-
Czy pamiętacie, że wielki mały wódz, czyli kaprawy kapral, malarz pokojowy oraz zasłużony kapuś pruski, austriacki, a także okazuje się francuski (czyli europejs pełną gębą), dzięki czemu wiadomo, skąd się w ogóle Schickelgruber rewolucjonistom wziął, był wielkim przyjacielem wielkiego biznesu, dzięki czemu te wszystkie Kruppy i Bayery mogły armaty i zapalniki, na potrzeby przygotowanych dla gawiedzi fajerwerków, bez problemów produkować?
Zezowaty pamięta, więc wcale się nie dziwi, że jego następczyni Makrela, która niedawno w enerdówku była powiatową szefową ichniego Związku Młodzieży Socjalistycznej, czyli czerwona do szpiku kości, jest także przyjaciółką wielkiego biznesu, a zwłaszcza wielkiego biznesu naszej nowej, wielkiej ojczyzny, czyli czwartej rzeszypospolitej, zwanej z niemiecka ojrosojuzem. Jakie to nieszczęście dla wielkiego biznesu, że miłości do podstaw rzeszy nie podziela zgoła senat teutoński, czyli Bundesrat. Owóż tenże stanął w poprzek projektowi ustawy, umożliwiającej ryczałtowe rozliczanie się szwajcarskich banków z podatku dochodowego swoich klientów z eurolandu. Makrela, nauczona przykładami licznych swoich kolegów, których BND i niemiecka skarbówka ręka w rękę z francuską (europejsy pełną gębą), namierzyły w Szwajcarii, co spowodowało przykrą konieczność spowiedzi ze źródeł przychodów, zachomikowanych w Alpach, a które - co nie jest tajemnicą - idą w setki miliardów ukrytych przed ciekawością inspektorów skarbowych ojrosojuza. Tak to już jest, że dobrze jest prześwietlać aktywa poddanych, wraz z bielizną, ale niedobrze, kiedy zaczyna dotykać to samych ojrokomisarzy.
Pryncypialne stanowisko senatorów, nie rozmumiejących mądrości etapu, każącej spoglądać przez palce na exodus niemieckich ojro do bezpiecznej przystani w Alpach, prawdopodobnie spowoduje podobne uregulowania we Francji i Włoszech, czyli w krajach, które znane są z miłości do Szwajcarii. Niemieccy komisarze skarbowi narobili niezłego pasztetu m.in. Credit Suisse, kupując już od trzech banków listy klientów. Wykształcił się nieoficjalny cennik. Za pełną listę klientów na płycie DVD płacą bez zmrużenia okiem 5 mln ojro i jest to dochód zwolniony z podatku w Unii. Zezowatemu cennik kapusia nie imponuje za bardzo, bo każdy kapuś zasługuje co najwyżej na kopa w d***, zwłaszcza kapuś minister (mamy takich prawda?), ale nie da się ukryć, że oficjalny cennik kapusia ma wielkie znaczenie odstraszające dla kasty rządzących złodziei, którzy nie znają dnia ani godziny, kiedy ich nazwisko, albo nazwisko żony, kochanki, czy innej ciotki, wypłynie na pierwszą stronę bulwarówki.
Pryncypialne stanowisko Bundesratu na pewno jest na rękę SNB, który pod naporem uciekających do Szwajcarii ojro chwieje się w podstawach i coraz mniej ma siły na utrzymywanie maks. kursu franka 1.20 do ojro. Depozyty teraz, obok szwajcarskich obligacji, są oprocentowane ujemnie! Ile to może potrwać, nie wiadomo, ale wiadomo, że SNB już zainkasował stratę 200-400 mld ojro na obronie franka. Mimo pryncypialnego oburzenia na zdrajców, ujawniających tajemnice bankowe, co jest jednym z najcięższych przestępstw w Helwecji, strach wśród klientów z eurolandu jest dla stabilności franka lepszym nawet rozwiązaniem od ryczałtowych danin dla skarbówek, nie mówiąc już o wymiarze moralnym.
Gdyby bowiem podążyć według logiki Makreli, możnaby za marne 25% wyprać dosłownie każde nielegalne pieniądze, ku chwale ojrosojuza. Za taką niewygórowaną stawkę można bowiem według umów ryczałtowych kupić całkowity immunitet w Szwajcarii, niezależnie od źródła pieniążków. Pecunia non olet, ale np. za wypranie forsy z narkotyków, handlu ludźmi i bronią to nie jest wiele, jeśli ma się posadę w Brukseli, prawda?
Tak więc heil Makrel i ukłon dla pryncypialnych teutonów, nie mamy żalu za Krzyżaków.