SaxoBank w ramach sprytnie przemyślanej strategii marketingowej przygotowuje co roku dziesięć najbardziej szokujących prognoz na najbliższy rok. Piszą je szefowie działów z różnych części świata. Nie są to prognozy systemowe sensu stricte, tylko pewnego rodzaju rozrywka umysłowa, swoista prowokacja do głębszych studiów. Dzięki nim staje się dla każdego jasne, jaką wartość ma prawdziwa wiedza, w odróżnieniu od najbardziej nawet przekonującej opinii. Otóż prowokacyjne prognozy z pozoru wydają się kontrowersyjne, gdyż z zasady daleko odbiegają od powszechnej opinii analityków. W tym właśnie tkwi ich powab reklamowy i możliwość zaprzęgnięcia do głębszej kampanii. Ale mają też poważną, aliści przewrotną naturę. Otóż są świadomie konstruowane jako prowokacja, wybrana z mało prawdopodobnych, aczkolwiek dopuszczalnych i możliwych wariantów. Co więcej autorzy nadają temu racjonalną podbudowę, co całości dodaje wiarygodności. Tak więc zasadniczo są to kontrowersyjne i podchwytliwe podpowiedzi fachowców z dziedziny – jak to nazwał Nassim Taleb – czarnych łabędzi, albo „ogona rozkładu”, czyli ulotnego uniwersum zdarzeń mało prawdopodobnych, ale właśnie takich, które nas czekają. Jak ostatnia historia bowiem pokazuje, wszystkie ważne wydarzenia właściwie należą do tej kategorii właśnie. Rzeczy, których właściwie nikt nie oczekiwał, ale się wszak ziściły. Czyli pierwsza część reklamowego przekazu brzmi: strach, strach pani matko. Na dzikim świecie aż roi się od zasadzek. Część z nich to prawdziwe, groźne miny przeciwpiechotne, ale duża kolekcja to najczęściej niestarannie zamaskowane zwykłe psie placki, pozostawione od niechcenia pośrodku twojej ścieżki. Bardzo niezręcznie na nie trafić po zmierzchu. Choć nie są śmiertelne, to jednak bardzo kłopotliwe. Saxo publikuje swoje kontrowersyjne prognozy po to, aby kreatywnie przedstawić ten ulotny świat czyhających zagrożeń, bowiem aby prawidłowo prognozować, trzeba z drażniącego istnienia czarnych łabędzi zdawać sobie co najmniej sprawę. Post factum zresztą, już po kolejnym krachu, załamaniu i wojnie, zawsze się okazuje, że ktoś już nieprzewidziane zdarzenia prawidłowo rozpoznał i przewidział... Tyle że był to pogląd niszowy i „kontrowersyjny”. Warto zatem w ten kontrowersyjny świat się zagłębić, choćby z tego powodu, że coś się niechybnie z podobnego repertuaru – sądząc z przyspieszających wydarzeń politycznych – w nadchodzącym roku wydarzy. A jak pokazuje doświadczenie bycia w mniejszości, w dodatku mającej rację, może być w odróżnieniu od bycia w źle poinformowanej większości bardzo lukratywne. To druga część intelektualnej prowokacji Saxo – przynęta zysku. Przyjrzyjmy się jej zatem krytycznie i odnajdźmy prawidłowe wskazówki i typy na czarne łabędzie, pływające gdzieś tam w towarzystwie gumowych przynęt, żywych kaczek i całego bogactwa pospolitych śmieci. Z daleka wszystko wszak wygląda podobnie... Pędzący rubel Wedle Saxo rubel w 2016 roku może umocnić się o całe 20%. Ma to nastąpić z powodu kombinacji dwóch czynników: odwrócenia trendu spadających cen ropy oraz udanej konsolidacji gospodarki rosyjskiej, ostatecznie przestawionej na tory wojenne i skupionej na produkcji wewnętrznej. Rubla ma podnieść fala powracającego, przymusowo repatriowanego do Rosji kapitału, wcześniej pokątnie wyeksportowanego przez czarną i szarą gospodarkę. Wszystkie te czynniki powinny pod koniec przyszłego roku doprowadzić do odreagowania przez rubla jego znaczących strat. O ile paradoksalnie zgadzam się z tezą o aprecjacji rubla, to z całkowicie odmiennych powodów, niż wymienione przez Saxo, gdyż te przedstawione działają akurat w odwrotnym kierunku. Zacznę od właściwych powodów pozytywnych. Rubel przeżył w ostatnim roku solidną przecenę, zapoczątkowaną przez długofalowy spadek cen ropy, a co za tym idzie dalej, całego sektora surowcowego. W najbliższych latach nawet nie ma co marzyć o odwróceniu negatywnego trendu redukcji nadwyżki produkcyjnej w całym sektorze surowcowym, która sięga nawet 50% mocy wytwórczych. Tak wielkie są zapasy wytwórcze, zgromadzone w trakcie szaleńczej hossy surowcowej ostatniej dekady. Większość z tego pobudowano z kredytu, więc systematyczny spadek cen, tak samo jak w kierunku przeciwnym nakręcał koniunkturę, tak teraz będzie ją konsekwentnie dusił. Klasyczny przykład rynku procyklicznego. Rośnie i spada wiele mocniej od podstawowego zapotrzebowania, które wzrosło w czasie hossy o kilkadziesiąt procent, gdy inwestycje i produkcja wzrosła w niektórych segmentach kilkakroć! Likwidacja nadwyżek będzie bolesna dodatkowo z tego powodu, że ich gros pochodzi z kanału dolarowego {dolarowy kredyt}, który obecnie, wraz z taniejącą ropą jest niemal symetrycznie coraz droższy w walutach eksporterów. Bowiem taniejące zbiorowo i na potęgę waluty eksporterów surowców są właśnie skutkiem i objawem bessy surowcowej poprzez gwałtownie likwidowany w tym segmencie kredyt. Inaczej mówiąc trzeba spłacać szybko drożejący kredyt z systematycznie spadających w rytm spadku cen wpływów. Sytuacja by tak rzec wysoce niekomfortowa i ryzykowna finansowo, a zaglądająca obecnie w oczy ogromnej rzeszy BRICS, których waluty w odpowiedzi stadnie spadają. Wraz z nimi naturalnie i rubel. Jak długo proces likwidacji nadwyżek surowcowych będzie trwał – a musi potrwać minimum kilkanaście miesięcy do kilku lat – dolar będzie w związku z tym podtrzymywany, a waluty wschodzące redukowane. Inaczej mówiąc w średnim terminie nacisk na rubla i inne waluty wschodzące będzie się utrzymywał, wraz ze względnie niskimi cenami ropy. Kiedy ten trend likwidacyjny, deflacyjny surowców się odwróci? Kiedyś z pewnością, ale nie w 2016 roku, bowiem radosna hossa trwała zbyt długo, aby tak ją szybko zamknąć jednoroczną korektą. Ta zapowiada się na dłuższą kurację odchudzającą. Wraz z nią rubel będzie z konieczności po stronie tracącej. Nie kończy to wszak historii i paradoksalnie prognoza Saxo może się zrealizować, gdyż diabeł tkwi w szczegółach. Przecena rubla była tak szybka i głęboka, ponieważ złożyły się na nią wymienione powyżej czynniki – i to w sposób piętrowy. W dodatku zostały zrealizowane jednocześnie. Jak tylko ropa zaczęła tanieć, pogorszyły się wyniki operacyjne i prognozy rosyjskich eksporterów ropy i gazu, a w związku z tym także odpowiednio ich zdolność kredytowa. Innymi słowy inwestycje w toku zaczęły wyglądać coraz gorzej z punktu widzenia banków, a co za tym idzie poważna część gospodarki obcięła prognozy zysków oraz równolegle inwestycje. Drugą stronę spadającego rubla, czyli odwrotnej strony drożejącego dolara, dopełniły wojna ukraińska oraz sankcje gospodarcze. W ich wyniku Kreml powziął strategiczną decyzję o przestawieniu gospodarki na tory wojenne, w tym w szczególności o repatriacji kapitałów. Putin rosyjskim oligarchom dał po prostu propozycję nie do odrzucenia, polegającą na abolicji podatkowej z jednej oraz wiarygodnej groźbie konfiskaty majątków z drugiej strony. Kapitały za granicą i tak wciąż podlegają groźbie politycznej konfiskaty poprzez zachodni mechanizm sankcji, więc faktycznie Putin doprowadził do swoistego plebiscytu lojalności. Te firmy i oligarchowie, którzy zdecydowali się pozostać na zachodzie, nie mają po co wracać do Rosji, bowiem ich majątki tak bądź inaczej zostaną upaństwowione. W ramach legalnej operacji abolicji podatkowej. Klasycznym przykładem jest tu Chodorkowski, zwolniony przed rokiem właśnie po to, aby pokazać na jego przykładzie poglądową lekcję wszystkim możliwym naśladowcom. Chodorkowski do tej roli nadaje się jak mało kto, będąc przez kilka lat najbogatszym Rosjaninem. I tak co prawda ma dziś wyrok arbitrażu na kilka mld odszkodowania, ale także niedawno wydany zaocznie dodatkowy wyrok za morderstwo. Jeśli tylko się pokaże w Rosji, trafi natychmiast do łagru – czyli tam, skąd na zasadzie prawa łaski dokładnie rok temu go Putin wypuścił, wcześniej na przymusowy urlop tam wysyłając. Tak więc wszyscy niepokorni biznesmani wiedzą, że w Rosji muszą wypełniać polecenia władzy, bowiem inaczej zostaną zniszczeni. Mają także wybór – mogą pozostać na zachodzie, a wówczas wywłaszczenie w Rosji staje się praktycznie pewne. Dlaczego? Ano z tego właśnie powodu, że trwa wojna i sankcje. Jeśli ktoś ma majątek na zachodzie, to jest to majątek nielegalny – i FSB Putina ma wystarczające powody i dowody, aby krajowe aktywa właściciela zaaresztować. I ma ze swego punktu widzenia rację. Cóż bowiem oznacza decyzja o pozostaniu na zachodzie? Rezygnację ze wspaniałomyślnego dekretu o abolicji podatkowej dla nieujawnionych aktywów. A skoro ktoś nie chce abolicji podatkowej – to jej nie otrzyma! Nie mówiąc już o tym, że pozostanie na zachodzie w oczywisty sposób stanowi zaproszenie do rozmów z wywiadami zachodnimi, szukającymi tylko okazji do dalszego rozwinięcia sankcji. Kto nie jest z nami, jest przeciwko nam – tak dziś brzmi hasło dnia w wojnie gospodarczej. Nie można w niej pozostawać neutralnym i trzeba z niemal stuprocentową pewnością zakładać, że rosyjscy oligarchowie, pozostający w Londynie w tej bądź innej formie współpracują z MI-6, a często i z FSB jako podwójni agenci jednocześnie. Inaczej nie pozwolono by im w dzisiejszych czasach sankcji normalnie żyć i funkcjonować. Nic nie ma tu do rzeczy ogromny majątek, gdy decydują się rzeczy wyższej rangi. Chodorkowski u szczytu kariery mógł wykupić dosłownie pół Londynu – a i tak pojechał niemal zrujnowany do szczętu na wakacje do kopalni. Tego niebagatelnego wymiaru rubla Saxo wydaje się zupełnie nie dostrzegać. Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 51/15. |
poniedziałek, 21 grudnia 2015
Dziesięć fałszywych czarnych łabędzi Saxo
-
blog comments powered by Disqus