzisiejszej partii demokratycznej. W owym czasie reprezentowała ona interesy rolników, najpierw głównie farmerów, później zaś (aż do wojny domowej) w coraz większym stopniu plantatorów.

W 1800 roku federaliści zostali odsunięci od władzy, lecz konflikty z zagranicą wpłynęły na podtrzymanie polityki protekcjonistycznej. W czasie wojen napoleońskich zarówno Anglia, jak i Francja szykanowały okręty amerykańskie, w wyniku czego wstrzymano w ogóle wymianę z zagranicą. Podczas drugiej wojny z Anglią (1812-1815) przerwany został import z tego kraju. W sumie wojenne ograniczenia importu wpłynęły poważnie na rozwój miejscowego przemysłu, choć spółki handlowe poniosły straty.

W 1816 roku rządząca partia Jeffersona ustaliła wysoką taryfę celną dla podreperowania wyczerpanego wojną budżetu. To nawrócenie się jeffersonistów na „zdrowe doktryny narodowe" w pełni satysfakcjonowało fabrykantów w stanach północnych. Bariery celne podnoszono kolejno w latach 1824 i 1828. O temperaturze tematu może świadczyć wypowiedź ówczesnego kongresmena Henry Claya:

 

Przeklęty handel jest jak hałaśliwa, lekkomyślna, flirtująca zalotnica, i jeżeli pozwolimy, by jej widzimisię rządziło nami, nigdy nie zdejmiemy z siebie indyjskich muślinów i europejskich tkanin wełnianych.

 

O krok od wojny domowej

W roku 1832 dokonano kolejnej podwyżki ceł. Tym razem jednak Południe zareagowało bardzo ostro. Nowe stawki nazwano „taryfą odrażającą" (tariff of abomination). Na czoło protestujących stanów plantatorskich wysunęła się wspomniana już Karolina Południowa, która uchwaliła „akt unieważniający" nowe stawki celne (Ordinance of Nullification) i zagroziła wystąpieniem z Unii. Konflikt udało się zażegnać kosztem obniżenia ceł do poziomu z 1816 r. Od tego momentu Południe rozpoczyna swój triumfalny pochód, prowadzone przez antyhamiltonowską partię, która od 1836 roku przyjęła swą dzisiejszą nazwę „partii demokratycznej". Dominującą rolę odgrywają w niej teraz plantatorzy.

 

Doktryna w służbie cudzego interesu

 

Interesom plantatorów, sprzecznym z interesami amerykańskich przemysłowców, przyszła z pomocą angielska doktryna liberalizmu gospodarczego. Posłuchajmy, co na ten temat piszą autorzy cytowanego w tym artykule dzieła:

 

Przemawiając w imieniu kraju, który stał się wielkim warsztatem dla całego świata i aktualnie nie miał żadnego poważniejszego konkurenta, angielscy teoretycy odkryli w wolnym handlu typ polityki, najbardziej odpowiadający takiej sytuacji. Angielscy fabrykanci żądali taniego chleba dla swych robotników – stąd brak ceł na środki żywności. Ponieważ nie było prawdopodobne, by ktoś mógł ich gdziekolwiek pobić przez zaoferowanie niższych cen, Anglicy mogli sobie pozwolić na ryzyko konkurencji w zakresie wyrobów przemysłowych na własnym rynku. Opierając się na istnieniu tych zupełnie szczególnych warunków, które nawiasem mówiąc, nigdy się już nie powtórzyły, angielscy teoretycy ekonomii politycznej proklamowali wolność handlu jako doktrynę naukową. Proklamowali ją z taką pewnością siebie i z tak mocnym logicznie uzasadnieniem, że wielu amerykańskich profesorów przyjęło ją, jakby to było prawo natury, pomimo odmiennych warunków ekonomicznych panujących w ich kraju. Oto, dlaczego prace teoretyczne uczonych, szczególnie na uniwersytetach, nie zawsze były w pełni zgodne z interesem i opinią praktyków zatrudnionych w produkcji.

 

Doktryna w służbie własnego interesu

         Nie wszyscy jednak jajogłowi dali się zwariować. Jak czytamy bowiem dalej:

Wymogom amerykańskiego przemysłu uczynił wreszcie zadość Henry C. Carey z Filadelfii. Wydał on w latach 1837-1840 trzytomową ekonomię polityczną, w którym to dziele ostro skrytykował głośne koncepcje zwolenników wolnego handlu, naszkicował narodowe podstawy protekcjonizmu i dał logiczny fundament systemowi celnemu. Teorii człowieka ekonomicznego automatycznie powodującego się własnym interesem, błędnej w założeniu i niebezpiecznej w zastosowaniu, Carey przeciwstawił doktrynę interesu narodowego. Odtąd młodym gałęziom przemysłu nie brak było orędowników wśród uczonych.

 

Południe parło jednak naprzód. I znów odwołamy się do cytowanego dzieła:

 

W latach 1830-1860 taryfa celna, zmieniana pięciokrotnie, wykazywała na ogół tendencję zniżkową. Obniżkę stawek przeprowadzono w roku 1833, jak widzieliśmy, pod groźbą rewolucji ze strony plantatorów z Karoliny Południowej, a gdy w niespełna dziesięć lat później wigowie przy pomocy opozycji znowu podnieśli stawki, zwolennicy niskich taryf odnieśli zwycięstwo w wyborach w r. 1844. Potem nastąpił zdecydowany zwrot. Partia demokratyczna pod przewodem Południa pchała kraj w kierunku wolnego handlu aż do punktu kulminacyjnego w roku 1860. Ustawą celną z roku 1846 Kongres zadał druzgocący cios systemowi protekcyjnemu, przy czym na czele większości, która dokonała tej straszliwej egzekucji, stali członkowie Kongresu z Południa i Zachodu.

 

Sojusz farmerów i przemysłowców przeciw plantatorom

Marnie wyglądałby los kapitalizmu amerykańskiego, gdyby nie doszło do rozbicia rolniczej jedności interesów między plantatorami a farmerami. Wśród tych ostatnich szerzył się od dłuższego czasu ruch wolnych nadziałów ziemi. Chodziło w nim o darmowy przydział ziemi publicznej rodzinom farmerskim, na nie zasiedlonych dotąd terytoriach (tematowi temu poświęcony jest osobny artykuł pt. „Komu kapitał państwowy? Prywatyzacja Dzikiego Zachodu", Nasz Dziennik 18 lutego 2000 r. i osobna cyfrowa broszura). Wprowadzenie wolnych nadziałów ziemi spowodowałoby masowy odpływ robotników z fabryk Północnego Wschodu i podrożenie siły roboczej. Nie było więc w interesie fabrykantów. Z kolei takie skutki farmerskiej prywatyzacji mogły się nawet podobać plantatorom, którym wolne nadziały nie zagrażały na ich własnym terytorium. Tak jednak było dopóki sami plantatorzy nie zaczęli ekspandować na zachód a w szczególności na północny zachód, gdzie weszli w kolizję z kolonizacją farmerską. Konflikt rozwinął się najostrzej na terytorium stanu Kansas, gdzie dochodziło do starć zbrojnych na długo przed wybuchem wojny domowej.

Wolne nadziały oznaczały błyskawiczne zagospodarowanie nowych ziem przez farmerów i tym samym zablokowanie ekspansji formacji niewolniczej. Plantatorzy zaczęli więc przeciwstawiać się ich ustawowemu wprowadzeniu. Z kolei przemysłowcy amerykańscy dostrzegli w intensywnej farmerskiej kolonizacji Zachodu potencjalny olbrzymi rynek zbytu dla swoich wyrobów.

Zarysowujące się odwrócenie sojuszu zostało przyspieszone aktywną polityką plantatorów. W 1857 r. opanowany przez nich Kongres ponownie obniżył cła, w wyniku czego „wybuchła panika w przemyśle a przygnębienie ogarnęło zarówno przedsiębiorców jak i wolnych robotników". W 1860 r. prezentujący interesy Południa prezydent Buchanan storpedował kompromisowy projekt ustawy o farmerskich nadziałach ziemi.

W tym samym roku na republikańskiej konwencji wyborczej w Chicago zawiązany został sojusz między fabrykantami a farmerami. Przy odczytywaniu programu partii z największym aplauzem spotkało się żądanie ceł ochronnych i wolnych nadziałów ziemi. Prezydencka kampania wyborcza Abrahama Lincolna przebiegała pod hasłami:

 

„Wygłosuj sobie cła ochronne!", „Wygłosuj sobie farmę!", „To walka, w której idzie o ochronę przemysłu i o prawa świata pracy!", „Jeśli pragniecie siły i wielkości, chrońcie fabryki Pensylwanii!".

 

Zwycięstwo protekcjonizmu

 

Wyborcza wygrana Lincolna doprowadziła do wojny domowej, której wyniki wszyscy znamy. Choć może nie wszystkie wyniki. Bo przecież nie tylko ważne jest, kto wygrał a kto przegrał, ale przede wszystkim to, o co w danym konflikcie chodziło i co było dzięki wygranej realizowane.

Gdyby ten aspekt amerykańskiej wojny domowej był u nas szerzej znany, można by się spodziewać większego zrozumienia dla ochrony dzisiejszego polskiego przemysłu, jak również rolnictwa.

Jeszcze w czasie trwania wojny domowej przywrócono i maksymalnie podniesiono taryfę celną zniesioną przez plantatorów w 1857 roku oraz wprowadzono zasadę państwowych dotacji do ważnych inwestycji o znaczeniu ogólnokrajowym. Po zakończeniu działań wojennych nastąpił niesłychany boom gospodarczy. Według cytowanego dzieła:

 

 

Specjalne prawa zabraniały obcym okrętom żeglugi przybrzeżnej, a całą Amerykę otaczał wysoki mur ceł protekcyjnych, który chronił kapitalistów przed dotkliwą konkurencją ich europejskich braci.

 

Jeszcze przed zakończeniem wojny domowej farmerska królowa – pszenica zdetronizowała dawną plantatorską królową – bawełnę. Teraz zaś jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać królestwa: linii kolejowych, nafty, stali, górnictwa i banków. Za murem ceł ochronnych rozwinął się potężny rynek wewnętrzny o obrotach przekraczających łączne obroty handlu zagranicznego Anglii, Francji, Niemiec, Rosji, Holandii, Belgii i Austro-Węgier. Okres ten trwał pół wieku i w tym czasie Stany Zjednoczone wyrosły na pierwszą potęgę gospodarczą świata. Nie ograniczono się przy tym do praktycznej strony systemu protekcyjnego. Założona na uniwersytecie w Pensylwanii ekonomiczna szkoła Wartona uzasadniała teoretycznie i propagowała mechanizm ceł ochronnych. Oczywiście wielu jajogłowych ekonomistów obstawało dalej przy teorii angielskiej, dobrej w tym czasie dla Anglii, nie dla Ameryki.

Amerykański system protekcyjny zachwiał się pod koniec XIX wieku w wyniku dwukrotnego zwycięstwa demokratów. W 1884 roku prezydentem został ich kandydat Grover Cleveland, który próbował obniżyć cła, co jednak nie przeszło przez republikański Senat. Po nim nastąpił wspomniany już William McKinley. Był on według jego biografa, „aniołem stróżem przemysłu krajowego (...). Ojciec jego i dziadek byli właścicielami hut, a więc byli zaangażowani w przemyśle uzależnionym w poważnym stopniu od taryf protekcyjnych".

 

Nowy prezydent opracował i podpisał w 1890 roku ustawę, która podniosła bariery celne znacznie ponad poziom ustalony podczas wojny domowej. Wywołało to protest kupców importerów, farmerów i plantatorów korzystających już tym razem z pracy najemnej. W rezultacie na prezydencki stołek powrócił w 1892 roku Cleveland i demokraci wnieśli projekt obniżki ceł, który przeraził fabrykantów, tak jak analogiczna inicjatywa z 1857 roku. Republikański Senat tak jednak przerobił projekt ustawy, że nie różniła się ona zbytnio od ustawy McKinleya i wszedł on w życie bez podpisu Clevelanda.

Obniżenie taryf celnych nastąpiło dopiero podczas prezydentury Woodrow Wilsona w przeddzień I wojny światowej. Skończył się w ten sposób okres protekcjonizmu wychowawczego, chociaż przemysłowcy wcale nie chcieli z niego rezygnować. W tym czasie stawał się on już jednak przede wszystkim źródłem ich nieuzasadnionych zysków a Stany Zjednoczone mogły sobie z powodzeniem pozwolić na wolny handel.

Pół wieku amerykańskiego protekcjonizmu wychowawczego, to okres bardzo długi. Jednakże wraz z przyspieszeniem tempa rozwoju przemysłowego okres ten uległ skróceniu. Wcześniej np. Anglia stosowała protekcjonizm przez półtora wieku, przeciwstawiając się głównie Holandii. Powojenna Japonia skróciła go do lat około trzydziestu a wschodnioazjatyckie tygrysy skracają do lat kilkunastu. Ostatnie przykłady są szczególnie pouczające, gdyż dalekowschodnie kraje startują ze znacznie gorszych pozycji niż my – były znacznie słabiej uprzemysłowione i miały mniej fachowych kadr.

 

Sam protekcjonizm nie wystarczy

 

Protekcjonizm wychowawczy nie oznacza samego wznoszenia barier celnych, lecz łączy się z definicji – jak zaznaczyliśmy na wstępie – z czynnikami i działaniami rozwojowymi. U Anglosasów nie trzeba było swego czasu (podobnie jak i u Holendrów) niczego szczególnego wymyślać. Funkcjonująca u nich kalwińska kultura gospodarcza, która była wystarczającym czynnikiem rozwojowym. A mimo to Amerykanie zastosowali państwowe wsparcie dla spółek kolejowych i linii oceanicznych.

Współczesne najbardziej przebojowe gospodarki bazują na nowych rozwojowych technikach ekonomicznych. Są to przede wszystkim: strategiczna polityka gospodarcza państwa (a nie tylko jego funkcje regulacyjne) oraz tzw. kooperacyjne stosunki przemysłowe, w których nie ma ostrej przeciwstawności interesów między załogą przedsiębiorstwa a jego kierownictwem. Techniki te rozwijane są w kapitalizmach typu japońskiego i niemieckiego. Nie było ich natomiast do niedawna w kapitalizmie anglosaskim, który najbardziej traci na ich niedorozwoju.

 

 

W związku z malejącą konkurencyjnością własnego przemysłu Amerykanie na początku lat dziewięćdziesiątych ponownie zaczęli bronić się barierami importowymi przed produktami lepiej funkcjonujących gospodarek. Jednocześnie zaczęli, dla podniesienia konkurencyjności, kopiować metody swych konkurentów w zakresie polityki gospodarczej państwa i kooperacyjnych stosunków przemysłowych. To nowe podejście i jego efekty widoczne są najlepiej w przemianach przemysłu samochodowego, który odzyskał swój dawny wigor. Jest to więc kolejny przykład, krótkotrwałego tym razem, ale również skutecznego, protekcjonizmu wychowawczego. Przykład tym istotniejszy, że dotyczy czasów współczesnych i największej potęgi ekonomicznej świata.

 

Stan naszej wiedzy ekonomicznej

 

Począwszy od 1989 roku, czyli przez 20 lat, zadaję bardzo wielu różnym osobom (w tym ekonomistom i politykom) testowe pytanie: „Co było przyczyną wojny domowej w Stanach Zjednoczonych?". Niestety, otrzymałem tylko jedną poprawną odpowiedź. Co gorsza wszystkie te osoby (za wyjątkiem znowu jednej) nie widziały problemu w tym, że nie wiedziały, iż chodziło o cła ochronne dla przemysłu stanów północnych.

Nie trzeba wyjaśniać, że wiara w fałszywą tezę, że motorem gospodarczego rozwoju Stanów Zjednoczonych był wolny handel, miała decydujący wpływ na katastrofalny charakter naszej transformacji gospodarczej.

Nasuwa się smutny wniosek, że z takim rozumieniem najważniejszych elementów historii gospodarczej Świata, i z takim rozumieniem roli naszej indywidualnej, obywatelskiej świadomości, nie możemy sprawnie zawiadywać własnym państwem.

Jan Koziar jest działaczem społecznym i naukowym. Publikacja za zgodą autora. Najnowsza wersja tekstu, opublikowana w kwartalniku „Obywatel", nr 3(47), 2009

 

Przypisy:

[1] Dzisiaj (2011) głównie Chin

[2]Wszystkie cytaty w niniejszym artykule pochodzą z dwutomowego dzieła Ch. Beard i M. Beard „Rozwój cywilizacji amerykańskiej".

 

Za: EkonomiaPolityczna.pl

Prowizja dla Ciebie za polecanie uslug
w Programie Afiliacyjnym http://nazwa.pl!
© zezorro'10 dodajdo.com

piątek, 21 października 2011

Ojro: nie ma odwrotu!

© zezorro'10 dodajdo.com

piątek, 14 października 2011

Where in the world is/was OSama Bin Laden

Film na weekend. Trailer niżej. Spurlock części z Was może być znany z innego mocnego dokumentu: Super Size Me ;) W każdym bądź razie polecam.

© zezorro'10 dodajdo.com

piątek, 7 października 2011

Sondaż przedwyborczy

Krótki rzut oka przez pryzmat komputera, a konkretnie quasi-monopolisty (nie będę zanudzał statystyką trendów - są takie - krótko i treściwie). W jednym zdaniu - będzie ciekawie.



Oto co mówi na temat podstawowych figur wyszukiwarka (nie odpowiadam za to).


© zezorro'10 dodajdo.com

wtorek, 4 października 2011

Europa musi walczyć przeciwko atakowi spekulacyjnemu USA i Wielkiej Brytanii

Atak spekulacyjny banków i funduszy hedgingowych Wall Street i City of London przeciwko europejskim krajom, bankom i euro osiąga szczytowy moment. Obecny kryzys europejski nie wynika z fundamentów gospodarczych, ale stanowi cynicznie zaplanowany atak przeprowadzony przez anglo-amerykańskich finansistów, których filozofią jest tradycyjna strategia Beggar My Neighbor - „Zrzuć ciężar na sąsiada". Celem jest przesunięcie epicentrum światowego kryzysu gospodarczego i finansowego z Londynu i Nowego Jorku na Europę kontynentalną - ta operacja częściowo się już udała. Londyn i Nowy Jork eksportują do UE swoją własną depresję gospodarczą spowodowaną derywatami. Robią to za pomocą swapów ryzyka kredytowego (CDS), skorumpowanych agencji ratingowych i całego wachlarza brudnych sztuczek finansowych. Nie mamy tu do czynienia z normalnym funkcjonowaniem rynków - mamy do czynienia z otwartą wojną gospodarczą.

Zombie-banki z Wall Street obrały za cel doprowadzenie do chaotycznego rozpadu strefy euro z zamiarem wykupienia później starego kontynentu po okazyjnych cenach. Szakale z City of London starają się doprowadzić do rozbicia strefy euro, aby w ten sposób tchnąć nowe życie w dogorywający funt brytyjski i zamaskować fakt, że Wielka Brytania jest bardziej zbankrutowana od większości państw członkowskich UE. Anglo-Amerykanie dążą również do zniszczenia euro jako ewentualnego konkurenta dla dolara w roli światowej waluty rezerwowej, w której ustalana jest cena ropy naftowej, prowadzona działalność międzynarodowych instytucji kredytowych i spełniającej wiele innych funkcji. Dolar jest aktualnie tak słaby i niestabilny, że może przetrwać tylko dzięki upadkowi wszystkich innych walut alternatywnych.

Ze względu na arogancję i głupotę eurokratów i euro-oligarchów, którzy rządzą obecnie w Brukseli, a zwłaszcza z powodu monetarystycznej niekompetencji Tricheta i innych urzędników Europejskiego Banku Centralnego, niechęć do euro i EBC rośnie w wielu państwach europejskich. Ale ci, których ogarnęła histeria anty-euro, muszą zadać sobie pytanie, dlaczego zdecydowali się na zniszczenie euro przez anglo-amerykańskich finansistów, którzy są wyraźnie największymi wrogami Europy i cywilizowanej ludzkości w ogóle. Wielu agitatorów anty-euro nie przemyślało dokładnie tego, dokąd sukces ich obecnej kampanii faktycznie ich zaprowadzi. Jest z pewnością lekkomyślnym i nieodpowiedzialnym zaproponować zniszczenie euro bez posiadania w umyśle realnej i konkretnej alternatywy.

 

Racja bytu Euro w samoobronie przed atakiem spekulantów

W czasie międzynarodowych kryzysów pieniężnych końca lat 1960, które ostatecznie zniszczyły system Bretton Woods, stało się jasne, że integracja gospodarcza Europy Zachodniej stała się tak zaawansowana, że dzikie wahania kursów walut w krajach europejskich poważnie zakłócają produkcję i handel. Między 1971 a 1973 r., kiedy ustalone parytety walut systemu z Bretton Woods zaczęły się rozpadać (przy aktywnym współudziale Nixona, Kissingera i Miltona Friedmana), szereg państw europejskich skupionych wokół Niemiec Zachodnich ustanowiły i broniły stałych parytetów między własnymi walutami. To przekształciło się w sieć walut europejskich, a następnie w Europejski Mechanizm Kursowy (ERM), zaatakowany przez Sorosa z pewnym sukcesem we wrześniu 1992 roku. Z ERM wyrosło euro.

Podstawowym problemem, przed którymi stanęły Niemcy i ich sąsiedzi, było to, że już 40 lat temu poszczególne waluty europejskie były przeznaczone do bezlitosnego zaatakowania przez Anglo-Amerykańskich spekulantów. Niemiecka marka była stale atakowana przez spekulantów zajmujących długie pozycje i zakładających, że marka wzrośnie. To zawsze wywoływało tendencję do stawania się marki tak astronomicznie drogiej, że niemiecki eksport był wypychany ze światowego rynku z powodu wysokich cen, powodując w kraju depresję ekonomiczną i chaos społeczny. Inne waluty, takie jak frank francuski, włoski lir, frank krajów Beneluksu, grecka drachma, hiszpańska peseta i inne, wszystkie były kandydatami do krótkiej sprzedaży przez spekulantów zakładających ich spadek. Tak długo, jak funkcjonowały samotnie, waluty te były skazane na rozbicie w pył i sprowadzenie do minimalnej wartości, tworząc tym samym inflację i katastrofalny spadek poziomu życia w krajach pochodzenia. Wszystko to działo się na długo przed obecną erą swapów ryzyka kredytowego (CDS), czyli w czasie kiedy broń dostępna spekulantom była stosunkowo prymitywna, w porównaniu do współczesnej broni masowego rażenia finansowego, jaką są instrumenty pochodne.

Jednym z podstawowych motorów integracji europejskiej było zatem to, że każda samodzielna waluta europejska, czy słaby czy silna, nieuchronnie była skazana na zmasakrowanie przez Anglo-Amerykańską spekulację. Dopiero połączenie walut mogło dawać nadzieję na utworzenie wspólnego frontu przeciwko spekulacyjnym drapieżcom. Poszczególne palce mogą być łatwo złamane, ale pięść jest trudniejsza do złamania. Było wiele powodów dla utworzenia euro, z których niektóre były i są całkowicie fałszywe, ale nadzieja połączenia się ze sobą we wspólnej obronie przeciwko międzynarodowej spekulacji musi być postrzegana jako jeden z racjonalnych i ważnych celów wspólnej europejskiej waluty.

W latach 2008-2009 Bank Anglii, Rezerwa Federalna, brytyjskie Ministerstwo Finansów i amerykański Departament Skarbu rozpoczęły zalewanie świata tanim pieniądzem, pożyczanym  bez odsetek bankom, funduszom hedgingowym, funduszom rynku pieniężnego, operatorom kart kredytowych i innym zagrożonym instytucjom finansowym. Polityka ta wkrótce doprowadziła do wygenerowania około 20 bilionów dolarów gorącego pieniądza, który natychmiast uciekł do dolara i funta w poszukiwaniu wysokich zwrotów na najgorętszych rynkach spekulacyjnych świata. Od tego czasu wiele dolarów i funtów zostało sprzedane, w związku z czym, nie później niż w lecie 2009 roku, pojawiła się presja w dół  wobec tych walut.

 

Euro zbyt silne, aby poddać się frontalnemu atakowi w latach 2009-2010

Rozglądając się za sposobem zrzucenia światowego kryzysu gospodarczego na Europę, Anglo Amerykanie z początku byli przerażeni nikłymi szansami dokonania frontalnego ataku na euro. Przy około 1 bilionie euro dziennego obrotu europejskie rynki walutowe były po prostu zbyt duże i zbyt płynne do bezpośredniego ataku, nawet przez stado wilków z największych zombie-banków. Dlatego Anglo-Amerykańscy stratedzy finansowi musieli szukać słabych punktów w systemie europejskim, w których atak spekulacyjny mógł liczyć na wyrządzenie maksymalnej szkody. Skupili swoją uwagę na rynkach obligacji rządowych kilku mniejszych krajów kontynentalnych strefy euro - Grecji, Portugalii i Irlandii. Rynki tych obligacji były stosunkowo wąskie, płytkie i mało płynne, co oznacza, że ​​nawet umiarkowany napływ spekulacyjnej gotówki może zapewnić znaczną siłę rażenia. Przy użyciu swapów ryzyka kredytowego w celu maksymalizacji niszczącej siły spekulacji z użyciem gorącego pieniądza oraz z pomocą skorumpowanych agencji ratingowych i sprzedajnych mediów, Anglo-Amerykańscy finansiści wkrótce byli w stanie wywołać, w dużej mierze sztuczny, kryzys finansów publicznych w tych krajach.

W maju 2010 r. niemiecki minister finansów zakazał nagich swapów ryzyka kredytowego (CDS) w stosunku do obligacji krajów strefy euro i ograniczył krótką sprzedaż w ogóle. Nieprzyłączenie się innych krajów europejskich do tego zakazu i innych środków obronnych, umożliwiło Anglo-Amerykanom łatwy sposób ataku na euro.

Europa potrzebowała wtedy i potrzebuje teraz zakazu swapów ryzyka kredytowego (CDS) i zabezpieczonych papierów dłużnych (CDO), jako dwóch najbardziej toksycznych i niebezpiecznych instrumentów pochodnych w obrocie pozagiełdowym, a jednocześnie nałożenia 1%-owego podatku Euro-Tobin od transakcji finansowych, z którego dochody wpłacane byłyby do krajowych budżetów w celu utrzymania sieci bezpieczeństwa socjalnego. Jeśli spekulacja nie ustąpiłaby, mogłyby zostać wprowadzone pewne formy kontroli kapitałowej i kontroli wymiany. Te tradycyjne metody finansowej samoobrony były i pozostają kluczem do odparcia obecnej rundy wojny finansowej.

To są korzenie obecnego kryzysu w Europie - nie lenistwo Greków i Portugalczyków, nie dogadzanie sobie Francuzów, nie prostactwo Niemców i eskapady Berlusconiego. Ci, którzy w tych warunkach domagają się rozpadu strefy euro, udzielają pomocy i wsparcia brutalnemu wrogowi. Podcinają również własne gardła.

Aktualnie powszechna jest iluzja, że powrót do krajowych walut europejskich, nawet w warunkach chaosu upadku, mogłoby stanowić panaceum na problemy gospodarcze kontynentu. To jest radykalnie antyhistoryczny pogląd, i bardzo głupi.

 

Nie można zawrócić do domu, Europo.

Nostalgia za niemiecką marką i innymi krajowymi walutami przywodzi na pamięć arcydzieło Thomas'a Wolfe, "Nie można wracać do domu". Proces prowadzący do euro jest w dużej mierze nieodwracalny, chyba że w warunkach absolutnego, ludobójczego i chaotycznego rozpadu. Głównym powodem jest to, że spekulacja gorących pieniędzy jest obecnie niebywale silniejsza niż kiedykolwiek w ostatnich latach i posiada nową niszczycielską broń w postaci swapów ryzyka kredytowego (CDS). Helmut Schmidt, starszy ojciec Niemiec, ostrzegł, że niemiecka marka próbująca działać na własną rękę zostałaby wywindowana w przestrzeni międzygalaktyczną przez międzynarodową spekulację, pozostawiając niemiecki sektor eksportowy całkowicie zniszczony, a kraj w ciężkiej depresji. Rzekomo poważni greccy ekonomiści pojawiają się w telewizji Al Jazeera, aby malować sielankowy obraz Grecji używającej drachmy i mogącej zdewaluować własną walutę,  będąc tym samym w stanie zmniejszyć swoje zadłużenie i czyniąc jednocześnie swój eksport bardziej atrakcyjnym. Problem polega na tym, że dewaluacja nie zatrzyma się tam, gdzie ci ekonomiści to sobie wyobrażają, lecz zaczęłaby asymptotycznie zbliżać się do zerowej wartości drachmy.  Drachma, jak rasbucknik, jednostka monetarna bloku wschodniego w starej kreskówce Al Capp "L'il Abner" [http://en.wikipedia.org/wiki/Li%27l_Abner], osiągnęłaby wartość ujemną ze względu na dodatkowe koszty płacenia sprzątaczom za zbieranie jej na makulaturę. W skrócie odizolowana drachma oznaczałaby całkowite zubożenie i praktyczne ludobójstwo ludności Grecji, z niewyobrażalną hiperinflacją cen podstawowych produktów żywnościowych, energii i innych importowanych artykułów pierwszej potrzeby.

Większość innych krajów europejskich znalazłoby się między tymi dwoma skrajnościami, ale wszystkie dzieliłyby wspólną ruinę. Ich jedyną nadzieją na przetrwanie byłoby wprowadzenie podatku Tobina, zakazanie zabezpieczonych papierów dłużnych (CDO) i swapów ryzyka kredytowego (CDS), kontrola kapitałowa i dewizowa oraz inne antyspekulacyjne środki. Ale po co przechodzić przez opisaną wyżej długą agonię, a potem próbować zwalczać spekulantów z tragicznie osłabionej i podzielonej pozycji? Dlaczego nie skorzystać z silniejszej linii obrony nadal oferowanej przez euro i zwalczyć spekulantów tu i teraz?

Euro ewidentnie potrzebuje radykalnych reform. Zostało zaprojektowane przez euro-oligarchów i eurokratów jako podstawa neoliberalnej Europy banków i karteli - monstrum, które zdradziło korzenie europejskiej integracji w powojennej konwergencji socjaldemokratycznych pro-pracowniczych gospodarek o katolickiej doktrynie społecznej, uosabianej przez wielkich Europejczyków, takich jak Adenauer, Schumann i de Gasperi. Najbardziej oczywistą reformą euro jest europeizacja Europejskiego Banku Centralnego, wyrwanie tej instytucji spod kontroli niewybieralnej i nieodpowiedzialnej przed nikim kliki bankierów i poddanie jej pod prawo publiczne, przedyskutowane i przyjęte w biały dzień przez Parlament Europejski , który stałby się poważną instytucją w procesie przejmowania odpowiedzialności za EBC.

 

1914, 1939, 2011 - Czy Europa ponownie popełni zbiorowe samobójstwo?

W XX wieku Europie udało się popełnić zbiorowe samobójstwo nie raz, ale dwa razy - w 1914 roku i na nowo w 1939 roku. Czy europejskie elity absolutnie niczego się nie nauczyły? Czy absolutnie niczego nie nauczyła się europejska opinia publiczna? Czy trzecie zbiorowe samobójstwo - tym razem spowodowane przez nieumiejętność zapobieżenia katastrofalnemu i chaotycznemu rozpadowi euro w wyniku anglo-amerykańskiego ataku spekulacyjnego - jest naprawdę nieuniknione?

Ci, którzy opowiadają się za rozpadem euro muszą wyjaśnić, dlaczego nalegają na poddanie się nachalnej agresji Londynu i Nowym Jorku. Dlaczego są tak zdecydowani, aby poddać się Goldman Sachs, Barclays Bank, JP Morgan Chase i całej reszcie anglo-amerykańskiego stada wilków?

Jedynym sposobem na zniszczenie euro jest celowe pozwolenie na to przez Europejczyków. Dla tych z Europejczyków, którzy chcą walczyć o swoją niepodległość i przyszłość przekazuję  następujące sugestie.

 

Czego Europa robić nie powinna

 

Wielu przeciw-skutecznych działań należy się koniecznie wystrzegać.

 

Żadnych oszczędności – Cięcia budżetowe są całkowitą porażką same w sobie, gdyż redukcje wydatków rządowych czasu obecnej recesji musowo generują większe deficyty i więcej pól „na czerwono" w kolejnych latach. Samobójczą daremność cięć oszczędnościowych dramatycznie pokazały tak rządy Bruenninga w Niemczech 1930-1932, jak i Schwarzeneggera w Kalifornii oraz Papandreu dzisiaj. Grecki deficyt rośnie z powodu cięć budżetowych. Polityka oparta na cięciach budżetu nigdy go nie zrównoważy, choć ma duże szanse próbując to zrobić zniszczyć system gospodarczy i polityczny kraju, otwierając drzwi do dalszego rozpadu gospodarczego i faszyzmu.

 

Żadnych wykupów (bailouts) – Światowa bańka instrumentów pochodnych wynosi około 1 500 000 000 000 000 dolarów, co jest sumą 25-krotnie większą niż całkowity produkt krajowy brutto świata, wynoszący około 65 bilionów dolarów, przy czym ta ostatnia liczba może być i tak zawyżona nieco dzięki spekulacji. Europejska część światowej bańki derywatów jest z pewność większa niż jedna trzecia, a zatem ponad 500 bilionów dolarów. Sama ta suma przekracza możliwości planety Ziemi do generowania kredytu i płynności. To czarna dziura zdolna pochłonąć wysiłki wszystkich banków centralnych świata. Nie da się jej wykupić. Derywaty mogą być co najwyżej rozniesione, co w praktyce oznacza pocięcie i wymazanie. Los samej cywilizacji zależy na zrozumieniu tego problemu. Pani Merkel idzie złą drogą.

 

Żadnych Euroobligacji – Ponieważ bankructwo europejskich banków jest głównie kwestią ich masy napompowanych toksycznych instrumentów finansowych, daremnym jest pożyczanie od Chin czy od prezydent Dilmy z Brazylii. Plan Barroso musi zostać pokonany.

 

Żadnej rekapitalizacji banków dla maskowania strat na derywatach – Żadna wielkość rekapitalizacji nie ma szans wyzerować derywatów, które kryją się po tych bankach. Dzięki Sekretarzowi Skarbu USA Henry Paulsonowi, amerykańskim zombie bankom pozwolono zatrzymać ich toksyczne instrumenty w sejfach, nawet gdy otrzymywały pomoc ze Skarbu (bailouts) oraz zero procentowy kredyt z Fedu. Mimo tego, zombie banki wciąż nie są w stanie udzielać pożyczek. Nie ma potrzeby powielać amerykańskich błędów w Europie.

 

Żadnego 'sześciopaku' – Reformy budżetowe zwane 'sześciopakiem' są próbą odgrzania kryteriów konwergencyjnych Maastricht, które ograniczały europejskie deficyty do 3% PKB. Maastricht był planem skrępowania produktywnej gospodarki Europy, utrwalającym depresję zatrudnienia. Te nieudane projekty winny być odrzucone, nie powinno się starać je ożywiać. Wypij sześciopak, a obudzisz się z potężnym deflacyjnym kacem.

 

Żadnego lewarowania EFSF – Jeśli europejskie gospodarki mają zbyt wielkie długi, Anglo-Amerykanie twierdzą, iż oczywistą odpowiedzią jest akumulacja większej ilości długów używając European Financial Stability Fund jako zastawu pod szersze pożyczanie. Lecz ta niemądra sugestia pozostawiłaby EFSF odsłoniętym wobec ataków agencji ratingowych, które działają jako słabo skrywani wspólnicy Wall Street i londyńskiego City. Jeśli EFSF pożyczy dużo i rating zostanie obniżony, możliwość Europy generacji kredytu dla tworzenia miejsc pracy (Kreditschöpfung für Arbeitsbeschaffung) w tradycji Wojtynskiego i Lautenbacha zostanie obniżona. Lepiej jest skierować EFSF do inwestycji infrastrukturalnych.

 

Żadnego MFW – Wtrącający się partaczący ekonomiści z Międzynarodowego Funduszu Walutowego zostawili po sobie ślady łez w różnych miejscach globu i nigdy nie potrafili pokazać jednego przykładu sukcesu osiągniętego dzięki ich receptom. MFW jest wspornikiem absurdalnego i zdyskredytowanego Konsensusu Waszyngtońskiego w polityce gospodarczej, opartego na deregulacji, prywatyzacji, łamaniu związków, niszczeniu pomocy społecznej, likwidacji sektora państwowego, systematycznej redukcji płac i zasiłków, i generalnie barbarzyńskiego równania w dół. Już w 2008 roku panował sprzeciw wobec tych drakońskich recept, lecz teraz zostały on nałożone na Grecję, Portugalię i Irlandię. Europa musi być Europą ludzi, nie Europą banków i karteli. Przegrane neoliberalne i monetarystyczne projekty MFW nie mogą mieć miejsca w europejskim rozwoju.

 

Co Europa powinna zrobić

 

Zlikwidować zombie banki; Znieść 'zbyt dużych by upaść' – Około tuzina europejskich topowych banków jest wyraźnie niewypłacalnych, lecz utrzymywanych przy życiu dzięki działaniom politycznym. Te euro-zombie korzystają z kontynentalnej wersji 'zbyt dużych by upaść' (Too Big to Fail). Te banki nie chcą i nie mogą zapewnić komercyjnych pożyczek pod nowe fabryki i sprzęty, co mogłoby stworzyć produktywne miejsca pracy. Zamiast tego, wszystkie zajmują się handlem derywatami, powiększając wielkość światowego balona instrumentów finansowych. Powiększają również miażdżący ucisk na produktywne sektory gospodarki poprzez spekulacje na kontraktach terminowych w towarach i energii, co tylko pogarsza depresję. Do tego wydzierają od swych klientów oburzające opłaty. Te banki nie służą żadnemu konstruktywnemu celowi społecznemu lub ekonomicznemu. Muszą zostać poddane procedurom bankructwa, a ich derywaty zostać wymazane.

 

1% Podatku Tobina od wszystkich transakcji finansowych – Europejscy przywódcy muszą zignorować histeryczny opór i sabotaż ze strony Sekretarza Skarbu Geithnera, Kanclerza Osborne'a, i ich kilku koni trojańskich wewnątrz UE, i przejść do wprowadzenia mocnego podatku Tobina w formie 1% opłaty od wszystkich transakcji finansowych, bezwzględnie obejmując derywaty. Europejska gospodarka nie może przetrwać jako kasyno zakładów na derywatach. Jednoprocentowy Euro-Tobin posłuży do skrępowania spekulacji w ogóle, szczególnie zaś działania bezczelnych i socjopatycznych funduszy hedgingowych, które zdają się z lubością drzeć tworzywo trzytysiącletniej cywilizacji. Stany Zjednoczone miały de facto podatek sprzedażowy na Wall Street od I Wojny Światowej do 1967 roku, zaś stan Nowy Jork wciąż go posiada, przy czym kolejni gubernatorzy stanu lekką ręką oddawali te wpływy z powrotem instytucjom z dolnego Manhattanu. Nawet w tak zdominowanej przez Wall Street administracji Obamy, kluczowy doradca ekonomiczny Peter Orszag mocno wpływał na wprowadzenie podatku od sprzedaży na Wall Street, do czasu udzielenia mu reprymendy przez Larry'ego Summersa, jednego z autorów deregulacji derywat w czasie drugie kadencji Clintona, który rwał włosy z głowy nazywając plan opodatkowania Wall Street absolutnym złem. Pieniądze pochodzące z wpływów z Euro-Tobina winny być wypłacane poszczególnym państwom członkowskim, a tam przeznaczone do utrzymania programów społecznych, nie dla banków.

 

 

Uniwersalne anulowanie / zamrożenie długów z derywat -- W czerwcu 1931 roku prezydent USA Herbert Hoover - którego imię stało się synonimem imposybilizmu i kapitulacji w obliczu kryzysu gospodarczego - zareagował na upadek austriackiego Kreditanstalt i nadciągający upadek niemieckiego Danatbank swym Moratorium Hoovera, działaniem niezwykle pouczającym w naszych czasach. Wtedy, dwie najbardziej niebezpieczne i uciążliwe kategorie długu (reparacji i długów wojennych należnych aliantom) nałożone na Niemcy, szły głównie do Francji i Wielkiej Brytanii, a od nich do Stanów Zjednoczonych. Hoover zaproponował i uzyskał zamrożenie wszystkich płatności odsetek i kapitału do tego ogromnego ciężaru zadłużenia przez wszystkie zainteresowane strony, na okres jednego roku. Fatalnym błędem moratorium Hoovera było to, że było potrzebne na dłużej - co najmniej, przez pięć lat lub na czas na świecie kryzysu gospodarczego. Dziś najbardziej niebezpieczny typ zadłużenia międzynarodowych instytucji finansowych to dług na bazie pochodnych. Powinien on być poddany moratorium co najmniej pięciu lat lub na czas trwania depresji, w zależności trwa dłużej. Hoover jest uważany za złego prezydenta, jednak na tle nieodpowiedzialnych urzędników naszych czasów jawi się jako geniusz. Świat pilnie potrzebuje męża stanu zdolnych do opowiadania się skutecznych działań w celu zmniejszenia zadłużenia, które obecnie dławi przyszłość ludzkości. W wyborze między cywilizacją i świętością kontraktów, musimy wybrać cywilizację.

 

Delegalizacja CDS-ów, CDO-sów — Zgodnie z tym samym rozumowaniem, najbardziej niebezpieczne rodzaje instrumentów pochodnych muszą być na stałe zabronione. Podczas swojego wystąpienia przed Kongresem w maju 2010, nawet Lloyd Blankfein z Goldman Sachs wysunął ideę, iż papiery dłużne CDO powinny być zakazane. Co do swapów ryzyka kredytowego (CDS), są one albo nielegalne, jako hazard, albo, jeśli są one uważane za ubezpieczenia, są nielegalne, ponieważ ich emitentów nie spełnia wymogów prawnych - w tym reasekuracja, rezerwy gotówkowe, itp. – które są wymagane od zarejestrowanych firm ubezpieczeniowych. Jak wspomniano powyżej, największą pojedynczą przyczyną obecnego załamania finansowego Europejskiej jest niezdolność Unii Europejskiej do zakazania swapów ryzyka kredytowego od wszystkich europejskich akcji i obligacji, z zastrzeżeniem sztywnych sankcji karnych. Należy przypomnieć, że wszystkie pochodne były nielegalne w Stanach Zjednoczonych od 1936 do 1982 roku zgodnie z warunkami ustawy o wymianie towarów (Commodities Exchange Act). Nierozważną deregulację pochodnych w latach 1982 i 1999 należy uznać za najistotniejszy czynnik finansowej burzy ostatnich trzech lat.

 

Kipisz agencji ratingowych -- W Stanach Zjednoczonych pojawiły się doniesienia, iż agencje ratingowe które angażowały się w nielegalne praktyki (insider trading) poprzez informowanie spekulantów z wyprzedzeniem o obniżeniu ratingu amerykańskich obligacji skarbowych. Włoski prokurator Michele Ruggiero dostarczył przykład odwagi swymi nalotami na biura agencji ratingowych w Mediolanie, i zasługuje na kontynencie na naśladowców. Kiedy prezydent Kennedy był zaangażowany w konfrontację z bankiem JPMorgan w sprawie United States Steel, JFK zmobilizował Departament Sprawiedliwości pod Robertem Kennedym i FBI do zastraszenia tych złoczyńców, dotąd działających bez karnie. Czy nie ma urzędników europejskich, z odwagą Kennedych? Albo państwa uznają banki zombie i związane z nimi aparat, w tym agencje ratingowe, za kandydatów do bankructwa i likwidacji, albo banki zombie znajdą sposób na doprowadzenie do bankructwa i zniszczenie państw narodowych, co prowadzi do nowych wieków ciemnych: neo -feudalizmu.

 

Natychmiastowe moratoria na długi dla gospodarek w kryzysie, które powinny pozostać w strefie Euro -- Niektóre kraje, jak Grecja, Portugalia i Irlandia, zostały już rzucone na kolana przez bezwzględne ataki spekulacyjne anglo-amerykańskich banków zombie i hieny z funduszy hedgingowych. Gdy te krajów stwierdzą, że nie są już w stanie sprzedawać swoich obligacji na rozsądnych warunkach, muszą wyciągnąć oczywiste konsekwencje i wymierzyć odwet, ogłaszając natychmiast, jednostronne, i całkowite moratorium na zadłużenie na wszystkich międzynarodowych papierach dłużnych. Nie jest wstydem lub hańbą działać w ten sposób. Wielkie narody, w tym Brazylia, Meksyk i Argentyna zrobiły z różnym powodzeniem w ciągu ostatnich trzech dekad dokładnie to samo, podobnie jak wiele mniejszych państw - w tym Kostaryka, kraj znany z nie posiadania sił zbrojnych. Gdy moratorium na zadłużenie zostanie wdrożone, te suwerenne narody mogą się zmierzyć z drapieżnymi bankierami na równych warunkach, zwykle osiągając cel zmniejszenia ich całkowitego zadłużenia o co najmniej połowę. Grecja już przeżywa ewentualne negatywne konsekwencje moratorium na zadłużenie, bez odczuwania żadnych korzyści. Nie ma absolutnie żadnego powodu, dla każdego kraju deklarujący moratorium na zadłużenie miałby opuścić euro. Gdy Stany Zjednoczone istniały tak długo, jak dziś zjednoczona Europa, panika wywołana przez Jacksona i van Burena w 1837 roku doprowadziła do upadłości stanów Mississippi, Luizjana, Maryland, Pensylwania, Indiana i Michigan. Żadne z tych stanów nie myślało ani przez chwilę o opuszczeniu USA tylko dlatego, że zbankrutowały. Rzeczywiście kruchym jest polityczna budowa, która choćby przemyśliwuje o wyłączeniu jednego z jej składników organicznych tylko z powodu trudności finansowych, będących cyklicznymi zakłóceniami w stanie rzeczy. Zadłużenie, w skrócie, musi być radykalnie zmniejszone, właśnie po to, aby Europa mogła przeżyć.

 

Europeizacja EBC, gwarancja redyskontowa na obligacje infrastrukturalne -- W przeciwieństwie do wielu powierzchownych opinii analityków szkoły Sorosa, najbardziej dysfunkcyjną cechą obecnego systemu europejskiego jest Europejski Bank Centralny, dziś rządzony przez nieznośnego Tricheta, a wkrótce mający przejść w jeszcze bardziej złowieszcze ręce Draghi'ego. Zasady EBC uniemożliwiają przeprowadzenie polityki odnowy gospodarczej, która musi opierać się na dyrydżyzmie, neomerkantylizmie i protekcjonizmie. EBC obecnie nie może odróżnić pasożytniczej działalności spekulacyjnej od zyskownej inwestycji w dobra kapitałowe, infrastrukturę, i produkcję fizycznych towarów z drugiej. Mimo to, oczywista zdolność EBC do tworzenia kredytu stanowi ważny zasób europejskiej gospodarki. EBC należy na stałe wyciągnąć spod kontroli tajnych klik niewybranych i niewiarygodnych bankierów oraz poddać demokratycznej kontroli przedstawicieli instytucji politycznych. Jedynym możliwym sposobem na dostarczenie demokratycznej legitymacji EBC to publicznie debatować i zatwierdzać: wielkość europejskiej podaży pieniądza, stóp procentowych, które będą stosowane, oraz dozwolone kategorie kredytów określane przez prawo; przez Parlament Europejski w pełnym blasku opinii publicznej. Biorąc pod uwagę niezaprzeczalny fakt światowego kryzysu gospodarczego na niespotykaną skalę, przywódcy państw europejskich muszą podjąć inicjatywę ogłoszenia stanu zagrożenia gospodarczego, który powinien umożliwić im w praktyce zawiesić obowiązujące zasady EBC, aby umożliwić tej instytucji rozpoczęcie zakupu kolejnych transz biliona euro obligacji i papierów wartościowych każdego z krajów europejskich, a także bonów międzyregionalnych, regionów, prowincji i gmin, z pieniędzmi przeznaczonymi wyłącznie na infrastrukturę i roboty publiczne. W efekcie, EBC musi zaoferować gwarancję redyskonta weksli dla tych obligacji. Obligacje te powinny posiadać oprocentowanie 0%, na okres od 50 do 100 lat, w zależności od typu i tempa zużycia infrastruktury, dla który jest emitowany. Generalnie, istniejącą politykę blisko-0% kredytu dla banków i innych instytucji finansowych należy uznać za porażkę i ostatecznie zaniechać.

 

1 Bilion Euro na infrastrukturę -- Transze € 1 000 000 000 000 pożyczki EBC powinny być wykorzystywane do systematycznej modernizacji i rozbudowy europejskiej sieci autostrad, szybkiej kolei i maglevu kolejowego, nowoczesnej produkcji energii i dostaw, instalacji wodnych i kanałów, domów, szpitali , szkół i innych instytucji edukacyjnych, bibliotek, budynków użyteczności publicznej, oraz innych niezbędnych robót publicznych. Celem jest osiągnięcie stałego wzrostu europejskich zasobów dóbr kapitałowych, jednocześnie szybko podnosząc wydajności pracy w Europie.

 

40 mln nowych produktywnych miejsc pracy dla pełnego zatrudnienia -- Najlepsze bieżące szacunki oceniają łącznie liczbę bezrobotnych pracowników, nie w pełni zatrudnionych, oraz zniechęconych w Unii Europejskiej na około 40 mln osób. To jest tragiczna strata najlepiej wykwalifikowanej siły roboczej jaką tylko można znaleźć gdziekolwiek na świecie. Każdy system, który pozwala na tę skandaliczną ruinę kapitału ludzkiego skazuje się na automatyczne zapomnienie. Muszą zostać stworzone nowoczesne produktywne miejsca pracy, które są kapitałochłonne, energochłonnych, o wysokiej wartości dodanej, i wynagradzane pełną płacą i przywilejami według związkowych standardów. Jest to konieczne, aby zapewnić poziom zamożności i kultury gospodarstw domowych, które pozwolą nadchodzącemu pokoleniu Europejczyków sprostać coraz bardziej intensywnej konkurencji globalnej. Pogodzenie się ze stałym poziomem wysokiego bezrobocia, które jest zawarte w niemieckim systemie Hartz i podobnych programach musi być odrzucone.

 

Koniec militarnego wtrącania się do Afganistanu, Libii, Kosowa i innych państw -- Era kolonialnego awanturnictwa jest ostatecznie zakończona i próby ożywienia go są po prostu kuszeniem losu. Wszystkie europejskie oddziały muszą powrócić do krajów. Nadszedł czas, aby odwrócić się od wszelkich koncepcji neo-kolonializmu lub neo-imperializmu, gdyż są one zbyt radykalnie anty-historyczne. Zamiast tego, konieczne jest wspieranie rozwoju wspólnoty suwerennych państw, obejmującej Europę, Rosję, Afrykę, Bliski Wschód i inne części świata. Kroki w stronę reformy międzynarodowego systemu walutowego, aby umożliwić tego rodzaju reorganizacji świata na podstawie wzajemnych korzyści, powinny być podjęte bez zwłoki.

 

Dr Webster G. Tarpley

TARPLEY.net

Tłumaczenie: davidoski, EkonomiaPolityczna.pl 



Najmocniejsze serwery w Twoim zasiegu!
Zamow w http://nazwa.pl!
© zezorro'10 dodajdo.com

muut