Na dwa tygodnie przed wyborami wydawało się, że wszystkie pionki zostały ostatecznie rozstawione. Odpowiednio największa afera ostatnich lat, czyli sprawa gangu kelnerów, powędrowała swoją urzędową drogą ku sądowemu zakończeniu, zgodnie z polityczną logiką wysokich, układających się za jej kulisami stron. W wyniku zaistniałego permanentnego pata negocjacyjnego, zdiagnozowanego zresztą przeze mnie obszerniej, z tego padołu płaczu musiał taktownie zejść dr Kulczyk, a jego interesy podległy gwałtownemu przemeblowaniu. Koniec afer? Naturalnie nie – nie w kraju nad Wisłą, ale najgrubsze sprawy wydawały się zakończone. W pewnym sensie tak istotnie jest, ale nie do końca, gdyż na ostatnim wyborczym okrążeniu przed finiszem zaskoczył nas nowymi rewelacjami sprawdzony już w aferalnych bojach Zbigniew Stonoga, który żadnej afery, jak by nie była śliska, się nie lęka. Przypomnę, jak konsekwentnie od czerwca 2014, czyli od wybuchu afery podsłuchowej, identyfikuję Marka Falentę oraz jego późniejszego faktycznego obrońcę Stonogę. Ma to istotne znaczenie w obecnym, bardzo ciekawym i symptomatycznym dla aktualnej kondycji państwa oraz jego sojuszy, stanie. Pokazują się bowiem w ferworze walki wątki i poszlaki, wcześniej postulowane w formie hipotez, zarazem je potwierdzając, ale też rzucając nowe światło na plątaninę sprzecznych interesów i zależności. Innymi słowy ukazując, kto dla kogo pracuje na politycznej scenie. To niezmiernie cenna wiedza praktyczna, stąd ponowne zejście do szamba prowokacji Stonogi, bynajmniej nie wynikająca z osobistej sympatii. Czuję się zresztą rozgrzeszonym gdy wiernym sekundantem dzielnego pogromcy afer jest sam bezkompromisowy europarlamentarzysta Przemysław Wipler, interweniujący w jego sprawach do samego ministra Seremeta, w przerwach męczeńskich zmagań z policją. Co ciekawe, na tej pozycji zajął miejsce innej ofiary bójek z policją, reżysera Brauna, który jeszcze przed wakacjami wydawał się być gwiazdą komitetu wyborczego Stonogi. Prawdopodobnie skutecznie odstręczył go negatywny odzew pierwszych wspólnych występów z kryminalistą, a zwłaszcza bardzo szybko rosnąca powszechna wiedza o jego wyczynach. Nie odstręcza to wszak Wiplera, który chwyta się tej chybotliwej trampoliny wyborczej już to z zamiłowania do „walki z aferami”, już to z prozaicznego powodu, że skutecznie spalił sobie mosty w PIS i u narodowców. Jak by w dość płynnych i burzliwych odmętach politycznego szamba przedwyborczego nie było, Stonoga nie zawiódł i zdążył odpalić ostatnią salwę w tym tygodniu, znów zmuszając mnie do studiów dokumentów ukradzionych z cudzych komputerów, co wydaje się ulubionym, jeśli nie wyłącznym modus operandi tej kreatury. Zanim przejdziemy wszak do szczegółów, tytułem ogólnego wstępu przypomnienie o Falencie i jego gangu kelnerów. Wedle wstępnej hipotezy z czerwca 2014 Falenta i jego egzotyczny gang podsłuchowy został wykorzystany w szerokiej kombinacji operacyjnej, obejmującej cały właściwie polityczny establishment Polski, na czele z jej ministrami i szefami centralnych urzędów i największych firm. Została ona wymyślona i przeprowadzona przy współudziale oraz osłonie wojskowego wywiadu, z powiązaniami i korzeniami w końcowym PRL, o czym świadczyły zarówno widome i wtórne cele ataku prowokacyjnego, jak i misterne zabiegi samej prokuratury, skupiającej się na postaciach i sprawach drugorzędnych. Jak wiemy wszak z przecieków ostatniego etapu, ujawnionych tuż przed oraz tuż po zaskakującym zejściu w wyniku badania prostaty w Wiedniu {Kulczyk ma sardoniczne poczucie humoru, trzeba przyznać} nie tylko istnieją nagrania i inne dowody, kompromitujące pierwszą ligę polityczną z okresu tzw. transformacji, czyli właściwe źródła dzisiejszych wielomiliardowych fortun, ale także głowę państwa w osobie premiera Tuska i jego najbliższych współpracowników. I tak dowiedzieliśmy się z całą pewnością, że już na samym początku afery prokuratura pewne materiały wydzieliła do osobnego postępowania śledczego w CBA, jako szczególnie ważne dla bezpieczeństwa państwa. Na podobnej zasadzie wiemy, że „zniknięte” nagrania rozmów Kulczyka oraz jego córki jak najbardziej istnieją, podobnie jak choćby wielce smakowite nagrania rozmów Kwaśniewskiego i Millera. Innymi słowy nie tylko pewne sprawy zostały pogrzebane dzięki politycznym naciskom, aby ich więcej nie ujrzeć, ale także – co niejednego musi niepokoić - aby móc w spokoju się nimi zająć. Równolegle dowiedzieliśmy się, niejako na zakończenie i podsumowanie publicznego spektaklu afery, a o czym obszerniej pisałem w swojej analizie wielce znaczącej publikacji Aaaaaadama Mimimichnika, że willa premiera, a zapewne także i inne kluczowe obiekty państwa, znajdują się pod stałą obserwacją i inwigilacją, gdyż istnieje archiwum 700 godzin nagrań rozmów z willi premiera na Parkowej, domu zamieszkiwanego w Warszawie przez Tuska. Innymi słowy afera gangu kelnerów ma o wiele szerszy zakres i wymiar, niż ukazano to publicznie, a stoją za nią w sposób jak najbardziej oczywisty wywiady, a nie żadni kelnerzy i ich operetkowy herszt Falenta, wszak odgrywający skwapliwie przydzieloną rolę słupa. Prawdziwe motywacje i przyczyny wielkiej prowokacji tkwią w przejęciach i prywatyzacjach w sektorze paliwowym i energetycznym: ropa, gaz i węgiel, elektrownie, telekomunikacji: HAWE, bankowości: PZU, PKO, innymi słowy w nowym podziale rynku w wyniku energicznego wejścia na rynek Amerykanów oraz przymusowego wypychania z niego Rosjan. Wszystko to w atmosferze dominującego starcia geopolitycznego NATO z Rosją na Ukrainie, zapoczątkowanego w marcu 2014 na Majdanie, a przypieczętowanego pamiętną majową wizytą Obamy, którą nazwałem „duszpasterską”, gdyż istotnie od tego dnia nawet TVN gwałtownie zmieniło swoją narrację z rusofilnej na jawnie antyrosyjską, a Putin stał się dla nadwiślańskich ałtorytetów, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nowym Hitlerem i bandytą. Inaczej mówiąc stara wojskówka w obliczu nieuchronnej utraty złotych emerytur dla wnuków, stanęła do generalnej rozprawy z jankesami – o wszystko, bo stare biznesy, prowadzone bez przeszkód z Rosją od ćwierćwiecza stanęły nagle w obliczu amerykańskiego embarga oraz ich zwyczajowo brutalnej penetracji wywiadowczej przed wizją całkowitej plajty i marginalizacji. Adieu mafia paliwowa, węglowa i inne mafie! Co dalej? Ano na gwałt trzeba się z agresorem jakoś ułożyć. Wszyscy chcą jakoś żyć... i wszyscy kradną, więc i materiały się znajdą i chęć do rozmów. Tak widziałem genezę gangu kelnerów przed rokiem i tak ją widzę obecnie, gdy wydarzenia aż nazbyt obficie tę hipotezę potwierdziły. Między innymi przez interwencję pomocniczą wielce malowniczej postaci pana Stonogi, równie, a może nawet bardziej uhonorowanego licznymi wyrokami za malwersacje jegomościa, niż sam Falenta. Cóż zaskakującego w tym, że w obronie jednego kryminalisty wystąpił podobny mu kryminalista? Nic, bowiem są – jak należy przypuszczać – z tej samej stajni, innymi słowy prowadzi ich ta sama ręka, zaskakująco długa, gdy chodzi o sprawy zasadnicze. Jak choćby o uderzającą bezkarność przestępczych działań Stonogi i porażającą wręcz nieporadność „aparatu ścigania” wobec nich. I tak co prawda przestępcę publikującego pełne akta sprawy Falenty w sieci dzielna policja wykryła i ujęła bezzwłocznie, zapewne dzięki temu że podpisał się w internecie imieniem i nazwiskiem, ale musiała pod wrażeniem jakiejś przemożnej siły wypuścić po dwóch godzinach, aby umożliwić Stonodze głośną konferencję prasową, która stała się wspaniałą odskocznią do błyskawicznej kariery politycznej. Coś to przypomina z przeszłości: Stana Tymińskiego z czarną teczką, pogromcę malwersantów i złej złodziejskiej kliki. Wówczas wystarczała sama teczka, nikt nie zaglądał do jej środka. Dziś nastały inne czasy. Czasy internetu – i każdy do woli może zanurzyć się w czeluściach materiałów, publikowanych przez demaskatora i kontestatora Stonogę. Są prawdziwe – i są kopalnią informacji – o aktualnych sprawach, a już zwłaszcza o wrogach inspiratorów Stonogi, gdyż ujawniają, z kim i na jakich polach z nimi walczą: na dokumenty, afery, kompromitacje, tajemnice. Dlatego je uważnie przeglądam i wynoszę nader ciekawe dowody oraz wiadomości rzeczowe, pamiętając wszak że jest to obraz selektywny i wysoce interesowny. Służy bowiem wyłącznie interesom jednej strony. Że Stonoga rycerzem w białej zbroi nie jest, ławo można zweryfikować, przeglądając jego historię kryminalną. Oto wielokrotnie karany za oszustwa, zawsze w zawieszeniu, w końcu z powodu prowokacji z aktami Falenty tego lata doigrał się wydawało się ostatecznie i zaginione przez lata „pod szafą” akta jego ostatniego postępowania karnego cudownie się odnalazły... i okazało się, że pan Stonoga jest co prawda kryminalistą i nie można mu wlepić kolejnego wyroku w zawieszeniu. Tym razem kara musi być bezwzględnym pozbawieniem wolności, w obliczu podręcznikowej i kodeksowej recydywy. I co zrobił niezawisły sąd naszemu obrońcy praworządności i trybunowi ludowemu, krzyżowce Tymińskiego, Leppera i Baksika? Niezawisłay sąd odważnie i bezkompromisowo wlepił kryminaliście karę roku bezwzględnego aresztu... domowego oraz zabezpieczenia w postaci dozoru. Elektronicznego. Panu Stonodze założono elektroniczną bransoletkę, dzięki czemu wiadomo, gdzie jest. Oczywiście areszt nie krępuje jego działań zawodowych i społecznych, gdyż sąd docenia najwyraźniej społeczne zaangażowanie obywatela Stonogi, stającego na czele KWW Stonoga, kandydując na czele gromadki swoich wyznawców do sejmu. Nie można blokować takiej obywatelskiej aktywności, soli naszej nadwiślańskiej demokracji, zwłaszcza gdy kryminalny spaślak pozuje ze swoimi wyznawcami do wyborczego zdjęcia w centrum Warszawy nie w towarzystwie Wałęsy i nie pojedynczo, nawet nie w krawacie. Pozuje drogi watsonie w stadzie półnagich tubylców, dumnie wyprężając kto tam co ma – i widomie wykazując, że nie mają niczego do ukrycia. Niczego! Taka bezkompromisowość musiała podziałać na sądową niezawisłość wręcz hipnotycznie... Wracając zaś do realiów nie sposób przeoczyć zadziwiającego, wręcz niemal magnetycznego pociągu obywatela Stonogi do afer. Co prawda często – z racji samego zajęcia – w roli podejrzanego i sprawcy, ale zawsze w ich środku, w samym wirze wydarzeń. Nie dziwi zatem konsekwentne zagospodarowanie takiego talentu, zapewne w dużej mierze naturalnego, a w dużej pokrytego już patyną rutyny. Obywatelowi Stonodze kontakty ze śledczymi, ba!- z niezawisłymi sądami tak dalece spowszedniały, że nawet nie pamięta, kiedy to była ostatnia rozprawa, mająca zakończyć długotrwałe postępowanie w jednej z wielu spraw. Gdyby nie pilna interwencja z Falentą, nawet by nie musiał ograniczać swej cennej wolności symboliczną co prawda bransoletką, ale zawsze... Po prostu zakurzone akta sprawy gdzieś tam pod szafą by „dojrzały” do ustawowego przedawnienia – i Stonoga byłby niewinny. A tak jest i winny i karany i kryminalista, co jak widać nic nie zmienia w programie pracy, bo gdzieżby tam niezawisłość sądowa śmiała stawać w poprzek obywatelskiej pracy u podstaw – i w dodatku bezkompromisowego tropienia afer! Co z tego, że karany? Swoim wyznawcom Stonoga zawsze wytłumaczy, że to jawne szykany za działalność, zemsta systemu, bezprawia i że jeszcze mu grozi zamach na życie. Nie tylko tak rozpowiada, ale jeszcze stada spragnionych sprawiedliwości, jakiejkolwiek, zawiedzionych bijącą w oczy zuchwałością wszelkiej maści złodziejskich sitw, słuchaczy nagrań z „Sowy i Przyjaciół” w to z chęcią uwierzą. Bo naprawdę rozpaczliwie łakną jakiejkolwiek sprawiedliwości w tym powszechnym i wszechogarniającym szambie. Nie takie są wszak plany inspiratorów Falenty oraz Stonogi. Skoro już wypromowali siłą wypadków swojego „rycerza” i obrońcę prawdy oraz bezkompromisowego wojownika {w kradzionym ferrari z napisem „pierydole fiskusa i złodziei z Wiejskiej”}, chcą z jego usług korzystać jak najdłużej, w końcu skuteczne wylansowanie na widowni ogólnopolskiej jakiejkolwiek osoby kosztuje masę pracy i pieniędzy. Coś wie o tym z racji zawodu estradowca inny polityk pierwszego sezonu Paweł Kukiz. Całe lata występów. Tak więc z punktu widzenia inspiratorów i sponsorów kariery Stonogi kontynuacja skandalu wokół Falenty była wskazana, ale wręcz nieunikniona, a drobne potknięcie pod postacią skazania za stare grzechy kryminalne zaledwie wypadkiem przy pracy, drobnym przeoczeniem, które zresztą łatwo i bezboleśnie można wygumować elektroniczną bransoletą. Nie może taki talent się marnować, zwłaszcza gdy walki wyborcze i powyborcze wałki dziś oznaczają wręcz wszystko albo nic. Idzie walka o przetrwanie, a nie o jakieś drobne, o przestawienie całej gospodarki i związanej z nią ściśle orientacji geopolitycznej z uzależnionej od Rosji na całkowicie na Rosję odporną. Stąd nagły kres mafii węglowej, nowe taryfy na gaz i całkowite wyrugowanie Gazpromu z zarządu Europolgazu, nowe kontrakty na ropę, a nawet jej bezpośrednie zakupy od Arabii Saudyjskiej po dumpingowych cenach, otwarcie gazoportu i cała wręcz litania innych wydarzeń ostatnich dwunastu miesięcy. Wszystkie pokazują wielką ofensywę przeciwko gospodarczym wpływom Rosji w Polsce, a zatem nieuchronna i bezkompromisowa walka polityczna o ich utrzymanie. Wyliczone przykłady liczone są w dziesiątkach miliardów obrotu rocznie i są to literalnie całe branże przemysłu. Tylko biorąc pod uwagę taki szerszy kontekst działań, można w pełni dostrzec i docenić logikę posunięć graczy w aferze gangu kelnerów, a także prawidłowo umiejscowić na lokalnej szachownicy ewenement Stonogi, kolejnego skandalisty od specjalnych poruczeń. Proszę zwrócić uwagę, że wcześniejsze oceny i prognozy w tym zakresie dość dobrze przystają do obserwowanych wydarzeń, zatem prawdopodobnie są w dużej mierze prawidłowe, a z całą pewnością uprawnione. Wyposażeni w te przestrogi możemy zanurkować w odmęty ostatnich, środowych rewelacji Stonogi, na bieżąco, na gorąco. Z całą pewnością mają one związek ze zbliżającą się do finału kampanią wyborczą i mają bardzo konkretnego adresata i cel. Dają pozatem niepowtarzalny wgląd w konspiracyjny warsztat Stonogi, do złudzenia przypominający modus operandi Falenty i wspólników, ale po kolei. Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 42/15. |
poniedziałek, 19 października 2015
Stonoga wyborcza
-
blog comments powered by Disqus