Artykuł z Baltimore Sun, za zgodą autora.
Gdy czytam ostatnio nagłówki, myśli wracają do dzieciństwa, spędzonego w kraju, który już nie istnieje. Wychowałem się w Petersburgu, wówczas w ZSRR, w połowie dekad '70 i '80. Zimna wojna była w apogeum. Dzisiejsze relacje mediów z Rosji są dziś niemal identyczne z ówczesnymi. Informują, że rosyjskie samoloty wojskowe wykonują misje ćwiczebne niebezpiecznie blisko samolotów innych państw, a ich wojska dokonują inwazji sąsiedniego kraju, jednocześnie przekonując obywateli Rosji, że to nieprawda. Wydaje się, że zatoczyliśmy wielkie koło, a historia się powtarza. Powtórka z Zimnej Wojny. A skoro prezydent Rosji Włodzimierz Putin wydaje się korzystać z klasycznego podręcznika Zimnej Wojny [operacje specjalne; ogłaszanie jednego i robienie czego innego; przekręcanie faktów tak długo, aż wszystkie ziarenka prawdy znikną], być może powinniśmy także wrócić do tego podręcznika aby się upewnić, że nasza strategia jest właściwa. Największą różnicą obecnie wydaje się to, że rosyjska machina propagandowa skutecznie urobiła rosyjskie społeczeństwo. Pamiętam czasy, gdy nikt nie brał sowieckich gazet i telewizji poważnie - zakładając co najwyżej, że media kłamią i przekręcają fakty. Dziś rosyjska publika w pełni ufa swemu przywódcy Putinowi i niemal całkowicie popiera jego działania. Przekazy nie zgadzające się z oficjalną linią, niezależnie od ich źródła, odrzucane są jako kłamstwa i próby szkalowania ukochanego, niemal mistycznego przywódcy przez amerykański Departamentu Stanu. Niewielki margines opozycji piętnuje się jako wrogów państwa, a ich punkt widzenia nie przebija się do żadnej poczytnej gazety czy telewizji. Opozycyjne radio Echo Moskwy walczy o utrzymanie niezależności pod nowym właścicielem Gazprom Media, a media zagraniczne są wypychane z kraju. Sprawia to wrażenie, jakby Rosja cofnęła się w czasie - mamy wodza, którego nie wolno krytykować i się mu sprzeciwiać, wolne media znikły, a Rosję otaczają wrodzy imperialiści, szukający sposobności uczynić krzywdę ojczyźnie. Prawdziwe deja vu. W konfrontacji z przeciwnikiem w Zimnej Wojnie należy zakładać, że mówi się jedno, a robi drugie. Działania pana Putina przemawiają donośniej od jego przemówień i szczerzej od jego machiny propagandowej. Prowadzi on operację podziału i podboju, przynosząc chaos i spustoszenie do najbliższych sąsiadów, tak aby móc rozszerzać swe wpływy i ożywić imperialne marzenia. Jego działania w Mołdawii, Gruzji, a teraz na Ukrainie ukazują ten cel. Daleko nam do etapu "ufaj, ale sprawdzaj" - nie można wierzyć, że pan Putin uczyni to, co zapowiada. Coś się wszakże zmieniło i należy to zanotować. Rosyjski status finansowy związany jest z dochodami z ropy i gazu. Rosyjski budżet jest przywiązany do cen ropy i gazu; przy obecnym spadku cen rosyjscy ekonomiści będą zmuszeni do korekty tego budżetu. Drugą zmianę stanowią bardzo dobrze opłacane siły bezpieczeństwa, wojsko i biurokracja, zapewniające panu Putinowi bardzo mocne poparcie i gotowe posunąć się daleko w realizacji i obronie jego planów. USA powinny uczynić więcej, pomagając Ukrainie w obronie przed tą niespecjalnie ukrytą inwazją. Wojsko ukraińskie jest słabo wyposażone do walk z rosyjskimi czołgami i sprzętem opancerzonym - powinniśmy zaoferować pomoc w sprzęcie i szkoleniu. to minimum, które możemy wykonać dla kraju, któremu obiecaliśmy bezpieczeństwo w budapeszteńskim Memorandum Bezpieczeństwa z roku 1994, kiedy Ukraina oddała swą broń nuklearną. Oto co USA i inne państwa demokratyczne powinny uczynić dla wsparcia demokratycznego państwa przeciw wrogiej inwazji przez sąsiada. Wydaje się, że większość państw Unii Europejskiej, USA, Kanada, Japonia i Australia, zgadzają się co do tego, co się dzieje na Ukrainie. Nazwijmy to po imieniu: mamy inwazję i powtórkę z Zimnej Wojny. Musimy działać i planować odpowiednio do tej sytuacji. Daniel Łukomski mieszka w Rockville; jest obywatelem USA, poprzednio pracującym na Ukrainie. |