Dlaczego do studiów telewizyjnych wysypało się mrowie ruskiego trepostwa, nazywanego szumnie 'ekspertami od bezpieczeństwa', nietrudno zgadnąć. Do niedawna przecież byli etatowymi pracownikami polskiej filii imperialnego rosyjskiego wywiadu, pod nazwą wywiad wojskowy. Wioskowy raczej, sądząc po sukcesach.
Wynik finansowy netto ich propagandowej tuby w 2013 [dla nieuważnych - całe grówno całą dobę] wyniósł - 200 mln [minus dwieście], przy zadłużeniu ponad miliard. Nie za bardzo chyba nadwiślańscy indianie łykają ten ruski patriotyzm, to i nie dziwota, że na ekranach zatopionej po uszy w długach propagandówki do głównego boju wystąpiły asy wywiadu. Co symptomatyczne, łączy ich ... postać Kuklińskiego, którego tropienie było ich najważniejszym zadaniem na poprzednim posterunku. Wydaje się, że Kukliński tkwi śmiertelną zadrą w śmierdzącym cielsku ruskiego trepostwa i nie daje im spokoju, nawet po śmierci. Już nawet nie ma znaczenia, czy istotnie był bohaterem. Wystarczy obserwować wściekliznę jego pogrobowych oponentów, aby docenić jego dzieło. Czego się tak trzęsiecie pachołki? Przecież pułkownik dawno nie żyje. |