Ktoś powie: co za pytanie? - tyle ile kosztuje. Słusznie. Dziś ok. 1350 zielonkawych portretów z drukarni Benka za trojańską uncję, co jest kilka razy więcej, niż kilka lat wstecz. Tak naprawdę, chodzi podświadomie o to, co porusza ceną złota, what makes it tick, jak mówią anale.
Czy złoto jest towarem?
Jak najbardziej. Handluje się na CFTC jak złoto, fiuczersy w tę i z powrotem, zresztą - co łatwo odczytać na wykresach - od dobrych dwudziestu lat notorycznie manipulowane przez klub londyński tzw. gold pool, o czym obszerne studia publikuje np. GATA, za pomocą naked shorts. W stabilnych warunkach złoto zachowuje się jak każdy towar, kiedy wzrasta podaż pieniądza i/lub koniunktura, ceny rosną. Jednak to dalece nie wszystko. Zwyczajowa korelacja w okresach niepokoju, jak ostatnio, nie obowiązuje. Każdy goldbug to doskonale wie.
Czy złoto jest pieniądzem?
Oczywiście. Od tysięcy lat barbarzyński relikt był i jest pieniądzem, bowiem jak pieniądz się zachowuje. Nie musisz polegać na moim słowie, sprawdź pisarstwo np. młodego Grynszpana (w zezoboksie), Hayeka, albo Rothbarda. Wiem, wiem - austriackie gadanie. A co powiesz na Friedmana (noblistę), albo Buffetta seniora? Poszperaj i poczytaj, a wyjdzie na to, że błyszczący metal jest pieniądzem, tylko niestety takim, który nie poddaje się czarom, innymi słowy jest słabo elastyczny politycznie i dlatego stał się barbarzyński. Nijak nie daje się uczciwie wydrukować, bo jak tylko za dużo pustych kwitów depozytowych nadrukują (vide ostatnie wypadki w Londynie, koniec sprzedaży rezerw banków cetralnych, czyli finis umowy gold pool, skarbce są puste) nieuchronnie dochodzi kiedyś do dnia rozliczenia, kiedy cała piramida, jak pan Madoff ukazuje się w całej swojej wielomiliardowej, gołej i parszywej okazałości.
Czy złoto reaguje na inflację, na ceny akcji, surowców?
Jako pieniądz reaguje na wszystko. Kiedy jest inflacja (pieniądz fiducjarny szmacieje) złoto drożeje. Zazwyczaj. W tym ambaras, że nie zawsze. Bywały okresy inflacji, kiedy złoto było obojętne. Pytanie dlaczego korelacja inflacja-złoto nie jest idealna. Widocznie są takie okresy szmacenia waluty papierowej, kiedy złoto nie staje się automatycznie pożądane. Ropa tak, złoto nie, dziwne.
Kiedy drożeją commodities, złoto także, jednak nie zawsze. Co gorsza, jak ostatnio, commodities mogą się z powodu stagnacji cofać, a złoto drożeć na potęgę. Jest jeszcze dziwniej, bo inflacja jest według jednych ujemna, według innych w pobliżu zera, a złoto nieprzerwanie rośnie. Surowce stoją, nie ma inflacji, a złoto pomyka. Co jest? Przecież w deflacji złoto nie powinno drożeć...
W takich okolicznościach przyrody nie wiemy naprawdę, co to jest to złoto i jak się zachowuje. Co je napędza? Skoro już na resztę aktywów od czterdziestu lat patrzymy z ruchomej, papierowej perspektywy, potraktujmy złoto po prostu jako alternatywny pieniądz, aktywowany jako hedge antyinflacyjny, a tak naprawdę jako hedge kredytowy. Właściwe pytanie o cenę pieniądza złotego nie jest w stosunku statycznym, ale dynamicznym, bowiem cena pieniądza papierowego jest w procentach. Aby porównać cenę kruszcu (cena kredytowa zero) do walut kredytowych (cena kredytowa procentowa), należy porównać kruszec do ceny kredytu. I tu sprawa się wyjaśnia.
Jak opisał Eddy Elfenbein, złoto reaguje na krótkie stopy kredytowe, a właściwie realną krótką stopę kredytową (różnica między stopą i inflacją). Co ciekawe, symulacja zadziwiająco dobrze pasuje do rzeczywistości.
Poziom równowagi wynosi 2%. Kiedy krótkie realne stopy procentowe wynoszą 2%, złoto jest stabilne, przy odchyleniu od tego poziomu o każdy pkt. daje reakcję cen złota o 8 pkt, czyli czułość złota na stopy jest 800%.
Wnioski
- złoto zachowuje się jako hedge kredytowy, a nie inflacyjny (!)
- neutralna realna stopa kredytowa wynosi 2%
- neutralna stopa kredytowa jest stopą naturalną, tyle powinien kosztować pieniądz kredytowy
- złoto może pozostać obojętne nawet przy istotnej inflacji, wystarczy że stopa jest wyższa od inflacji
Zauważ zadziwiającą zbieżność zalecanej, pożądanej stopy inflacji oraz eksperymentalnej, naturalnej stopy kredytowej. Moja hipoteza behawioralna jest bardzo prosta. Otóż naturalna stopa procentowa jest historycznie zweryfikowanym progiem czułości społecznej. Zmiany mniejsze od 2% pa pozostają z powodów naturalnych niezauważone, innymi słowy nie zauważamy mniejszych zmian. Podwyżka o 2% nie zostanie doceniona, co wiedzą wszyscy szefowie HR, opóźniający tego typu zmiany, aby przekroczyć próg czułości i zyskać założony efekt motywacyjny, bo taka podwyżka byłaby psychologicznie zmarnowana.
Po przekroczeniu 2 procent różnicy między kosztem pieniądza, a inflacją daje się odczuć oczekiwaną różnicę deprecjacji aktywów i wzrasta zainteresowanie antyinflacyjnym zabezpieczeniem wartości w złoto. Od drugiej strony pieniądz tańszy od ceny naturalnej (neutralna cena 2% powyżej inflacji) budzi oczekiwania inflacyjne w przyszłości i aktywizuje hedging w postaci złota. W sumie to całkiem oczywiste. Tani pieniądz musi wywołać wzrost ceny (inflację) poszczególnych (wybranych, nie wszystkich) aktywów, a kruszec jest najstarszym znanym zabezpieczeniem przed taką niespodzianką w przyszłości.
Najciekawsza z wyliczenia Elfenbeina wydaje mi się silna elastyczność kredytowa złota, wynosząca aż 800%, co znakomicie tłumaczy ostatnie ruchy na złocie. Jeśli zauważymy, że nasz wielki mały brodacz faktycznie zagnał się na ładnych kilka lat do naróżnika ZIRP (zero interest rate policy), przy ciągłej destrukcji kredytowej, czyli praktycznie zerowej inflacji (bo do tego w najlepszym scenariuszu się to sprowadza), widać jasno, że złoto jest - przynajmniej w tym modelu - skazane na kilkuletnie wzrosty rzędu 15% rocznie.