Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 13 lutego 2017

Trump dollar

-



Von Nothaus, zaaresztowany przez administrację Obamy za fałszerstwo walutowe, jakkolwiek to może wydać ci się nieprawdopodobne, nie jest jedynym piewcą nowej epoki. Gdy bił swoje srebrne Liberty Dollars, mające być alternatywną walutą, ukarano go przykładnie za naruszanie państwowego monopolu. Jest oczywiście zwolennikiem Trumpa i ten chętnie objął patronat nad nową monetą. Bowiem Trump, podobnie jak Ron Paul jest zwolennikiem konstytucyjnego pieniądza: kruszcu. Ale bądźmy szczerzy, szefem zespołu ekonomicznego nowego prezydenta jest Steve Mnuchin, człowiek Goldman-Sachsa, bezwzględny szef agresywnego funduszu nieruchomości, na przemysłową skalę eksmitujący lokatorów, z dość swobodnym podejściem do kryterium prawdy, co widać po jego oświadczeniu majątkowym. Wszystko to nie przeszkodziło w nominacji na kluczową posadę ministra skarbu. Tę najwyraźniej GS ma zagwarantowaną na „wyższym szczeblu”, sądząc po karierze choćby jego poprzednika Timothy Geithnera.



Tak więc sympatie swoją drogą, a realia swoją drogą. Owszem Von Nothaus dziś nie będzie wsadzany za kratki, ale z drugiej strony pesymistycznie jestem pewien, że Trumpowi nie uda się ani audyt Fedu, ani tym bardziej ponowne wprowadzenie jakże potrzebnego, ba! - niezbędnego wręcz dla przywrócenia stabilności systemu finansowego rozdziału bankowości inwestycyjnej, czyli spekulacji od kredytów i rachunków oszczędnościowych, czyli przywrócenie ustawy Glass-Steagall. Pierwszym do tego krokiem byłoby odwołanie przepisów Dodd-Frank, które pojawiło się na prominentnym miejscu w kampanii wyborczej. Czy ekipa Trumpa pójdzie tym tropem? Tak nakazywałaby konsekwencja i także przemawiają za tym ważkie argumenty gospodarcze.

Moim zdaniem sama nominacja Mnuchina stanowi na wyżej postawione pytanie odpowiedź. Nie po to erę bankowości inwestycyjnej wprowadził przed laty inny GS-iak Rubin, aby dziś tak nagle i niespodziewanie się ona mogła skończyć. Nabudowano na niej dziesiątki, a pewniej i setki bilionów pochodnych, na czele z osławionymi CDS, bronią masowego rażenia rodem z banku Morgan. Warto zauważyć, że owszem – jest to jak najbardziej moja opinia, ale wsparta w ostatnich latach bardzo poważną legislacją, mianowicie obowiązującymi powszechnie regulacjami tzw. „stabilności finansowej”, nakazującymi w przypadku utraty płynności przez bank zrównanie statusu wszystkich wierzycieli: depozytariuszy oraz obligatariuszy. W Europie działa to w postaci dyrektywy „cypryjskiej”, a wyniki mogliśmy obejrzeć w działaniu na Cyprze i Grecji. Te same zasady obowiązują obecnie w Stanach i całym świecie rozwiniętym. Mówiąc krótko „twoje” pieniądze w banku wcale nie są już twoje, gdyż stanowią jednoznacznie własność, a ściślej kapitał obrotowy banku, a ty drogi watsonie jesteś jedynie wierzycielem nieuprzywilejowanym tego banku. W sytuacji kłopotów staniesz po prostu w tej samej kolejce do „masy upadłościowej”, co wszyscy inni wierzyciele, na czele z instytucjonalnymi. Jeśli widzisz w tym rozwiązaniu ordynarną i bezczelną grabież szerokich rzesz dla „ratowania systemu” bankowego, tradycyjnie „bez własnej winy” zbankrutowanego, to naturalnie masz rację. Trudno to rozwiązanie zaklasyfikować inaczej, niż instytucjonalną grabież, stawiającą dodatkowo na głowie podstawowe reguły. Za swą upadłość przestają oto odpowiadać banki, gdyż są zbyt wielkie, by upaść. Wszyscy inni mogą, ale banki – nie! Święte krowy czasów najnowszych, skłoń pokornie przed nimi głowę.

Oczywiście cypryjskie rozwiązanie stanowi jaskrawe i wręcz oburzające odstępstwo od kardynalnej zasady rozdziału normalnej działalności bankowej, w której depozyt klienta wcale nie stanowi jakiejś nieokreślonej wierzytelności banku, tylko zwyczajową pozycję w skarbcu, w postaci solidnej gotówki. Oczywiście nie da się to nijak pogodzić z Glass-Steagall, zatem powszechne wprowadzenie dyrektywy cypryjskiej uważam za dobitny i jednoznaczny dowód na tezę, że w obecnym stanie bankowości powrotu do chwalebnych czasów Glass-Steagall po prostu już nie ma. Jeśliby była choć iskierka takowej, nie wymyślono by dyrektywy cypryjskiej, gdyż ta w dość jaskrawy sposób z tradycyjną bankowością się kłóci. Powtórzmy dla jasności, gdyż jak powszechnie wiadomo nadzieja umiera ostatnia. Powrotu do Glass-Steagall dziś już nie ma, a droga odwrotu została ostatecznie odcięta i zabarykadowana na głucho podczas sławetnego „ratowania” banków w roku 2008 i 2009. A propos: kontynuacja tych działań wciąż trwa w najlepsze w Europie i Japonii pod postacią „quantitative easing” w przypadku Draghiego {z GS-u, co w zaistniałej sytuacji nie może być przypadkiem} na sumę 60 mld euro miesięcznie. Skoro tyle kosztuje utrzymanie systemu w ruchu, to chyba nie potrzebuje już dalszych dowodów twierdzenie, że do czasów Glass-Steagall powrotu już nie ma. Chyba że pragniemy totalnego zawału finansowej piramidy, który jak każda lawina rozwinął się samoczynnie w 2008…

Zdaję sobie sprawę, że to było już lata temu, ale właśnie wymieniłem dowody na tezę, że tamten kryzys nie tylko nie został „rozwiązany”, ale przeciwnie: nie znaleziono żadnego remedium na jego rozwiązanie. Owszem, dzięki nadzwyczajnej akcji kredytowej, która trwa po dziś dzień, udało się odsunąć najgroźniejsze objawy w bliżej nieokreśloną przyszłość, ale tylko tyle. W tym świetle nadzieje, że Trump teraz niczym jakiś szeryf przyjdzie i zrobi z tym porządek, przypomina radość indyka z niedzielnego wypoczynku. Na szczęście Trump jest realistą i nie przejawia przesadnych skłonności do rzucania się z motyką na słońce. Już czuwa nad tym Steven Mnuchin, a także wielce nieprzypadkowy zięć prezydenta, od niedawna także doradca, zatem całkiem już oficjalnie drugi cerber Jared Kuszner. Rozumiesz zatem moją pewność co do perspektyw audytu Fed oraz Glass-Steagall. Nie po to Kuszner i Mnuchin są przyzwoitkami w ekipie Trumpa, aby wiele dekad roboty ich starszych kolegów poszło teraz z dymem. Ale nawet nie jest to konieczne, gdyż jak pokazałem dyrektywa cypryjska stanowi tego wystarczającą rękojmię. Otóż dziś powrót do tradycyjnej bankowości, znanej nam choćby z banków spółdzielczych oraz kas oszczędnościowych, skończyłby się zwyczajnie i po prostu natychmiastowym resetem systemu, jego zawałem, a tego przecie nie chcemy…

System finansowy świata jest bowiem – czy tego chcesz czy nie – bankrutem, obładowany niczym kulawy siłacz przygniatającą go górą długów. Wynosi ona obecnie ok. 350% pgb. Łatwo się zgodzisz, że taki ciężar trudno unieść, a co dopiero taszczyć w przyszłość. Niemniej istnieje on jak najbardziej realnie i raczej prędzej niż później zostanie choć częściowo, choć przymusowo rozładowany, aby świat mógł dalej bez niego jako tako normalnie działać. Niestety z samej natury to „rozładowanie” musi oznaczać znaczne umorzenia, a na to jak wiemy trudno znaleźć chętnych. I tak brniemy z konieczności dalej, bowiem alternatywa oznacza chaos.

Owszem, Trump jest w wielu wymiarach dość obiecującym prezydentem, co więcej jest powyższego świadom, stąd i jego naturalne pokrewieństwo do ciułaczy kruszcu, ale bądźmy realistami. Trump nie przywróci Glass-Steagall, a kto twierdzi odmiennie, powinien zająć się fantastyką, gdyż rozmija się z podstawowymi faktami. Trump otóż nie zamierza wywoływać światowego kryzysu finansowego – i na tym poprzestańmy. Kolekcjonowanie monet swoją drogą, a biliony w CDS swoją drogą. Nie miliardy, a w takiej skali liczy się cały rynek metali, ale biliony. Nie wspominam o nich bez powodu, aby cię jedynie przestraszyć. Znakomita ich większość po prostu się znakomicie zeruje, gdyż stanowią sui generis ubezpieczenie, po to je wymyślono i wylansowano jako takie poprzez światowego giganta AIG. Jeśli trzeba ograniczyć, bądź zrównoważyć ryzyko dużej operacji, inaczej niewidocznej na powszechnym rynku, to w nowoczesnym świecie wystawia się na to papier pochodny, na przykład CDS, kontrakt dający się spieniężyć i umieścić na powszechnym rynku. Jako zabezpieczenie, hedging innej operacji rynkowej. Ogromny rynek jest wszakże nieuregulowany i całkiem nieprzejrzysty – i o to chodziło twórcom, gdyż umożliwiało finansjalizację dosłownie wszystkiego, dotąd nieobecnego na rynku w postaci powszechnej, zatem nie nadającego się do handlu. Od momentu zerwania okowów Glass-Steagall i otwarcia furtki dla pochodnych sfinansować można już niemalże wszystko, gdyż… wszystko poddaje się finansjalizacji. Wszystko, co daje dochód. Jeśli jest dochód, można wystawić na to kontrakt pochodny, zabezpieczający, a stąd droga otwarta do nowoczesnej inżynierii finansowej. Właśnie odkryliśmy jej rodowód, pochodzenie tych wszystkich hedge-fundów {z których przychodzi pan Mnuchin}. Wynika ono w prostej zależności z obalenia Glass-Steagall. Czy Mnuchin mógłby o przywróceniu czegoś podobnego w ogóle pomyśleć? Toż to przypominałoby matkobójstwo. Ale to przecie nie koniec historii.


Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 4/17

© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut