Go To Project Gutenberg

piątek, 17 września 2010

Ostatnia walka samuraja

W ostatnim tygodniu przeżyliśmy parę ciekawych chwil. Obok szczytów hipokryzji odbywają się szczyty "nielegalnej" Iczkerii, ale przecież nie o tym chciałem na zielonym pontonie (nie tonie? - spuść powietrze). Mamy owóż szczyty w kruszcu - złocie i srebrze - i wydaje się, że to wcale nie koniec świata, nawet nie początek jego końca, ale na pewno już koniec początku. Tak się bowiem składa, że nie tylko barbarzyński relikt zamierzchłych, prymitywnych czasów, skutecznie przebił opory, ale - uczynił to w znaczących okolicznościach.


Warto skojarzyć fakt, iż złote góry zbiegły się w czasie z przebijaniem długoletnich szczytów głównych twardych walut  inwestycyjnych, mianowicie jena i franka.  Bank of Japan z zaskoczenia masywną interwencją zdewaluował jena o ponad 3,5%, a dzień później SNB uczynił podobne czary z frankiem. Chwilowo interwencje są skuteczne, niepokoi jednak fakt, że odbyły się dosłownie na technicznym oporze, po którego przełamaniu dalszy ruch umacniający byłby niejako przesądzony. Jak to w życiu, co się odwlecze, to nie uciecze. Nie mam jeszcze zdania co do franka, choć siły Hildebranda wydają się wątłe. Co do BoJ sprawa wydaje się już przesądzona. To ostatnia walka samuraja. Oczywiście może ona potrwać nawet kilka lat, ale oczekiwałbym szybszej kapitulacji. Deflacja jest nieubłagana i pociągnie jena na nowe historyczne wyżyny. Alternatywą jest oczywiście zniszczenie waluty, ale wątpię, czy Tokio na taką nuklearną  opcję się zdecydują. Tym właśnie samuraj się różni od helikoptera, pamięta Hiroszimę. Podobnie oceniam Wilhelma  Tella, aczkolwiek temu bliżej do jankeskiego podejścia kreatywnego. Kłopot w tym, że  w Genewie i Zurychu jest parę większych banków i zbyt duża dawka stymulacji zwyczajnie je wysadzi w powietrze, więc i tu należy liczyć raczej na konserwatywne podejście.


Mamy zatem chwilę radosnego spotkania twardych walut na szczycie. Chwilowo papierowcy próbują przekonać rynek, że te szczyty to przypadek i zaraz trend się odwróci. Możesz oczywiście im zaufać na własne ryzyko. Długoletnich wykresów nie da się jednak zaczarować, trend na twardych jest nieubłagany. Twardy musi być droższy od miękkiego, bo to prawo ekonomii (a konkretnie Kopernika, serio), oczywiście w dłuższym okresie, ale skoro w dłuższym, jak nauczał klasyk, i tak będziemy martwi, nie ma się  co martwić ;) (martwy się nie martwi, czyli don't worry, mam duże wory). Najśmieszniejsze, że dłuższy właśnie niespodziewanie zawitał, wprowadzając popłoch na uczniów szkoły Krugmana - i to już za naszego życia - tylko swoi go nie przyjęli, ale tak to już jest z prorokiem we własnym kraju. Nikt go nie słucha. W kraju więdnącej wiśni natomiast słońce zachodzi, a świstak przestaje zawijać w sreberka. Takie to wykładnicze skrócenie perspektywy czasowej, z długiego nagle robi się krótki i po ptokach. Oczywiście nikt się tym nie przejmuje, bo przecież zaraz wszystko wróci do normy. Otóż nie wróci. A propos sreberka, ciekawe wykresy z zerohedge. Sreberko ktoś świstakowi świsnął, mówią że będą z tego medaliki. 


The Weekly Peak - September 17 2010

© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut