Z obserwacji wiesz, że swym zezowatym okiem podglądam na studialne prace Krystyny Lagarde, zwłaszcza w momentach kreowania nowej polityki monetarno-gospodarczej, a z czymś takim bez wątpienia mamy do czynienia za sprawą naszego ulubieńca w Białym Domu, który zamienił się w efekcie ostatnich wydarzeń w coś pomiędzy cyrkiem, a breżniewowskim Kremlem. Te nieustające intrygi bezpieczniaków, nasilająca się wciąż wojna propagandowa, zarówno w wymiarze wewnętrznym, jak i zwłaszcza na arenie międzynarodowej, mają wszak bardzo poważne podłoże finansowe. Widać to choćby po niezwykłej aktywności nowego ministra skarbu Mnuchina, borykającego się z jednej strony z domknięciem tegorocznego budżetu, sformułowaniem spójnej polityki fiskalnej i gospodarczej {zapowiadane cięcia podatkowe i ogromny impuls inwestycyjny} oraz sprzecznościami wynikającymi z renegocjacji traktatów handlowych z drugiej, a może nawet trzeciej strony. Owóż choć wydawało się już, że kolejne oświadczenia oraz dementi Trumpa wykluczyły chwilowo poważne zmiany w najważniejszej regionalnie umowie o wolnym handlu NAFTA, było to jedynie złudzenie. Otóż rząd poinformował oficjalnie kongres o zamiarze renegocjacji tego traktatu, spajającego mocnymi więzami cały kontynent północnoamerykański, a także w dużej mierze i Am. płd. od czasów Clintona. Oczekiwania zatem, że Trump odstąpi od swoich „szaleńczych” planów rekonfiguracji gospodarczej świata, okazały się chybione. Warto zauważyć przy tej okazji, że – z zachowaniem wszelkich proporcji – NAFTA stanowi handlowy odpowiednik Unii Europejskiej po drugiej stronie Atlantyku. Istotnie zatem weszliśmy w okres dramatycznych przemian, bowiem być może nam się wydawać, że brexit to zapowiedź końca świata, gdy tymczasem stanowi przejaw tendencji światowej. Kruszą się na naszych oczach trwałe wydawało się podstawy gospodarczego ładu, warto zatem – skoro już dotarliśmy do nieuchronności tych zmian, zapowiadanych zresztą od lat, w ramach „teorii spiskowych” - zastanowić się nad ich spodziewaną ewolucją. W takich momentach zaiste wypada zajrzeć na podwórko Lagarde, która nieprzypadkowo chyba zajmuje oficjalnie stanowisko nie tylko w sprawie greckiego długu, ale także całego europejskiego systemu finansowego, ba! - nawet całego świata. A skoro nikt jej nie ośmiela się wytykać braku kompetencji, to pora uznać, że MFW naprawdę stanowi dominujący element europejskiej Trojki, złożonej z Lagarde {MFW}, Draghi {ECB} i Junckera {KE}. Cała trójka doskonale niewybieralna i autokratyczna, posiadająca traktatowy immunitet, wymienione organizacje bowiem są „międzynarodowe” w sensie prawa, ale faktycznie są ponadnarodowe, ich państwa-sygnatariusze mają pewne uprawnienia, ale w tych – co warto zauważyć – nie mieści się ich kontrola. Stąd prawdziwy sens immunitetu autokratów: uprawnienia nadzorcze wobec państw członkowskich. A skoro wiemy, że MFW jest instytucją waszyngtońską, to rozumiemy także, iż stanowi jeden z fundamentów dolarowego konsensu waszyngtońskiego, co wyjaśnia dlaczego zdanie Lagarde ma znaczenie nie tylko w sprawach euro, ale także dolara, czyli krótko mówiąc całego świata. W takich okolicznościach przyrody nie może dziwić, że po burzliwym pierwszym kwartale Trumpa półroczny raport o stabilności świata MFW tym razem w sporej części poświęcony jest planom i zmianom za Atlantykiem. A skoro stabilność finansowa świata zmienia się z udziałem Trumpa, to wypada nam się temu przyjrzeć, zwłaszcza że MFW swym zwyczajem formułuje – zgodnie z rytuałem komisarzy z KE – rekomendacje, które wprawdzie nie są obowiązkowe, ale tak jakoś regularnie są później wdrażane w praktyce. Czyli mówiąc prosto Lagarde mówi jak będzie, choć nominalnie z opracowań wynika, że są to jedynie analizy stanu bieżącego, czyli tego jak jest. Dlaczego akurat teraz takie jasne stanowisko w kwestii Trumpa, już wiemy: stuknęła mu studniówka na urzędzie i wyklarowały się nie tylko jak zwykle najważniejsze sprawy personalne, ale także planistyczne i można by rzec dydaktyczne. Okres początkowej szamotaniny w rytm nieustannego festiwalu skandali zakończył się praktycznym kompromisem, polegającym na widowiskowym nawróceniu buntownika Trumpa na obowiązującą doktrynę geopolityczną, a w gronie oficjalnej świętej trójki polityki zagranicznej: Tillerson, Mattis, Mcmaster, jest dwóch generałów. Nie budzi zatem zdziwienia rosnące napięcie na Morzu Japońskim, gdzie niebawem będą latać w pobliżu Kim dzong Una samoloty startujące z pokładów już dwóch lotniskowców. Czas zatem najwyższy na pierwsze wyjście z domu i premierę aktywnej polityki zagranicznej u Saudów, z wielką pompą inaugurujących rekordowym kontraktem zbrojeniowym tournée po Bliskim Wschodzie, ale także w Watykanie. Tak się bowiem chyba nieprzypadkowo symbolicznie składa, że wprawdzie Trump zaczyna u Saudów od amerykańskiej broni za 350 mld, ale od razu uściśla, przeciwko komu ona jest: ekstremistom spod znaku ISIS oraz Iranu. Ponownie wybrany irański prezydent Ruchani, należący do umiarkowanego obozu reformatorskiego, nie omieszkał z tej okazji się oburzyć, że bezpodstawnie miesza się salafickich dżihadystów {muzułmanie sunni} z irańskimi szyitami, ale nie takie sprzeczności dzieją się w dzisiejszym świecie, o czym zresztą bardzo łatwo można przekonać się bez potrzeby studiowania świętych ksiąg. Wystarczy zerknąć na godło ISIS oraz Saudów, aby dostrzec, że ten cały front dżihadu jest czysto sunnicki, w dodatku o odcieniu wahabickim, czyli są ideowymi braćmi Saudów. A skoro to już mamy wyjaśnione, to rozumiemy, że najważniejszy problem światowy musi otrzeć się swą zbrojną pięścią o Iran. Tak symbolicznie i oficjalnie nam z nieukrywaną dumą zakomunikowano, choć przesłanie pierwszego tournée Trumpa jest pono ekumeniczne i ma służyć pojednaniu trzech wielkich religii Abrahama: judaizmu, chrześcijaństwa oraz islamu. Stąd wizyta i w Jeruzalem i w Watykanie, coraz spieszniej podążającym w kierunku globalnego kościoła. Jak tani jest ten blichtr i tombak, opierający się na oczywistych bzdurach i kłamstwach, już rozumiesz, ale jedno choć wiadomo z pewnością. Nie mówimy o snach wariata, tylko o bardzo poważnych i realnych przedsięwzięciach biznesowych, w końcu największy kontrakt zbrojeniowy w historii to nie jest drobiazg, nieprawdaż? A z jakichści tajemniczych powodów fundamentem tego ekumenizmu, pojednania i pokoju jest góra uzbrojenia. Przy okazji inauguracji zagranicznej aktywności Trumpa warto także zauważyć, że zapewne prawidłowa jest teza o zakończeniu wstępnego etapu formowania nowej polityki wewnętrznej i zagranicznej Stanów, bowiem gdyby tak nie było, toby Trump nie wychylał nosa z Waszyngtonu, tylko gasił tam wciąż nieugaszone pożary. Wniosek z tego odwrotny jest zatem taki, że wprawdzie szczegóły gospodarczych zamierzeń nowej ekipy jeszcze się wykuwają, ale już w znanym kierunku – i to z geopolitycznej konieczności w otoczeniu międzynarodowym, w czym swój udział ma Trump i Mnuchin i pozostali wymienieni, każdy na swym odcinku. Czy może w takim momencie, gdy dochodzimy do konkretnych kształtów przyszłej polityki monetarno-walutowej świata, ściśle przecie sprzężonej z handlową i fiskalną USA, zabraknąć kierowniczej opinii Lagarde? Nie może, zatem koniecznie musimy zapoznać się z jej stanowiskiem, tym bardziej że raport o stabilności rysuje całkiem wyraźną projekcję przyszłego rozwoju finansów świata. Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 21/17 |
piątek, 23 czerwca 2017
MFW mix czyli permanentne płaskostopie albo Mackrel
-
blog comments powered by Disqus