Niewątpliwie ma rację ustępujący prezes NBP Belka, na którego fotel nadprezes właśnie wskazał zaufanego ze ścisłego grona PC-towskich kolumbów, Glapińskiego {Naimski, Dorn, Macierewicz}, że ew. obniżkę ratingu Moody's rynek już zdyskontował. Chłodne spojrzenie na wykres o tym przekonuje.
Złoty dobija do górnego ograniczenia mocnego długoterminowego kanału 4,00-4,50, co oznacza że gorzej raczej być nie może {chyba że będzie - na przykład coś poważnie się zatrzęsie}. Rynek to ulica dwukierunkowa i słaby złoty jest powodem do radości eksporterów, którzy notują dzięki temu bardzo dobre wyniki. Dodatkowo stosunkowo słaba waluta krajowa ogranicza apetyty importowe, co oznacza utrzymanie prawidłowego bilansu obrotów bieżących.
Przypomnę, że dopiero od niedawna wykazują one stabilną nadwyżkę, czyli stan normalny dla nas i pożądany. Przez większość ostatniego ćwierćwiecza było odwrotnie, co przy odrobinie zastanowienia przybliży cię do sedna przyczyn ekonomicznego zacofania. Owóż mocna waluta krajowa wcale nie jest zdrowa. Owszem, jest wymuszonym objawem zdrowia konkurencyjnej gospodarki, waluty której nie udaje się bankowi centralnemu nijak zdewaluować, pomimo starań. Podręcznikowym przykładem takiego stanu była DM, a dzisiejsze starania Berlina przycięcia całego eurolandu do tego strychulca obserwujemy właśnie w działaniu w Grecji.
Dziś prawdziwym zmartwieniem Szałamachy nie jest słaba złotówka {raczej że się ona umocni}, ale istotny wymiar ratingu kredytowego ryzyka, czyli nieuchronny wydawałoby się wzrost rentowności obligacji, pociągający za sobą konieczność podwyżek stóp. To byłby bardzo realny i prawdziwy hamulec nie tylko dla całej aktywności gospodarczej, ale - co dla Szałamachy jest wydaje się kluczowe - przerwanie korzystnego trendu obniżania kosztów deficytu budżetowego. Ten bowiem - dzięki obniżkom stóp w eurolandzie oraz korzystnej do tej pory ocenie wiarygodności kredytowej - systematycznie się obniżał. Dług narastał, a koszty odsetek - nie! Za sprawą Moody ta dobra passa się skończyła i nie dziwią alergiczne reakcje Szałamachy na wieśniackie tańce wokół Trybunału Konstytucyjnego, zwłaszcza na gościnnych występach w Brukseli.
Wziąwszy powyższe pod uwagę wypada spojrzeć na poufny list Szałamachy do Rzeplińskiego, aby ten dał sobie na wstrzymanie do momentu ogłoszenia rekomendacji Moody's, przychylnym okiem. Szałamacha zrobił, co do niego należy - i nie powinno nas to dziwić, bowiem... na dodatkowe odsetki od długu w kasie nie ma pieniędzy. Warto ten praktyczny wymiar ceny "walki o demokrację" uzmysłowić jej bojownikom.
Niewątpliwie ma rację ustępujący prezes NBP Belka, na którego fotel nadprezes właśnie wskazał zaufanego ze ścisłego grona PC-towskich kolumbów, Glapińskiego {Naimski, Dorn, Macierewicz}, że ew. obniżkę ratingu Moody's rynek już zdyskontował. Chłodne spojrzenie na wykres o tym przekonuje.
Złoty dobija do górnego ograniczenia mocnego długoterminowego kanału 4,00-4,50, co oznacza że gorzej raczej być nie może {chyba że będzie - na przykład coś poważnie się zatrzęsie}. Rynek to ulica dwukierunkowa i słaby złoty jest powodem do radości eksporterów, którzy notują dzięki temu bardzo dobre wyniki. Dodatkowo stosunkowo słaba waluta krajowa ogranicza apetyty importowe, co oznacza utrzymanie prawidłowego bilansu obrotów bieżących.
Przypomnę, że dopiero od niedawna wykazują one stabilną nadwyżkę, czyli stan normalny dla nas i pożądany. Przez większość ostatniego ćwierćwiecza było odwrotnie, co przy odrobinie zastanowienia przybliży cię do sedna przyczyn ekonomicznego zacofania. Owóż mocna waluta krajowa wcale nie jest zdrowa. Owszem, jest wymuszonym objawem zdrowia konkurencyjnej gospodarki, waluty której nie udaje się bankowi centralnemu nijak zdewaluować, pomimo starań. Podręcznikowym przykładem takiego stanu była DM, a dzisiejsze starania Berlina przycięcia całego eurolandu do tego strychulca obserwujemy właśnie w działaniu w Grecji.
Dziś prawdziwym zmartwieniem Szałamachy nie jest słaba złotówka {raczej że się ona umocni}, ale istotny wymiar ratingu kredytowego ryzyka, czyli nieuchronny wydawałoby się wzrost rentowności obligacji, pociągający za sobą konieczność podwyżek stóp. To byłby bardzo realny i prawdziwy hamulec nie tylko dla całej aktywności gospodarczej, ale - co dla Szałamachy jest wydaje się kluczowe - przerwanie korzystnego trendu obniżania kosztów deficytu budżetowego. Ten bowiem - dzięki obniżkom stóp w eurolandzie oraz korzystnej do tej pory ocenie wiarygodności kredytowej - systematycznie się obniżał. Dług narastał, a koszty odsetek - nie! Za sprawą Moody ta dobra passa się skończyła i nie dziwią alergiczne reakcje Szałamachy na wieśniackie tańce wokół Trybunału Konstytucyjnego, zwłaszcza na gościnnych występach w Brukseli.
Wziąwszy powyższe pod uwagę wypada spojrzeć na poufny list Szałamachy do Rzeplińskiego, aby ten dał sobie na wstrzymanie do momentu ogłoszenia rekomendacji Moody's, przychylnym okiem. Szałamacha zrobił, co do niego należy - i nie powinno nas to dziwić, bowiem... na dodatkowe odsetki od długu w kasie nie ma pieniędzy. Warto ten praktyczny wymiar ceny "walki o demokrację" uzmysłowić jej bojownikom.