W sumie nic wielkiego, dobre zdjęcie z prawem publikacji może być tyle warte. Jednak komuś coś ostro się chyba popiórkowało. Jak donosi Prawna
To i tak nic w porównaniu z wyliczeniem strat, jakie dostał internauta o nicku spiderfox od innej kancelarii. Za 10 zdjęć, które 3 lata temu pobrał z internetu bez zgody właściciela praw autorskich, dostał żądanie zapłaty 35 tys. zł.
– To procedura zgodna z prawem. Jeżeli poszkodowany potrafi znaleźć winnego i chce dochodzić swoich praw, przedsądowe wezwanie do ugody jest normą. Jedyne, co mogłoby być złamaniem etyki, to straszenie, że jeżeli do ugody nie dojdzie, sprawa zostanie zgłoszona do ścigania karnego – uważa dr Wojciech Machała, ekspert ds. prawa autorskiego.
Zauważ, że nie ma mowy o publikacji, tylko o nielegalnym pobraniu. Ponad tysiąc baksów za obejrzenie - jak by nie podniecającej foty - to na zezowate oczy odrobinę drogo, nie mówiąc już o odlotowej nielegalności oglądania. Oczywiście nie chodziło o zwyczajne pobranie jakiejś foty, umieszczonej na jakimś fej-zbuku przez jakiegoś napaleńca, ale pewnikiem o ściągnięcie jakiegoś cracka z serwisu agencyjnego albo tym podobne kwiaty, niemniej najwyraźniej nieźle się pisarzom poturbowało. Teraz musisz uważać, ściągniesz jakiś nielegalny plik - i już po tobie. Gorzej, że przeglądarka robi to automatycznie ;-) Z tego wniosek, że samo czytanie zezowatego może być już nielegalne. Wesoło.