Namiestnik Kremla, Włodzimierz Putin niezmiennie znajduje się w centrum wydarzeń i właśnie zafundował nam w ciągu zaledwie jednego tygodnia dwie potężne niespodzianki, całkowicie odmieniające geopolityczne kalkulacje na najbliższe lata, a może i dekady, jednym zgrabnym ciągiem podwyższając napięcie, osiągnięte w Pekinie o rewelacje konstantynopolskie i delijskie. Na gwałt trza odkurzać globus, żeby cokolwiek z tego zrozumieć... Tymczasem proponuję wprowadzenie do analizy zaistniałych zmian z perspektywy Berlina, gdyż zostały one – jak podkreśliłem w poprzednich analizach – tam właśnie najpierw dostrzeżone i zasygnalizowane, niejako wyprzedzająco, co uzasadnia w pełni zauważenie i docenienie jego roli, która wydaje się być decydująca i kluczowa. Co powiedział Steinmeier, a co Stoltenberg Już samo zaskakujące wystąpienie Steinemeiera, na powitanie niejako nowego rządy Ukrainy, zaprzysiężonego przez czekoladowego prezydenta Poroszenkę [Walcmana], a złożonego wydawałoby się wyłącznie z bezpaństwowców, czyli osób z wieloma paszportami, w chwili rozpoczynania ich misji, stanowi najmocniejsze, dyplomatyczne stanowisko oficjalne Niemiec wobec jego planów, jakie można sobie wyobrazić. Dodatkowo rozgrywa się to w tle wyraźnego rozbratu Moskwy i Berlina, przejawiającego się od tygodni rosnącymi zgrzytami na tle sporu o Ukrainę, z jednoczesnymi kłótniami wewnątrz NATO oraz dużymi ruchami Moskwy na arenie geopolitycznej. Do tego ostatniego, a co analizowałem poprzednio, wrócimy na koniec, skupiając się tymczasem na odcinku europejskim, a właściwie niemieckim, bowiem to on trzyma kluczowe atuty [blokujące, jak pokazałem wcześniej]. Sekwencja wydarzeń, wielce znamienna i pomocna w analizie była następująca. Najpierw spiętrzyły się – po nieudanej kampanii wschodniej rządu kijowskiego i wymuszonymi przedterminowymi wyborami – kłótnie między Berlinem i Moskwą na Ukrainie, w których minister Steinmeier był postacią kluczową i bardzo aktywną, próbując ze wszystkich sił doprowadzić nie tylko do rozejmu mińskiego [który obowiązuje do dziś, ale w praktyce jest martwy], ale do trwałego zakończenia wojny krymskiej poprzez wytrwałe negocjacje. W toku tych jesiennych rokowań, podróży, rozmów i zabiegów Poroszenko rozwiązał parlament i powołał nowy-stary rząd, z kilkoma wielce znaczącymi osobami na czele, w tym z nową minister finansów z amerykańskim paszportem [czyli pracownicę amer. Departamentu Stanu], co w stu procentach potwierdza rodowód majdanowskiego przewrotu i jego zakulisowe kierownictwo w osobie Victorii F**k the EU Nuland [Nudelman, żony pana Kagana z PNAC]. Dosłownie w momencie jego zaprzysiężenia i określenia celów politycznych i gospodarczych [koniec tygodnia] nastąpiła zaskakująca wolta Steinmeiera [niedziela!]. Nie jest to jednakowoż jedyna ważna przesłanka, a zaledwie lokalna, gdyż równolegle odbył się szczyt APEC i wizyta Putina w Chinach, zwieńczona podpisaniem epokowych kontraktów gazowych i zbrojeniowych. Jedno z drugim wydaje się nie mieć wiele wspólnego, jednak jest ściśle współzależne, z racji opisywanej wcześniej wielekroć centralnej roli Ukrainy w obecnej wielkiej rozgrywce wschód-zachód wedle doktryny Mackindera-Brzezińskiego. Przypomnę dla porządku istotę tej doktryny, streszczającej się w stwierdzeniu, że panowanie nad Eurazją musi z niezmiennych od tysiącleci powodów bazować na panowaniu nad Europą śr.-wsch, w tym Polską i Ukrainą. Innymi słowy integracyjny projekt Unii Europejskiej nie będzie mógł opanować [ani poprzez konwergencję, asymilację, ani militarnie] Eurazji, bez wchłonięcia Ukrainy. I vice versa: projekt konkurencyjny Eurazji [właśnie uruchomiony uroczyście tego lata przez były ZBiR i Chiny] – Unia Euroazjatycka nie będzie w stanie nawet przetrwać, ani tym bardziej się rozwijać, bez podporządkowania Ukrainy. Wojna krymska jest zatem – w świetle wielekroć przywoływanych na witrynie analiz choćby Brzezińskiego [aliści nie tylko] – de facto konfrontacją wojenną dwóch konkurencyjnych wizji i projektów geostrategicznych: Unii Euroazjatyckiej oraz Unii Europejskiej z militarnym wsparciem NATO, na terenie Ukrainy, o przynależność Ukrainy do UE i NATO [albo Unii Euroazjatyckiej], co zostało nota bene oficjalnie potwierdzone pierwszymi uchwałami nowego ukraińskiego parlamentu, ustawowo zatwierdzającymi właśnie dążenie państwa [w trakcie trwającej wojny domowej!] do przyłączenia się do UE oraz NATO. Innymi słowy tocząca się na naszych oczach wojna krymska, z dziesiątkami już tysięcy ofiar śmiertelnych [wedle moich szacunków min. 50 tysięcy] toczy się o wyjściową pozycję do dalszej integracji politycznej i gospodarczej na spornym terenie Ukrainy, czyli między dwoma co prawda chwilowo konkurencyjnymi, ale zawszeć integracyjnymi projektami globalizmu. Inaczej rzecz ujmując – na wyższym poziomie – jest to wojna o metodę i przydział kolektywizacyjny – albo do jednego, albo do drugiego kołchozu, w ramach szerszego planu kolektywizacji w globaliźmie. {Tekst stanowi wstęp do analizy z ostatniego wydania Summa Summarum} |
niedziela, 14 grudnia 2014
Angela na mękach. Berlin w wojnie o Eurazję
-
blog comments powered by Disqus