Go To Project Gutenberg

piątek, 24 czerwca 2011

Rozwolnienie lolara. Powrót Zorby.

Jak co roku na inaugurację sezonu letniego Grecy muszą wyjść na ulicę i przypomnieć, że zajmują zaszczytne pierwsze miejsce w nieustającym plebiscycie pt. Który kraj euro splajtuje pierwszy? (po prawej stronie).

Oczywiście replay festiwalu greckiego, we mgle gazów łzawiązych, wśród huku petard i łomotu policyjnych pał zomowców, nie odbywa się tylko ku ciesze zezowatego, ani z powodu nadmiaru gadżetów reklamowych z napisami MFW-złodzieje oraz Panandreou musi odejść (Copyleft Lepper), które zalegają w magazynach od zeszłego roku i koniecznie trzeba je zużyć. Dzieciaki na placu Konstytucji w Atenach wybijają szyby nie tylko dla samej zabawy. Mają przed sobą mało kuszącą perspektywę hiszpańskiego bezrobocia (40% wśród młodych) przez najbliższe kilkanaście lat, bo do tego można w skrócie sprowadzić tzw. plan oszczędnościowy (austerity). Jak by na to nie patrzeć, Zorba wraca na poważnie i w jego efekcie coraz bliżej do kolejnych klocków domina: Irlandii, Portugalii, Hiszpanii i Włoch. Nikt nie wie na pewno, czy to już teraz, ale szanse są duże. Jeśli Grecja definitywnie się wywróci (a musi), w kolejce są następni i ci także się wywalą, pociągnięci żelazną logiką wspólnego więzienia, czyli waluty euro.

Tak czy siak, Zorba przybył w porę by uratować długoteminowy wykres eurusd (ostatnio zajęliśmy się brakiem odbicia od bandy). Oto i ono. Wakacje to czas drożejącego lolara moi mili, aczkolwiek nie ma z czego się cieszyć właściwie, bo to oznacza więdnące giełdy, jak trawniki w Atenach. Na razie nie ma co tracić ducha, Benek już grzeje silniki i jak tylko go wypuszczą, to już we wrześniu napompuje lolara jak złoto (to drugie dosłownie). Żeby nie było niedomówień, eurodolar to wyścig w konkurencji sprawnych inaczej, czyli sprint w wydaniu ślimaka i żółwia. Widać to najlepiej na poniższym obrazku. Polecam dłuższej kontemplacji.

© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut