Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Cash on Hand

-



Jeśli studiowałeś/aś w życiu choć jeden bilans wiesz, że podstawowym ograniczeniem codziennej działalności, a tym bardziej ograniczeniem długoterminowym jest gotówka, czyli tytułowy cash on hand, inaczej mówiąc zawartość kasy, kasetki, portfela. Wie to doskonale każda pani domu, nie bez powodu zwana właśnie panią, w odróżnieniu od pana, od którego tradycyjnie oczekuje się napełnienia tej kasetki. Podobnie jak dynamicznie zmieniają się w miarę sukcesów inżynierii społecznej społeczne role i coraz częściej role pana i pani tak jakby się rozmywają, takoż coraz szybciej zmienia się ścisłe pojęcie cash on hand. Zacytuję tu dla ilustracji dwa powszechnie znane przykłady. Owóż powszechnie utrzymuje się, że Polska jest na tle Europy wybitnie konserwatywna i tradycjonalistyczna, skąd zresztą ma wypływać nasza faszystowsko-kaczystowska alergia na „kulturowe ubogacenie” ze strony islamskiego najazdu na Europę. Wypisz wymaluj nad Wisłą sami faszyści, antysemici, ksenofobi, homofobi. I oczywiście cykliści, sądząc z nasycenia nowymi ścieżkami rowerowymi za „fundusze europejskie”. Fakty socjologiczne wszak są całkowicie odmienne, za sprawą „wyżu Jaruzelskiego” czyli kohorty zwanej na świecie millenials.

Otóż ta kohorta, którą otwarte na świat rządy geniusza z Sopotu świadomie doń wyeksportowały, czyniąc na przykład w krótkim czasie najliczniejszą imigrancką grupą etniczną w Wielkiej Brytanii, która choćby z tego powodu stała się modelowym przykładem i tematem debat wokół brexitu. W dużej mierze za sprawą palących imperatywów polityki wewnętrznej zarówno nad Tamizą, jak i Wisłą głównym tematem niedawnych rozmów May-Kaczyński, toczonych w cieniu posępno-teatralnego zamachu pod pałacem westminsterskim, czyli najściślej chyba strzeżonym centrum Londynu i zarazem parlamentaryzmu. Jak to w klasycznych przygodach Jokera nagle zaniemogła tam najgęstsza chyba sieć kamer monitoringu. Rozmowy o milionowej migracji są otóż tak ważne, jak łatwo odgadnąć, nie dla samych walorów naszej młodzieży, ale zwyczajnie ich socjologicznej masy. Wspominam o pokoleniu millenialsów nie bez przyczyny, gdyż zauważam w nim główny czynnik gwałtownych przemian socjologiczno-obyczajowych, tłumaczących dlaczego skoro Polska jest taka tradycjonalistyczna i „zacofana” to przecie jednak znajduje się w awangardzie postępu i nie bez przyczyny tak konsekwentnie o tę właśnie grupę wiekową zabiega nadpremier Morawiecki, do niej kierując zarówno swój modernizacyjny program gospodarczy, jak i szczególnie jego propagandę.

Pierwszym przykładem żywiołowej wręcz akceptacji nowych trendów jest masowe przyjęcie w Polsce elektronicznych usług płatniczych oraz w szczególności wszelkich systemów bezgotówkowych. Tu na czoło wybijają się różne bliki, a szczególnie bitcoiny. Jeśli nie wiesz, co to takiego, nie musisz się rumienić, wystarczy że przyjmiesz do wiadomości, że to jest ostatnimi czasy trendy pieniądz w Polsce. Swego czasu opisywałem powody, dla których w ten nowy trend ochoczo wpisały się polskie banki, które zresztą są tymi samymi, dla których przed laty {jak ten czas leci!} sam roboczo zaangażowałem się we wiodącą podówczas giełdę bitcoinów w Japonii, dowodzoną przez spaślaka, siedzącego dziś tamże za kratkami, ale naturalnie nie za darmo, bowiem w czeluściach internetu zniknęło jakieś kilkaset milionów, razem zresztą z moimi skromnymi 13 bitcoinami, których wcale nie żałuję, choć jak widzę stanowiłyby dziś całkiem realną wartość. Kłopot w tym że nie stanowią, bo syndyk pomimo prawidłowej rejestracji z niewyjaśnionych powodów po prostu skreślił mnie z listy wierzycieli… Jak łatwo zgadnąć podobnie odmownie załatwionych jest dziesiątki tysięcy innych, no bo ani ja nie będę się w tej sprawie fatygował do samurajów, ani syndyk nie jest adeptem matki Teresy, tylko zwyczajnie, jak wszędzie – hieną, pragnącą „zgodnie z prawem” wypaść się na padlinie. Od samego początku takie właśnie ryzyko było jak najbardziej realne, bowiem stanowi podstawowe w tej branży. Zresztą i celem było baczne obserwowanie trendów w nowo rodzącej się i obiecującej dziedzinie kryptowalut, z których przyjrzałem się kilkudziesięciu – i wybrałem bitcoina.

Więcej o tym za moment, albowiem odmieniły się tymczasem znacząco mody i dziś mamy już innych liderów. Rzecz w tym, że w Polsce wystąpiła wyraźna i odstająca na tle europejskim akceptacja płatności bezgotówkowych. Wprawdzie z ich masowym wprowadzeniem jesteśmy w tyle za choćby Szwecją, ale szybko za nią podążamy. Dotyczy to wszelkich google pay, paypal itp. czyli płatności zintegrowanych z systemem bankowym poprzez jednolity system przelewów SWIFT oraz IBAN i zakupów w internecie. Stanowią one dziś powszechnie dostępną i masową usługę, tak dalece że wielu klientów zamiast płacić w Biedronce kartą chce dziś w naturalny sposób „płacić blikiem” ze swej komórki, tak jakby to było coś najoczywistszego. Jeśli nie wiesz, o co chodzi, nie jesteś wyjątkiem, ale nie o to przecie chodzi, tylko o to, że młodzieniec taką transakcję traktuje jako coś oczywistego, a tymczasem ani kasjerka, ani ja i ty nie wiemy, o co chodzi. Jeśli takie rzeczy się dzieją, a dzieją się naprawdę, to znaczy że coś poważnie się zmieniło, tylko nie wszyscy zdążyli te zmiany zauważyć, takie czasy – nie ma czasu taczki załadować.

Tymczasem dla klientów średniego pokolenia oraz starszych samo płacenie kartą zbliżeniową, z której notabene dane można w dziecinnie prosty sposób podsłuchać, stanowi szczyt nowoczesności i zarazem ryzyka. Obecnie ponad ¾ płatności kartami dokonywane jest w Polsce zbliżeniowo, po paru latach od wprowadzenia, a Polska utrzymuje na tym polu pozycję lidera innowacji i akceptacji. Żyją wśród nas tak jakby dwa społeczeństwa: jedno starsze, tradycyjne i drugie, bez widocznych oporów w lot stosujące wszelkie nowinki. Nie trzeba specjalnej przebiegłości, aby zauważyć, że kampanie promocyjne nowych produktów bankowych, w tym rozwiązań bezgotówkowych kierowane są niemal wyłącznie do millenialsów, a już z całą pewnością to właśnie ta kohorta stanowi podstawowy marketingowy oręż wojska „innovators” oraz „early adopters”, z prędkością błyskawicy rozprowadzający nowe wynalazki wśród swoich znajomych. To nasi millenialsi, w dodatku swobodnie dziś krążący tanimi liniami po całej Europie. Czy może dziwić, że tak szybko podchwytują nowe możliwości, skoro te znakomicie upraszczają życie między kilku krajami i walutami? W dodatku za jednym kliknięciem, nigdy jeszcze operacje finansowe nie były tak szybkie i proste, naturalnie dla kogoś, kto pozna ich możliwości.

Polska odstaje mocno na plus szczególnie w porównaniu z postrzeganymi nieprzypadkowo jako technologiczna awangarda Niemcami. Tu czeka cię niemała zagadka, gdyż pomimo, a nawet wbrew technologicznemu zaawansowaniu naszego zachodniego sąsiada, w którym produkowane są najlepsze na kontynencie samochody i maszyny, a przynajmniej taka panuje o nich potoczna opinia, ponad 2/3 operacji detalicznych wciąż wykonywanych jest w Niemczech gotówką. Za sprawą między innymi międzywojennej depresji i hiperinflacji niezależnie, a może paradoksalnie dzięki milionom Turków wciąż obowiązuje dewiza nur bares ist wahres, czyli tylko gotówka jest prawdziwa. Jak bardzo trafna to maksyma sprawdzimy za chwilę, a tymczasem zauważmy, że choćby w tym względzie stereotyp o konserwatywnej Polsce jest mocno nieaktualny, a już z całą pewnością wśród millenialsów, którzy te nowe wynalazki ochoczo zaprowadzają, pardon – implementują. Nic tak ładnie nie ukazuje tego trendu, jak szczególna aktywność i żywotność giełd kryptowalut, których burzliwe działania mogłem zaobserwować w praktyce.

Otóż wbrew potocznemu mniemaniu, że polski sektor bankowy jest mocno przeregulowany i trudno w nim prowadzić działalność pośrednictwa finansowego, to pomimo wielu światowych afer, o które w końcu w tej branży nietrudno, bo i łup jest niezwykle łakomy i łatwo dostępny, nie widzę oznak nadmiernej ingerencji w to państwa i jego organów. Owszem ABW i CBA przeprowadziło parę akcji, wymierzonych w kryptowaluty, ale w tych wypadkach o dziwo ich prawdziwe powody pokrywały się z reguły z deklarowanymi, czyli chodziło na przykład o handel narkotykami itp. I tak parę giełd, co należało przewidzieć, naturalną koleją rzeczy znikło, ale rynek dynamicznie rośnie, a kryptowaluty mają się nad Wisłą znakomicie. Trudno nie dostrzec tu wyraźnej woli władz, aby w pojawiające się inicjatywy nie ingerować i możliwie nie przeszkadzać. Ktoś najwyraźniej na poziomie ministerstwa finansów, czyli wspomnianego Morawieckiego nie chce, aby tę branżę chorobliwą podejrzliwością dusić w zarodku, a wręcz przeciwnie. Po bliższym oglądzie nie sposób zaprzeczyć, że dzieje się tak z prozaicznego powodu, że chwilowo wciąż „alternatywne” oraz marginalne kryptowaluty zwyczajnie wspierają powszechny, centralnie popierany przez ZBP, KNF i MF trend „innowacyjnych” płatności elektronicznych, no bo jak mają one inaczej wejść do obiegu jak nie poprzez elektroniczną bankowość?

Ale jest w tym wszystkim jeszcze powszechnie niezauważony i ignorowany trend wyższego rzędu, także świadomie wspierany, a co ważniejsze inicjowany pod postacią nowych inwestycji i wynalazków technicznych na szczeblu zarządów banków, rugowania i zastępowania gotówki w obiegu pieniądzem elektronicznym. Dogodnym, w przeważającej mierze nieświadomym wehikułem realizacji tego trendu są – w zgodzie z demografią – otóż nasi millenialsi. Skwapliwie i chętnie podchwytują zgodnie z planem podstawiane im pod nos nowinki. Jak już wcześniej pisałem, sądząc po dowodach trend wyższego rzędu jest tymczasem – ku niewiedzy swych realizatorów – świadomie i konsekwentnie wykreowany przez światowe banki centralne, widzące w eliminacji gotówki jedyny ratunek w obliczu braku efektywności stymulacji monetarnej. Otwarcie piszą o tym w swoich dyskusjach bankierzy z Fed oraz ECB, co zresztą opisywałem przy okazji dyskusji o ujemnych stopach procentowych. W obecnej dobie, gdy ich efektywność chyba już ostatecznie uznano w tych gremiach za wątpliwą, tym bardziej wzrasta zarówno względna ważność gotówki, jak i tym coraz szybciej rosnące naciski w kierunku jej eliminacji.

Wyrugowanie z obrotu banknotów 500 euro to przecie zaledwie początek, dalej idą konkretne propozycje po obu stronach Atlantyku z tych samych źródeł domagające się wycofania studolarówek i stu euro. Zgodnie z tymi zaleceniami stopniowo ogranicza się w krajach Europy, naturalnie celem „walki z terroryzmem” limity wpłat i wypłat gotówkowych i wygląda na to, że 500 euro całkiem niedługo będzie słodkim wspomnieniem. A zresztą po co panu te pięćset papierowych euro? Jeszcze panu jakiś chuligan ukradnie, tylu dzisiaj na ulicach opalonych wyrostków… Niech pan zapłaci przelewem z telefonu, kasa nie może przyjąć gotówki. Myślisz, że to odległa wizja przyszłości? Niestety to dzieje się na naszych oczach i w oczywisty sposób nie jest wynikiem złej woli wrednej kasjerki, tylko uzgodnień ministrów finansów i szefów banków centralnych, gdzieś tam daleko ponad jej głową. Gotówka otóż planowo znika, a Polska dzięki millenialsom znajduje się w awangardzie tego trendu.


Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 14/17



© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut