Przez ponad pół roku co najmniej zastanawialiśmy się wspólnie, jakie będą nowe rządy. Właściwie powiedziawszy, to pilnie łamali sobie nad tym od października 2015 głowy moi czytelnicy, a ja taktownie im tego zajęcia nie przerywałem, zbierając tymczasem „kwity”, czyli nader praktyczne przejawy prognoz sprzed roku, że nie zmieni się zasadniczo nic, poza najważniejszym i wszystko inne dominującym: przestawieniem wektorów geopolitycznych w regionie i naszym lokalnym bantustanie. Wiadomo było otóż, że z całą pewnością kliencki model demokracji fasadowej, udatnie zainstalowany przez naszych okupantów już w epoce rozbiorów, będzie z pewnymi, dla beneficjentów reprezentujących zainteresowane stronnictwa dość bolesnych, ale strukturalnie mało istotnych dla naszej zbiorowej, państwowej przyszłości zmianami kosmetycznymi tej fasady, dalej „ku chwale ojczyzny” kontynuowany. Jako że sama prognoza dość ponura, a z drugiej strony brutalnie pozbawiająca złudzeń, postanowiłem z jej szerszym uzasadnieniem poczekać na twarde i jednoznaczne dowody. Nie żeby ich przed rokiem brakło – wręcz przeciwnie, pomimo domniemania, że to wszystko wróżby z fusów, a zezowaty trafia tylko i wyłącznie dlatego, że ma wadę wzroku, co skądinąd dawno już odkryła mądrość ludowa ze ślepą kurą, zatem wszystko jasne – tylko dlatego, że nie jest humanitarnie, ani dydaktycznie pozbawiać nadziei dla własnej próżności. Popatrz: a nie mówiłem, nabijesz sobie guza… Teraz wszak na dość jaskrawe fakty nie tyle nie można zamknąć oczu, co nie sposób ich dłużej ignorować, gdyż są dziś powszechnie znane nie tylko zezowatym, co także innym niepełnosprawnym poznawczo: i ślepym, i głuchym, a zadbała o to pracowita propaganda, zatem nie skorzystać z jej dorobku byłoby nieekonomiczne. Niech te media „niezależne” i „narodowe” w końcu się do czegoś realnego przydadzą: wytrącenia cię ze znieczulającego złudzenia, że zmiana etykiet, foteli i nawet składu osobowego okrągłego budynku, w ślad za gwałtownym przestawieniem geopolitycznym, niesie coś dla naszej suwerennej przyszłości pozytywnego. W najmniejszym stopniu nie niesie, bowiem fasadowe stosunki, pielęgnowane przez wszystkie instytucje, ufundowane na partyjniackim „państwie prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”, jak powiada dosłowny cytat kwaśniewsko-jaruzelskiej konstytucji, a nowoczesny Rysiu Pierdu sytuuje go tymczasem w Konstytucji 3 Maja {to znów nie żart, ale groteskowa prawda groteskowego „lidera”}, będą nadal bez żadnych gwałtownych dyslokacji kontynuowane. Ciągłość ponad wszystko, co z punktu widzenia interesu planistów geopolityki jest jak najbardziej zrozumiałe, bowiem jedyne ryzyka podważenia ich ukrytego, ale skutecznego władztwa nad takim fasadowym i pozorowanym tworem z ukrytymi pokrętłami i dźwigniami tkwią w niestabilności i rewolucji. Poza tym wszystko kręci się zasadniczo wedle planu, a jeśli nie – to się wymyśla i realizuje jakiś plan awaryjny, vide ostatni skandal Gangu Kelnerów, noszący wszystkie cechy profesjonalnego wywiadu, a jest ich z tuzin, więc sam/a łatwo zauważysz. Mówiąc o niestabilności i rewolucji nie mam na myśli naturalnie destabilizacji w rodzaju Majdanu, pracowicie zaplanowanej i wykonanej na geopolitycznej szachownicy przez samych ukrytych graczy, ale o autentycznych, organicznych zmianach strukturalnych, odcinających zewnętrzne pępowiny i stanowiących realną podstawę prawdziwej suwerenności. Bo chyba nie ulega twojej wątpliwości, że niezbędnym wręcz warunkiem dobrobytu i prosperity jest właśnie suwerenność, czyli instytucjonalna zdolność określenia swojej strategii, interesu i jego niewzruszonego realizowania? Nikt z zewnętrznych aktorów tego za nas nie zrobi, gdyż w przewidywalny sposób mają interes w utrzymaniu sterowalnego posłusznie z zewnątrz nadwiślańskiego bantustanu tak, aby łatwo można nim było powodować wedle chwilowego widzimisię. Nie żeby panowała koniecznie anarchia i „polnische Wirtschaft”, ale żeby nasz kraj nie przejawiał kłopotliwych cech młodzieńczego romantyzmu, albo nawet śmiał realizować swoje własne pomysły na politykę i gospodarkę, bez pytania o pozwolenie tych co sam/a wiesz, albo się domyślasz. To domena wyłącznie dorosłych, a nie młodzieży, do dorosłości bez końca aspirującej. Czyli aby miał już te wszystkie flagi i milionowe zastępy tępych urzędników, realizujących pomysły braci strasznych, czyli wszystkie konieczne pozory, ale nic ponadto. Słowem aby było pięknie i była demokracja i porządek – i wszystko doskonale przejrzyste dla ukrytych mocodawców, wkraczających niepostrzeżenie tylko wówczas, gdy zagrożone zostaną ich strategiczne interesy. Czyli bardzo rzadko, gdyż selekcja w systemie partyjniackim jest na tyle skuteczna, że czołowi lokatorzy okrągłego budynku zasiadają tam od ćwierćwiecza i doskonale, niczym psy Pawłowa, wiedzą co mogą zrobić w imię demokracji, a czego pod żadnym pozorem robić im nie wolno, bowiem potrząśnie ich prąd i zobaczą gwiazd – i to w wariancie eleganckim. W wariancie mniej eleganckim wypiją zbyt gorącą dla serca kawę, albo spotkają się z ciężarówką. Ciągłość to podstawa tego systemu, zwłaszcza w okresie „dobrej zmiany”. Zobaczmy, co ona oznacza w szczegółach i przekonajmy się, że nadzieje na rewolucję były grubo przesadzone, bowiem wiele musi się zmienić, aby wszystko pozostało po staremu. Wszak nie całkiem i nie wszystko, tylko najważniejsze. Tego dotykać nie wolno, tak jak demokracji. Bo nas potrząśnie prąd i nastąpi koniec świata. Oto urok systemu. Niech tam dzieciaki i naiwniaki klaszczą i się cieszą – co się nacieszą, to ich. My wszak, po pół roku oglądu, jako ludziska w końcu już dorosłe, nie będziemy się dawać prowadzać poprzez krzaczory i wykroty różnym tam wodzom, liderom i „legendarnym bohaterom o pięknych kartach w życiorysach”. Bo my drogi watsonie mamy poważną wadę wzroku, która każe nam na wszystko patrzeć kilkakrotnie z różnych stron, aby to rozpoznać i jeszcze długo się przy tym namyślamy, co to wszystko oznacza. Nikt nie może nam zarzucić, że coś w tym myśleniu nielegalnego, albo nieprawidłowego. Owszem – wszyscy „przyzwoici” i „postępowi” bardzo się na takie przyglądactwo krzywią, ale niech tam im będzie na zdrowie. Póki co trudności w percepcji nie są karane, a myślę nawet pod kątem tego tam europejskiego równouprawnienia o zrównaniu szans z bystrzakami, słowem – żeby nasz niedosyt poznawczy eurokołchoz jakoś wspomógł monetą, skoro i inne mniejszości tak ochoczo wspiera, zwłaszcza seksualne. Niech w końcu będzie z tego jaki pożytek dla kogoś poza patentowanymi zboczeńcami. Owóż my drogi watsonie, jako upośledzeni i mniejszość z wyboru, już się z postępakami nie ścigamy w spostrzegawczości, bo tak jakoś w praktyce wychodzi, że żaden cwaniak nie potrafi nas zagiąć, a wielekroć z rozdziawionej gęby puszcza ślinę: skąd to wiesz? Ano stąd drogi watsonie, że krzywo patrzę. No i jeszcze w wolnej chwili pasjami lubię to zrozumieć, wiem że niewdzięczna to robota, myślenie bez wskazówek i podpowiedzi. Ale ma tę zaletę, że jest na własny koszt, a tak naprawdę prawie nic nie kosztuje, poza oczywiście furą czasu. Zerknijmy zatem na nasz ostatni audyt, bo tak jakby sporo nam się objawiło. I idę o każdy zakład, że nie widzisz tam tego, co ja. Bo patrzysz nie tak, jak należy... Spóźniony bilans otwarcia Wydawałoby się pretekstem do niniejszego podsumowania jest arcyciekawy „bilans otwarcia” rządu Beaty Szydło – i będzie to wniosek poprawny faktycznie o tyle, że pierwszy raz publicznie zestawiono w zborny sposób program rządowy z podsumowaniem pełnych dwóch kadencji braterskiej koalicji PO-PSL – ale z kolei niepoprawny w ocenie rangi samego zdarzenia. Otóż rząd, a ściślej stojący za nim polityczny aparat PIS, czyli ujmując krótko nadprezes Kaczyński w ostatni weekend zadecydował, że po ponad półrocznym sprawowaniu władzy nadszedł w końcu czas na rozliczenie poprzedników. Z pozoru motywacja absolutnie prawidłowa, bowiem dwa kwartały na urzędzie faktycznie wystarczają do odkopania przez ministrów wszystkich trupów w szafach i biurkach. Fakty przeczą jednak temu sielankowemu obrazowi, promowanemu przez rzecznika rządu Bochenka i są zgoła dużo brutalniejsze. Tekst stanowi wstęp bieżącej analizy Summa Summarum 20/16 |
poniedziałek, 16 maja 2016
Bilans otwarcia, czyli układ domknięty
-
blog comments powered by Disqus