Nasi mężykowie stanu oraz mężykowie żon dostali rozkaz od pani Makreli i udali się z misją do Kijowa. Janukowicz się kończy we krwi, choć długo próbował - wbrew osobistym inklinacjom [kryminalny wyrok za zabójstwo na koncie] - się przed tym uchronić, nawet musiał wyrzucić szefa armii, odmawiającego strzelania do dzieciaków. Z pomocą przyszedł niezawodny sponsor Putin i jego sprawdzona czeladka bezpieczniaków [pobicia, zastraszenia, w końcu snajperzy]. U naszych sąsiadów trwa regularna wojna domowa. Oby jej sponsorów spotkała zasłużona nagroda na wysokim drzewie. Nikt, niezależnie od swoich przekonań, nie zasługuje na psią śmierć, ale - pamiętając nasze krwawe doświadczenia - nie ma wolności ZA DARMO. Stąd mamy też taką pokraczną "demokrację" na miarę naszej "rewolucji" na czele z dzielnym Bolkiem.
Na Ukrainie zostały zaangażowane środki m.in. z Niemiec i Stanów, wedle sprawdzonej uprzednio recepty pomarańczowej rewolucji. Janukowicz nie pozostał dłużny i odwołał się o bratnią pomoc do sponsora na Kremlu. Dzięki ostatnim zmianom w prawie nadwiślańskim mamy dziś tę samą możliwość, wystarczy telefon wojewody do Berlina.
|