Wszyscy się tak zapatrzyli na kijowski Majdan, że niby tam nieubłagane siły postępu ciągle okopane, że im Makrela wysyła na pomoc swego osobistego szefa dyplomacji do kraju Zdradka, aby go sojuszniczo nakręcił, a tu kicha! Kijów od dawna zaklepany w Sojuzie, na króciutkiej, dosłownie kwartalnej smyczy gazowo-kredytowej cara Putina [co kwartał umowy są przedłużane watsonie, żeby się kozacy nie zbisurmanili, mościdzieju, sprawdzone metody]. Osobisty minister nakręcił co prawda Zdradka, ale żeby kontyngent do Afryki Środkowej wysłał, pomagać Francuzom wycierać Smark Kozi [czyli odzyskiwanie złota Bundesbanku], a na odchodne szczerze wyjaśnił tubylcom, że Berlin nie będzie pośrednikiem w rozgrywce Bruksela-Moskwa o Kijów.
Oczywiście nikt nie wyjaśnił tubylcom, o co chodzi w tym zaprzeczeniu centralnego udziału Berlina w kijowskiej wyprawie. Wprawne oko powinno dostrzec, że w zamian za odstąpienie od eskalacji demokracji na Majdanie poprzez Berlin, Putin dał w prezencie pod choinkę Berlinowi, a właściwie jego władcom, nielichy souvenir - samego Chodorkowskiego. Sam zainteresowany tak bardzo był prezentem zaskoczony, że nie zdążył o nim poinformować ani swojej matki, mieszkającej w Moskwie, ani adwokata, ani nawet ministerstwa sprawiedliwości, bo to o podpisanym rozporządzeniu cara dowiedziało się, kiedy ten był już szczęśliwie w samolocie, w drodze do Berlina. Nic w tym zresztą dziwnego, bowiem cudownie uwolniony nie występował o akt łaski, a tę Putin mu zaserwował z własnej inicjatywy [a potem powiadomił odpowiednie organa]. Wygląda zatem na to, że pierwszą osobą, która się o sprawie dowiedziała [poza oczywiście Genscherem, Steinmaierem, Putinem i Makrelą] był naczelnik kolonii karnej, który nielicho musiał się zdziwić na bumagę z nakazem zwolnienia więźnia, z osobistą pieczęcią cara na dokładkę. Któż zatem jest lepszym przyjacielem Chodorkowskiego od jego własnej matki? Hans-Dietrich Genscher drogi watsonie, były min. SZ Bundesrepubliki, który podstawił cudownie uwolnionemu prywatny odrzutowiec zaprzyjaźnionej firmy. Dodajmy dla wyjaśnienia, że Genscher jest osobistym przyjacielem Kissingera i byłoby wielkim nietaktem z jego strony, gdyby nie porozumiał się w swojej akcji z obecnym min. SZ Steinmaierem, który to objawił w Warszawie zatykające dech tubylczym postępakom desinteressement Berlina Kijowem. Dodajmy także, że nieznane są przypadki nietaktu ze strony Genschera, w odróżnieniu od ministrów tubylczych, których całą działalność można zaliczyć do repertuaru Monty Pythona. Chodorkowski pod choinkę za [tymczasowe] zelżenie demokracji na Majdanie zatem. S novym godom. Co jo godom, Co jo godom! |