Niedawno odbyła się dywagacja: co z "hossą" w eurolandzie. Z mojej perspektywy tylko centrum jest dodatnie, to znaczy zdrowe, teutońskie serce IV Rzeszypospolitej, a i to niedługo. Zasygnalizowałem wejście w okres turbulencji. Obecnie - z mojej perspektywy - proces decyzyjny, w którą mańkę podążamy - został rozstrzygnięty.
Mianowicie do awangardy grubasów, nadających ton trendom, dotarło, że cały Euroland znajduje się ponownie w recesji, a właściwiej w permanentnej stagnacji. Dotyczy to także niemieckiego centrum, a niezadowolenie z tego powodu będzie się pogłębiało. Nie spowoduje jednak poluzowania monetarnego, a wręcz odwrotnie - Frankfurt będzie coraz ostrzej, po prusku, domagać się zwrotów pożyczek, nie daruje ani feniga. To nieuchronnie doprowadzi do społecznego gniewu o zabarwieniu rewolucyjnym, co już widać gołym okiem w Grecji, gdzie wyłączono nawet telewizję publiczną, bo trwa tam już cicha wojna domowa. Ucieczka kapitału do Frankfurtu napotka wkrótce jakieś bariery instytucjonalne, w rodzaju ograniczeń kapitałowych [capital controls], bo Germania po prostu tonie w kapitale, nie ma gdzie go produktywnie utylizować, a to wbrew pozorom wcale nie jest taka komfortowa sytuacja, gdyż powoduje sztuczną drożyznę, która mniejszym Prusakom czyni wiele szkody. Zapasy forex-giełda zostały rozstrzygnięte na korzyść niemieckich bundów, DAX neutralnie. Ofiarą tego kompromisu będzie ojro. Uważam, że od teraz powinno się osłabiać, bo nie ma innego wyjścia. Przejście fazowe może być paniczne, bo naprawdę DAX może zjechać w jeden dzień 30%. Szanse tego nie są obecnie wielkie, ale niedawno sama taka myśl była świętokradztwem, a teraz już nie jest. |