-
Sławomir Cenckiewicz, po wygranym boju z TW Bolek, zabrał się za jeszce bardziej śmierdzącą postać, siedzącą sobie spokojnie od lat w Watykanie i Episkopacie. Wyjawił mianowicie, że kluczowym agentem SB z otoczenia papieża był TW Lamos, czyli arcybiskub Bolonek.
| | To jednak dopiero początek fascynującej historii, którą sobie postudiuj we własnym zakresie. Jej kwintesencją jest fakt, iż inny kluczowy agent z otoczenia papieża, tą razą z ramienia trepostwa, był widoczny w wielu raportach TW Prorok. Otóż Cenckiewicz co prawda nie mówi tego wprost, aby zawczasu nie burzyć swojej polisy ubezpieczeniowej, bowiem nie chce być tym, który śmierdzącą minę w końcu zdetonuje.
Z drugiej strony ze wszystkich ruskolubnych wydawnictw przelała się ostatnio wyprzedzająco fala dezinformacji osłonowej, starając się zniwelować skutki oczekiwanej rewelacji Cenckiewicza. Spytasz, co chciano osiągnąć. To akurat nie jest trudne do odgadnięcia, zważywszy zawartość tej kampanii. Sprowadzała się ona w istocie do postawienia znaku równości między TW Lamos i TW Prorok, to znaczy osiągnięcia złudzenia, że rewelacje na temat agenta z otoczenia papieża dotyczą jednej osoby. Tymczasem to oczywista bzdura, bo agent Lamos i agent Prorok to dwie różne osoby z bliskiego otoczenia Wojtyły.
Zatem celem dezinformacji wyprzedzającej jest ochrona agenta Prorok, być może nadal czynnego, nieudolnie zmajstrowaną kampanią, której wszystkich uczestników łatwo zidentyfikować jako rozsadniki moskiewskiej propagandy.
Kim jest zatem agent Prorok, skoro nie jest agentem Lamosem [a po cholerę miałby być, skoro taki ważny]? Na to pytanie chętnie podpowie wuj gógel, wystarczy mu podać kilka pierwszych liter hasła... Podczas gdy nadwiślańskie dziennikurestwo wyczynia tańce na linie nad stumetrową przepaścią, aby tego skojarzenia uniknąć. Weź se jeden z drugim gógla i sprawdź. I po robocie. Prorok nie prorok, gógel już dawno to zapamiętał.
|