Termin terroryzm jest dzisiaj bardzo często spotykany w mediach, środkach masowego przekazu, do których również zaliczamy prasę. W celu ustalenia jego wpływu oraz sposobu przekazu należałoby się przyjrzeć dokładniej etymologii tego słowa, jego konotacjom i procesowi wchodzenia do publicznego obiegu. Wbrew pozorom nie jest to termin współczesny, występował bowiem w dziejach jednak przypisywano mu różne znaczenia. Problematyka terroryzmu uznawana jest za jedną z głównych, przed jakimi staje świat na początku XXI wieku. Wynika to nie z faktu eskalacji aktów terroru, które przecież miały już miejsce w historii co z wyłonienia się nowego celu jakim stała się ludność cywilna. Początek temu procesowi dał wiek XX a dokładnie znaczący wzrost liczby ludności na świecie. Zwiększeniu zaludnienia oraz propagowaniu wszelkiego rodzaju podziałów rasowych, religijnych towarzyszyło wykorzystywanie przez niektóre środowiska aktów terroryzmu. Stały się one narzędziem prowadzenia polityki w znacznie bardziej ekspresywnej formie, która nie ograniczała się to przyjętych norm. Innym powodem rozprzestrzeniania się takiej taktyki prowadzenia wojny był wzrost dysproporcji w wyposażeniu militarnym stron konfliktu. Brak możliwości realnych szans na podejmowanie skutecznych działań zbrojnych zawęża strategię strony, która technicznie czy też taktycznie znacząco odstawała od przeciwnika. Na przestrzeni lat doszło do powstania tzw. organizacji terrorystycznych. Są to grupy najczęściej zorientowane na stosowanie terroru jako jednego ze sposobów wywierania wpływu. Ma to duże znaczenie w przypadku praktyki wojennej jaką w takiej sytuacji stosują strony konfliktu. Przyjęcie terroru jako permanentnej taktyki szantażu, wywołującej strach zmusza również drugą stronę do podejmowania działań, które wychodzą na przeciw nowym wyzwaniom. Postrzeganie terroryzmu jest również wieloaspektowe. W wymiarze militarnym, terror czyli atak służący umasowieniu strachu w jak największej skali w czasach tak dużej mobilności ludzi i środków wydaje się być podstawą nowoczesnych działań wojennych. Terror ma więc paraliżować strachem, którego katalizatorami są przemoc i gwałt. W wymiarze politycznym, terroryzm jest formą wywierania wpływu, którego hipotetyczna siła jest większa niż użycie potencjalnie innych środków w tym celu. Problem skuteczności terroryzmu w propagowaniu strachu, jego przenikliwość i względna podatność nań, sprawia wrażenie, iż walka z terroryzmem jest pozbawiona skutecznych kontr–narzędzi. Spowodowane jest to między innymi samym charakterem terroryzmu, który nie jest ani religią, ani ideologią. Jest swego rodzaju narzędziem, metodą walki, której nie można trwale zlikwidować. Wszelkie próby wojny z terroryzmem ad hoc są skazane w dłuższym okresie na wykorzystywanie przemocy a nade wszystko na walkę z tymi, którzy potencjalnie mogą wykorzystywać terror jako oręż. W związku z tym, że konflikt ten może bezpośrednio dotknąć stronę niezaangażowaną to realne efekty walki z terroryzmem mogą prowadzić do jego eskalacji i umocnienia się środowisk za niego odpowiedzialnych. Z perspektywy historycznej w ustrojach przed demokratycznych, stosowanie terroru wobec społeczeństwa było bezzasadne w stanie pokoju, to w powszechnej demokracji, wydaje się być uzasadnionym używanie siły przeciw władzy zwierzchniej jaką są obywatele. W mniemaniu organizacji terrorystycznej to obywatele są odpowiedzialni za obecną linię polityczną prowadzoną przez władzę, toteż terror powinien dotykać jak najszerszą grupę. W państwach demokratycznych o wiele trudniej jest przeciwdziałać terroryzmowi, w sposób wychodzący naprzeciw problemom. Najefektywniejszym jest likwidowanie prewencyjne potencjalnych zarzewi konfliktu tj. fundamentalizmu, rasizmu, niskiego poziomu wykształcenia czy nacjonalizmu. Coraz częściej władze nawet demokratycznych państw wykorzystują promocję strachu do ograniczenia swobód obywatelskich, w celu skuteczniejszego radzenia sobie z terroryzmem. W celu uściślenia, pewnej operacjonalizacji pojęcia terroryzm należy zbadać jego etymologię. Słowo terror pochodzi z języka łacińskiego (od terrere – przestraszać), jego znaczenie nie zmieniło się, choć nabrało dodatkowych znaczeń. W czasach średniowiecza słowo to nie było często używane, pierwsze wzmianki w Europie pochodzą z XIV w. z Francji, która parę wieków później stanie się kolebką nowożytnego i świadomego stosowania tzw. terroru rewolucyjnego. W czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej a dokładnie od sierpnia 1793 r. do lipca 1794 r. podczas dyktatury Jakobinów we Francji zgilotynowano 17 tys. osób spośród 300 tys. aresztowanych. Terror indywidualny choć doprowadzony do granic absurdu miał skonsolidować rewolucję i wymierzyć sprawiedliwość zdrajcom. Tego typu działania paraliżowały wszelkiego rodzaju formy obstrukcji rewolucyjnego ładu, najlepiej tłumaczone pewnym chińskim przysłowiem: „Zabij jednego, przeraź dziesięć tysięcy”. Nie jest pozbawiony ironii fakt, że początkowo termin terroryzm był używany w kontekście promocji ideałów cnoty i demokracji. Wydarzenia związane z obaleniem klubu Jakobinów wraz z Maximilianem Robespierrem, dały początek współczesnemu terminowi terroryzmu. Wśród popierających dotychczasową walkę ze zdrajcami było coraz więcej potencjalnych ofiar represji. Opozycja, której członkowie niejednokrotnie uznawali terror rewolucyjny jako legalny instrument nie mogła posłużyć się oskarżeniem o terreur (terror). W związku z tym oskarżono Reobespierre’a o terrorisme (terroryzm), słowa tego wówczas użyto jako określenia nielegalnego postępowania. Rozwinięcie to sugeruje, iż terroryzm jest nieuprawnionym stosowaniem terroru, który można również zdefiniować jako selektywne lub powszechne użycie przemocy z zamiarem osiągnięcia celów politycznych poprzez wywołanie strachu. Według Włodzimierza Lenina głównym „celem terroryzmu jest wywołania strachu”, który paraliżuje i jednocześnie kanalizuje społeczne interakcje. Spośród wielu prób zdefiniowania terroryzmu najszerzej stosowaną jest definicja zaproponowana przez Departament Stanu USA w 1984 r., która brzmi: „Popełniane z premedytacją i umotywowane politycznie akty przemocy dokonane w sposób przestępczy przeciwko celom niewojskowym, przez ponadnarodowe grupy lub działające tajnie grupy zwykłe z intencją wywarcia wpływu na społeczeństwo”. Sformułowanie to ma dość szeroki zasięg interpretacyjny, umożliwia przypisanie zachowań terrorystycznych różnym grupą wpływu, interesu a nawet całym państwom bądź też ich wywiadom, które mogą posługiwać się takimi metodami. Inna uzupełniająca definicja brzmi – świadome budzenie i wykorzystywanie strachu w wyniku przemocy lub groźby przemocy w dążeniu do zmian politycznych. Jednak dopiero w początkach lat ’90 – tych XX w. USA stały się celem ataków terrorystycznych na ziemi amerykańskiej, których organizatorami były przede wszystkim tajne zrzeszenia fundamentalistów islamskich. Zamach z 26 lutego 1993 r. na Światowe Centrum Handlu był pierwszym tego typu. Przeprowadzono go przy użyciu wypożyczonej ciężarówki wypełnionej 680 kilogramowym ładunkiem wybuchowym. Głównymi organizatorami byli Ramzi Yousef, Mohammad Salameh i Abdul Rahman Yasin. Celem ataku było zniszczenie jednej z wież co doprowadzić miało do ogromnych strat ludzkich. Ostateczny bilans zamachu wyniósł 6 zabitych i ponad 1000 rannych. Zasięg zniszczeń nie doprowadził do osłabienia konstrukcji wieżowca, jednak sam fakt dokonania ataku był wstrząsem dla opinii międzynarodowej oraz bardzo mocno wpłynął na zmianę świadomości elit amerykańskich jak i samego społeczeństwa. Kolejnym atakiem terrorystycznym było wysadzenie ambasad amerykańskich w Kenii – Nairobi, gdzie zginęło 212 osób a ponad 400 zostało rannych oraz budynek korpusu dyplomatycznego w Dar El Salam w Tanzanii gdzie zginęło 11 osób. Wprawdzie liczba obywateli USA wśród zabitych była stosunkowo nie wielka (12 osób) to był to niekwestionowany znak ostrzegawczy. Dane statystyczne nie pozostawiają złudzeń. Około 66% ofiar ataków terrorystycznych na całym świecie dotyka obywateli USA. Choć należy zaznaczyć, że gros z nich ma miejsce poza granicami własnego kraju. Według danych Departamentu Stanu, w latach 1973 – 1986 w wyniku terroryzmu życie straciło 440 Amerykanów. Do najbardziej spektakularnych ataków terrorystycznych, w których docelowymi bądź też pośrednimi ofiarami byli amerykanie doszło na początku lat 80 – tych. Ich eskalacja pojawiła się głównie za przyczyną pojawienia się ruchów radykalnych w świecie arabskim. Jego źródła upatruje się w ścisłej współpracy pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Izraelem, z którym przegrane wojny toczyli m. in. Palestyńczycy (Wojna roku 1948, Wojna o Kanał Sueski 1956, Wojna sześciodniowa 1967, Wojna Jon Kipur 1973, Wojna Libańska 1982). Wsparcie militarne i polityczne dla Żydów oraz narastająca przepaść technologiczna pomiędzy zwaśnionymi stronami stała się zarzewiem terroryzmu, którego celem był nie tylko Izrael ale również USA. W kwietniu 1983 r. Islamski Dżihad dokonał zamachu bombowego na ambasadę USA w Libanie – wśród 63 ofiar było 17 amerykanów; w październiku tego samego roku w samobójczym zamachu na koszary wojsk USA zginęło 241 marines; a w grudniu 1983 r. w Kuwejcie podczas zamachu na ambasadę USA zginęło 5 jej pracowników. W 1984 r. dochodziło głównie do antyamerykańskich ataków w Bejrucie, rok później podobnie choć same akty terroru były bardziej wyeksponowane m. in. w Madrycie, Viennie, Rzymie oraz doszło do porwania statku Achille Lauro na Morzu Śródziemnym. W 1986 r. miały miejsce zamachy w Berlinie przeciwko amerykańskim żołnierzom, natomiast w 1988 doszło do słynnego wysadzenia Boeinga 747 nad Lockerbie w którym zginęło 270 osób w tym 189 amerykanów, gównie personelu wojskowego. Związek pomiędzy terroryzmem a mediami jest dość specyficzny. Polega on na jednoczesnym braku zaufania i głębokiej potrzebie współistnienia. Terroryści potrzebują rozgłosu, to on nadaje ich działalności wymiernego charakteru, a media muszą dążyć do zwiększenia oglądalności, poczytności. Można do pewnego stopnia nazwać te relacje symbiozą. Tego typu powiązania zauważano już w latach ’70 – tych; Walter Laquer w magazynie „Harpers” wyraził opinię „media są najlepszym przyjacielem terrorystów (…) akt terroryzmu sam w sobie nic nie znaczy publicity jest wszystkim”. Media, dzięki swojej bardzo dużej opiniotwórczej sile, możliwości kreowania opinii publicznej, stają się więc często pośrednim celem terroryzmu. Sam akt terroru (w zależności od organizacji) ma tutaj drugorzędne znaczenie. Oddziaływanie terroryzmu, efektywność tej strategii zależy nie tyle od bezpośredniego impaktu jakim był cel i szkody ataku, co pośrednie skutki kreowanego przez czwartą władzę strachu. Media do pewnego stopnia są też beneficjentem terroryzmu. Dzięki odpowiedniemu przedstawieniu wydarzeń są w stanie przyciągnąć ogromną rzeszę widzów. Szacuje się, że zamachy z 1972 r., kiedy to organizacja Czarny Wrzesień porwała i dokonała masakry izraelskich sportowców podczas igrzysk olimpijskich w Monachium śledziło około 500 mln telewidzów na całym świecie. Innym, dużo wcześniejszym dowodem na kluczowe znaczenie relacji medialnej dla terrorystów był przykład Irgunu. Ta Syjonistyczna organizacja od lat 30 – tych XX w. walczyła o stworzenie ziemi Erec Izrael zarówno z Palestyńczykami jak i sprawującymi na tych terenach mandat Ligi Narodów Brytyjczykami. O skuteczności ich działań nie świadczyła liczba zabitych żołnierzy brytyjskich, lecz rozpropagowanie ich czynu zbrojnego na całym świecie. Największym jednak sukcesem nie była liczba ofiar lecz przedstawienie owych wydarzeń opinii międzynarodowej. Stało się to za sprawą opublikowania w prasie angielskiej dwóch zamordowanych sierżantów. Brutalność przesłania a jednocześnie nagłośnienie przez ten fakt celów narodu żydowskiego zbiegło się z końcem II Wojny Światowej. Założyciel Irgunu Menachem Begin stwierdził „Wiedzieliśmy że w wyniku rewolty Erec Izrael przypominał szklarnię – świat zagląda do wnętrza z coraz większym zainteresowaniem i mógł obserwować, co się tam dzieje … Do ataku używaliśmy broni, ale szkło stanowiło naszą tarczę obronną” (przed odwetem). Na bardzo podobnych założeniach, będących wówczas jeszcze pionierskimi dla większości organizacji zbrojnych/terrorystycznych bazowała działalność Cypryjskiej Organizacji Wyzwolenia Narodowego. Nadanie powstaniu międzynarodowego charakteru było świadomym i wynikającym ze strategii planem wsparcia medialnego wysiłku zbrojnego, nawet bazującego na ekstremizmie. Takie było wstępne a zarazem główne przesłanie strategii generała George Grivas’a – „ … rozbudzenie międzynarodowej opinii publicznej … czynami bohaterskimi i pełnymi poświęcenia, które zwrócą uwagę na Cypr, zanim osiągniemy nasze cele”. Znany amerykański specjalista od zagadnień terroryzmu – Brian Jenkins w swojej pracy „International Terrorism: A New mode of Conflict” stwierdza – „Terroryzm to teatr … ataki terrorystyczne są często starannie wyliczone i zaplanowane tak, by przyciągnąć uwagę międzynarodowych mediów elektronicznych i prasy”. Konkluduje stwierdzeniem „Terroryzm pragnie zwiększenia zainteresowania mass bardziej niż zwiększenia liczby swoich ofiar”. Te obserwacje z pewnością potwierdzają takie wydarzenia jak porwanie samolotu TWA przez Hezbollah w 1985 r. Przetrzymywano wówczas 39 Amerykanów w różnych częściach Bejrutu przez 17 dni. W tym czasie w samych Stanach Zjednoczonych sieci telewizyjne ABC, NBC i CBS nadały ponad 500 programów informacyjnych, które w dużej mierze skupiły się na relacjach uwolnionych i warunkach przetrzymywania zakładników. W zmieniających się warunkach, coraz większej miniaturyzacji i kurczenia się barier ograniczających przepływy gospodarcze ale i społeczne świat jest niczym globalna wioska. Dostęp do informacji jest tak powszechny i szybki, a coraz to bardziej zglobalizowana prasa, radio i telewizja potrzebują coraz to nowszych bodźców podtrzymujących zainteresowanie danym kanałem. Można na tej podstawie wysunąć hipotezę, iż miarą siły organizacji terrorystycznej jest ilość cytowań w mass mediach odnoszących się do jej nazwy, członków etc. Poziom oddziaływania na świadomość mas jest stosunkowo nieuchwytny, co może być często powodem jego marginalizacji. Jednym ze wskaźników, który uwzględniał przekaz medialny na temat zagrożeń terrorystycznych były badania instytutu RAND. Pomiędzy rokiem 1988 a 1989 wspomniany think tank zbadał publiczne obawy związane z mobilnością i poczuciem bezpieczeństwa w kontekście zagrożeń terrorystycznych. Większość respondentów uważała, że bardziej prawdopodobnym jest to że ulegną wypadkowi samochodowemu (w ciągu tych dwóch lat w USA zginęło 92669 osób) – 71%, podczas gdy 14% uważało, że mogą być ofiarami ataku terrorystycznego, gdzie liczbę ofiar w badanym okresie szacuje się na 203 osoby z amerykańskim paszportem (z tego 93% ofiar przypada na jeden zamach terrorystyczny – Pan Am nad Lockerbie). Jednakże aż 30% badanych zrezygnowałoby z podróży zagranicznej ze względu na ryzyko zamachu, podczas gdy prawdopodobieństwo ataku terrorystycznego było porównywalne z możliwością utraty życia ze strony własnego psa. Po zamachach 1985 r. i porwaniu samolotu TWA około 850 tys. osób odwołało swoje zarezerwowane loty krajowe i zagraniczne, gdzie prawdopodobieństwo wynosiło zaledwie 1: 150 000. Tylko 17 na 6 tys. osób które uległy wypadkowi, spośród 6,5 mln amerykanów którzy wyjechali za granicę w tym roku – było ofiarami aktu terroru. Obawy te niewątpliwie ze statystycznego punktu widzenia są nieuzasadnione, a wydaje się iż jedyną przyczyną takiego przekonania wśród badanych jest tak mocne zaangażowanie mediów w relacjonowanie aktów terroru. Wzbudzanie strachu, poczucia lęku konsoliduje obywateli, zwłaszcza wokół instytucji państwa, które niejako u podstaw swych kompetencji mają zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom. Widoczny jest tutaj niesporny beneficjent takiej formy przekazu wydarzeń medialnych – administracja państwowa, a zwłaszcza politycy. Innym aspektem, który bezpośrednio dotyczy mediów w kontekście przekazywania przez nie informacji jest ich elastyczność. Zadziwiającym jest fakt jednego z największych w dziejach spektaklu medialnego po 11 września. Podczas tych kilku dni doszło do znacznego zwiększenia zainteresowania i samej oglądalności największych stacji telewizyjnych oraz prasy i radia. Nakłady niektórych dzienników, oraz ilość serwisów informacyjnych często wzrosło o 100%. Wartym zwrócenia uwagi jest fakt, przerwania licznych programów rozrywkowych na kanałach, których głównym produktem było dostarczanie widowisk sportowych i rozrywkowych czy muzycznych. W Stanach Zjednoczonych rywalizujące ze sobą bloki informacyjne stacji ABC, NBC, CBS i Fox News stworzyły wspólne bazy zdjęć, materiałów które wzajemnie sobie udostępniały. Jeszcze bardziej interesującym i zastanawiającym jest fakt, iż pomimo znacznego wzrostu oglądalności stacje telewizyjne i radiowe były w tych dniach stratne. Wspomniane wyżej kanały informacyjne tylko w czarny wtorek oglądało ponad 60,5 mln odbiorców. Jednocześnie w ciągu tych kilku dni nie emitowano żadnych spotów reklamowych zarówno stacjach głównych jak i regionalnych. Według wstępnych obliczeń koszty utraconych zysków sięgały nawet 100 mln dolarów. Podobnie zachowały się największe stacje brytyjskie Sky News, BBC. Fundamentalizm islamski lub bardziej dokładnie islamizm polityczny jest zgodnie uważany przez wielu zachodnich analityków i obserwatorów za czynnik destabilizujący zarówno słabe rządy państw muzułmańskich ale również demokracje zachodnie. Trzeba wziąć pod uwagę fakt dużej ekspansywności tych ruchów, dla których ten rodzaj polityki, jest pomimo licznych wad, bardzo skuteczny. Efektywność tych działań widoczna jest najlepiej w bardzo szybkim i dynamicznym rozwoju, pozyskiwaniu nowych adeptów i funduszy głównie w środowiskach obawiających się komercjalizacji i zeświecczenia eksportowanego często z nurtem rynku. Uważa się, że jedną z pierwszych tego typu organizacji był założony w 1982 r. w Iranie Hezbollah. Źródłem z którego czerpali członkowie tej organizacji były radykalne zasady Szariatu, które jako jedyne prawo regulujące kwestie religijne i świeckie, stało się od czasów rewolucji irańskiej drogowskazem dla każdego bogobojnego muzułmanina. Związek Szyickiego Hezbollahu z Al-Kaidą jest dość enigmatyczny, ze względu na różnice religijne. Obrządek Sunnicki w postaci zwolenników Wahabizmu czyli radykalnego powrotu do czystości tego nurtu opartego na pierwotnych zasadach islamu zdaje się być sprzeczny z radykalnym nurtem Szyickim. Mimo tych wydawałoby się poważnych różnic Hezbollah jest formacją wzorcową dla wielu radykałów. Na tak przygotowanej i sprawdzonej ścieżce pojawił się Osama bin Laden. W tym samym czasie toczyła się od 1979 r. wojna w Afganistanie pomiędzy komunistyczną wierchuszką na czele z Mohammedem Taraki a mudżahedinami. Bardzo duża przewaga strony rządowej wspieranej przez Sowietów doprowadziła do interwencji zbrojnej ZSRR, która spotkała się z ripostą Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii oraz licznych muzułmanów z państw islamskich, którzy jako ochotnicy wyruszyli na dżihad – świętą wojnę. Powstanie Al-Kaidy z arab. Baza – dał początek Abdullah Azzam, choć kwestia ta jest sporna, uznaję właśnie jego za pioniera ruchu werbunkowego przygotowującego do wojny o wiarę. Azzam był uczonym w prawie koranicznym Palestyńczykiem, który dzięki religijności i kontaktom z ruchem Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie zyskał bardzo duży szacunek. W 1979 r. kiedy doszło do wybuchu wojny w Afganistanie, to właśnie za namową Bractwa Azzam utworzył w Peshwarze Maktab al-Chidamat czyli Biuro Służb. Była to organizacja zajmująca się werbunkiem ochotników na świętą wojnę w Afganistanie. Z upływem lat swoje biura posiadała w większości państw muzułmańskich, równocześnie rozpoczęła też zbieranie datków na działalność partyzancką przeciwko sowietom. Po pewnym czasie biuro przekształcono w bardziej zorganizowaną Bazę – Al- Kaidę. Jednym z rekrutów, który na początku lat 80 – tych zawitał do Peshwaru był Osama bin Laden. Osama Bin Laden urodził się w 1957 r. w Rijadzie, stolicy Arabii Saudyjskiej. Jego ojciec Muhammad Bin Laden był Jemeńczykiem a matka obywatelką Syryjską. Osama był ich siedemnastym synem, który dzięki zamożności swojej rodziny posiadał spory majątek. Zdobył wykształcenie z inżynierii cywilnej co ułatwiło mu prowadzenie interesów. Rodzinna firma budowlana z upływem czasu stała się potentatem w krajach arabskich, zdobywając coraz więcej zleceń. Saudi Binladin Group, której majątek szacuje się na około 1,5 mld dolarów, była jak zakładano głównym sponsorem działalności wywrotowej swojego udziałowca. Przypuszczenia te zrewidowały zeznania Hussaina Kherchtou, którego ujęto po zamachach w Kenii w 1998 r. Według jego słów sam Bin Laden roztrwonił dużą część swego majątku na komórki szkoleniowe Al – Kaidy, domy dla swoich żon i dzieci, firmę budowlaną Al – Hadżira, farmę rolniczą w prowincji Gezira. Według Hussaina gdy Osama postanowił walczyć z Wielkim Szatanem, musiał się większości swojego majątku zrzec na rzecz pozostałych pięćdziesięciorga trojga rodzeństwa. Około roku 1995 wydatki na podtrzymanie obozów szkoleniowych były zbyt wielkie, zmusiło to Osamę do obniżenia wypłat na utrzymanie bojowników. Zmusiło to też lidera do przewartościowania strategii i pozyskania dodatkowego zaplecza politycznego. W 1996 r. ogłoszono Deklarację wojny, w której bin Laden nawoływał do wspólnej wojny Szyitów i Sunnitów przeciwko USA i Izraelowi. Spotkało się to z dość szerokim rezonansem w krajach arabskich. Dowodem na zaangażowanie i funkcjonowanie Al – Kaidy miały być zeznania Jamal’a Ahmeda al-Fadl podczas procesu przeciwko zamachowcom na placówki dyplomatyczne USA w Afryce w 1998 r. Łącznie w atakach na ambasady amerykańskie w Kenii i Tanzanii zginęło wówczas 301 osób a 5000 zostało rannych. Jama zeznał przed sądem, iż był członkiem grupy terrorystycznej stworzonej przez Osame bin-Ladena, z którym współpracował do roku 1996. Znamienny jest tutaj sam charakter tej organizacji, która według sprzecznych informacji nie ma hierarchicznej struktury i być może była ona jedynie próbą stworzenia jednej linii politycznej pomiędzy różnymi innymi muzułmańskimi placówkami. Do najważniejszych, które podejrzewa się o uczestnictwo, bądź też ścisłe relacje z Al–Kaida należą: - Dżajsz-e-Mohammed – organizacja której celem jest obalenie świeckich władz w Jordanii - Islamska Grupa Zbrojna – działająca w Algierii - Al-Gama Al-Islamijja – która planowała obalenie prezydenta Egiptu - Dżihad – w Jordanii - Al-Hadith – w Pakistanie - Libańska Liga Partyzancka - Bajt al-Imam w Jordanii - Asbat al-Ansar – Liban - Harakat al-Ansar – byli mudżahedini w Pakistanie - Al-Badar – Pakistan - Talaa al-Fath – nazywający się awangardą sumienia - Grupa Roubaix – działająca w Kanadzie i Francji - Harakat ul Dżihad – Pakistan - Dżajasz-e-Mohammed – Pakistan - Dżamiat Ulema-e-Islam – Pakistan - Hezbollah – Liban - Herb ul-Mudżahedin – Pakistan - Islamski Ruch Uzbekistanu - Grupa Dżihad Bangladesz - Grupa Dżihad Jemen - Laszkar-e-Tajjiba – Pakistan - Libańska Grupa Partyzancka - Islamski Front Wyzwolenia Moro – Filipiny - Ruch Partyzancki Kaszmir - Abu Sajjaf – Filipiny - Al-Ittihad – Somalia - Afgański Związek Ulema - Takir wal Hidżra – Algieria, Egipt Święta wojna dla Osamy bin Ladena zaczęła się gdy jego stronnicy dokonali pierwszego samodzielnego ataku w 1991 r. atakiem na hotel w Jemenie gdzie przebywali żołnierze Amerykańscy i turyści z różnych krajów. Dwa lata później doszło do zdecydowanie silniejszego ataku, którego celem była jedna z bliźniaczych wież World Trade Center. Od tamtej pory widoczne były kolejne kroki ku nawiązaniu przychylnych relacji bin Ladena z przywódcami Talibów. Działalność Al-Kaidy jednak możemy uznać za dość ograniczoną. Zamachy jakie się przypisuje jej członkom miały miejsce kilkukrotnie, podczas gdy Hamas, czy Hezbollah dokonały kilkudziesięciu zamachów. Problemem jest tutaj odniesienie tej ogromnej ilości informacji, często wzajemnie sobie zaprzeczających do tezy, iż miarą siły organizacji terrorystycznej jest ilość cytowań w mass mediach ... Grupę terrorystyczną Al-Qaeda oceniano według różnych źródeł nawet na 150 000 członków, pozostających w ukryciu na całym świecie, głównie w Afryce i na Bliskim Wschodzie / Azji oraz posiadających rozbudowaną siatkę połączeń w Europie i Stanach Zjednoczonych. Gdy dokonamy porównania ilości wpisów np. w takim New York Times pomiędzy Al-Qaeda a Hezbollahem czy Hamasem dojdziemy do bardzo zaskakujących wniosków: Pomimo faktu zdecydowanie mniejszego zaangażowania Hamasu i Hezbollahu w walce z "Wielkim Szatanem", większej regionalizacji, dużo mniejszej liczebności, bez tak wyraźnych źródeł finansowania, oraz walcząc tylko w oparciu o konwencjonalne środki rażenia, organizacje te przez całą dekadę lat dziewięćdziesiątych były silniejsze i bardziej wpływowe niż najpotężniejsza terrorystyczna organizacja świata - Al-Qaeda. Liczba artykułów poświęconych działalności Bin Ladena nie przekraczała 50 w skali roku, rzadko przekraczając 20 wpisów w NYT. Dziwi fakt tak dużej uwagi dla Hamasu chociażby w 1996 r. kiedy napisano 275 artykułów na temat palestyńskich bojówkarzy. Pomimo zamachów na ambasady USA w Kenii i Tanzanii oraz ataku na USS Cole Al-Qaeda nie istniała medialnie. Czyżby wywiad nie wiedział o jej istnieniu? Żeby zrozumieć owo novum przyjrzyjmy się wykresowi od początku 2001 r do 10 września 2001 r. W okresie 8 miesięcy w samym NYT powstało 866 wpisów poświęconych terrorystom, o których napisano od 1990 roku 185 artykułów. Jakim cudem? od 11 września organizacja ta jak i jej lider stali się najbardziej poszukiwanymi terrorystami na świecie. Tajemnica poliszynela jest odpowiedź o przyczynach skoku zainteresowania mediów "Bazą" w miesiącach poprzedzających totalne zaskoczenie jakie zgotowali jej członkowie na amerykańskiej ziemi, wyprzedzając wywiad wojskowy, CIA, NSA, FBI itd. Po 9/11 nastąpiła dziesięcioletnia era walki z terroryzmem, którego owoce widzimy obecnie. Wszystkim polecam sprawdzenie tych informacji, zastanowienie się na tym jaką rolę odegrały media w kreowaniu kampanii strachu i tak na prawdę, kto był beneficjentem tej polityki? |
środa, 11 września 2013
Fabryka Strachu czyli mass media a 911
-
blog comments powered by Disqus