Nie jest dobrze, kiedy szefem Kościoła jest Niemiec, a szefem Europejskiego Banku Centralnego Włoch. Dobrze natomiast, że chociaż jedno jest niezmienne – nowy szef ECB jest swojak, GS-iak. W Polsce Wzrostowski też grzecznie żegluje w wyznaczonym kierunku, niezmiennie przy sterze Dzielonej Wyspy, choć podobno tragedia finansów i koniec świata.
Jak to naprawdę z tym ratingiem Polski sprawa wygląda? Wszędzie olaboga, Moody obniżył Polsce wskaźnik wiarygodności kredytowej! Złotówka słabnie, zielona wyspa tonie, Tusk ponownie wybrany. No dobrze, po kolei. Po pierwsze wskaźnik nie drgnął ani w prawo, ani w lewo, tylko od dwóch lat stoi na AA stabilny, czyli tyle, ile miał Bunga-Bunga, zanim go nie wymieniono na innego swojaka GS-iaka. Porządek musi być. Owszem, w październiku Moody niedwuznacznie zamarkował, jaki ma być odnowiony program gospodarczy, czyli co tam ghostwriterzy mają panu kojarzonemu przez kibiców z Tolą, wpisać do expose. Owóż ma być taki, żeby zapewniał znaczącą obniżkę deficytu budżetowego, bo inaczej Moody chcąc nie chcąc będzie musiał obniżyć w styczniu rating do negatywnego (czyli AA- oczekiwanie na obniżenie). Dziwnym zbiegiem okoliczności oszczędności, podwyżka podatków, zwiększenie dyscypliny, a nawet obniżenie poziomu długu do 52% (z obecnych 55) w programie się znalazły.
Jak sytuacja wyglądała na rynku, warto skonsultować w realem.
Na wykresie wyraźnie widać, że złoty pięknie się osłabił i zmierza dziarsko do 4,50, niemniej o ile jest to rzeczywiście zasługa zadłużania, nie pojawiło się ono nagle jesienią, wręcz przeciwnie – była ta reakcja oczekiwania od roku. Co więcej, nie wybuchło po ostrzeżeniu Moody, tylko w sierpniu! W środku lata. Dlaczego ktoś spyta. Ano zaczęło się wówczas topienie Papandreou. Związku nie ma, ale był to wyzwalacz peryferiów. Waluty peryferyjne będą w kryzysie strukturalnie słabe, zawsze tak jest, bo zwija się kredytowanie z centrum i zamienia na zasysanie.
Na wykresie złoty prawdopodobnie przebije się przez 4,50 i – wbrew płaczowi kredytobiorców – jest to lepsze rozwiązanie. Gwarantowałoby bowiem utrzymanie konkurencyjnej przewagi eksportu, a przez to utrzymanie zdychającej w oczach koniunktury. Wzrastające podatki duszą ją bardzo skutecznie i recesja jest jak najbardziej możliwa. Niepokojąca w tym świetle jest zapowiedź polityki mocnej złotówki, co oznacza aktywne przeciwdziałanie temu naturalnemu trendowi. Jeśli tak sytuacja się rozwinie i Wzrostowski będzie wzmacniał złotego, to co prawda, zmniejszy inflację (paliwa i import konsumpcyjny) i podtrzyma złudzenie kredytobiorców (przedłużenie eldorado banków), ale zdusi eksport. Tak czy inaczej oprocentowanie wzrośnie, bowiem banki zacieśniają akcje kredytową na peryferiach. Jeśli koniunktura siądzie szybciej (duszenie eksportu przez podtrzymywania złotego), spadek akcji kredytowej będzie szybszy, a to będzie oznaczało gwałtowne odreagowanie (wzrost odsetek, droższy pieniądz). Innymi słowy, jeśli zrealizuje się polityka mocnego złotego, przez chwilę raty będą jeszcze niskie, tyle że później będą dużo wyższe, a i tak złoty się osłabi, tyle że później (raty będą podwójnie wyższe).
Mamy zatem do wyboru – słabszego złotego i zacieśnianie pasa, wzrost w okolicach zera, albo mocnego złotego, recesję, zaciskanie pasa i wyższe oprocentowanie. To drugie zrealizuje się oczywiście po prawdziwym obniżeniu ratingu, a to nastąpi po oficjalnym przekroczeniu progu 55%. Według mojej oceny to już nastąpiło, tylko jest chwilowo ukrywane na sprawdzonej GS-owskiej zasadzie repo-105, która tak dobrze sprawdziła się w Grecji. Jak to wygląda w krainie Zorby, wiadomo. Nas czeka podobna ścieżka, boć zapowiedziano, że będziemy mydlić oczy tak długo, jak to możliwe. Wówczas niestety z dnia na dzień trzeba będzie zamienić środek mydlący – z mydełka Fa na Antifa, czego mieliśmy przedsmak 11 listopada. Ten drugi środek to gaz pieprzowy, jakby ktoś się nie domyślał. Ćwiczeń nie robi się bez powodu.
Co prawda – jak wykazano wyżej – druga ścieżka przedłuża boom kredytowy, ale niestety powiększa koszty recesji i koniecznego dostosowania. Do tego oczy i zbite części ciała bolą, ale praktyka pokazuje, że kto się nie uczy, musi wciąć powtarzać te same ćwiczenia, do skutku...
środa, 23 listopada 2011
blog comments powered by Disqus