Go To Project Gutenberg

piątek, 5 czerwca 2009

Z czego się śmieją chińscy studenci

Oczywiście nie z rocznicy Tian-an-men, która właśnie minęła. To temat tabu, zresztą studencka okupacja placu, na światowej fali upadku komunizmu, była odpryskiem walki frakcji w łonie KPCh, która wyszła z reorganizacji wzmocniona. Młodzi Chińczycy przed dwudziestu laty nie chcieli żadnej demokracji, bo jej nie znali, ale mniej autorytarnej i skorumpowanej władzy.

Amerykański sekretarz skarbu, Timothy Geithner, podczas wykładu na uczelni, na której miał przyjemność studiować (tak, tak) odpowiedział na pytanie o stabilność amerykańskiego systemu finansowego i bezpieczeństwo chińskich inwestycji w dolara. Odpowiedział z przekonaniem, że chińskie aktywa są bardzo bezpieczne, na co sala odpowiedziała śmiechem.

Nieprzyjemny akcent w dwudziestolecie upadku komunizmu podsumował jego chiński odpowiednik, nazywając Bank Rezerw Federalnych "największym kolekcjonerem śmieciowych aktywów". To dosadna, ale - niestety - poprawna diagnoza komunistycznego aparatczyka. Chichot młodzieży i chichot historii nie zapowiada niestety sielanki, tylko farsę. A farsa i forsa źle się znoszą.

Nikt nie przypuszczał, że chiński komunista będzie miał czelność drwić publicznie z amerykańskiego ministra finansów i uczyć go polityki monetarnej. Czy po to obaliliśmy komunizm XX lat temu? Gorzki smak mam w ustach i ciężkie przekleństwa w myślach, bo Chińczyk - niestety - ma rację.

Oto obecny bilans FED.


2100 miliardów innych aktywów. To są te osławione CDS, MBS i inne papiery, o wątpliwej wartości, dzieci kreatywnej księgowości bankierów, które ostatecznie trafiły na księgi banku centralnego największej gospodarki globu. Kolejne akcje pomocowe będą skutkować dodawaniem następnych kreatywnych pozycji do puchnącego bilansu. Ile śmieci zmieści FED? Nie wiem, pewnie więcej, ale to nie zmienia faktu, że ponad połowa bilansu to śmieci. Zezowaty nie wie dwóch rzeczy. Po pierwsze jak brodaty czarodziej, familiarnie zwany Benkiem, ma zamiar upłynnić te aktywa (a przecież kiedyś musi) oraz po drugie czym ma zamiar reagować na rynku monetarnym (przecież jest monetarystą), kiedy przyjdzie mu ochota zmniejszyć bazę monetarną.

Na pierwsze pytanie o wiele tęższe głowy nie mają odpowiedzi, więc zezowaty nie dziwi się, że chowają je w piasek. Na drugie pytanie odpowiedź jest mu znana. Jest to jednocześnie wytłumaczenie śmiechu zdolnych studentów. Otóż ilość śmieci - patrz obrazek - wymienionych na pieniądz dużej mocy (high power M0) - jest dużo większa od posiadanych papierów wartościowych, którymi Benek może ściągnąć ten pieniądz z rynku (obligacje). Tych drugich jest dwa razy mniej od pierwszych, czyli Benek steruje niecałą połową bazy, a proporcje jeszcze się pogorszą. W najśmielszych snach nie widzę możliwości, by zmusić przytomnego bankiera do kupienia od Benka śmieci za gotówkę. Tak więc bajki o zaciskaniu polityki monetarnej jawią się jako kołysanka przed nadchodzącym dniem sądu. Arsenał amunicji Benka (przypomina się tu bazooka) topnieje szybko i kurczy się do - jako żywo - colta na kapiszony. Pif, paf. Gdyby nie monstrualne kwoty, to byłoby może śmieszne, a tak jest żałosną, żałobną farsą.
© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut