Na inaugurację sezonu pływackiego kilka porad, jak należy wyżymać mokre szorty.
Ostatnio pokiełbasiło się na słonecznych plażach morza Jońskiego i na Ibizie. Ojro, ojro, idzie mojra. Będzie dintojra? Szef MFW Strauss-Kahn przyjechał do Hiszpanii zwiedzać Barcelonę, a nie na negocjacje o dołożeniu się funduszu do euro-zrzutki w wysokości 250 mld. Wiadomo powszechnie, że z Zapatero gwarzą wyłącznie o pogodzie i kaszalotach na plaży. Podobnie parę dni wcześniej min. skarbu USA Geithner nie ściął się z rozgrzanym do czerwoności szefem ECB Trichetem, który nie wykrzyczał do Amerykanina, że źródłem kryzysu był napompowany subprime (to na nalegania Geithnera, że jedynym ratunkiem Europy jest ze wszystkich sił drukować, a nie zwiększać podatki). Zezowaty, co rzadko mu się zdarza, w tym wypadku zgadza się z Geithnerem, bo przy zaciskaniu fiskalnym i całym planie oszczędnościowym peryferia raczej szybciej, niz później przestaną płacić cokolwiek, wręcz zaduszą się ostatecznie w deflacji i po pięknym ojro-planie zostanie szlaczek. Chyba że właśnie o to chodziło, to przepraszam.
Co zatem z pięknym lolarem i nadobną Angelą? Otóż euro po pięknej tragedii greckiej zjechało koncertowo - panikowo do poziomu .800-.810. Na ostatnim odcinku - na początku czerwca - dołożono do pieca wiadomości o końcu Europy, aby pięknie zebrać żniwo z największych pozycji short eurusd w historii. Widać podręcznikowy efekt dosypania w ostatniej chwili sporej krókiej pozycji (ostatni skok dolara). Warto zauważyć, że dojenie, nazywane w slangu short-squeeze, nastąpiło dzień po zmianie rekomendacji Gminnej Spółdzielni dla euro z pozytywnej na negatywną (z usdeur 1.30 na 1.15). Jak widać na obrazku, sytuacja potoczyła sie dokładnie w odwrotnym kierunku. Euro zaczęło korektę, pozbawiając właścicieli shortów eurusd depozytu.
Dowcipna Spółdzielnia zawsze może powiedzieć, że rekomendacja jest właściwa, tylko dla innego horyzontu, nie dni, ale np 3 miesięcy. I tu zezowaty by się zgodził, bo co by nie powiedzieć o Zapatero, na pewno nie chodzi ze Strauss-Kahnem po plaży, chociaż struś by miał gdzie głowę schować, i łódka nie od rzeczy (niem. Strauss - struś, Kahn - łódka). Flamenco tego lata dopiero się zaczyna i euro powinno zaliczyć głębszy dołek wkrótce, kiedy tańce zaczną się na poważnie. Jeśli spojrzeć na wykres długoterminowy, to wygląda to całkiem logicznie, gdzie kolejne szczyty dolara do euro są coraz mniejsze, przy wykładniczo spadającym trendzie. Jak na obrazku widać skuteczną politykę względnej dewaluacji dolara wobec marki i euro, mierzoną w systematycznie większej inflacji.
Z obrazka, przy dokładniejszym zbadaniu, daje się wyciągnąć docelowy szczyt usdeur=1.0 i zgadza się to z innymi wykresami. Parytet czeka nas niedługo, ale jego czas życia będzie krótki, co najwyżej do następnej wielkiej rundy pompowania za oceanem, co zresztą było tu zapowiadane. Tak więc ostateczne szmacenie lolara zbliża się wielkimi krokami, przedtem oczekujemy chwilowego umocnienia, wiedzeni nieomylnym instynktem dementi. Hiszpania wielokrotnie oficjalnie dementowała iż potrzebuje pomocy ECB i MFW. W Grecji było podobnie. Aha, byłby zapomniał, jedynym nabywcą obligacji greckich ostatnio jest ECB. Nie ma innych chętnych. Powoli, ale nieuchronnie Trichet idzie w ślady brodatego Benka. W końcu trzeba wypełnić księgi frankfurckie stosem śmieci, tak jak przystało na nowoczesny bank centralny. Europa znowu co najmniej rok za Ameryką. Niestety interwał ostatnio coraz to krótszy, a w antrakcie miedzy tragedią grecką a farsą hiszpańską nie ma czasu nawet siorbąć ouzo ani porto. Ole!
piątek, 18 czerwca 2010
blog comments powered by Disqus