Czy rzeczywiście z tym ratingiem to wielkie halo? Jak dla kogo. Dla fachowców to zwyczajny teatr, podobnie jak ostatnia bójka wokół tzw. pułapu długu w Stanach. Teatr wokół ratingu kredytowego jest jego bezpośrednim przedłużeniem. Jest jednak jeszcze ważniejszy wyzwalacz, tymczasem ukryty. Owóż pani Angela odmówiła dalszej współpracy i powiedziała Berlusco bunga-bunga chłodne nein! EFSF nie podoła wsparciu kruszącego się Rzymu, boby rachunek musiał wypaść gdzieś koło 5 bln ojro. Takiej góry kredytu niemiecki podatnik, a właściwie wyborca, nie udźwignie. Innymi słowy Angela nie chce byc wyniesiona z Bundestagu na widłach, co skądinąd nie jest zaskoczeniem, boć zezowaty tak prawił rok temu. Ojro, ojro, a kończy się w New Yorku rzezaniem ratingu. Takie czasy, globalizacja. Patrząc zezem (a zezowaty tam ma) wydaje się, że S&P chce podkreslić, że mimo iż ojro jest padliną, to przecież lollar jest jeszcze bardziej parszywy. To zdaje się jest ta wojna walutowa, albo race to the bottom, czyli walka o to, kto szybciej zeszmaci swój pieniądz. Ma to ten pożytek, że ojro w tym tygodniu jeszcze nie zniknie, bo nie ma ich na co wymienić, oczywiście poza frankiem, ale to - zonk! - SNB właśnie rozpoczął quantitative easing, czyli mówiąc po ludzku - drukowanie franka. Takie czasy, mówiłem przecież że to wyścig w szmaceniu waluty. To akurat jest wiadomość z gatunku niemożliwych stricte (a jednak jest prawdą, patrz wyżej). Mamy zatem nowe czasy surrealizmu, kiedy wszyscy poszaleli i możemy wybierać między bardziej i mniej oszalałymi, między dżumą i cholerą oraz między walutami mniej i bardziej parszywymi.
Poniedziałek zapowiada się krwiście. Co na to Benek? Nasz korespondent z Onion donosi.

Czujesz siłę? To siła twojego pieniądza :-)