Go To Project Gutenberg

piątek, 23 czerwca 2017

Co nam mówi lista Bilderberga

-



Jak co roku nadchodzi letnia konferencja klubu Bilderberga, który przez lata był tak poufny i tajemniczy, że nie miał nawet oficjalnej nazwy. Tę przyjął pragmatycznie na zasadzie uzusu od nazwy luksusowego hotelu, w którym tuż po wojnie odbyła się z inicjatywy holenderskiego dworu królowej Beatrix konferencja założycielska, a jej właściwym tematem było nic innego niż formująca się właśnie Unia Europejska. Gdzieś przecie potrzebne uzgodnienia i dyskusje przeprowadzić trzeba było, bowiem przejście od idei do realizacji, co wiedzą wszyscy genialni wynalazcy, wiąże się z takimi przyziemnymi sprawami, jak pieniądze, zarządzanie, a w końcu bezpieczeństwo. Innymi słowy gdy idea jest już odpowiednio dojrzała, to realna władza, a właściwie jej emisariusze muszą w szczegółach uzgodnić: jak ją będziemy w praktyce realizować. I czy w ogóle, bowiem teoria i praktyka różnią się w detalach, podobnie jak różni się reportaż z wycieczki od jej faktycznego przebiegu. Tak więc zainicjowana przez Bilderberga formuła poufnych paneli dyskusyjnych z udziałem przedstawicieli najwyższych władz różnych szczebli, poutykanych w często zagadkowych miejscach, sprawdziła się zarówno dla jej inicjatorów, jak i – wbrew usilnym staraniom organizatorów – opinii publicznej, która po dziesięcioleciach znaczącego pukania się w czoło przez dziennikurestwo doczekała się nieomal oficjalnego potwierdzenia ważności działań elitarnego klubu. Wypada z tej okazji docenić wysiłki propagatorskie m.in. Daniela Estulina i jego naśladowców, ale także prekursorów w tym zbożnym dziele oświaty.

A skoro o zasługach mówimy, to wypada dostrzec także osobliwą polską ścieżkę, położoną u zarania Bilderberga przez agenta wielu wywiadów, osobistego adiutanta gen. Sikorskiego, Józefa Retingera, na którego chyba nieprzypadkowo państwo podziemne wydało wyrok śmierci. Retinger wymigał się także z kolejnego zamachu, bowiem „nie mógł” uczestniczyć w pamiętnym locie nad Gibraltarem i po raz pierwszy musiał opuścić w podróży Sikorskiego. Najwyraźniej poważne moce przewidywały dla jego talentów dalsze zastosowanie, choćby w organizatorskich uzgodnieniach Unii Europejskiej, bowiem wśród jej założycieli pełnił niebagatelną rolę. Jak widzimy po efektach wielu dekad wytężonej roboty wysiłki nie poszły na marne, ale cóż począć, gdy czeka nas w Europie kolejna pierestrojka? Koniecznie trzeba poustalać szczegóły nowego ładu, a gdzie to najlepiej uczynić, niż w sprawdzonej formule potajemnych rozmów? Znów przy tej okazji odnajdziemy polski ślad, zresztą ten sam, co przed rokiem, zatem nihil novi, ale już w nowych okolicznościach przyrody. Z perspektywy europejskiej tegoroczna konferencja będzie miała niewątpliwie wielkie znaczenie, gdy dopiero co przeżyliśmy rozczarowanie elit na szczycie G-7.

Przypomnijmy z tej okazji, że z analizy ubiegłorocznego Bilderberga wysnuliśmy wniosek, że figurą namaszczoną do objęcia prezydentury w Stanach jest Hillary Clinton i faktycznie przebieg wyborów wielekroć potwierdził tę tezę. Walka bezpieczniaków w tle tych wyborów trwa jak obserwujemy w najlepsze, a wciąż nadchodzą potwierdzenia kolejnych bulwersujących detali fałszerstw wyborczych. I tak do mainstreamu po półrocznych zmaganiach za kulisami wychodzą na przykład potwierdzenia, że morderstwo szefa działu komputerowego sztabu partii demokratycznej Setha Richa nie tylko zostało ewidentnie zlecone przez ten sztab, najprawdopodobniej przez pedofila Podestę, szarą eminencję demokratów, ale także starannie przykryte przez policję i FBI. Obecnie w następstwie głośnej dymisji szefa FBI Comeya wszystkie te staranie poukrywane sekrety wychodzą na światło dnia, a sam Podesta uwija się jak w ukropie, próbując jak najszybciej upłynnić miliardowy majątek Fundacji Clintonów, zachomikowany w złotych czasach prosperity. Robi się za oceanem coraz goręcej, a kolejne skandale wyborcze, przykrywające poprzednie, nieuchronnie wypływają na powierzchnię.

Seth Rich został zamordowany, bowiem odkrył że prawybory w partii demokratycznej zostały ordynarnie sfałszowane przy użyciu technik komputerowych, które Rich sam tworzył i nadzorował. Kiedy ujawnił zaniepokojenie swą wiedzą, musiał zginąć. Ale niemal udane fałszerstwo wyborcze nie ograniczało się przecie do niego jednego, a wymagało potężnego aparatu instytucjonalnego, z państwową komisją wyborczą włącznie. Ślady tych wielkich fałszerstw wychodzą w poszczególnych śledztwach i próżno dziś temu zaprzeczać, że w propagandowym wzorcu demokracji niemal powiodło się historyczne fałszerstwo. Tak wielkie, że Hillary do dziś nie może pogodzić się z porażką i przekonuje z maniakalnym uporem, że to wszystko sprawka ruskich hakierów, która to teoria obecnie co najwyżej budzi już uśmiech politowania, ale cóż począć, gdy nie ma lepszego alibi? Tak się dla Hillary nieszczęśliwie złożyło, że druga strona miała niezgorszych fałszerzy, albo przynajmniej fachowców zdolnych naprędce pozatykać na biegu największe dziury procesu wyborczego. I mimo wszystko, ku zgodnemu płaczowi i zgrzytaniu mediów i wszelakich ałtorytetów, wygrał Trump. Co więcej uparcie zaczął zaprowadzać przynajmniej niektóre elementy swego programu wyborczego, ze sztandarowym hasłem „America first”.


Trump Dollar

Trump obiecywał odstąpienie od nowych traktatów TTiP oraz TPP i rezygnację z obłędnych planów redukcji emisji CO2, czyli ożywienie rodzimego przemysłu wydobywczego i energetyki. Pierwsze pół roku urzędowania Trumpa przyniosło odczuwalne poluzowanie administracyjnych barier w energetyce węglowej, wydobyciu i transporcie ropy i gazu. Zapowiada się kolejny boom gazu łupkowego, z rozważanym właśnie poważnym jego eksportem do Europy, w którym nasz gazoport – ku złości Gazpromu – odgrywałby istotną rolę. Trump zapowiedział zrzucenie kajdanów paryskiego porozumienia klimatycznego i obecnie właśnie to widzimy. USA w bardzo krótkim czasie uniezależnia się do importu energii i staje się jej znaczącym eksporterem, mając jej olbrzymie, aczkolwiek coraz mniej wykorzystywane zasoby. Dla ekologów to oczywista tragedia, ale spojrzawszy na bilanse wypada zerknąć w zupełnie odmienną stronę: finansów świata. Jak pisałem uprzednio pomysł oswobodzenia Stanów z krepującej smyczy importu ropy, czyli funkcjonalnej podstawy eurodolara, stanowi nic mniej, niż zdecydowane podcięcie korzeni dolara.


Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 23/17

© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut