Go To Project Gutenberg

wtorek, 28 lipca 2015

Gra w chińczyka na szczycie piramidy czyli takie czasy

-
Kiedy naszą uwagę przykuwały kolejne sceny greckiej tragikomedii i operetkowej farsy, bo przecie chodzi o ciężką forsę, jak śpiewały wyfiokowane tancerki w Operze za trzy grosze: forsa kręci światem, wielkie rzeczy wydarzyły się w Chinach. Takie mamy czasy, że wiele się wydarza jednocześnie, czyli ma budowie jest taki kołowrotek, że nie ma czasu taczki załadować... I nie chodzi o to, że chińscy komuniści dołączyli do komunistów amerykańskich z Wall Street i uruchomili swoją, na razie dość rudymentarną wersję Plunge Protection Team. Z czasem z pewnością gigantyczny fundusz, już dziś wyposażony w kapitał ponad pół biliona dolarów, będzie doskonalił swoje procedury. Jednakże nawet on nie zdołał całkowicie powstrzymać i wygasić giełdowej paniki, która w przeciągu trzech tygodni skasowała ok. 30% kapitalizacji chińskich giełd: ponad 2 bln $ w sumie, mówimy zatem o poważnych pieniądzach. Biliony to tysiące miliardów, jesteśmy więc już w zakresie jednostek kosmicznych, gdzie oczywiście pławią się osławieni masters of the universe, czyli GS-aki i spóła, no bo któż inny skoro jednostki kosmiczne?

Gwałtowność zarówno paniki, jak i reakcji na nią ministerstwa finansów oraz banku centralnego PBoC pozwala tymczasem na wyciągnięcie poważnych wniosków systemowych. I muszę przyznać, że jestem rozczarowany, gdyż wszystkie te bajki i marzenia o szybkim awansie juana do elitarnego klubu walut rezerwowych, ba! - nawet zdetronizowania dolara, które już niemal za chwilę widzieli oczyma wyobraźni rozpaleni propagandowym zadęciem tandemu rosyjsko-chińskiego liczni propagandyści, można spokojnie włożyć właśnie między bajki, a nawet potłuc o kant spodni mieszczących twój portfel. Kłopot w tym, drogi watsonie, że niestety dotyczy to także twojego i mojego portfela. Nie idzie mi tu wcale o „wolny rynek”, gdzie Chińczycy zablokowali zwyczajnie zlecenia sprzedaży, a nawet ścigają przy pomocy tajnej policji „wrogich spekulantów” z „agresywnymi” zleceniami short sale. Na kilku giełdach po prostu wyłączyli świeżo wprowadzony handel pochodnymi, w tym trafnie odkrytym głównym winowajcą paniki, czyli opcjami PUT. Prawdopodobnie Chińczycy właściwie wskazali winowajcę w osobie Sorosa, stojącego za kilkoma dużymi funduszami, sprzedającymi akcje, a właściwie krótko przed paniką skupującymi dużą masę opcji PUT na indeksy, które w jednej fali wypłynęły na rynek, pogłębiając i przyspieszając jego spadek. Mój problem z obwinianiem Sorosa za chińskie bolączki nie polega na tym, iż mam jakiekolwiek złudzenia co do jego roli. Zdziwiłbym się wręcz, jeśli nie byłoby go tam, gdzie leje się krew, bo ostatnio jest akurat wszędzie tam, gdzie jakaś spektakularna akcja się odbywa: w Moskwie przy panice na rublu, w Kijowie podczas przewrotu majdanowego itd.

Kłopot mój z Sorosem polega właśnie na tym, że Chińczycy trafnie wskazali go palcem. Bo Soros żyje jak sęp – z rozrywania padliny. Jego fundusze nie atakują zdrowych walut i gospodarek, przeciwnie: wyłącznie te, które na atak są podatne. Dodatkowo Pekin ułatwił mu zadanie jednocześnie luzując politykę monetarną {zmniejszenie rezerw i oprocentowania oraz duża pula inwestycji w obligacje banków regionalnych} oraz zaciskając finanse i drastycznie obostrzając działalność biur maklerskich, tak jakby chcąc biec w dwie strony naraz. Formalne ograniczenia w finansowaniu biur maklerskich w naturalny wręcz sposób zmusiły je do poszukiwania alternatywnego finansowania, a to – jak widzimy po efektach – przyszło ze strony zupełnie nieznanej do tej pory Chińczykom, w postaci pochodnych, opcji na akcje. W zwyczajnych warunkach pochodne na indeksy giełdowe dostarczają ogromną, nieznaną wcześniej płynność na rynek, bowiem dzięki nim można w każdym dosłownie momencie rozliczyć ogromne transakcje, które wcześniej musiały oczekiwać, w zależności od wielkości zlecenia, od godzin do dni nawet na odpowiednio duże zlecenia po drugiej stronie. Ma to też drugą stronę medalu: pochodne pogłębiając zdolność transakcyjną rynku, usuwają na nim dużą część tzw. ryzyka płynności, czyli niemożności natychmiastowego kupna/sprzedaży z powodu niewystarczającej głębokości rynku. Dzięki nim maklerzy mają głęboki rynek, który jest płynny, a to oznacza... że jest na nim {teoretycznie} dostępna duża gotówka. Duży pakiet akcji/futuresów/opcji natychmiast zamienia się w gotówkę na koncie i vice versa. Wspaniały wynalazek! Zwłaszcza że dzięki niemu indeksy zaczynają wyglądać regularnie, bez nieuniknionych wcześniej zawirowań, uskoków i dolin. Zaczynają przypominać dojrzały rynek...

Aż do momentu, gdy coś na nim wielce mądrzy mandaryni z Komitetu Centralnego nie zmienią, na przykład odcinając domom maklerskim zasilanie... Z pomocą przychodzi im wietrzący padlinę Soros, dostarczając płynność {gotówkę} w postaci opcji. I te w krytycznej chwili, gdy rynek sam się już przewrócił, masowo realizując, potęgując, a właściwie podejrzewam świadomie wywołując panikę. Myślę że sępie fundusze Sorosa znakomicie wyczuły krytyczny moment sztucznej podatności rynku, na którym niefrasobliwi idioci z ministerstwa finansów znienacka założyli twarde ograniczenia administracyjne na działalność domów maklerskich, z dnia na dzień odcinając im finansowanie. To właśnie – a nie negatywna reakcja klientów detalicznych – umożliwiło wywołanie paniki. Bowiem pochodne działają podobnie jak każdy inny instrument lewarowany – także w drugą stronę. Pozwalają zarabiać na przykład na spadkach, albo wzrostach rzędu x20, ale to oznacza, że mogą taki spadek także wywołać/pogłębić – z dokładnie takim samym lewarem! Agresywny fundusz, widząc nieuchronny spadek, może wejść w pozycje na ten spadek {PUT} z lewarem x20 i dysponując kwotą zaledwie 100 mln spowodować chwilową podaż w kwocie 20x100 mln = 2 mld. A to już wywołuje ruch na rynku... i nakręca panikę. Tak to mniej więcej się odbyło. Cała kwestia w tym, że nieskoordynowane i przygłupie działania ministerstwa finansów spotkały się z finansowym sępem, uwielbiającym takie okazje, zwłaszcza że Chińczycy budując konsekwentnie dojrzały rynek kapitałowy zliberalizowali niedawno handel pochodnymi na giełdzie. To właśnie otworzyło szeroko ulubioną bramę agresywnym spekulantom. Kłopot nie w tym, że bramę otwarto i nie w tym, że sępy na świecie istnieją. Prawdziwy kłopot, objawiony właśnie w Chinach polega na tym, że Chiny są na atak podatne aż w takim stopniu. A z tego można wyciągnąć dość daleko idące i zapewne zaskakujące dla ciebie wnioski...


Tekst jest wstępem do bieżącej analizy Summa Summarum 30/15
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut