Go To Project Gutenberg

środa, 3 lipca 2013

Quo vadis lollar - na progu wielkiej wojny

-
Czy wielki dolar, zwany prześmiewczo lollarem, bo to przecie od 1971 roku nic więcej, niż kupon Monopoly, zawali się jutro? Nie tak szybko, ale zostało mu już tylko kilka lat. Nie zawali się na pewno w tym tygodniu, bo chwilowo będzie się umacniał. Tak to jest, że aby zjechać w dół, trzeba trochę podjechać do góry. Tak działa rynek, tu wszystko jest ze sobą powiązane. Wszyscy gapią się na złoto, że takie tanie i zaraz spadnie poniżej tysiąca. Błąd. To tylko cofnięcie i przygotowanie do prawdziwej hossy.

Niewielu patrzy na rosnące stopy procentowe, a tu odbywa się właściwa akcja. Brodaty pajac Benek utracił kontrolę nad piramidą dolarowych obligacji i - pomimo comiesięcznych zastrzyków 85 mld świeżego druku - oprocentowanie zdecydowanie odkleiło się od dna. To jest prawdziwe źródło dyslokacji na świecie. Fundusze emerytalne, na czele z największym samurajem, zaczynają wyrzucać z portfela amerykańskie bondy, bo stracą na wartości [ich rentowność rośnie]. To wywołuje ogromny popyt na dolara, bo przecież za spieniężone obligacje [w jenach] trzeba zapłacić walutą z foreksu. Tak oto przez najbliższe miesiące, dzięki strachowi przed upadkiem dolara, będzie się on umacniał. Wymuszony wzrost rynkowych stóp procentowych ma swoje odbicie w deflacyjnym parciu na złoto [i inne metale], a w przypadku złota reakcja jest natychmiastowa - gdyż jego cena, zgodnie ze złotym paradoksem, jest ściśle związana z realnymi stopami procentowymi. Oznacza to, że przez kilka miesięcy złoto będzie w konsolidacji - do kolejnego zdecydowanego pompowania wszystkich rynków, tak długo, jak utrzymają się zdrowe, realne dodatnie stopy. Nie będzie to trwało długo, albowiem deflacja, nawet gaszona tak ogromną górą pustej kasy, jak tysiąc miliardów [a tyle co najmniej Benek dziś pompuje], staje się nie do zniesienia.

© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut