-
Nie uważam się ani za optymistę, ani za pesymistę. Chętnie patrzę na siebie jako realistę. Mówiąc realnie, myślę że to co właśnie powiedziałeś, jest poprawne: szanse na wielkie przebudzenie wśród szerokich mas amerykańskich, aby uniknąć bardzo poważnych konsekwencji, są nikłe. Ale są niezerowe.