Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 12 października 2015

TPP: Teraz Przyjdzie Piekło

-
Noooo... taki tytuł, że Hitchcock przysiada. Co będzie dalej? Wystraszonych od razu uspokajam, że koniec świata tymczasem po cichu odwołano, nie trafiła nas żadna kometa, za to świat pomyka dokładnie według wcześniej wytyczonych szlaków, tyle że dużo szybciej... Zwierzchnik największego, a właściwie głównego kościoła zachodu, jego wręcz fundamentu, odbył historyczną pielgrzymkę do USA, zwieńczoną starannie wypolerowanymi wystąpieniami w Kongresie oraz – co równie symbolicznie ważne – równolegle w ONZ. Zaprezentował tam program społeczny i duchowy, będący wierną kalką i miejscami uzupełnieniem wielkiego zamierzenia pt. Agenda 2030. O ile nie wiesz, o co chodzi, to masz liczne towarzystwo, liczone w miliardy. Zachęcam do zapoznania się bliżej z tym programem, organicznie wypływającym z tzw. Agenda XXI, która z kolei wychodzi naturalnie z programów ochrony środowiska, zapobiegania zmianom klimatu i kontroli urodzeń, rozpoczętych w latach '80 ubiegłego wieku. Całą, wielką plejadę tych programów można wywieść wprost z działań agend ONZ, kierowanych przez tak wybitne osobistości, jak Heinz Kissinger oraz Georgy Schwarz Soros. A ich założycielski fundament – wszystkich bez wyjątku – tkwi niczym kotwica w twardej skale zatoki portowej w raporcie Klubu Rzymskiego.

O ile nie orientujesz się w historii rozwoju i politycznych meandrach tych programów, nie dostrzeżesz ich spójnego, przejawiającego żelazną logikę i wolę działania związku. Niemniej on tam jest – konsekwentnie realizowany, niczym toczący się niepowstrzymanie walec drogowy – ku z góry zaprogramowanemu celowi. Mówiąc ściślej istotne korzenie dzisiaj obserwowanych działań tkwią u samych źródeł założycielskich ONZ, co widać choćby w ciągłości personalnej osób kierujących tymi programami, wszystkich bez wyjątku zagorzałych globalistów, zatem można powiedzieć, że dzisiejsze postępy globalizacji realizuje się dzięki skumulowanej, konsekwentnej pracy setek i tysięcy organizacji oraz dziesiątek programów, przeprowadzonych pod skrzydłami ONZ przez ostatnie ponad półwiecze. Niemniej, aby dostrzec w całej okazałości plan globalistów, wystarczy cofnąć się do Klubu Rzymskiego. Naturalnie nie będę się do niego cofał, gdyż brak nam na to czasu, gdy staram się naszkicować nadchodzącą przyszłość.

Wiemy zatem od pierwszego akapitu, że wrześniowy koniec świata nie nastąpił w tradycyjnym sensie, ale z całą pewnością dostrzeżesz, o ile tylko zechcesz sprawdzić zebrane tu wskazówki, że istotnie przed kilkunastu dniami w Nowym Jorku nastąpił w sensie rytualnym oraz organizacyjnym koniec epoki narodów i państw, a rozpoczęła się era nowego porządku. Jaki on będzie w zakresie głoszonej ideologii, możesz łatwo rozpoznać w szeroko kolportowanych materiałach o zrównoważonym rozwoju, powstrzymaniu zmian klimatu, równouprawnieniu kobiet, likwidacji biedy oraz powszechnej tolerancji, opiece zdrowotnej i edukacji. Wszystko pięknie zainaugurowane w ONZ, przy światłej asyście i głośnej aprobacie samego papieża, który pobłogosławił mocą swego urzędu kanonicznego cały ten wielki plan, a nawet osobiście się z nim zidentyfikował. O ile może to być dla ciebie zaskoczeniem, nie jest dla mnie, gdyż od samych początków pontyfikatu Franciszka wskazuję, iż jest wybrańcem globalistów, a nawet zapowiedziałem, że pojedzie do Nowego Jorku właśnie po to, aby Agenda 2030 uroczyście obwieścić światu. Tak więc o żadnym zaskoczeniu mowy być nie może, a jeszcze mniej o końcu świata. Nic, tylko konsekwentna, planowa robota.

Ideologia, tkwiąca pod spodem Agenda 2030, nie jest przy bliższym oglądzie niczym nowym, tylko starym, dobrze znanym komunizmem, z nowymi grupami interesu w roli „klasy robotniczej” - biedaków, proletariuszy, kobiet i mniejszości, którzy sami i w interesie których przeprowadzi się tę nową rewolucję. Jak zawsze w imię bezkompromisowego postępu społecznego, wolności, równości i braterstwa, w nowoczesnym, tęczowym i ekologicznym wydaniu. Jeśli jeszcze nie zauważyłeś/aś kłębiących się niczym w ukropie od ćwierćwiecza lewackich stad wszelkiej maści odmieńców, feministek i zielonych, zgodnie popychających setki wycinkowych programów „walki”,”ochrony” itp. „postępu” w jednym kierunku, to nie uważasz. Zauważ choć ich wyraźną i nad wyraz wymowną koalicję wokół Franciszka, obwieszczającego światu nadejście nowych czasów: końca biedy i ratunku świata. Nowego kolektywizmu, który nie będzie się nazywał komunizmem, choć ma dokładnie te same założenia i cele. Tylko, aby do nich dotrzeć, trzeba prześledzić rodowód, naszkicowany w poprzednim paragrafie. Znam go i jestem go pewien, a ty możesz go sprawdzić choćby teraz – na witrynie ONZ, w tysiącach publikacji z ostatniego półwiecza. Niezmordowanie i zawsze w jednym kierunku...

Nie zajmujemy się dziś wszak duchowym i ideologicznym programem globalistów, który z takim wigorem pobłogosławił do użycia swoim baranom papież Franciszek. Zajmuje nas niezmiennie kwestia podstawowa: pieniędzy i ekonomii, gdyż jak od klasyka wiadomo, każda rewolucja kończy się wraz z zakończeniem rabunku i wydawania CUDZYCH pieniędzy. Jakie są zatem ekonomiczne podstawy nowego światowego porządku? Wbrew pozornej zagadkowości tematu, gdyż jak powszechnie wiadomo tajemnic wielkich finansów, a już z pewnością ich planów nie objawia się prostaczkom, obszernie i całkiem jasno te plany już przedstawiono. Na tyle jasno, abym mógł postawić na początek obrazoburczy i niepokojący tytuł. Piekło. Zarówno rewolucyjne piekło tęczowych odmieńców, adoptujących dzieci, małżeństwa pederastów, jak i nowy rabunek w imię wolności, równości i ochrony środowiska. Każdy pretekst jest dobry do rabunku cudzych zasobów, a już szczególnie w „świętej sprawie”. Jakie to świętości, wiesz z programu Agenda 2030, a skąd pieniądze? Jak to skąd – przecież ekonomiczne programy już są wdrażane.


Pierwszy filar globalistycznej hegemonii – podatek ekologiczny

Pierwszy filar nowego porządku światowego budowany jest od dawna, od zarania Klubu Rzymskiego, w niekończącej się sekwencji programów „ochrony środowiska”, zawsze kończących się ogromnym drenażem finansowym w kierunku wielkich grup interesu, zazwyczaj branż przemysłowych państw rozwiniętych. Ale w jakże szczytnym celu! W ostatnich latach widzimy prawdziwe paroksyzmy obłudy, kłamstwa i fałszerstwa na gigantyczną, światową wręcz skalę, gdy dość skromna grupka grandziarzy pod przewodem Alberta Gore prowadzi od przełomu wieków wielce skuteczną kampanię wprowadzenia globalnego podatku od powietrza, czyli emisji dwutlenku węgla. Na razie od przemysłu, w imię walki z mityczną zmianą klimatu {globalne ocipienie}, ale niebawem także pod postacią osobistego podatku osobistego, w zależności od konsumowanych kalorii {carbon footprint}. O ile wzdragasz się na taki absurd, to znaczy, że jesteś niedoinformowany/a, gdyż dokładnie taki scenariusz przewidują dokumenty planistyczne ONZ. Niemożliwe? Ale prawdziwe watsonie, boleśnie prawdziwe. Światowy kołchoz, folwark zwierzęcy Orwella, w którym mierzą i wynagradzają twoją wydajność, ale także twoje spalanie... W imię ekologii naturalnie. Jak to w każdym dobrym, bydlęcym gospodarstwie drobiazgowo liczy się i wydziela paszę. Podobnie w gospodarstwie ludzkim. W końcu produkujemy zabójczy CO2...

Pierwszy filar światowej hegemonii, a jednocześnie niewysychające źródło zasilania nowej rewolucji społecznej w imię zrównoważonego rozwoju już jest wśród nas, a Polska jest jego sygnatariuszem, gdyż rudy premier podpisał „Pakiet klimatyczny”, obligujący Polskę do znacznej redukcji emisji dwutlenku węgla, z poważnymi karami finansowymi, czyli de facto podatkiem światowym od naszej energetyki i przemysłu, opartym na węglu. Albo udusimy nasz przemysł {nie będzie się rozwijał z braku energii}, albo zapłacimy gigantyczny podatek od powietrza, liczony w miliardy. Oto cudowna recepta na złote żniwa grandziarzy, chowających swe chciwe nosy, wietrzące wedle Tuwima niezawodnie „cło na bawełnę” za gustownym parawanem „ratowania klimatu”. Idąc za jego klasyczną radą kazałbym im wszystkim całować mnie w d***, ale kłopot polega na tym, że nikt mnie ani ciebie o zdanie nie pytał, oto na czym polega właściwy urok wielkiej grandy. ONZ zaplanuje, papież pobłogosławi, a ty drogi watsonie, z milionami sobie podobnych indian zapłacisz. Tak czy siak Polska zapłaci: w formie kar, albo redukcji produkcji {utrata zysku jest RÓWNOWAŻNA z zapłatą haraczu}. Tak więc już wiesz, gdzie tkwi jedno ze źródeł „cudzych pieniędzy”, które będzie rozprowadzać nowożytna rewolucja w imię zrównoważonego rozwoju. Jak widzisz, z pozoru tajemnicza i zagadkowa tematyka wcale taka ezoteryczna nie jest, wręcz przeciwnie: przypomina zgodnie z etnicznym upodobaniem autorów włam na rympał i golenie baranów bez namaczania – sorry, taki mamy klimat! - jak przytomnie zauważyła faworyta rudego Bieńkowska. Fakt, że tak łatwo odkryć prawdziwą motywację, zawdzięczamy nie tyle naszej przenikliwości, co trudności ukrycia różowego słonia. Finansów na pokrycie nowej rewolucji po prostu nie da się ot tak – wytrzasnąć znikąd, bowiem jak zwykle brak chętnych sponsorów, a już z całą pewnością nie da się pokątnie wygenerować potrzebnych setek miliardów i bilionów. Od czego wszak są geniusze finansów i przewałek? Jak widać, potrafią wycisnąć grosz choćby z kamienia, a nawet z powietrza. Tym, którym oddychasz. Możesz przecież dobrowolnie przestać...


Dwa straszne bliźniaki wchodzą na scenę

Powyższe zdanie przykuło twoją uwagę, nie wątpię. Powstrzymałeś/aś oddech. Spróbuj tak dłużej. Właśnie odkrywasz przemożną siłę i dyskretny urok bezczelnego planu rabowania planety w imię jej ratowania. Możesz przestać oddychać, albo dobrowolnie zgodzić się na nieuniknione założenie łańcuchów. Masz wybór – i wszystko jest lege artis. Zgodnie z podpisanymi traktatami, a już szczególnie moralnym obowiązkiem ratowania ginącej Ziemi. Przecież papież potwierdził: globalne ocieplenie jest faktem! Czy może cię zatem dziwić zaproszenie go na uroczyste otwarcie nowej epoki w Nowym Jorku, stolicy ONZ i świata, a zarazem giełdy i finansów? Nie może, zwłaszcza że Stany ze swoją finansową oligarchią oraz realizowanym od dwóch dekad coraz intensywniej programu pilotażowego Agendy 2030 pn. Agenda XXI, są prekursorem oraz poligonem doświadczalnym nowego planu „rozwoju” świata, a naprawdę okiełznania go gospodarczo, finansowo i politycznie w jednym funkcjonalnym organizmie ponadnarodowym. Dlatego właśnie, znając dotychczasowe perypetie i zakręty przyspieszającej ostatnio Agendy XXI mogłem właściwie w ciemno określić plany merytoryczne papieskiej wizyty w Stanach. Bowiem planów, realizowanych przez dekady, kosztem bilionów nie da się w żaden sposób schować. Jeśli ich nie zauważyłeś/aś w natarciu, gdy zbliżały się niczym ciemne chmury na horyzoncie, to dlatego, że nikt ci o tym nie mówił. Nie jest to oczywiście przypadek. Nie mówiono ci o wielu rzeczach, między innymi o drugim filarze nowego porządku gospodarczego: wielkich traktatach międzynarodowych, które w połowie tego roku wyskoczyły niczym królik z kapelusza z niebytu w amerykańskim kongresie oraz Parlamencie Europejskim, ku niewymownemu zaskoczeniu stad „ekspertów” i parlamentarzystów, na czele z największym ekspertem Sariuszem-Wolskim, który o nowych traktatach literalnie nie wie NIC. Jak to możliwe? Ano możliwe, bo się jakoś zdarzyło naprawdę. Bliźniacze traktaty TPP oraz TTiP, o których piszę od miesięcy są co prawda najprawdziwszym faktem, ale niestety tajnym, ukrytym nie tylko przed opinią publiczną, ale nawet – a może przede wszystkim – przed parlamentami.


Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 41/15.
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut