Dla uważnych badaczy oraz bezpieczniaków nie jest specjalną nowością, że "blogerzy s24", o których nielegalnej inwigilacji w ramach łamania publicznego oporu wobec parodii "śledztwa smoleńskiego" opowiedział w sejmie Mariusz Kamiński oznacza: blogerzy F.Y.M. Z wielką satysfakcją osobistą odnotowuję dziś, że fakty i wyciągnięte z nich wnioski, które swego czasu podałem, będąc aktywnym uczestnikiem działań na tym forum, okazały się w 100% prawidłowe.
Podałem bowiem prawdę - i ona nieustannie wali w bezczelne pyski kłamców i ich pomagierów. Prawdą jest także, iż założono u mnie nielegalny podsłuch, niedawno wykryty, a palanty milicyjne usiłowały przez dwa miesiące włamać się przez internet do mojego kompa. Wszystko się zgadza! I jeszcze jedno: zawiadomienie, skierowane do POkr. przez bezradną ABW, która musiała jakoś oficjalnie się do mnie dobrać, aby móc dalej szykanować {a nie wiedziała jak, bo starannie omijałem dzielnicowego}, dotyczyło mojej skromnej osoby, bowiem stanowczo za mocno nadepnąłem na stopy zawodowego prowokatora i informatora milicyjnego, na stałe zamieszkałego w Niemczech Lesia K. {a-tem}, znajomego Mieszko-Wiórkiewicz, pełniącej wraz z nim obowiązki cerbera politopoprawności na blogu Pawła Przywary. Zgadnij z czyjego polecenia watsonie! Tajemnica wielkiej burzy na objętym staranną bezpieczniacką opieką blogu FYMa oto się wyjaśniła. Sam Mario Kamiński objawił policyjno-internetowy koszmar państwa rudego matoła, odprawiającego parodię "śledztwa smoleńskiego". Terroryzm, ochrona państwa i jego tajemnic, wszyscy mają pełne strachu gacie... A podejrzany o zagrożenie bezpieczeństwa państwa jest zezorro. Ujawnia jego tajemnice! Specjalne względy dla zezowatego niespecjalnie otóż mogą dziwić, skoro całkiem bezstresowo i bezczelnie pokazał padalców swoim złośliwym paluchem na samym blogu: paczta ludziska, tu som prowokatorzy i milicjanci! Niezłego dostali kota, ale i prokuratorzy musieli mieć niezłą bekę, kiedy sobie postudiowali materiały dowodowe, zebrane przez dzielną ubecję - przepraszam: ABW. Że obywatel zezowaty ich odkrył na blogu i zdekonspirował, straszna zbrodnia! Chyba zajadów dostali ze śmiechu i nie chcąc przeżywać gwarantowanej poruty na sali sądowej, której medialny rozgłos cwana zezowata gapa niejako gwarantowała samą obecnością, profilaktycznie odpuścili. Niemniej podsłuchy i internetowe rozrywki były jak najbardziej realne. Państwo prawne, urzeczywistniające zasady sprawiedliwości społecznej. Rozumiesz chyba, dlaczego czuję się uprawniony do jadowitej ironii z tego piętrowego oksymoronu i logiczno-prawnego potworka? Znam go otóż w praktyce i dość prawidłowo potrafię ocenić. Dodam jeszcze dla smaku, że przy okazji stwierdzenia w praktyce działań szajki bezpieczniaków na blogu FYMa rozpracowałem i zresztą podałem na samym blogu zasady inwigilacji, założonej tam przez Bondaryka przy zgodzie Igora Janke. To drugie dno żarliwej "niezależności dziennikarskiej", której ukryte wtyczki zezowaty pokazał bezstresowym paluchem, chyba ich specjalnie rozsierdziło. Jak to działa opisałem niedawno w płatnym poradniku "Wielki Brat". Ma to tę pozytywną stronę, że zweryfikowałem przy okazji rozmiary imperium Bondaryka, które zresztą obecnie nadprezes zalegalizował w ustawie inwigilacyjnej... Repetitio est mater studiorum watsonie. Znaczy trza studiować. Wszystko się zgadza. Zwyczaj znajdowania PRAWDY, będącej fundamentem wszelkiej WIEDZY, jest w praktyce niepokonany watsonie! Teraz chyba jest jasne, że moja niechęć do pewnych działań ma konkretny wyraz PRAKTYCZNY, a nie jest chwilową fanaberią, kierowaną osobistymi animozjami. Jeśli ktoś poczuł się obrażony, niech pamięta: amicus Plato... Przewidywania skutków pewnych posunięć wielokrotnie sprawdziły się praktycznie, czego oficjalne potwierdzenie jest dziś dla mnie specjalną nagrodą. Bo co komu z nietrafnych prognoz? Jak widać ma to także całkiem konkretną cenę, bo nie ma na tym padole nic za darmo. |