środa, 9 listopada 2011
Papa Andreou, veni Bunga!
Jerzy Papandreou nie ma łatwego życia, a ostatnio teutońska Andżela z niewysokim Mikołajem już mu tak tańczyli po głowie, że wygląda na to, iż nie wytrzymał. Niezadowolony z ogłoszenia przez Andżelę dobrowolnej redukcji wartości obligacji greckich o 50%, co jest podwójnym oksymoronem (50% redukcja jest bankructwem i to nie dobrowolnym lecz przymusowym, na dokładkę nie połowicznym, lecz całkowitym, boć dziewicą i bankrutem nie można być w połowie) zepsuł jaśnie państwu nicejskie obiadki, oświadczając, że przecież - i owszem - Andżela może dekretować, że Grecja jest tylko w połowie bakrutem, dosypując grzecznym bankom brakujacą połowę z boku (jak będą siedzieć cicho), ale on zawsze może spytać Greków o ich zdanie w referendum. Słowo na R tak zatkało jaśniepaństwo, że impreza poszła całkiem na śmieci. Niestety - nie ma co udawać greka - w referendum może się okazać, że pasterze helleńscy uznają iż są bankrutami w 100% i te obligacje szczęśliwi posiadacze mogą sobie zabrać, razem z ojrobanknotami, do tapetowania wychodków.
Oczywiście, po chwilowym zatkaniu, jaśniepaństwo przystapiło do naprawiania i po kilku dniach Papandreou jest już szczęśliwym byłym premierem jeszcze (rzekomo) wypłacalnej Grecji, a na stanowisku sternika stoi stanowczo bardziej wypasiony w eurofinansach minister - Papa demos czy Veni zelos, czy jakoś tak. Jaki by tam papa nie był, półdziewicą i półbankrutem długo być nie można. Zezowaty wysnuwa z tego wniosek taki, że cwany szef Międzynarodówki Socjalistycznej ostatnim rzutem na taśmę, wyskoczył z tonącego okrętu, aby w momencie największego zamieszania nie stać na mostku. Wszystko wskazuje na to, że drachma wróci pod Olimp zanim nam zawita nowy rok, a sprytny pan socjalista będzie wtedy jak znalazł do budowy nowego, postępowego rządu, w końcu mocny jest, potrafił nawet zatkać teutońską Andżelę, a tego ostatnio nawet Włodek nie potrafi....
Skoro już mamy jasność w temacie drachmy, to warto by zagrać na lirze, bo jakoś tak w Frankfurter Allgemeine Bunga-bunga, czyli Berlusconi, codziennie na pierwszej stronie, obok sondy - kiedy premier odejdzie. FT Deutschland w wydaniu internetowym zdjęcie przy wstępniaku zmienia kilka razy na dzień, na wszystkich Silvio, w różnych pozach. Ano trzyma się Bunga-bunga z całych sił, ale walka z Andżelą jest dziś jak polemika z walcem. Następny w kolejce - Silvio. Czy to znaczy, że Italia już pękła? Nie całkiem, to jeszcze potrwa, ale obligacje już ruszyły, a skoro tak, to trwa cichy run. W tej grze wygrywa ten, kto w porę wycofa swe pieniądze. Ojro włoskie to nie jest ojro niemieckie i w pewnej chwili pojawiają się limity kapitałowe, zamknięcia banków itd... Moim zdaniem lawina już jedzie. Może ją powstrzymać tylko jednoznaczne zagwarantowanie wszystkich depozytów, w dowolnej wysokości, a tego raczej nie oczekuję. Racjonalnym wyjściem z dylematu więźnia jest ucieczka i ona właśnie trwa. Będzie bunga-bunga, oby tylko bez fajerwerków.
blog comments powered by Disqus