Przyjrzeliśmy się niedawno dramatycznemu zwrotowi w szeroko rozumianej polityce zagranicznej administracji Trumpa, przeprowadzonej równolegle z głośną dymisją dopiero co mianowanego doradcy ds. bezpieczeństwa gen. Flynna. Łamiąc obowiązującą narrację wykazaliśmy, że te dwa wydarzenia są ze sobą organicznie powiązane, a ściślej biorąc roszady personalne podyktowane są zakulisowymi zmaganiami w hermetycznym świecie bezpieczniaków, porządkujących sobie kierownicze dojścia do nowo formowanej polityki. Przyjmuje się w ciemno, że chodzi głównie o politykę zagraniczną, co w obecnej sytuacji światowej wydaje się całkowicie uzasadnione. Wynikałoby z tego, że głównym polem zmagań jest dziś polityka wojskowa, stąd szczególne znaczenie pozycji gen. Flynna. Łatwo w takiej perspektywie wyjaśnić także równoczesną eksplozję dyskusji wewnątrz NATO, gdyż opisane spięcia w brukselskim zarządzie, a niedługo potem gwałtowne łagodnienie stanowiska nowego min. obrony Mattisa na konferencji w Monachium dziwnie się synchronizują. Oryginalne, twarde stanowisko „trumpowskie” wobec NATO, wytykające sojuszowi anachroniczną strukturę, wywodzącą się z minionej epoki zimnej wojny, pochodziło z okresu urzędowania Flynna. Jak tylko ten ustąpił zajęło je koncyliacyjne status quo, sprawiające dojmujące wrażenie nieudanego pierwszego ataku. Nie ulega bowiem po bliższym przyjrzeniu wątpliwości, że to nie Trump i Mattis zmienili poglądy, tylko niechętnie zmienili język, jednocześnie poddając w tej pierwszej potyczce ważną figurę Flynna dla utrzymania spójności swej strategii. Miejsce Flynna zajęła osoba lepiej przyjmowana przez lobby wojskowo-przemysłowe, zapowiedziano zwiększenie wydatków na zbrojenia, a rozpoczęte ofensywy propagandowe na trzech zagranicznych frontach utrzymano w mocy, bądź nawet zaostrzono. W Syrii wciąż mówi się o konieczności utworzenia amerykańskiej strefy bezpieczeństwa, co stanowi operacyjne uzasadnienie do nieprzerwanej obecności bliżej nieznanej liczby amerykańskich doradców oraz lotnictwa. Rozważane są właśnie możliwości wysyłki kontyngentu wojsk lądowych. Na Dalekim Wschodzie trwa wymiana pogróżek z Chinami na Morzu Południowochińskim oraz wielce widowiskowy pojedynek na rakiety z szaleńcem z Korei Płn., a na Ukrainie, po kolejnej roboczej wizycie sen. McCaina zarówno czekoladowy prezydent Poroszenko nabrał nowego wigoru, jak i odwołanie Flynna tak jakby dokonało cudu nawrócenia Trumpa na prawidłową ścieżkę nieufności wobec kremlowskiego satrapy. Nowy szef dyplomacji Rex Tillerson pryncypialnie zażądał bowiem zwrotu Krymu Kijowowi. Dynamika i tematyka zmian oscyluje zatem wokół tematów zagranicznych, strategicznych, a na jej czoło wysuwa się oklepywany do zamęczenia temat ruskich hakierów. To oni przecie byli bohaterami całej groteskowej serii coraz bardziej pustych „raportów” FBI, CIA, DHS, występujących samodzielnie, bądź łącznie z biurem koordynatora ds. wywiadu, malujących Putina jako główne zagrożenie wywiadowcze – dla polityki… wewnętrznej. Większości obserwatorów to całkowicie umknęło, gdyż skutki tej wewnętrznej wojny na przecieki i haki, a zapoczątkowanej grubo ponad rok temu dla doraźnych celów kampanii wyborczej, doprowadzają obecnie do radykalnych przetasowań w ramach wywiadowczej administracji. Trump bowiem niespodziewanie wygrał i rozpoczął oczywiście w służbach swoje porządki. Ujawnione publicznie materiały wprawdzie dalekie są od pełności, ale choćby pedofilski skandal z otoczenia szefa sztabu demokratów Pedesty już toczy się swoim tajnym torem w organach sprawiedliwości, gdyż nawet mało spostrzegawczy zgodzą się, że masowe aresztowania pedofili w pierwszym miesiącu urzędowania Trumpa, liczone już na ponad 1500 osób, wynikają wprost ze skandalu wyborczego. NYPD oraz FBI nie miały innego wyjścia, jak powodowane nieodpartym i niepohamowanym wstrętem zająć się sprawą na poważnie, pomimo szczelnej dotychczas ochrony dla tego środowiska, z licznymi koneksjami w kongresie, ze strony wywiadu. W ślad za tymi pierwszymi działaniami zapewne pójdą następne, gdyż lawina ukrywanych przez dziesięciolecia skandali już się toczy. Bezpieka walczy Mamy zatem publiczną rozgrywkę z leitmotivem ruskich hakierów, a za kulisami walki tytanów wywiadu na kompromaty, skandale, śledztwa i oczywiście stołki. Piszę nie bez kozery o hakierach, a nie hakerach, gdyż pomimo całej serii śmiertelnie poważnych „raportów”, jedne bardziej nabzdyczone ważnością od drugich, nigdzie nie pokazano choćby skrawka dowodu na zaprezentowane tezy, a wszystko oparto na „stanowczym przekonaniu”. Swoją drogą lektura tych wypocin stanowi niezgorsze źródło rozrywki, gdy pod pozornie śmiertelnie poważną przykrywką wywiadu publikuje się tandetną literaturę pseudotechniczną, tworzoną najprawdopodobniej przez najętych zewnętrznych bajkopisarzy, zwanych czasem dla niepoznaki „dziennikarzami śledczymi”. Nie pozostawiają tu cienia wątpliwości wystąpienia zawodowców w komisji kongresu, zajmującej się tą sprawą. Za napuszonym pustosłowiem nie ma żadnej dosłownie substancji, ale to politykom wcale nie szkodzi, tym bardziej że nie przeszkadza także z konieczności jeszcze mniej od nich zorientowanej publiczności. Skoro w raporcie stoi napisane, że Pucek włamywał się na amerykańskie serwery i w ten sposób usiłował wpłynąć na wynik demokratycznego procesu wyborczego – to tak musiało być! Co więcej trudno nie zauważyć, że taki polityczny konsens rozgromionych w rezultacie wyborów demokratów oraz ich rozlicznych kolegów w biznesach republikanów jest bardzo pożądany. Liczne analizy oparte na opisanych „raportach” z ochotą kontynuują, wykazując że skoro hakierzy Putina już się na serwery demokratów włamywali, to przecie nie może ulegać wątpliwości, że materiały na wikileaks stamtąd pochodzące, trafiły tam za ich pośrednictwem. Toż to wysoce logiczne! Nie przeszkadza ich autorom wcale, że nikt, ale to dosłownie nikt, włączając w to najbardziej zainteresowane FBI, DHS i także CIA, ani razu nie zakwestionowały prawdziwości ujawnionych materiałów. Przeciwnie: liczne źródła fachowców wywiadu, które możesz napotkać w czytance, wiarygodnie potwierdzają ich prawdziwość, jak i do rozpuku wręcz wyśmiewają teorię o wszechwładnych działaniach hakierów Putina. Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 9/17 |
niedziela, 5 marca 2017
Wojenka informacyjna z hakierami
-
blog comments powered by Disqus