Od kiedy komputer trwale pokonuje arcymistrza szachów Kasparowa, stało się jasne, że w zakresie strategii inwestycyjnych maszyna góruje nad człowiekiem, nie mówiąc już o jej szybkości i wykładniczo rosnących możliwościach. Zwykło się uważać, że co prawda komputery są miliony razy szybsze, ale nie mają inteligencji i wyczucia, dlatego nie pokonają tradycyjnych traderów. Rzeczywistość jest niestety brutalna. Dziś maszyny wykonują przeszło 70% handlu na giełdach amerykańskich, więc przeciętna transakcja kupna-sprzedaży zawierana jest przez dwie maszyny. Zostawię kwestię moralnej i prawnej dwuznaczności oświadczenia woli komputerów. Wystarczy, że są skuteczne. Nie dość, że potrafią w ułamku sekund skojarzyć miliony informacji z całego globu, zanim zdążysz mrugnąć okiem, one zdążą dokonać handlu i przejść do następnego. Ich programy (algorytmy) są zabójczo skuteczne, konsekwentne i zyskowne. Ostatnie dwadzieścia lat high finance to nie tylko portfele inwestycyjne, komputerowe modele ryzyka i egzotyczne derywaty. To także algorytmy handlu komputerowego, podparte inteligentnymi strukturami rozpoznawania wzorców, sieci neuronowe, algorytmy adaptatywne i high frequency trading.
Nie jest prawdą, że usunięcie HFT uzdrowi sytuację i wszystko powróci do normy. Wbrew wrażeniu z naszych ostatnich notatek ani HFT, ani SLP, ani Goldman nie są głównymi winowajcami. Otóż winowajcą jest człowiek, który zatracił panowanie nad maszyną i nie jest w stanie okiełznać jej możliwości, bowiem szybkość rozwoju przekroczyła próg kontroli. Dziś wyścig ekonomiczny nie polega na produkcji, ale szybkości innowacji. Uczestniczymy w bezgłośnej i bezkrwawej wojnie elektronicznego handlu, którą wygrywają mający szybsze komputery, lepszą informację i bardziej wyrafinowaną wiedzę.
Czas porzucić wyobrażenia o światowej wojnie w tradycyjnym stylu. Czy nie były granicznymi utarczkami ostatnie cyberataki na Łotwę, Japonię i Stany? Oczywiście że były. Dlaczego zatem nie zaklasyfikować globalnej wojny elektronicznego handlu tak, jak na to zasługuje? Jesteśmy świadkami wojny, która nie ma widocznych ofiar, ale toczona jest z równą zaciekłością, co wojny tradycyjne, bowiem w jej wyniku następuje transfer bogactwa, zasobów i władzy, która jest tym, co pozwala rozkazywać. W elektronicznej wojnie żołnierzami są komputery, to one powodują, że kapitał wędruje z jednych kont na inne. Nie ulegaj iluzji, że skoro ich nie widać, bo nie przybierają nawet formy papieru, a co dopiero monety, są niematerialne. Owszem, są materialne tak dalece, że Chiny są obecnie właścicielem połowy Afryki, a leader ostatniego zamieszania na rynkach (jak zwykle) z bankruta przeistoczył się w przeciągu pół roku niemalże w nową gwiazdę, zapowiadając na święta rekordowe wypłaty z zysku. Gros tego zysku, jeśli nie cały, pochodzi z tradingu, elektronicznego dodajmy. Jak to możliwe, ktoś spyta, przecież to jakieś bajki. Żadne bajki, szczera prawda, genialnie opisana w prekognicji przez Dukaja.
Kiedy głębiej zastanowiłem się nad konsekwencjami swej prostej i oczywistej konstatacji, ogarnęło mnie zwątpienie. Dziś to, co Dukaj beletrystycznie opisał jest faktem. Społeczeństwa na globie są podmiotami elektronicznych wojen, czy tego chcą, czy nie chcą, a zadaniem wybitniejszych jest ucieczka od wszędobylskiej komputerowo-ekonomicznej opresji przez projektowanie skutecznych algorytmów ochrony przed pasożytniczym wyzyskiem komputerowych traderów. Wymyślane są złożone strategie maskujące, kamuflaż, pozorowanie, kontrwywiad aktywny i pasywny, niczym w najlepszej tradycyjnej wojnie. Ludzie dziś wymyślają komputerowe sposoby obrony przed komputerowymi atakami. Jeśli to nie jest wojna, to co to jest? Już nie są żołnierzami tej wojny, są służącymi robotów, ich obsługą techniczną. Na szczęście są też programistami i konstruują te modele i algorytmy, ale wojen już nie wygrywają armie, tylko maszyny. Człowiek przestał bronić się przed agresją innego człowieka, a coraz więcej energii poświęca obronie przed... komputerem. To znamienna przemiana epok.
Przejdźmy zatem do konkretów i spróbujmy połączyć niektóre znane punkty łamigłówki. Obraz jest naprawdę fascynujący.
Co to są czarne oceany
Fundusze hedżingowe, aby zachować swoją przewagę informacyjną, czynną i bierną, czyli możliwość zbierania informacji, a jednocześnie jej ochrony, odczuwają w naturalny sposób efekt skali. Aby móc skutecznie konkurować, muszą zbudować odpowiednio dużą, znaczącą bazę kapitałową. Optymalnym kompromisem jest fundusz z elektroniczną platformą transakcyjną, czyli właśnie dark pool. Klienci-uczestnicy funduszu mogą handlować na platformie ze sobą i oczywiście z resztą świata. Co istotne, to fakt, iż informacje o ich zleceniach pozostają w środku. Oczywiście dark pool jest podłączone zazwyczaj do kilku globalnych systemów transakcyjnych i jego oferty są widoczne dla każdego zainteresowanego, niemniej nie wiadomo, kto jest zleceniodawcą. Co więcej, im większy dark pool, tym lepszy kamuflaż. Stąd zapewne ich błyskawiczna kariera, bowiem im większa konkurencja automatycznego handlu, zwłaszcza HFT, tym - paradoksalnie - silniejsza potrzeba uczestnictwa w jakimś dark-pool. To typowa dodatnia spirala, tłumacząca ostatni kierunek rozwoju. Innowacje w dziedzinie agresywnego komputerowego tradingu zaostrzyły konkurencję do tego stopnia, że niesposób się przed nią obronić nie biorąc w niej udziału. To oczywiście przyspiesza jeszcze wyścig, czyniąc przewagę kilku wybranych HF jeszcze większą, co w następnym kroku doprowadzi do wycięcia konkurencji...
Government Sharks
Jaka jest w tym rola Goldmana, malowanego przez Tabibiego na przyczynę wszelkiego zła? Otóż całkiem prozaiczna. Goldman w praktyce jest zwyczajnie najbardziej innowacyjny i zainwestował w HF najwięcej i na samym początku. Zbiera zatem dziś owoce i nic w tym zaskakującego. Dziwić może jedynie ślepota, że w oczywisty sposób "licence to kill" jest opłacone czymś starannie ukrytym, co staje się jasne po przeanalizowaniu przenośni wojennej. Czy dziwi kogoś, że Goldie był uczestnikiem grupy roboczej d/s ratowania systemu bankowego po katastrofie LTCM? Nie. Co więcej, istnienie tajnego zespołu, znanego pod kryptonimem PPT jest urzędowo potwierdzone. Przypomnijmy, że LTCM zawaliło się z powodu błędnych komputerowych modeli ryzyka portfela inwestycyjnego, za które jeden z założycieli dostał odrobinę wcześniej Nobla! To nie głupi Jasio to zrobił, tylko najtęższe mózgi tego świata, operujące nacięższą forsą. Noblista notabene od tego czasu zdążył położyć już następny fundusz, a obecnie otwiera trzeci. Nie brakuje okazji do zarobienia megakasy, kiedy wyścig trwa.
Nie powinno zatem dziwić, że wśród architektów tajnego programu ratowania systemu bankowego jest Goldman. Przecież zdobyli szlify i okazali się skuteczni w poprzedniej odsłonie. Ktoś powie: brednie, nie ma żadnego zespołu. OK. W takim razie musi ogłosić Obamę Supermanem, a ja w Supermana nie wierzę. Otóż obecna "hossa" na giełdach zaczęła się w dzień po przemówieniu Obamy o końcu recesji. Nie wcześniej, nie później, w sam raz na rozkaz. Superman i prorok w jednym, jak w Faraonie Prusa.
Nie będzie zatem zaskoczeniem, jeśli zdradzę, że założycielami największego dark pool, Direct Edge jest - któżby inny - Goldman oraz fundusz z Chicago Citadel, równorzędny merytorycznie partner i konkurent w branży HFT. Platforma Direct Edge obsługuje cały ruch Goldmana i Citadel i jest posadowiona - gdzieżby indziej - w serwerowni NYSE. Ta skromna różnica daje Direct Edge konkurencyjną przewagę nad resztą świata, bowiem NYSE - jak dotychczas - jest giełdą największą i do tego najszerzej rozgałęzioną. W sercu tego siedzi sobie spokojnie Direct Edge i nie powinno nikogo dziwić, że Goldie - jako jego fundator - generuje ponad połowę obrotów tradingu komputerowego. Ma po prostu taką przewagę, że konkurenci nie są w stanie dorosnąć, zanim padną w boju, albo pozostają na zawsze na poziomie karłowatym.
Powyższe tłumaczyć może dlaczego Citadel zdecydowało się na joint venture ze swoim wrogiem. Ano bez tego wroga nie byliby w stanie rozwinąć swojej technologii HFT w ogóle. Można to łatwo wykazać na ostatnim przykładzie Siergieja Alejnikowa. Otóż zechciał on porzucić Goldmana dla mało znanej firmy z Chicago pod tytułem Teza Technologies, która zaproponowała mu czterokrotne podniesienie pensji - do wysokości 1,2 mln. Nieźle jak na młodego programistę z Rosji. Mało kto wie, iż właścicielem Teza jest drugi Rosjanin, niejaki Misza (Michał) Małyszew, wybitny matematyk i komputerowiec, do niedawna pracujący jako szef HF w... gdzieżby indziej, w Citadel. Tuż po zatrzymaniu Alejnikowa Małyszew zerwał z nim umowę, tłumacząc się jeszcze, że nie miał pojęcia o jego ew. kryminalnych działaniach. Nici z trzeciego konkurenta.
Co mówi Saluzzi i Keiser
Nie owijając w bawełnę obydwaj panowie - co zezowaty mimo upału relacjonował - jak przystało na rasowych maklerów, wygarniają do kamer to, co dla fachowców jest oczywiste. HFT służy do frontrunningu i skalpowania (popularna strategia tradingu) klientów HF. Badzo smacznie w tym kontekście wygląda konfrontacja Saluzziego z sympatyczną skądinąd autorką akademickiej książki pt. High Frequency Trading. Zwróćcie uwagę na dwa akcenty jej wypowiedzi.
- Pani Irenka na szczery zarzut Saluzziego, że na giełdzie jest manipulacja i front-running z niewinnością piętnastolatki stwierdza, że byłoby to nielegalne, ponieważ jest to przestępstwo (domyślnie co za bzdurne zarzuty, trzeba mieć dowody na takie twierdzenia, tak jakby obecność trupa w szafie nie była dowodem zbrodni, bo przecież mógł tam wejść sam, skaleczyć się nożem po ciemku i udusić się z braku tlenu przed przybyciem pomocy).
- Irenka zręcznie zauważa, na zarzut, iżby Goldman ćwiczył skalpowanie swych klientów przez tzw. flash order jest nieprawda, bo na NYSE flash order nie działa.
Tu dochodzimy do potrzeby wyjaśnienia co to jest flash order. Otóż to wymyślne narzędzie sondowania zakresu cen chwilowych ofert, polegające na natychmiastowym zawarciu transakcji. Oferta flash order pojawia się w systemie transakcyjnym i ma zerowy czas obowiązywania. Jeśli zostanie zaakceptowana (ktoś ją przyjął) oznacza to dla oferenta, że w danym ułamku sekundy na rynku są aktywni chętni po danej cenie.
Flash order nie są dopuszczone na giełdach w Stanach per se, bowiem nie spełniają wymagań cetralnej tabeli ofert (NBBO), niemniej są wykonywane (w dziesiątkach tysięcy na sekundę) na platformach Direct Edge oraz NASDAQ. Biorąc słowa pani Irenki ściśle, miała rację, niemniej flash order są wykonywane na NYSE w ten sposób, że choć nie należą do formatu giełdy, należą do formatu jej największego systemu transakcyjnego Direct Edge, który działa na komputerze w tym samym budynku, na tym samym piętrze. Co więcej prawie wszystkie zlecenia NYSE są widoczne na Direct Edge. W skrócie pani Irenka nie skłamała, jedynie celowo ukryła prawdę.
Na koniec kilka słów wyjaśnienia od szefa firmy Pipeline, która jest światowym liderem w kamuflażu elektronicznego handlu blokowego, autorem strategii adaptatywnego przełączania algorytmów, przez którą algorytmy skalpujące głupieją i widzą na rynku zjawy...
Ciekawe czasy, kiedy można zarobić na giełdzie na pozorowaniu ruchów, wydawałoby się że giełda to miejsce, gdzie się przychodzi i ogłasza wszem i wobec swoje zamiary, po to, by osiągnąć najlepszą cenę. Dawniej tak było, teraz jest trochę inaczej. Dość powiedzieć, że od chwili, kiedy agresywny algorytm wykryje determinację dużego posiadacza do konkretnego ruchu na danym walorze, jest on zdany na jego łaskę, zanim bowiem zacznie wykonywać handel, jego szybki i sprytny wróg będzie spozycjonowany na jego przyjęcie, pożyczy dany walor o milisekundy szybciej na drugim końcu świata, żeby go sprzedać/kupić kientowi o kilka centów drożej.