Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Mniej niż zero. Jak Długo?

-
Polityka ujemnych stóp procentowych {negative interest rate policy} została jak wiemy uzgodniona między centralnymi bankierami globu na ostatnim Davos. Wynika to z synchronicznych działań Kurody w BoJ oraz Draghiego w ECB, o czym zresztą pisałem. Dość jasno też wydaje się wyłożyłem punkty programu obowiązkowego, którym światowa ekonomia podąża wedle działań największych banków centralnych. Wolność gospodarcza i wolny handel to jedna, powiedzmy dziś otwarcie – propagandowa strona medalu, a centralne zarządzanie pieniądzem, czyli mówiąc znów otwarcie – centralne sterowanie ekonomią to druga strona tego samego medalu. Jak pogodzić wolny handel z centralnym planowaniem można zobaczyć w praktyce w Chinach. Ludowe i komunistyczne, a jednak handel działa. Tak więc zaglądanie w plany centralnych bankierów i centralnych planistów ma sens, gdyż to oni tym wszystkim kręcą. I niestety nie może być inaczej.

W obowiązkowym programie, wykonywanym pod batutą centralnych bankierów, mamy właściwie już tylko dwa punkty: NIRP oraz helicopter money. To drugie prawdopodobnie połączone z konfiskatą i likwidacją gotówki w obiegu. Znów patrzysz ze zdziwieniem, bo jak to tak: zrzucać forsę z helikopterów i jednocześnie ją konfiskować? Ano jest to całkowicie możliwe i w dodatku już pojawiły się tego pierwsze sygnały, ale w związku z tym, że chwilowo znajdujemy się na etapie NIRP, to wrócimy niechybnie do helikopterów w przyszłości. Wszystko po kolei i w swoim czasie. Dość na tym, że wszystkie te wysoce zajmujące rzeczy, w odróżnieniu od Bolka, kijowskiego KODu oraz pięciu kochanek kandydata na prezydenta Cruza {Kanadyjczyka, a obecnie bezpaństwowca, za to z żonką w GSie} nijak nie znajdują zainteresowania, a co dopiero zrozumienia „dziennikarzy” „głównego nurtu”. Musimy się zająć – i koniecznie zrozumieć – my sami, jako najbardziej zainteresowane ofiary tych globalnych eksperymentów monetarnych. Przyznasz, że nic nie działa tak, jak by się mogło wydawać na pozór, zatem potrzeba bliższego spojrzenia naprawdę jest dojmująca.

Mamy zatem świat twardo zakotwiczony dziś w NIRP i przed sobą ostatni, zagadkowy etap działania pieniądza i światowej gospodarki. Jak to się dalej potoczy? Bardzo dobre pytanie.

Największym objawieniem, czymś w rodzaju eureki w tej mierze było dla mnie osobiście emocjonalne wystąpienie prezesa BoJ Kurody, tuż po ogłoszonej na koniec zimy, zaskakującej decyzji o japońskim skoku w ujemne stopy procentowe. Powiedział on bowiem, po jednoznacznie negatywnej reakcji rynku na nią: zarówno akcji, jak i obligacji, z niespotykaną w kręgach bankierskich, rozbrajającą szczerością: „NIRP nie działa!” Epokowe, dosłownie na miarę przejścia Rubikonu przyznanie się do porażki. I impotencji, gdyż miało być zupełnie inaczej...

Powiedzieć, że zarówno same wydarzenia, jak i reakcja na nie szefów polityki monetarnej były zaskakujące, to bardzo ostrożny eufemizm. Z eureki Kurody możemy bowiem wyciągnąć kilka pouczających i mocno rozczarowujących, aczkolwiek arcyciekawych wniosków.

Pierwszy z nich jest taki, że wbrew powszechnie utrwalanej opinii banki centralne tak naprawdę niczym nie sterują, tylko starają się sprawiać takie wrażenie. Owszem, kiedy koniunktura jest dobra i gospodarka „ciągnie”, to naturalnie można nią sterować, dokładnie na tej samej zasadzie, na jakiej surfer porusza się na grzebiecie fali i steruje, korzystając z unoszącego go jej wewnętrznego impetu. Co innego, gdy surfer „straci falę” i wpadnie w jej nieckę, albo gdy fala pływu rozmyje się na otwartej przestrzeni oceanu i zniknie. Zniknie także siła napędowa i surfer nagle nie ma czym sterować, bezwładnie kołysze się na powierzchni wody, stojąc bezradnie w miejscu. Do brzegu są setki metrów, a dobroczynnej fali, na której można by do niego „podjechać” nie widać. Co robić? Trzeba za wszelką cenę stworzyć sztuczną falę, na której banki będą mogły popłynąć dalej. Tylko żeby nie stać w miejscu...

W takiej oto niezbyt godnej pozazdroszczenia sytuacji, znajdują się od kilku lat centralnie bankierzy i nic dziwnego w tym, że starają się, jak tylko potrafią, aby stworzyć sztuczną falę, która ich uniesie i przywróci sterowność bankom centralnym i polityce monetarnej świata w ogóle. Doniosłość eureki Kurody polega właśnie na tym, że ze zdumieniem odkrył on, że sztucznej fali nie da się tak naprawdę zrobić. Owszem, można na moment w wodzie zakotłować, tworząc na jej powierzchni coś, co przypomina prawdziwą falę. Tyle tylko, że jest to jedynie miejscowe zawirowanie i co gorsza nie da się na tym „jechać”. Bo to nie jest fala! Podobnie NIRP nie działa i nie da się nim poruszyć gospodarki, tak samo jak nie da się zaczarować oceanu i wywołać na nim, najbardziej nawet dramatycznym wiosłowaniem, fali która nas uniesie. Na tej samej zasadzie Dyl Sowizdrzał {Eulenspiegel} nie może się wyciągnąć za włosy z bagna, choć bajka o tym opowiada... I potwierdził nam tę naturalną mądrość prezes BoJ, ze zdumieniem oświadczając, że czary-mary monetarne nie działają i nie podnoszą gospodarki Japonii z marazmu, a wręcz przeciwnie. Zabobonna i zazdrośnie pielęgnowana wiara w omnipotencję twórców pieniądza legła oto w gruzach. Mogą oni niczym prawdziwi czarodzieje tworzyć dowolne góry pieniędzy, odwieczne marzenie wszelkich chłopków roztropków, dosłownie z niczego. I co dalej? I nic. Nic się nie dzieje. Wiatr nie wieje. Nie ma fali, nie da się płynąć, ani żeglować. To właśnie objawił nam Kuroda i jest to pierwsze publiczne przyznanie się naczelnego oficjela banku centralnego do zawodowej impotencji. Przeczy to monetarnej ortodoksji i wszystkim podręcznikom. Ale przecież w realnym świecie nie działa! Znaleźliśmy się zatem w arcyciekawym momencie cyklu gospodarczego, gdy banki centralne odkrywają na przedostatnim etapie programu, że tracą swą władzę sprawczą. Tworzenie pieniądza wydaje się utraciło swą czarodziejską moc. Co dalej? Bardzo dobre pytanie. Warto przed odpowiedzią na nie zbadać, co się dzieje naprawdę i co stoi za tą zaskakującą impotencją.


Credo NIRP

Spójrzmy co oznacza wiara w ujemne stopy procentowe. Łatwo dostrzeżemy, że stanowi ona logiczną kontynuację wiary w obowiązującą ortodoksję monetarną. Z grubsza wygląda to następująco. Bank centralny steruje gospodarką za pomocą jednego tylko, uniwersalnego i niedyskryminacyjnego parametru: ceny pieniądza. Kiedy gospodarka „ciągnie” i jest duży popyt na pieniądz, podwyższa się jego cenę {odsetki} do poziomu równowagi, tj. takiego, który zapewnia maksimum wydajności, przy dopuszczalnych parametrach makroekonomicznych {inflacja, zatrudnienie, poziom deficytu itp.}. To wszystko biorą pod uwagę planiści z wielce nobliwych rad polityki pieniężnych banków centralnych, dekretując obniżanie, bądź podwyższanie stóp. I na odwrót: gdy gospodarka spowalnia, wprowadzają zalecane przez Keynesa działania antycykliczne, na czele z obniżaniem ceny pieniądza {czyli inaczej mówiąc obniżają bankowy podatek obrotowy, nakładany na pieniądz}. Odpowiednio do tego bank centralny hamuje wzrost gospodarczy {przez podrażanie pieniądza, wyższy podatek na pieniądz kredytowy}, gdy jest on zbyt burzliwy {objawia się np. wzrostem inflacji, „gospodarka jest przegrzana”} i wspiera wzrost gospodarczy {przez obniżanie ceny pieniądza}, gdy występuje on poniżej możliwego optimum. Tak to w teorii wygląda, a w praktyce rady polityki leśnych dziadków, jak by one utytułowane nie były, z reguły spóźniają się w swoich ocenach i działaniach oraz – co gorsza – reprezentują polityczne interesy swoich mocodawców, realizując ich wizje i zalecenia co do gospodarki, ale nie to jest tu dla nas interesujące.





Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 14/16

© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut