Skoro na świecie wciąż trwa festiwal Trumpa, w całej rozciągłości potwierdzający przełomowe znaczenie amerykańskich wyborów prezydenckich, spróbujmy się w tym rozejrzeć, gdyż najważniejsze deklaracje zostały już złożone, a tym samym kierunki adekwatnie do nich wyznaczone. Nie oznacza to bynajmniej, że wszystko już wiadomo – pojawiło się znacznie więcej pytań, niż na nie odpowiedzi – ale tym bardziej warto docenić skromną wprawdzie, ale istotną wiedzę, w odróżnieniu od tymczasowego zamętu i zamieszania chwili. Giełda i foreks zareagowały na Trumpa zgodnie z przewidywaniem, co pozwala na przedłużenie prognozy na średni okres, ale pod kardynalnym zastrzeżeniem, że niewątpliwie coś nieprzewidywanego nas czeka. Taki biznesowy tradeoff w niepewnym świecie Schroedingera, w którym kot być może jest żywy, martwy, a być może nawet obydwa przypadki jednocześnie… Tak więc dolar w pierwszych miesiącach nowego prezydenta będzie się umacniał, giełda wygląda na mocną, oczekującą poważnej korekty, a obligacje na świecie wyraźnie tanieją, to znaczy niepokojąco rosną ich rentowności. Siła przeceny obligacji w wyborczej reakcji jest tak potężna, że przypomniała widmo wielkiej paniki i poważnie rysują się na horyzoncie obawy o jej nawrót, na przykład w postaci azjatyckiego kryzysu finansowego. Nie ma w tym żadnej przesady, gdyż łatwo dostrzec tego objawy. Oto chiński juan dociera do pułapu 7 CNY/USD, a rząd nakłada dodatkowe ograniczenia na kredyt budowlany, aby poskromić spekulację mieszkaniami. Po drugiej stronie Morza Chińskiego Haruhiko Kuroda wydaje się całkowicie utracił niepodzielne dotychczas panowanie nad obligacjami, których rentowności po latach przebywania w zamrażarce wyskoczyły nagle ponad kreskę! Cóż się stało, że tak nagle załamała się polityka monetarna? Ano coś się istotnie musiało załamać, skoro jen na przestrzeni krótkich tygodni z uparcie twardego stał się nagle miękki i odwrócił się od granicy 100 JPY/USD w pobliże 120 JPY/USD. Warto zauważyć, że Kurodzie przez lata nie udawało się rozmiękczyć swej waluty i wywołać inflacji, a czego objawem był uparcie mocny jen, niwelujący w handlu wszelkie iluzoryczne nadzieje na zyski z kolejnych rund stymulacji QE. Dodajmy że zachowanie ekonomii przeczyło deklarowanym założeniom Kurody, tak jakby rynek na złość pokazywał monetarnym szamanom środkowy palec. Ale wszystko do czasu. Nastała nowa era z wyborami prezydenckimi w Stanach – i ich życzenia nagle spełniają się nieoczekiwanie. Tyle że w dominującym nastroju ironii i szyderczego śmiechu, nie ma bowiem w nich żadnej zasługi planistów, a jedynie chwilowe odreagowanie niezależnych od nich, całkowicie nieprzewidzianych, a nawet wielce niepożądanych wydarzeń w polityce. Bardzo emocjonalne i zapewne krótkotrwałe, bowiem dynamiczne ruchy tak już mają: po gwałtownym skoku zwykle przychodzi równie gwałtowne odreagowanie. Co z tego stanowi istotny trend, a co jedynie hałas, dopiero się okaże. Analogiczne zjawisko obserwujemy na scenie politycznej, gdzie więcej jest plotek i pogłosek od rzeczywistych informacji. Nawet trudno temu się dziwić, gdy ustępujący prezydent rozpoczął ostatnią podróż do Europy, mającą stanowić podsumowanie jego kadencji i eleganckie zagwarantowanie ciągłości jego osiągnięć, zwłaszcza na głównym kierunku transatlantyckim. Tu znów nie brak komicznych elementów szyderstwa, gdyż pokojowy noblista musiał odwołać masowe mityngi zarówno w Atenach, jak i Berlinie. Przed laty witały go tam z nadzieją na demokratyczną rewolucję dosłownie rekordowe milionowe tłumy, a dziś grecka policja antyzamieszkowa rozpędza pałkami i gazem łzawiącym wściekłych antyglobalistów, gdy niemieccy bezpieczniacy odwołują masowe przemówienie w obawie przed marszem Pegidy, pragnącej powiązać przyjemne z pożytecznym, to znaczy głośno i wyraźnie zaprotestować zarówno przeciw TTIP, jak i dwojgu animatorom masowej, antynarodowej migracji. Europejski lud wydaje się nie tylko dość ma multi-kulti, jak i tym bardziej hasełek o „wolnym handlu”. Miało być tak pięknie, a znów wychodzi prawdziwe oblicze tej całej wolności: strażnik w kasku i zbroi. Trudno oprzeć się wrażeniu, że osiągnięcia Obamy rozsypują się na naszych oczach w proch. Ale coś innego powstanie w ich miejsce, tego możemy być pewni... Dynamiczna reakcja rynku W przywołanych przykładach choćby Japonii warto dostrzec ich światową synchronizację i zasięg. Na całym świecie przewaliła się w obliczu nadziei na dramatyczną zmianę kierunków fala reakcji - z samej zasady przesadzona i emocjonalna. Na dobrą sprawę nie wiadomo nawet, jakiego oczekiwać składu osobowego nowej administracji Trumpa, nie mówiąc o szczegółowym programie działania. Coś niecoś wiemy na temat generalnego kierunku, ale to wszystko. Budowanie na tym strategii wydaje się przedwczesne i nieodpowiedzialne, a jednak świat wydaje się podejmować takie właśnie decyzje. Warto uświadomić sobie, że w dużej mierze mogą one okazać się przesadne i po prostu błędne. Zauważmy, że zachowanie Chin jak i Japonii wynika z długich miesięcy konsekwentnego podążania w określonym kierunku, a polityczne przetasowania światowe, a właściwie ich zapowiedź, dały jedynie impuls do ich uzewnętrznienia – i tylko tyle! Chiński bank centralny od miesięcy osłabia juana nie dlatego, jak twierdzą zwolennicy teorii o wojnie walutowej {ta ma miejsce, ale w innych przejawach technicznych}, że Chińczycy na złość jankesom wyprzedają amerykańskie obligacje przed nadchodzącą wojną, ale po prostu dlatego, że suma bilansu handlowego oraz kapitałowego od półtora roku jest ujemna, to znaczy w ten lub inny sposób: już to przez handel, już to przez akwizycje zagraniczne, chińskie rezerwy wyciekają z kraju. Oczekiwanym efektem arytmetycznym jest uszczuplenie rezerw, przyznajmy dość dynamiczne. Część z tego transferu jest planowa i zgodna ze światową ekspansją gospodarczą Chin, a część – wydaje się dominująca – stanowi przejaw ucieczki średniego i dużego kapitału za granicę. Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 47/16 |
środa, 23 listopada 2016
Nowy kierunek, stary gruchot
-
blog comments powered by Disqus