Go To Project Gutenberg

piątek, 8 stycznia 2010

Indianie nie giną tak łatwo



Na potwierdzenie słabości rynku pracy dzisiejszy raport z USA (rozczarowujący?), który według Bloomberga był najpierw pozytywny (wzrost bezrobocia się zatrzymał), aby po pół godzinie zmienić się na słaby (poprawa rynku pracy była chwilowa). Zmiana tonu komentarzy wynika z ewidentnej sprzeczności pierwszej wersji z foreksem, gdzie dolar pięknie i obrazowo się zwalił (o tym później). Stwierdzenie w ogóle faktu zmian komentarzy tzw. "specjalistów" już daje sporo do myślenia. Co to za specjaliści, których zaskakuje reakcja rynku i próbują to ukryć? Ale do rzeczy, co w tym raporcie jest nie tak i co miało być tak, a dolar nurkuje bo jest rozczarowany?

Po pierwsze trzeba zauważyć, że dane wcale nie są złe. Po prostu jest dalszy spadek zatrudnienia, choć słabnący. To zapowiadał i przewidywał zezowaty, bo to jest oczywiste i widać na wykresach. Euforia, spowodowana sztuczkami w listopadzie była przedwczesna. Stąd taka negatywna reakcja teraz. W listopadzie podobno przybyło miejsc pracy, a w grudniu znowu ubyło. Fiku-miku i indianie się odnaleźli, dane z listopada skorygowano w dół (większe bezrobocie) w grudniu nie zrobili sztuczek i wyszło, że rynek jest rozczarowany. Wszyscy oczekiwali odbicia, wzrostu zatrudnienia, a tu plajta.

Zmanipulowane oczekiwania sprzed świąt stworzyły wrażenie odwracania rynku pracy, trwałego ożywienia. Okazuje się, że nie jest to takie proste, bo bezrobocie - mimo że już niewiele - jednak ciągle wzrasta. Rynek nie traci już dużo miejsc pracy, ale nie tworzy nowych. Do ożywienia rynku pracy daleko. Więcej: prawdopodobnie okres wysokiego bezrobocia będzie trwał kilka ładnych lat, nawet przy ekspansji gospodarki. Jak widać, czarowanie liczbami szybko się kończy, zauważyłem tu już, że indianie z listopada szybko się odnaleźli na awaryjnych zasiłkach EUC (350 tys), a w grudniu dołączyło do nich blisko 200 tys. nowych. Rynek pracy jest słaby i na razie taki pozostanie, nawet po odbiciu, które i tak będzie rachityczne, bowiem jest napędzane wsparciem rządowym, subsydiami dla banków i innymi złodziejskimi mechanizmami dystrybucji pieniądza wśród rekinów, a nie zdrowym rynkowym popytem na towary i usługi. Jak się skończą zapomogi, skończy się księgowy wzrost i tyle.

Teraz obrazek, który to wszystko ładnie podsumuje, żeby już was żaden doktor od statystyk nie zaginał, że indianie są, a jednak ich nie ma. Indianie tak łatwo nie giną.



Po pierwsze przeciętny okres trwania bezrobocia stale się wydłuża i osiągnął maksimum 25 tygodni, czyli pół roku! Tyle przeciętnie człowiek nie może znaleźć zatrudnienia.

Po drugie stale rośnie odsetek długotrwale bezrobotnych (co tłumaczy rozdęcie świadczeń awaryjnych EUC) - odsetek wykluczenia ze świadczeń osiągnął właśnie 52%.

Po trzecie obydwa wskaźniki są w fazie wzrostu i nie wyglądają na rychły nawrót. Powoli powinny zacząć tracić dynamikę w trakcie roku 2010. Możliwe jest też rychłe zatrzymanie i odwrócenie, ale to wymagałoby dynamicznego odbicia otoczenia, a na takie się nie zanosi. Tu dochodzimy do istoty rozczarowania. Otóż nadzieja na odbicie w listopadzie-grudniu była uzasadniona, możliwa, racjonalna. Stąd także jej zanegowanie jest całkowicie racjonalne (tu ukłon do Bloomberga). Indianie zniknęli na chwilkę i wracają.

Po czwarte wreszcie wykres maluje piękny kanał, pokazujący postępujące od połowy ub.w, regularne psucie dynamiki rynku pracy. Widać na nim jak w soczewce, że kolejne recesje były dla pracowników coraz głębsze (dłużej szukają pracy). Po prostu kolejne cykle koniunkturalne najwyraźniej coraz mniej potrzebują pracowników dla zwiększenia wydajności i obrotów. Coraz więcej (i lepiej) robią maszyny, a właściwie Chińczycy i Indusi. Otóż kolejne ożywienia tworzą miejsca pracy za granicą Stanów. To jest widoczne na tym wykresie i znowu nie stanowi zaskoczenia, bo piszą o tym od lat '80 ub.w. Globalny model gospodarczy tak już ma i dla gospodarki opartej na usługach to wcale nie jest dobrze. Usługi w rosnącej mierze także można outsourcować za granicą, tak jak produkcję towarową. Jeśli nie wierzysz, musisz poważnie pokontemplować ten wykres, bo na nim to właśnie jest wyrysowane, postępująca utrata zdolności do generowania miejsc pracy dla tubylców. Cenna nauczka dla krajów o wysokiej stopie życia. Globalizacja wyrównuje poziom życia, ale wcale nie tak, jakby sobie życzyli indianie. Hawk!

© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut