Nie ochłonąłem jeszcze po hołdzie pruskim, dubeltowym - żeby nie było że byle co mnie rusza – najpierw Wielki Piłkarz całował ręce Makreli, na czym Bild i Spiegel mogły poużywać sobie przez tydzień, a już Wielki Korespondent (i wielki mąż) zaoferował Teutonom pomoc za „uczciwą pozycję”. Od razu wiedziałem, że pozycja będzie kolankowa. I jest, tylko że nawet ja nie przewidziałem, że rachunek przyjdzie natychmiast, z tym że za „uczciwą pozycję” musimy zapłacić my, a nie odwrotnie, na co wskazywałaby pozycja. W ojro.
Wielki Piłkarz jest przecie znad plaży i ratowanie ma we krwi, jak malowanie kominów, poradzi sobie. Makrela z Sakrozą tak nam ustaliły uczciwie – musicie ratować, bo ojrostrefa się wali. Ratownik się zgodził. Ile tam wychodzi to ratowanie? Trzy czwarte funduszu ratowania dotychczasowi więźniowie kołchozu, a jedna czwarta – nowi przybysze, czyli na nasz klub nowo przybyłych, jeszcze nie wcielonych do ojro wychodzi 50 mld. Będzie uczciwie: za ratowanie strefy, w której nas nie ma, następcy tych, co kazali nam siedzieć cicho, pozwolą sobie zapłacić, przecież ratownik bardzo chce ratować, prawda? Bardzo nam zależy na ratowaniu ojrosojuza, prawda? Pravda! No to pasterze pozwolą sobie za ten przywilej zapłacić. Dobre ratowanie, dobra zapłata!
Co się stało z EFSF
Nic się nie stało, proszę się rozejść. Jeśli ktoś wierzył w ciąg dalszy, to znaczy uwierzy w dalsze wspaniałe życie i rozwój poronionych. Cały ten EFSF nie zdołał ulokować ani jednego feniga w obligacjach, które szumnie zapowiedział. Zero chętnych. Na wspólne obligacje unijne, emitowane przez bank centralny ECB nie zezwala z jednej strony traktat, z drugiej konstytucja Niemiec, a z trzeciej nie zagłuszone jeszcze głosy rozsądku. Co prawda, te ostatnie są skutecznie tłumione wszelkimi dostępnymi metodami, dosłownie.
Na rozszerzenie arsenału na bardziej bezpośrednie (action directe) wskazuje przesyłka, zaadresowana z EBC do szefa Deutsche Banku Josefa Ackermana. Otrzymał pełnosprawną bombę najnowszej konstrukcji, z tych co się w Makro nie sprzedaje. Do zamachu przyznała się nikomu nieznana grupa włoska. Czy to kogoś dziwi? A nie powinno, przecież mówiłem, że czasy są ostateczne, boć szefem Kościoła jest Niemiec, a szefem ECB jest Włoch, dobry kolega z klubu GS, no to chyba jasne, że wszystko stoi na głowie, bo zawsze było odwrotnie. Teraz ratownik płaci ratowanemu, a tatuś od dziś będzie mamusia i na odwrót. Nie podoba się? To będzie mowa nienawiści.
Do całości obrazu wypada dodać, że Ackerman jest jednym z ostatnich, broniących suwerenności niemieckiej (a więc pośrednio i naszej) przed ojrokołchoźniczymi zapędami Makreli, takich czasów dożyliśmy, że jak nienawidzę faszystów, bliżej mi do nich, niż ojrokołchoźników. Message jest czytelny, jak ryba i głowa konia, Ackerman chyba zrozumiał, choć oni na południu Niemiec raczej uparci są.
Wchodzi MFW
Po nieudanej premierze EFSF pozostał na scenie centralnej tylko amerykański brodacz Ben, który przed tygodniem uratował Europę przed implozją, otwierając bramy płynności dolarowej na oścież. Za symboliczną premię europejskie banki mogą się zasilić u Bena w ojro w postaci swapów euro-dolar. Gdyby nie to, szczyt w Brukseli zakończyłby się tragedią, zanim się rozpoczął. Skończył się zresztą i tak, ale grecka tragedia musi przejść przez fazę groteski. Jak ostrzegałem, mądre głowy niczego nie uradziły, bo Cameron nie zgodzi się na zmiany traktatu, a i wymagałoby to referendów traktatowych w państwach, które jeszcze utrzymują namiastki suwerenności.
Wielcy kreatorzy przesunęli tymczasem termin decyzji na marzec, a obowiązki ratowania strefy ze strudzonych barków Frankfurtu wezmą doświadczone ręce MFW. Czy teraz kogoś dziwi dęty skandal wokół ustępującego Strauss-Kahna, który miał być na takim głodzie, że napadł na chorą na AIDS narkomankę, luksusową pokojówkę bez wizy? Zawszeć to lepiej przytulić nielegalną imigrantkę, niż najnowszej konstrukcji bombę, ale pośpiech i niedoróbki akcji biły w oczy.
Przywołano zatem na szczycie, który skończył się totalna klapą, doświadczonych ratowników: MFW i Tuska, i oni razem tę Ojropę wyciągną na prostą, szkoda że na nasz koszt. Czy to jest dobra wiadomość? Raczej nie, znowu dubeltowo, ponieważ MFW jest już nam znany z doświadczenia tzw. transformacji i wiemy, jak się kończą jego akcje – transformacją, w dodatku za nasze, ale i poprzednio tak było, więc nie nowina. Z tego taka nauka, że transformacja ojrokołchozu, którą zezowaty wieszczył tu ostatnio (a i wcześniej), już się realizuje dłońmi fachowców. Człowiek nie nadąża w klawisze stukać, jak prognozy zamieniają się w fakty.
Otóż to nie ECB, ani Bundesbank będzie nadzorcą niewolników. Od tego są fachowe siły, ale zanim to nastąpi, niewolnicy są proszeni o wyposażenie nadzorcy w narzędzia (tzw. kapitalizacja), aby potem miał czym straszyć – przepraszam, kredytować. Tak jest: obroża, bat i buda kosztuje, a co mówić o stajni. Poznajcie nowego pana/panią szefową kołchozu: Krystynę Lagarde. To że ona jest taka międzynarodowa i walutowa i francuska, to nic nie znaczy, będzie trzymać finansową obrożę i kaganiec teutońskiej ojrostrefy w najlepszym stylu IV rzeszy, a tymczasem pani Makrela będzie rządzić resztą. Na tym polega międzynarodowość: jedni rządzą kasą, drudzy przemysłem, a trzeci są rządzeni. Na początek ratownictwo będzie nas kosztować jakieś 25 mld ojro, czyli grubo ponad 100 mld złociszy, ale przecież już wiemy, że ratownicy zrobią wszystko, na kolanach. Na nasz rachunek. Mamy powód do dumy, teraz zamiast siedzieć cicho, mamy okazję zapłacić, czy to nie piękne, słuszne i chwalebne?
Krótko mówiąc Wzrostowski ma poważny zgryz, bo jak dodać te 100 mld do długu, to spokojnie pęka magiczna granica 60%, nawet po dwukrotnym zastosowaniu GS-patentu pt. repo 105, po prostu nie ma takiego dywanu, pod który da się to zamieść. Wychodziłoby, że Tusku zatrzymał wydatki rządowe. Może myśli, że po wpłaceniu frycowego do MFW już żadne tam "dyscypliny budżetowe" nie będą niczego ograniczać, bo nasz budżet będzie pisany we Frankfurcie, a ten co właśnie uchwalono, goląc wszystko do gołego, był ostatnim lokalnym budżetem? Właśnie takie zezowaty ma podejrzenie, by nie rzec - praktyczną pewność, bo inaczej radosne wyrzucenie z kasy na krawędzi 100 mld wytłumaczyć się nie da. Przy okazji te 100 należy razej liczyć w górę, bo przy takim zarządzaniu to ojro tanieć nie będzie. Czyli przekroczenie poziomów długu gwarantowane także dubeltowo. Mamy zatem trzy dubeltówki w artykule i na tym poprzestańmy, teraz czas na naboje. Optymalny wydaje sie na wilkołaka silver bullet.