Go To Project Gutenberg

sobota, 8 sierpnia 2009

Wzrok na złoty

PB relacjonuje ostatni raport walutowy HSBC, zatytułowany Zwrot na złotym. Ja dołączam komentarz tłumaczący dlaczego gonitwa się rozpoczęła, gdzie jest meta i jakie są nagrody w kontekście Opcji masowego dojenia PL2.

Na koniec roku za euro zapłacimy 3,8 zł. A to dopiero początek. To wnioski z najnowszego raportu brytyjskiego HSBC - banku który przewidział zwrot na złotym i GPW.

„Zwrot na złotym” – takim tytułem opatrzono raport specjalistów HSBC z 5 sierpnia. Przewidują oni proces gwałtownego powrotu do zdrowia naszej waluty, który „choć z opóźnieniem, właśnie się rozpoczął”.
„Wierzymy, że złoty w najbliższych miesiącach będzie się umacniał i na koniec roku osiągnie poziom 3,8 zł za euro. Później dalej będzie rósł w siłę” – czytamy w raporcie. Na koniec przyszłego roku euro ma już kosztować nad Wisłą tylko 3,4 zł.

Gwałtowny powrót do zdrowia traktuj czytelniku z odpowiednią dozą Pythonowskiego humoru. Gwałtowne to może być pogorszenie, a nie powrót do zdrowia :)
Wiemy z konstrukcji nowych opcji (tym razem ze swapem) że kluczowe ceny przełamania, to 3,90 oraz 4,60. Bezpiecznie założyć 15% przestrzelenia w każda stronę i dostaniemy widełki wahań 3,30-5,30! Malowanie łagodnego umacniania złotówki do poziomu 3,40 stoi zresztą w sprzeczności z gwałtownym umacnianiem, nieprawdaż? Całe to bajdurzenie o gwałtownym zwrocie, a potem to już sielanka obraża polskie doświadczenia. Jakby miała być sielanka, to by nie było gwałtów.


Skąd ten optymizm? „Na świecie wzrósł apetyt na ryzyko. To umacnia wszystkie waluty w regionie Europy Środkowo-Wschodniej” – argumentują analitycy HSBC. W przypadku złotego gwałtowne umocnienie zaczęło się dopiero z początkiem lipca. Wtedy za euro Polacy płacili nawet 4,5 zł. W czwartek – już tylko 4,14 zł. Sygnałem do zakupów naszej waluty były – według HSBC – bardzo dobre dane dotyczące salda na rachunku obrotów bieżących, które zresztą potwierdziły tylko siłę polskiej gospodarki na tle słabych sąsiadów.
„Do tej pory wyższy wzrost PKB i konsumpcja w Polsce, oraz mocniejsza izolacja od Zachodu (w postaci mniejszego udziału eksportu w PKB) nie przekładała się na siłę złotego” – czytamy w raporcie.

Tak. I teraz Angole przejrzeli na oczy i dojrzeli jej siłę i wyprorokowali. Teraz jest czas na przełożenie na siłę złotego. Prawdziwy powód umocnienia to rzeczywiście apetyt na ryzyko, ale nie głównie. Chodzi o poprawę sentymentu w ogóle, a wyzwalaczem tej rundy pompowania złotego jest nikt inny tylko minister Wzrostowski, który zdecydował o sprzedaży euro z brukselskich funduszy na foreksie. Ma to oczywisty skutek umacniający (pożądany na krótko), ale w tej historyjce jest drugie dno, bo do tego ruchu przyłączyli spekulanci i złotówka zamiast powrócić do poziomu równowagi gdzieś w okolicach 4,0 znowu go przestrzeli w dół, powodując po drodze rzeź eksporterów i nabijając kabzę bankom. Zaledwie rok temu była poprzednia runda, ale minfin nie powinien w tym pomagać, jeśli już nie widzi możliwości zapobieżenia.

Brytyjscy eksperci zauważają również, że złoty został zbyt mocno przeceniony między październikiem a marcem tego roku – zwłaszcza w porównaniu do innych walut naszego regionu (chociażby węgierskim forintem). I to pomimo relatywnej siły polskiej gospodarki. HSBC wylicza, że naszej walucie zaszkodziła wtedy największa płynność rynku walutowego w regionie (rynek złotego jest dwa razy większy od rynku forinta i czeskiej korony razem wziętych), rozluźnienie polityki pieniężnej i zmniejszające się szanse na przyjęcie euro w 2012 roku.

Owszem, polska gospodarka okazała się bardzo oporna na zawirowania recesyjne z powodu swego nazwijmy to cyklicznego opóźnienia. Nie mamy wszystkich słabości naszych sąsiadów. Dlaczego zatem tak paniczny upadek waluty jesienią? HSBC mówi o płynnym rynku, ale to tłumaczenie dla przedszkola. Płynny rynek umożliwia przejrzystość i dlatego jest bezpieczny i mniej podatny na wahania ex definitione. Dlaczego zatem złotówka, mimo lepszych fundamentów spadła dwa razy bardziej od walut ewidentnie słabszych gospodarek - węgierskiej i czeskiej na przykład? Z powodu wielkości foreksu? Bynajmniej. Oczywiście z powodu tego, że latem ub.r. złotówka była przewartościowana na potęgę i obecnie gwałtowny powrót do zdrowia oznacza powrót do tego przewartościowania. Powód głębokości zapaści to efekt poprzedniego pompowania, słynne opcje walutowe, kosztujące kilkanaście mld, a które powoli sobie wygasają i są rozliczane. Przestały złotemu ciążyć i czas zacząć huśtawkę ładować ponownie.

Raporty HSBC warto czytać. W ostatnich miesiącach sprawdzały się, jak mało których analityków. Już miesiąc temu Brytyjczycy przewidywali, że złoty zacznie w błyskawicznym tempie odrabiać straty. W połowie lutego, czyli w samym dołku koniunktury na GPW, podwyższyli natomiast rekomendację dla polskich akcji i obwieścili „powstrzymanie wyprzedaży złotego, która dotąd uderzała w akcje”.

Raporty HSBC to trąbka na początek polowania. Złotówka niebawem pokona 3,90, co spowoduje zapadanie swapów opcyjnych, a kiedy wszystko się pięknie odwróci, złoty będzie na pewno powyżej 4,60. Kiedy zatem czas na żniwa? Wbrew pozorom ta akcja nie jest na długo, tylko na krótko, bo czas po jesieni jest nieprzewidywalny. Mamy dlatego tak paniczne umocnienie złotówki, bo plan trzeba wykonać. W niepełna miesiąc 10% i to latem, kiedy nikt nie handluje! Żniwa nastąpią nie później niż w ciągu roku, ale zezowaty może iść o zakład że to będzie już październik. Dlaczego? Tuż po wyborach Angeli Merkel okaże się, że niemieckie banki są nie tyko umoczone w nieruchomości mieszkalne (CDO), ale także commercial real estate (CRE), czego przykładem jest DB. Mało tego, są jeszcze mocno zaangażowani w Europę wschodnią, poza słynną Szwecją i Austrią (Litwa, Łotwa, Ukraina, Bułgaria) i straty z tego tytułu to nie jest bagatelne kilkadziesiąt mld...
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut