Mailowałem
ostatnio z Zezowatym i doszedłem dzięki temu do pewnej myśli, na
pozór oczywistej, jednak sam na nią nie wpadłem. Cóż począć,
geniuszem nie jestem. W sumie to Zezowaty wyprowadził mnie z
ewidentnego błędu w jaki popadłem w swoim rozumowaniu.
Rozmawialiśmy o różnych pierdołach: o tym co nadchodzi niebawem,
że w przyszłości będzie bardzo ale to bardzo nieciekawie, o tym
co się będzie liczyło w czasach przyszłych, jak bardzo ważne są
w tym wszystkim lasy państwowe, kiedy nastąpi krach po którym
pieniądze będą gówno warte, a na sam koniec, że będzie bardzo,
ale to bardzo „ciepło”. Będą liczyły się już tylko
najważniejsze potrzeby w piramidzie potrzeb człowieka (dwa
najniższe piętra). Ogółem najważniejsza będzie wóda, żywność,
tytoń, paliwo, opał no i ja jeszcze dodałbym od siebie, że broń,
amunicja i przyjaciele na których można liczyć i z którymi razem
będzie łatwiej, milej i bezpieczniej.
Ja oczywiście mam całkiem nieźle
zdywersyfikowany portfel, którego rdzeniem jest srebro. Oprócz tego
mam też trochę napędzonego bimberku "prima sort", na
który nawet teraz wszyscy ostrza sobie ząbki i często pytają, czy
odsprzedam literek lub dwa na święta. Do tego sporo „tytoniu” i
parę innych, naturalnie potrzebnych na co dzień człowiekowi
przedmiotów.
Z przedmiotów pierwszej potrzeby
zainwestowałem głównie w środki i narzędzia potrzebne do ich
wytworzenia bądź zdobycia. Mam na myśli narzędzia do
wyprodukowania wódy, zdobycia żywność i uprawy „tytoniu”.
Rozpatrując całą tą tematykę najlepiej inwestować w wiedzę.
W rozmowie z Zezowatym zwrócił mi on
uwagę na to, że w czasach wojny, złoto i srebro może być gówno
warte. Co prawda ja uważam, że warto mieć go chociażby trochę,
bo nigdy nie wiemy z kim przyjdzie nam robić interesy i jaką ten
ktoś będzie akceptował walutę. Nie sposób jednak nie wziąć pod
uwagę tego, co powiedział Zezowaty. Wystarczy cofnąć się w
niedaleką przeszłość i przypomnieć sobie, że druga wojna
światowa miała jedną, poważną konsekwencje, którą trzecia też
będzie miała, bo historia lubi się powtarzać, tyle że
„BARDZIEJ”. Cała ludność europy została wtedy totalnie
wyczyszczona ze złota, srebra, diamentów i różnych wartościowych
rzeczy, które są bardzo cenne w czasach pokoju i dobrobytu, ale w
czasach wojny i permanentnego niedoboru żywności, można za to
kupić najwyżej cukierka, o ile jeszcze będziemy mieli takie
szczęście. Oczywiście wszystko zależy od tego, na jakim etapie
konfliktu będziemy i w jakich okolicznościach. Rzeczywiście, w
czasie globalnej, ekonomicznej nędzy i niedostatku, ci którzy mówią
że złota i srebra się nie zje, mają jednak racje.
To co się teraz wokół nas dzieje, to
nic innego jak powolne przechodzenie całego przemysłu i środków
produkcji z naszych rąk, w ręce instytucji, Banków i Korporacji.
Dzieje się tak od zawsze, ale to jest "pikuś" z tym, co
stanie się podczas globalnego załamania gospodarczego, które jest
pewne.
System w jakim żyjemy, czyli
nieustająca konkurencyjność w połączeniu z nowymi możliwościami
technologicznymi powoduje to, że aby być konkurencyjnym na rynku i
wytwarzać przedmioty po jak najniższych kosztach, trzeba cały
czas modernizować linie produkcyjne, wprowadzać nowinki,
ulepszenia i nieustannie zwiększać wydajność, a na to potrzebne
są fundusze.
Problem ten nie dotyczy wielkich
korporacji, bo one srają pieniędzmi. Nie ma co ukrywać, że mają
nawet tych samych właścicieli, co Banki. Problem ma natomiast klasa
średnia i produktywna część ludzkości, wpędzana przez powyższe
Banki w niekończącą się spiralę wymuszonych dzisiejszą
dziwaczną ekonomią długów.
Globaliści mówią otwarcie, że
jednym z ich celów jest likwidacja klasy średniej. Widzimy to na
własne oczy.
Aby utrzymać się w pędzącym jak
rollercoaster rynku, nie mają innego wyjścia, niż zadłużać się
modernizując produkcję i dostosowując się do wymogów rynku. Ten
kto nie weźmie pożyczki, nie zmodernizuje i nie usprawni linii
produkcyjnej, odpada z zawodów jako niekonkurencyjny, bo produkuje
zbyt drogo. Gdy ten ktoś zmodernizuje jednak swój zakład i już
prawie spłaci pożyczkę, znów wchodzą nowinki technologiczne i
nowy sprzęt. Ten kto nie dostosuje się do tych brutalnych reguł
odpada. Do tego dochodzą durne, socjalistyczne wymysły bolszewików
unijnych, jak np. ustawowa wymiana klatek dla kur na odrobinę
wyższe, rzekomo dla wygody kur, wpędzające przedsiębiorców w
kolosalne koszty, a przez to w długi. Chodzi bowiem o to, aby
wszyscy byli w permanentnym zadłużeniu - aby byli niewolnikami.
Nam, konsumentom, też się z tego tytułu oberwało, bo kto
ostatecznie płaci za te socjalistyczne eksperymenty? Wszystko to
jest zamierzone i nie ma przypadków. Kiedy wprowadzali ten przepis
nie miałem żadnych wątpliwości o co tak naprawdę chodzi. W
podobny sposób, duzi i średni przedsiębiorcy, klasa średnia oraz
rolnicy, którzy dodatkowo byli nastręczani przez rząd naszego
nieszczęśliwego kraju jak i bolszewicką Unię do preferencyjnych
kredytów, aby zmodernizować swoje gospodarstwa - oni wszyscy trwają
do dziś w permanentnym zadłużeniu. Wszystkie barany są po uszy w
długach i nadciąga strzyżenie totalne.
Najśmieszniejsze jest to, ze
napędzanie się wydajności przedsiębiorstw, w połączeniu z
postępem technologicznym jest możliwe tylko i wyłącznie przez
lichwę rezerwy cząstkowej i odejście od standardu złota. Gdyby
nie te dwa warunki nie kręcilibyśmy się w tym wciąż
przyśpieszającym kołowrotku i nie zadłużalibyśmy się coraz
bardziej tylko po to, aby być coraz bardziej konkurencyjni, na coraz
bardziej konkurencyjnym rynku. To jest głupie, skoro robią tak
wszyscy, a robią tak dlatego, że kredyty są łatwo dostępne i
banki rozdają je wszystkim jak leci. W końcu nic ich to nie
kosztuje. Ludzie są zmuszeni brać kredyty przez tą dziwną
ekonomie, którą stworzyli nam starsi obłudni tego świata. Jedynym
zamierzonym i celowym efektem takiego stanu rzeczy jest to, że
wszyscy są w czarnej dupie zadłużenia, a śmietankę spija bank.
Ma niewolnika który na niego tyra, a suma summarum korporacja i tak
przejmie jego interes za bezcen.
Gdy gówno trafi w wentylator, a trafi
na pewno, to ci wszyscy ludzie stracą przedsiębiorstwa, ziemię i
swoje gospodarstwa, za długi. W latach 20tych Banksterzy nakłaniali
farmerów do zaciągania pożyczek, a po krachu 1929 banki stały się
największymi właścicielami ziemi uprawnej w USA, które to ziemie
następnie wykupiły korporacje. Już teraz Fed, który jest
prywatnym bankiem, o ile się nie mylę, posiada hipoteki 15 procent
amerykanów i jak to wszystko klapnie, to kto będzie właścicielem
największej liczby nieruchomości w stanach? Posty związek
przyczynowo-skutkowy.. Dzisiaj poziom zadłużenia wszystkich i
wszystkiego, łącznie z państwami, jest nie do ogarnięcia. Skala
przepływu majątku od biednych do spasionych bankierskich ryjów też
będzie niepojęta. Żyjemy w ciekawych czasach. Chińskie
przekleństwo.
Wyobrażacie sobie ewentualne załamanie
rynków finansowych i globalny reset. Powtórzy się rok 1929, ale na
gigantycznych sterydach. Masowy przepływ nieruchomości i rzeczy
trwałych od ludzi do Banków. Jeden procent ludzkości nie będzie
już miał 40 procent całego bogactwa ziemi. W jednej chwili będą
mieli 70 % bądź więcej. Cały ten szalenie pędzący
rollercoaster, zwany gospodarką światową, wypadnie i rozpieprzy
się o ścianę globalnej, finansowej katastrofy. Tak jak w roku 1929
nastąpi masowa grabież prywatnej własności, farm i środków
produkcji, które do tej pory uchowały się w rękach ludzi.
Wszystko zostanie przejęte przez banki i skupione przez korporacje,
które notabene już dzisiaj są jednym, wielkim organizmem. Jaki
będzie skutek takiego zdarzenia? Ogólne niepokoje społeczne,
dochodzenie do władzy różnych „dobroczyńców ludzkości” i
oczywiście kolejny konflikt zbrojny, podczas którego ludzkość
zostanie ograbiona z resztek pozostałego w ich rękach majątku
trwałego, w tym złota, srebra oraz precjozów. W dodatku za frajer,
bo za kromkę chleba.
Muszę się przyznać, że wpadłem w
tą propagandę rzucania się na kruszce. Co prawda nie
zabezpieczyłem się na przyszłość tylko w nich, ale zrobiłem z
nich główny trzon i rdzeń do przechowywania mojego majątku.
Właśnie podczas rozmowy z Zezowatym i
po pewnym przemyśleniu, zrozumiałem że kładę zbyt duży nacisk
na kruszce, a zbyt mały na rzeczy najistotniejsze, czyli wóda,
żywność, paliwo, opał i fajki. Przecież to taka sama, a może
nawet lepsza waluta niż złoto i srebro. Kiedy pracowałem w ZK
zaobserwowałem, jak to z powodu zakazu posiadania pieniędzy, który
był trochę omijany, ale jednak ograniczał handel z użyciem tej
waluty, nasiliło się używanie innych walut. Złodzieje wedle
swoich potrzeb, między sobą, bez debat, dyskusji, głosowań i
uradzania się - sami zadecydowali co jest walutą i po jakim kursie
wymienianą. Piękny przykład wolnego rynku. Kawa, herbata, fajki,
tytoń, cukier i inne pomniejsze rzeczy przechowujące wartość i
łatwo podzielne - dwie główne zalety pieniądza.
Ja przygotowując się na ten bajzel,
który niechybnie nadchodzi, przygotowałem się nawet lepiej niż
mówił Zezowaty, pomijając to, że wybił mi z głowy dalsze zakupy
kruszców. Zgromadziłem środki, umiejętności i wiedzę, aby
zdobywać najpotrzebniejsze rzeczy. Mam wędkę, nie rybę.
Skompletowałem i przetestowałem całą kompletną linie produkcyjną
do wytwarzania uniwersalnej i zawsze akceptowalnej waluty, jaką jest
wóda. Oczywiście efektem ubocznym jest to, że trochę tej wódy
nagromadziłem :). Zdobyłem informacje jak, gdzie i w jaki sposób w
naturze pozyskać cukier do produkcji tejże wódy. Mam zestaw sieci
do łowienia ryb, broń przy użyciu której mogę pozyskiwać
żywność. Dodatkowo broń ma ogromną zaletę odstraszania różnych
„nygusów” oraz możliwość obrony siebie oraz bliskich. Od
dłuższego czasu inwestuję w informacje na temat pozyskiwania
żywności w dzikiej przyrodzie i powiem wam że jest tam przeogromna
spiżarnia takich frykasów, jak np. mój ulubiony miód z dzika
(smalec :) ), czy różne, powszechne niegdyś nawet na królewskich
stołach, a obecnie zapomniane smakołyki, jak np. czyściec błotny.
Wielokrotnie go spotykałem, ale nie byłem świadomy, że jego
podziemna część jest jadalna i smaczna.
Nie chodzi w tym wszystkim o jakieś
oszołomstwo, bo każdy kto taką prewencję nazwie oszołomstwem,
nie zdaje sobie sprawy, że prawie wszystkie wektory na tym świecie
są odwrócone. Włączając to, kto tak naprawdę jest na tym
świecie oszołomem. Świat stoi na głowie: szkoły ogłupiają,
lekarze wywołują choroby, system finansowy nas okrada, informacje w
TV są kłamstwem, wojny są nazywane operacją pokojową, akcją
humanitarną lub pokojowym bombardowaniem, giełda to zwykła
szulernia, ubezpieczenia społeczne i system bankowy to piramida
Ponzi'ego, system polityczny i demokracja to matematyczne oszustwo
oferujące wybór pomiędzy dżumą, a cholerą, ech... Długo by
gadać. Tutaj nic nie jest prawdą i tym czym się wydaje.
Poza tym takie przygotowanie do
trudnych czasów jest bardzo fajnym, przyjemnym, a przede wszystkim
praktycznym hobby. Postrzelać z "czarnoprochowca" to
ogromna frajda, a zapach prochu jest równie męski, co zapach
benzyny :).
Obserwując ludzi dookoła mnie, którzy
żyją w takiej błogości, niewiedzy historycznej i bez świadomości
faktu, że fortuna kołem się toczy. Ich rozmowy obracają się
wokół tego, ile im brakuje do emerytury i ile jej dostaną.
Wykłócają się o rzeczy nieistotne, a ich rozrywka to „trudne
sprawy” w TV. Myślą, że świat jest niezmienny i że już zawsze
będzie ciepła woda w kranie, że niemiaszki nie będą już
rozjeżdżać swoimi panzerami naszych „autostrad”, a ruskie
zapomnieli o swoim upodobaniu do zegarków. To jest zwyczajnie
smutne :(. Notabene przypomniał mi się Sławomir Nowak i
zastanawiam się, czy aby jego rodzicielka nie zapatrzyła się na
któregoś z „wyzwolicieli” (spod znaku czerwonej gwiazdy ma się
rozumieć) naszego nieszczęśliwego kraju.
Jak to mówi nieoceniony red.
Michalkiewicz: "jeżeli następują takie same przyczyny, to
muszą też nastąpić takie same skutki”. Dziwie się ludzkości,
że zachowuje się jakby rozpędzała się, by z impetem wpaść na
ścianę nabijając sobie guza, po czym wstaje poobijana i guzem na
czole, chwilę się zastanawia i powtarza ten sam manewr. Później
jeszcze raz i jeszcze raz i kolejny... Za każdym razem łudzi się,
że skutek będzie inny niż ostatnio.
Wszystko to wina tego chorego systemu
edukacji, który zabija w dzieciach naturalną chęć poznania świata
i zamyka ich umysły w klatce szablonów, kluczy i stereotypów.
Niestety Drogie Panie i Paniowie. Szykujcie się na serie
nasilających się wojen domowych i regionalnych, które rozniecą
niezłe światowe piekiełko. Najbliższa już tuż tuż, u naszego
wschodniego sąsiada, a taki syf łatwo się rozlewa na sąsiednie
Państwa.
Kiedy już opadnie kurz III wojny
światowej, cała ludność ziemi zostanie z gołą dupą. Wszystkie
środki produkcji będą w rękach nielicznych, a barany będą
przetrzebione i przerażone. Witamy w XXI wieku - nowym feudalnym
średniowieczu. Połączeniu socjalizmu z kapitalizmem, w którym
kapitał i środki produkcji są w rękach garstki ludzi, a cała
reszta to najemni pracownicy na „państwowym”, harujący za wikt
i opierunek, ale i to wyłącznie jeśli się "zachipują".
Właśnie na ten czas potrzeba mądrości. Na ten czas trzeba
edukować i przypominać ludziom, że to już wszystko było mówione
i że trzeba tych łajdaków powstrzymać. To jest ten czas gdy, moim
zdaniem, będzie można ich powstrzymać
Trzeba też
pamiętać, że nie potrzebują aż tylu niewolników. Uważają nas
za zagrożenie i pasożyty niszczące ziemię, więc po zachipowaniu
i złapaniu całej pozostałej ludności za mordę (co jest głównym
ich celem), nastąpi jeszcze większe piekło niż III wojna
światowa. Nastanie czas wielkiej fabryki śmierci. Testowali już te
możliwości na różne sposoby tak niemiaszki, jak i ruskie w swoich
obozach. Prekursorami depopulacji byli już przywódcy rewolucyjnej
Francji, gdzie na rozwiniętych na stole mapach zadecydowali, w
którym okręgu ilu ludzi należy wymordować. Na zimno i cynicznie.
Plan wyszedł im jednak kiepsko, bo ludzie bronili się, chowali,
uciekali i jakoś niezbyt chcieli dawać się zabijać. Wyrobili więc
ułamek tego, co zaplanowali na to ludobójstwo. II WŚ i tamtejsze
obozy śmierci to już bardziej wysublimowane, psychologiczne i
chemiczne sposoby, aby wielkie masy ludzi były tak zastraszone i
otumanione fluorem, aby sami pomagali w swojej eliminacji.
Metodycznie, jak taśma w fabryce. Przy dzisiejszej zunifikowanej
edukacji, zastraszeniu i otumanieniu ludzi, jestem zmuszony hamować
moją wyobraźnię, bo autentycznie boję się co zobaczę.
Istnieje również ciekawa, dostrzeżona
przeze mnie analogia obecnego porządku rzeczy do dialektyki Hegla,
która na tym dziwnym świecie jest uniwersalna. Dialektyki
umożliwiającej strasznym i podlejszym prowadzić stado w pożądanym
kierunku. Polega ona na wprowadzeniu tezy, następnie antytezy, a po
ich starciu powstaje synteza. Voila!
Mieliśmy komunizm i wszyscy wiemy ilu
padło jego ofiarą i jaki on jest zły. Mamy kapitalizm (oczywiście
tylko z nazwy, bo już od dawna z kapitalizmem nie ma nic wspólnego)
i znów się okaże, że przez kapitalizm świat doszedł do ruiny,
było przez niego mnóstwo ofiar i że też jest tak samo złym
ustrojem jak komunizm. Oczywiście taka będzie propaganda, na fali
której zaproponują ludziom gotowe rozwiązanie problemu, czyli
mieszankę najlepszych cech socjalizmu (nie ma takich) oraz najlepsze
cechy kapitalizmu (którego od dawna nie ma). Mianowicie zaproponują
ludziom feudalizm. Środki produkcji i kapitalizm w nielicznych
rękach, a dla ogółu ludzi socjalizm. Rzecz na którą nigdy w
życiu by się nie zgodzili, zaakceptują z wdzięcznością, dzięki
choremu łbowi Hegla i czcicielom jego dorobku.
Ot i historia zatoczy koło.
Pleban Zenobiusz
Nieoceniony wkład korektorski wniósł Oookash zwany też przez przyjaciół Ukanio :):):)