O ile mąż swojej żony wyjaśnił na twitterze, że nie chodziło wcale o to, że Julcia nie jest dziewicą, ale że nie jest nieskalanie uczciwa, co nam wyjaśniło ostatecznie nie tylko źródła jej legendarnego majątku, zbitego na ukraińskiej energetyce na rosyjskim pasku, ale także kwalifikacje męża żony do załatwienia czegokolwiek, poza stukaniem w klawisze, o tyle istota sprawy ciągle pozostaje przed nadwiślańskimi indianami starannie zakryta, co nie godzi się przecie, bo o sprawy wymiaru historycznego dla Polski chodzi.
To, że obywatel Janukowicz wysłał na manifestantów swoje żółwie z długimi pałami i maskami, nie jest żadnym zaskoczeniem i nic nie znaczy, bo takie rzeczy w tzw. "demokracji" - którą oligarchia megazłodziei w Kijowie nie jest i być może jedynie ""demokracją"" - potrafi nawet rudy matoł, więc oburzanie się razem z obywatelem od keczupu Kerrym, stanowi dowód całkowitego pomieszania pojęć. Demokratura Janukowicza waha się obecnie między wschodem i zachodem, między anschlussem do IV Reszypospolitej - za całkowitą darmochę, za to ku uciesze Makreli - oraz powrotem w ramiona KGBisty Putina. Obie strony w przedstawieniu pt. "Przeciąganie Julii" postawiły warunki zaporowe, więc nie dziwota, że Janukowicz i zaprzyjaźnieni megazłodzieje nie palą się do żadnego rozwiązania, bo oba są dla nich złe i z politycznego i z biznesowego punktu widzenia. KGBista pozwoli im dalej kręcić lody na lokalnych indianach, ale pod bezpośrednie dyktando i w koordynacji z jego przyjaciółmi na Kremlu, czyli z megazłodziejami wiernymi KGBiście. Koniec z kręceniem na własną rączkę. Kto się nie posłucha, taka jego makucha, czeka go los Chodorkowskiego [w najlepszym przypadku]. Makrela nie pozwoli kijowskim megazłodziejom na kręcenie żadnych dużych lodów, bo ich tak skrępuje regulacjami i taryfami, że i tak cała śmietana wyjedzie do BuBa za pośrednictwem otwartego na oścież systemu bankowego, co się kijowskim jeszcze mniej podoba, więc stoją w rozkroku. Czy KGBista, czy Makrela, nie wiadomo co wybrać, a młodzi manifestanci na Majdanie mają tego najwyraźniej dosyć i chcą wreszcie zobaczyć jakieś perspektywy na przyszłość, które najwyraźniej wiążą z "demokracją" Makreli. Trudno im się dziwić, wziąwszy pod uwagę nasze własne doświadczenia, zwłaszcza falę entuzjazmu Solidarności, kiedy ukazał się rąbek nadziei, że czas czerwonych mord komisarzy może się wreszcie skończyć. O co w tej rozgrywce chodzi, jest raczej oczywiste, ale dopiero w dużej perspektywie. Chodzi o przyszłość dwóch wykluczających się wielkich tysiącletnich projektów geopolitycznych, które stykają się w punkcie wspólnym pt. Jałta oraz Polska. Pierwszy z nich to Unia Europejska, czyli IV Rzeszapospolita, nieuchronnie i konsekwentnie posuwająca się na wschód - do naturalnej granicy Europy na Uralu. Drugi z nich, to konkurencyjny projekt, opracowany w pośpiechu jako kontrpropozycja, firmowany przez nadwornego propagandystę Kremla Dugina, czyli Unia Euroazjatycka. Czy Ukraina zostanie przyspawana do jednego czy drugiego projektu, zdecyduje o przyszłości nie tylko kontynentu, ale także świata, bowiem - jak wskazywałem wielokrotnie - niezmiennie prawidłowa jest diagnoza Brzezińskiego, że kluczem do świata jest Eurazja, a kluczem do Eurazji jest Polska [i Ukraina, której większa część była onegdaj integralnym polskim terytorium]. Zatem chodzi dziś o wybór jednego z modeli przymusowej integracji w jednym z bloków, które są etapem na drodze do snów o panowaniu nad światem, zwanym też niekiedy NWO. Unia Euroazjatycka bez Ukrainy nie ma szans, bowiem warunkiem jej powodzenia, a nawet przeżycia jest zachowanie imperialnego statusu Rosji, a ten - co przyznają ich stratedzy wojskowi i gospodarczy - bez utrzymania Ukrainy na terytorium wewnętrznym, czyli w bezpośredniej strefie wpływów [czyli w ścisłej symbiozie, z formalną niezależnością] - jest niemożliwy do utrzymania. Rosja gra zatem przez Janukowicza prawdziwie wielka partię, bo jest to nie tylko gra o program euroazjatycki [szczegóły w tzw. Grupie Ałtajskiej], ale o długoterminowe przetrwanie imperium. Dlatego cyrk z przeciąganiem Julii, z teatralnymi rezygnacjami z olimpiady w Soczi w tle, jest taki istotny, zwłaszcza dla przyszłości Polski. Poniżej kilka wyznaczników dla rozmyślań. - Heinz Kissinger niedawno zadeklarował, że "kto nie słyszy nadciągającej wojny musi być głuchy" oraz że Izraela za dziesięć lat nie będzie na mapie. - Kissinger jest nie tylko przyjacielem Brzezińskiego, ale także wspólnikiem, co nie jest powszechnie znane. - 65 mld $ odszkodowań za "żydowskie mienie" od polskiego rządu nie jest bajką, ale faktem międzynarodowym, na poziomie rządowego memorandum czyli na tym samym, na którym ufundowano swego czasu państwo Izrael [tzw. deklaracja ministra Balfoura]. - Ukraina ma na zachodzie najurodzajniejsze ziemie w całej Europie i przy prawidłowej gospodarce jest ją w stanie całą wyżywić. - Bezpieczeństwo żywnościowe jest nie tylko fundamentem polityki Ojrosojuza, ale pochłania większość jego budżetu, zatem opanowanie i okiełznanie niezależnej produkcji żywności jest jednym z najważniejszych celów strategicznych Unii. - Polska, mimo całkowicie antypaństwowej i dewastacyjnej polityki rolnej lat '90 ma bardzo istotny potencjał rolny, który w dużym stopniu został już poddany regulacyjnemu, bezwzględnemu reżimowi Brukseli. - Ukraina w orbicie Unii nie tylko zerwie się z energetycznego paska Moskwy [gaz i ropa], ale przede wszystkim zapewni wielotorowość dostaw rosyjskich paliw do Niemiec i całej Europy, przez co stosowany przez Putina kilkakrotnie mechanizm szantażu stanie się całkowicie nieskuteczny. Wygląda na to, że w bójkach na Majdanie młodym chodzi o szanse na przyszłość, ale za to animatorom chodzi o biznesy na skalę kontynentu, a nawet o plany jego integracji, stąd takie podniecenie. Jednakowoż spektakl "przeciąganie Julii" nawet przez takiego fotogenicznego boksera, jak Kliczko, nie ma żadnego związku z rzeczywistością, bo chodzi jak zwykle o sprawy poważniejsze. Tym razem o naprawdę poważne, jak wyliczono wyżej. Zanim dasz się ponieść emocjom któregokolwiek z płatnych szczekaczy, warto sobie zdać sprawę z powagi rozgrywki i miejsca w niej dla nas, a zwłaszcza co nam zagraża i co z tego możemy mieć. Bo że ścierwa podpisujące Jałtę nie miały dla nas żadnego względu, poza dojnym, stało się już chyba oczywiste przez te stracone dziesięciolecia... No to skur**** trzeba patrzeć na ręce, a jeszcze bardziej pod czapki, co tak naprawdę zamierzają. |