Wszyscy zadają sobie pytanie, kto zastąpi brodatego Benka na stolcu szefa FEDu, jakby to było najważniejsze w świecie. Warto pytanie sformułować zupełnie inaczej: dokąd idzie Ben Shalom Bernanke, po wykonaniu wielkiego zadania druku.
Że Benek odchodzi, wiadomo z sarkastycznej ulgi, z jaką Banana zauważył, że Benek jest najwyraźniej zmęczony już swoją misją, a zaraz potem pojawiły się kontrowersje wokół planu wygaszania druku QE. Wystarczyło jedno słowo w komunikacie, o możliwości zakończenia QE w przyszłości [taper out], a giełdy na świecie poleciały zgodnie na południe: towary, akcje, obligacje, tylko dolar był na zielono. Oczywiście QE nie będzie trwało w nieskończoność, bo nie można bezkarnie rozdawać bankom ponad 1000 mld dol. rocznie praktycznie za darmo [przyjmując w zamian ich śmieciowe papiery dłużne na hipotekach, te wszystkie CDS, MBS i inne badziewia] bez lęku wysadzenia całego systemu monetarnego świata w powietrze. Jednak zaprzestanie tego rozdawnictwa natychmiast spowoduje zgodne zawalenie giełd na świecie, na czele z Chinami i Japonią, które to trzymają się krawędzi deflacji ostatnimi pazurami. Benek jest w narożniku i nie ma z niego żadnego wyjścia, bowiem zaprzestanie druku spowoduje krach i pogłębienie kryzysu z 2008, a jego dalsza kontynuacja spowoduje rozwalenie systemu bankowego, a konkretnie jego pozorowanych, malowanych na papierze waluacji owoców dekady szalonego boomu budowlanego, które zostaną sprowadzone poprzez ostatnią, radykalną obniżkę cen nieruchomości do urealnionych poziomów, co oczywiście wywoła powszechną, paniczną falę upadłości - konsumenckiej i także bankowej. Tak czy inaczej do rozładowania nagromadzonych w bańce naprężeń musi dojść, w taki, bądź inny sposób, a Benek najwyraźniej nie trzyma ciśnienia i z radością oddali się ze swojego wybuchowego tronu. Jego następca z całą pewnością będzie miał jeszcze większe dylematy, bowiem naprężenia w systemie, dzięki radosnej twórczości Benka [FED ma już na bilansie 3,5 bln "aktywów"] cały czas rosną. Nie jest prawdą, że centralni bankierzy łatwo oddadzą pole i wywołaja hiperinflację. Ta w dolarze jest - z różnych powodów - na razie i w najbliższej przyszłości niemożliwa, ale już bolesna zwała w postaci pasma deflacji, może być nieunikniona, a nawet zaplanowana. Moim zdaniem szukanie następcy Benka jest zabawą z lustrami, bo kandydat jest już dawno wyznaczony i nie może być nim nikt inny, niż Lawrence Summers, koleś Rubina i jego mafii handlarzy derywatów, konstruktorów złotych leasingów itp. wynalazków w nieruchomościach [sam opublikował całkiem sensowną pracę nt. teoretycznych podstaw manipulacji złota, czyli mechanizmu transmisji realnych stóp procentowych przez ceny kruszcu]. Mało kto zadaje pytanie, dokąd idzie Benek, bo na emeryturę się chyba nie wybiera. Otóż być może Benek pójdzie prezesować centralnemu bankowi Izraela, skąd odchodzi właśnie Stanley Fischer, mający jednocześnie najwyraźniej chrapkę na posadę Bena, a przynajmniej zdecydowaną wolę uczestniczenia w amerykańskim wyścigu. Jeśliby taka podmianka by się powiodła, byłby to widzialny - i kabaretowy - dowód sukcesu planu nowego porządku świata. Nie sądzę, aby plany pana Fischera się tymczasem powiodły, ale sam fakt, że je snuje i uważa za realne, jest dostatecznym wyjaśnieniem, jak naprawdę ten nowy porządek wygląda i jak dalece jest już zaawansowany, co niniejszym dedykuję poprawniakom i naiwniakom tego świata. Wiadomo przecie, że na farmie wszystkie zwierzęta są równe. Ale niektóre zwierzęta są równiejsze. Świnie konkretnie, gwoli wyjaśnienia nieznającym klasyki. http://www.ft.com/cms/s/0/6950cc04-d390-11e2-95d4-00144feab7de.html http://www.euromoney.com/Article/3147944/Stanley-Fischer-should-be-a-contender-in-the-US-Federal-Reserve-leadership-contest.html |