Po pierwsze należy skorzystać z okazji szczerej rozmowy o tzw, geoplityce, czyli o tym, o czym nikt w przekaziorach się nie zajmuje. Chodzi o strategię, którą anglosasi nazywają "grand strategy", a u nas należałoby to nazwać racją stanu, albo doktryną państwową. Ś.p. prezydent Kaczyński, ze wszystkimi błędami wieku dziecięcego coś takiego zaczął formułować wokół "postjagiellońskich mrzonek", jak je nazwał dzisiejszy nadworny politruk II PRLu.
Aby się najpierw rozejrzeć, należałoby zatem przejrzeć dotychczasowy dorobek Partnerstwa Wschodniego, uzupełniając o analizy naszych sojuszników i/lub decydentów globalnych, którzy sprawami geopolityki od zawsze się zajmują. Polecam całość prac Zbigniewa Brzezińskiego oraz ostatnie prace dot. wschodu George'a Friedmana, które oddają pragmatyczną ocenę sytuacji, bez zbędnych zadęć. Poniżej wypunktuję najważniejsze wyznaczniki wstępne analiz, które są powszechnie ignorowane, ale w realnym świecie zazwyczaj przeważają, bo świat jest pragmatyczny, tylko na potrzeby motłochu tworzy się emocjonalne mity, by ten motłoch sprawniej, jak dorodne stado baranów, zaganiać w wybranym kierunku. - Ukraina jest uznawana przez Moskwę od zawsze za integralną część imperium i faktycznie jest bezspornie częścią tzw. obszaru wewnętrznego, bowiem bez tego obszaru reszta europejskiej części Rosji traci całkowicie zdolność obronną, a nawet samodzielność ekonomiczną. Bez Ukrainy Rosja przestaje być potęgą euroazjatycką, a staje się krajem azjatyckim sensu stricte, czyli skupionym za Uralem. Przejście punktu ciężkości za Ural oznacza dla Rosji ostateczną degradację z pozycji mocarstwa do ligi państwa regionalnego, porównywalnego z Turcją. - Z powyższego wynika, że Rosja, świadoma powagi tej rozgrywki, zastosuje wszelkie możliwe środki i siły, aby degradacji z roli mocarstwa uniknąć, czyli zapobiec ucieczce Ukrainy na zachód. - Uważny obserwator bez kłopotu dostrzeże, że w istocie Rosja poczyniła ruchy wyprzedzające w obecnej rozgrywce, które ciążą teraz na chwilowym wyniku, a mianowicie wprowadziła ogromnym wysiłkiem na tron w Kijowie Janukowicza [osobisty faworyt Putina]. - Do ruchów wyprzedzających na szachownicy należał także warszawski zamach stanu 2010 r, który daje Putinowi wsparcie [częściowe] Warszawy w wysiłkach utrzymania Kijowa na ruskim łańcuchu. - W krótkim terminie integracja Ukrainy w UE, czyli wedle obecnej mody Anschluss, jest gospodarczo dla Polski niekorzystna, bowiem zabierze nam miejsce na peryferiach UE, a Ukraińcy we wszystkim co eksportujemy są tańsi. - Integracja Ukrainy wzmocni hegemonię Berlina w Ojrorzeszy. - W długim terminie integracja Ukrainy da nam oddech na wschodzie, bowiem Rosja zajęta będzie obroną przed rozpadem imperium, zamiast organizowaniem nam za pośrednictwem starej [i nowej] agentury zamachów stanu. Realizacja geopolitycznej myśli Kaczyńskiego jest w średnim i długim terminie warunkiem koniecznym awansu Polski do jej należnej roli lidera Intermarium, którą przez stulecia z powodzeniem pełniła i ma wszelkie po temu predyspozycje: kulturowe, ludzkie, geograficzne i zasoby naturalne. Program ten jest ambitny i będzie wymagał wielkiej mobilizacji, ale w mobilizacjach Polacy są mistrzami. - Zarzucenie wyzwania wschodniego skaże nas w dłuższej perspektywie na rolę pariasa, z ludnością 15 mln i nigdy nie będziemy już mieli szansy na lidera regionu, z oczywistych powodów ludnościowych, rozpuszczą nas w islamie, zgodnie z doktryną globalistów. Z powyższego wynika, że nie mamy wyboru: czy popierać europejskie ambicje Ukrainy, tylko jak to robić. Tu odpowiedź jest wbrew intuicji prosta. Należy popierać ruchy społeczne Ukrainy, dbając o nasz interes. To, czy jest Janukowicz, czy inna marionetka, nie ma znaczenia, bo nawet on pokazał ostatnio, że pójdzie za głosem ludu, kiedy go do tego zmuszą. Chodzi o ekonomię. Zawsze. Na koniec krótka wskazówka praktyczna. Otwarte popieranie bicia pałami demonstrantów w Kijowie jest doskonałym znakiem charakterystycznym rosyjskiej agentury - zanotujcie sobie, kto tak wrzeszczy, aby natychmiast stłumić te chuligańskie zamieszki. |