niedziela, 17 stycznia 2010
Czy Trystero jest złodziejem?
Pytanie było trochę inne, ale dojdziemy po kolei.
W notce Trzeci król oraz SEO zapytałem w ankiecie - dzięki uprzejmości Klossa, żeby nie być posądzanym o stronniczość (przy okazji sprawdziłem, czy to faktycznie ma sens) - co sądzicie o wyczynach panów doktor(antów) i co im z SEO zrobić. Wynikiem nacieszcie swe oczy graficznie, bo warto (kliknij aby powiększyć).
Zgodnie ze zdrowym odruchem, naszkicowanym w tekście Wyżnikiewicz, Trysteo, CTKJ?, należy po prostu zignorować, czyli olewka. Owszem, nawet aż 1/4 respondentów (a wyniki sumują się do 100) uważa, że trzeba zrobić aktywną reklamę (czyli całkiem sporo negatywnych emocji), ale przytłaczająca większość jest zdania, że należy olać. Ciekawe, że dziwnie znikomy procent sugeruje "nie wygłupiaj się", czego prawdę mówiąc oczekiwałem po tej sondzie, bo jest to rodzaj zgrywy. Otóż czerwone światełko ostrzegawcze powino się zapalić adresatom przy stwierdzeniu faktu, że mało kto traktuje to jako żart, więc pewnie to żart nie jest.
Ankieta pokazuje, zapewne uzasadnione przekonanie, że spienieni panowie więcej sobie krzywdy zrobią sami i już specjalnie nie trzeba się nimi zajmować. Czy nie jest bowiem szczytem obciachu opluwać czyjść blog, odsądzać od czci, wiary i sensu, aby po serii chamskich tekstów dostać jedną, samotną odpowiedź - żądanie sprostowania oraz wezwanie do usunięcia naruszeń prawa autorskiego? Czy nie jest szczytem obciachu pracowite tworzenie manipulacji, mających udowodnić braki wiedzy i czego tam jeszcze, studiowanie rzekomo idiotycznych tekstów i ich rozbiór logiczny po to, żeby kasować komentarze i nie odpowiadać na listy? Czy nie jest szczytem obciachu studiowanie, opracowywanie i egzegeza tekstów kogoś, kogo uznaje się publicznie za ignoranta?
Ja w osobach doktor(antów) nie mam żadnych przeciwników, bowiem z nimi nie dyskutuję i nigdy nie dyskutowałem wcześniej, nie pisałem o nich, do nich, o nic nie prosiłem ani nie pytałem, oni natomiast - z sobie wiadomych powodów - bardzo kochają mnie cytować, montować, manipulować i przekręcać, a teraz nie odpowiadają na wezwania do usunięcia naruszeń prawa autorskiego. To nie spełnia wymogów polemiki, nawet minimalnej cywilizacji. Nic od nich nie chcę, tylko żądam tego, co jest moje. Mamy stosunki własności, a nie rywalizację, albo - nie daj panie - polemikę.
Tu dochodzimy do pytania pierwszego: czy Trystero jest złodziejem. Ja tak nie twierdzę, zauważam jedynie, że złodziejem jest bez wątpienia osoba, która bierze moją rzecz, dajmy na to rower z komórki, wbrew wyraźnie napisanemu na drzwiach regulaminowi, a potem na wezwanie do oddania, nie odpowiada. Oczywiście że będzie udowadniać, że przecież tylko chciała się przejechać, że to wszystko nieodpłatnie, poza tym to ustawowe prawo do manipulacji, a w ogóle to ona nie słyszała wezwania, bo przygłucha jest na lewe ucho.
Sonda wykazała, że oczywiście bez sensu jest udowadnianie, co z rowerem. Czy Trystero jest złodziejem? Powiedzmy jasno. Na tym przykładzie widać, że ma dość egzotyczny stosunek do prawdy oraz prawa własności, jak na swoją profesję, i na tym sprawę zamknijmy, zgodnie z wynikiem sondy.
blog comments powered by Disqus