Go To Project Gutenberg

sobota, 1 sierpnia 2009

FED: marny bilion

Sytuacja jest gorąca. Giełdy na wschodzących w fazie euforii. Na świecie nowa wiara: teraz Chińczycy wyciągną świat z kryzysu, taki mają wzrost. Prawie 8%. Nie straszne im recesje i depresje. Furda Andy Xie czy Faber, którzy jednoznacznie mówią, iż hossa na kredyt to pompowanie balona, a popyt konsumpcyjny w Chinach maleje, nie rośnie, bo wypychają go zamówienia rządowe, inwestycyjne.

Dolar ani nie ma ochoty się załamać, wbrew oczekiwaniu katastrofistów, ani poważnie się odbić od .700 do euro. Wręcz teraz oklapł na .700 i leży. NYSE, mimo tak pięknego startu, nie doszła do magicznego 1000 na s&p. Czyli gorący marazm, ze wskazaniem na degrengoladę. Jeśli dalej będą pompować giełdę, przejście przez 1000 się uda, będzie nowa, dziwna hossa, a dolar zwiędnie. Miały być fajerwerki, a tu nici. Dolar po prostu pod ciężarem Geithnerowej drukarki powoli, ale systematycznie zwisa do koszyka walut i może rzeczywiście opaść. W eurolandzie, w tym w Polsce nie byłbym wcale z tego zadowolony, bo euro jest w jeszcze gorszej sytuacji. Opadanie do euro nie będzie takie łatwe i kurs .700 wcale nie jest przesadzony. Powiem więcej: nie widzę powodu, by przy więdnięciu dolara spadł on dużo niżej. Owszem, przekonanie o hossie go osłabi, ale nie aż tak. Bilans handlowy jest zadziwiająco szczupły, a recesja dziwnie płytka, oczywiście w porównaniu do reszty świata. Co z tego, że odbicie będzie podobne do spacerze po dnie? Reszta świata, zwłaszcza oparta na eksporcie i usługach finansowych, spadła gorzej. Pamiętajcie o dolarowym kredycie, który na globie się zwija. Ssanie.

W tym nastroju środka lata popatrzmy krytycznym okiem na Bena czarodzieja i jego dokonania. Od maja czujni obserwatorzy zauważyli kurczenie się nadętego awaryjnie do niesamowitych rozmiarów bilansu banku centralnego, który posłużył za wysypisko śmieci wszystkich egzotycznych aktywów finansowych, łącznie teraz z obligacjami Fannie Mae, których pozbyli się Chińczycy. Powolna redukcja aktywów FED oznacza po prostu, że osiągnięto w kwietniu egzotyczny szczyt kredytowy, po którym część dłużników zaczęła spłacać, część aktywów sprzedano itd. W skrócie można powiedzieć, że następuje powolny powrót do normalności, bowiem bilans powinien być bliższy zeru niż bilionowi!

Jak bardzo sytuacja odbiega od normalności i jak dalece złudzenia o nowej hosannie, opartej na zdrowym fundamencie gospodarczego wzrostu, odległe są od rzeczywistości, widać na kilku poglądowych obrazkach, które zezowaty wyczesał z godnej polecenia strony St.Louis Fed.



Oto pompiarz Ben i jego dzieło. Tyle udzielono awaryjnego kredytu przez regionalne filie FED. Widać na krótszym horyzoncie, że - w odróżnieniu od bilansu centralnego - działanie wcale nie jest jednostajne. Wystąpił np. wiosną skok o bagatelne 300 mld, który łatwo może wytłumaczyć hossę. Otóż pewne programy ratunkowe Fedu są centralne - występują w bilansie centralnym, a pewne wychodzą przez banki filialne. Ot i cała sztuka zaciemniania. Pompowanie centralne jest dwupoziomowe (a nawet więcej), a programów reanimacyjnych Benek wymyślił kilkadziesiąt.



Jest jeszcze szanowny pan Tymon, który uruchamia w razie potrzeby drukarnię, czyli robi tzw. quantitative easing. W języku laickim Benek kupuje obligacje, które wypuszcza w imieniu rządu Tymon. Mamy więc trójkąt pompierski: dwa poziomy Benka plus Tymon. Tymon jest solidnym klientem centralnego Bena, bowiem w tym roku był honorowany parokroć kredytem po 80 miliardów. Za takie zastrzyki można zrobić hossę, prawda? Okazuje się jednak, że obniżyć oprocentowania obligacji już nie i - jak pokazał ten tydzień, a zezowaty mówił wcześniej - oprocentowanie długich obligacji nieustannie i wytrwale rośnie.



Akcja pompowania systemu bankowego, którą osobiście przyrównuję do reanimacji trupa, wygląda na udaną. Tyle tylko, że pacjent o rumianym obliczu wcale nie oddycha. Cały stworzony przez czarodziejów w trójkącie kredyt ex nihilo, dla załatania bilionowych dziur w instytucjach finansowych natychmiast ląduje na kontach rezerw, a nie służy do kreacji nowego kredytu na rynku. Z banku centralnego (z jednego konta) miliardy przechodzą na inne konto ... banku centralnego. Nazywa się to rezerwy nadzwyczajne i Benek jeszcze od tego płaci odsetki (tak, serio, daje 0,50%).




Na koniec humorystycznie. Otóż wśród plejady dolarowych programów ratunkowych poczesne miejsce zajęła tzw. umowa swapowa z konsorcjum kilkunastu banków centralnych, aby sprawnie mogły udzielać dolarowego kredytu każdemu, komu przyjdzie na to ochota. Wiadomo, był straszny popyt na dolary. Na ostatnim przesłuchaniu w Kongresie złośliwy przewodniczący męczył Benka pytaniami w rodzaju kto dał mu prerogatywy do udzielania kosmicznego kredytu w rozmiarze 500 mld, jakie instytucje otrzymały te dolary itd. Benek ze stoickim spokojem odparł, że uprawnienia ma w ustawie o FED, a kto dolary wziął nie ma pojęcia. Nikt go nie spytał oczywiście, co ze swapami się dzieje, i czy w ogóle studiowanie tego tematu ma sens.



Pół biliona swapów spokojnie się likwiduje, bo najwyraźniej na świecie nie ma chętnych na kolejny dolarowy kredyt. Dlaczego? Bo starego kredytu nie łata się nowym, tak jak tamy nie zatyka się palcem, drogi Watsonie. Owszem, jest ssanie na dolara, ale to nie ta piosenka, wręcz przeciwnie...

Środek lata, środek kryzysu. Koniec recesji? Jak dla kogo. A może odbicie? Tak, od mułu. Jak okiem sięgnąć w bogatym świecie stagflacja albo stag-deflacja, ambitny wzrost w okolicach mocnego zera. Co na to biedniejszy, zobaczymy.
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut