Go To Project Gutenberg

poniedziałek, 11 stycznia 2016

BeerGolio: tym misiem otwieram oczy niedowiarkom. I to nie jest moje ostatnie słowo.

-    Do napisania tego tekstu sprowokowały mnie komentarze wiece czcigodnego Tomasza Modelskiego oraz jego „WIELKIE ODKRYCIA” na temat tego, czym jest dzisiaj/staje się (był i od zawsze stawał się, tyle że teraz to już tak mocno razi po ślipiach, że coraz ciężej jest to wypierać ze swojej świadomości ) Kościół Katolicki.




        Lenin zwykł mawiać, że w miarę postępów socjalizmu walka klasowa zaostrza się. Zawarta jest w tym twierdzeniu olbrzymia ilość informacji o samym Leninie (o jego pełnej świadomości tego, co tworzy i co się z tym wiąże). Leninowskie spostrzeżenie/przepowiednia dotycząca tego ustroju, jakiego świat nie widział, ma swoje uniwersalne odzwierciedlenie we wszystkim, czego dziś doświadczamy niemal na każdym kroku i w każdej dziedzinie. Tak, jakby Lenin uchylał nam rąbek wiedzy tajemnej. Wiedzy jemu zapewne znanej a przed nami, maluczkimi utajonej do tego stopnia, że mógł on sobie pozwolić na tę odrobinę szczerości, aby JAWNIE to powiedzieć.

Cóż zatem ujawnił nam Lenin? Ni mniej, ni więcej tylko to, że w miarę postępów we wprowadzaniu ideologii komunizmu, opór przeciwko komunizmowi będzie wzrastał. Jak? W kim? Dlaczego? Kim są ci oporni, którym się nie podoba komunizm i którzy będą z nim walczyć? To są te ciekawe pytania, z jakimi musimy się zmierzyć. Bo o ile twórcy i wprowadzacze komunizmu mają jasno wyłożoną idee, mają kadry i uparcie prą do zrealizowania swojego celu (czyli są zorganizowaną ponadnarodową i  ponadpokoleniową grupą, mającą jasno wyłożony i wdrażany cel), to kto jest tym kimś/czymś po drugiej stronie, co stawia temu opór? Jakaś organizacja? Zakon? Sekta? Kim lub czym jest ten opornik o którym wspomina Lenin? Kto będzie się sprzeciwiał?
Pierwsze, co zauważamy to to, że nie ma żadnego lustrzanego odpowiednika komunistów po drugiej stronie barykady. Nie ma organizacji, nie ma kadr, nie ma agitatorów. Jest zwykły ludzki opór i niezgoda. To wszystko nie jest kierowane przez kogokolwiek odgórnie, jest to opór rozproszony, zachodzący u każdego z nas indywidualnie. Zadaje więc wam, moi drodzy czytelnicy, pytanie: z kim/czym komuniści wiedli spór/walkę i kto im się sprzeciwiał? Czyżby natura? Przyroda? Prawda? Bóg? A może to wszystko naraz?

Ciekawa rzecz mi się teraz skojarzyła, mianowicie kierunek rozrostu struktur. Komuniści budują swoje struktury od góry do dołu, natomiast opornicy/racjonaliści od dołu do góry. Po prostu ludzie o podobnych poglądach łączą się we wspólnym oporze przeciw komunistom. Z kolei komuniści muszą stworzyć swoich wyznawców przy pomocy kłamliwej agitacji od góry do dołu, w dobrze nam wszystkim znanym schemacie piramidy władzy. Znów mi się przypomniała pierwsza solidarność. Była ona tworzona od dołu do góry a po zniszczeniu  ich struktur, odbudowana w zupełnie odwrotny sposób, czyli od góry do dołu. Do tego jeszcze dochodziła perfidia wejścia tej drugiej solidarności w zaszczytne "buty" pierwszej i z automatu posiadania tego samego szyldu, świecąca w glorii i chwale  tej pierwszej. Perfidia i obrzydlistwo.
Na pewien trop może nas naprowadzić organiczna niechęć komunistów do ludzi wykształconych i oczytanych oraz obrzydliwa wręcz atencja  do ludzi prostych, niewykształconych i zwyczajnie głupich (za to łasych na komplementy, że są niby władzą). Umiłowanie bezmyślnych mas, które - jak to masy - można formować  dowolnie oraz lepić z nich co się chce, a one uwierzą w każdą brednię. Moim zdaniem i zapewne wielu z was, ich przeciwnikiem jest zwykły zdrowy rozsądek, czyli prawda (jak powiedzieliby ateiści) lub Prawo Boże, które jest zapisane w naszych sercach (jak powiedzieliby Chrześcijanie). Jak zwał, tak zwał. Prawo Boże, prawo naturalne, zdrowy rozsądek, logika, prawa fizyki, chemii itp., to jest wszystko jedno i to samo. Komuniści są od tego wszystkiego "mądrzejsi" i wiedzą lepiej, walczą z rzeczywistością zastaną, z prawdą. Polecam zapoznać się z niejakim Łysenką, człowiek idealnie wpasowujący się jako przykład w moją narracje. Geniusz wszech czasów i rewolucjonista dziejów, który wprowadził w życie sformowanie "byt określa świadomość" i twierdził, że nie jest ważne, co się posieje ale jak będziemy to traktować jak pszenicę, to urośnie pszenica. DEBIL.
Z mojej perspektywy Komuniści gwałcący wszelakie prawa Boże/Naturalne, są oczywistymi przeciwnikami Pana Boga, który uosabia te prawa i życie w zgodzie z nimi. Komuniści wszystko, co normalne i naturalne odwracają do góry nogami. Dobrym przykładem jest korwinowska teoria o odwróceniu zasad europejskich i przekształceniu ich w  unijne, dokładnie odwrotne.


Ten mechanizm dotyczy też królestwa antychrysta, zwanego potocznie NWO, jakie jest budowane w naszym materialnym świecie. Królestwa, w którym ideologia komunistyczna jest bardzo ważnym i integralnym jej elementem. Jest to wymuszony proces z pogwałceniem prawie wszystkich praw naturalnych, ustanowionych przez Absolut a wtłaczany nam na siłę przez antychrysta i jego przydupasów. Proces ten opiera się na dwóch filarach, niczym Jachin i Boaz, spotykany w lożach masońskich (widziałbym tutaj brak przypadku tych wszechobecnych dualizmów). Jednym z nich jest władza świecka, czyli hierarchia administracyjna/państwowa. Drugi to władza duchowa, czyli hierarchia kościelna/duchowa. Są one jak Yin i Yang, czyli jednością wzajemnie i zgrabnie (jak sam ten symbol) się uzupełniającą, grającą do jednej bramki, niestety, przeciwko nam. Jak widzimy z docierających zewsząd migawek informacyjnych, świat pogrąża się w coraz to większym zwarciu w tych dwóch aspektach/stronach tej samej monety a samo tempo tej konfrontacji nabiera prędkości. W miarę postępów w budowie NWO, opór przeciw niemu zaostrza się. Budowa jednego tworu religijno-politycznego, obejmującego całą planetę postępuje, ale robi to coraz nieudolniej, bo napotyka coraz większy opór człowieka w miarę jego powstawania. Zupełnie jak komunizm. W tym kontekście słowa Lenina brzmią jeszcze ciekawiej, bo to co opisałem powyżej jest tożsame z tym co pisze teraz. Możemy z czystym sumieniem napisać takie oto epokowe równanie NWO = KOMUNIZM (oczywiście globalny).

Przytoczę jeszcze jeden przykład  mechanizmu jakim była powojenna "REAKCJA", walcząca w polskich lasach, będąca odpowiedzią na "AKCJĘ" ze strony lumpenproletariatu, narzucającego siłą swoje sowieckie porządki (ta walka trwa do dzisiaj w trzecim i czwartym pokoleniu). Ma to też swoje odzwierciedlenie w fizyce i chemii, bo każda akcja powoduje przecież reakcję. Czyżby znów uniwersalny mechanizm, który można przyłożyć do każdego aspektu życia i mierzyć nim rzeczywistość po to, aby ją lepiej poznać? Na to wygląda. Jak nastajesz na prawa Boże (natury) i próbujesz wprowadzić coś na siłę przeciw nim, musisz się liczyć z tym, że odpowie jej siła o tej samej wartości, o tym samym kierunku, ale o przeciwnym zwrocie. AKCJA = REAKCJA. Zawsze. Radykalizacja akcji, powodująca radykalizację reakcji to jest właśnie ta osławiona zaostrzająca się „walka klas”, która rozkręca się w miarę jej postępu (lisek im szybciej biegł, tym szybciej biegł - przyp. korektorki). I tak jest wszędzie, gdzie ktoś nagina prawo naturalne, gdzie próbuje być mądrzejszym od Stwórcy.

  Dochodząc powolutku do sedna, "reszki" tej monety: Kościół Katolicki przyśpiesza swój ruch ekumeniczny, mający na celu stworzenie jednej światowej religii (akcja) i jest to coraz bardziej widoczne. Przez to powstaje coraz większy opór do jego powstania (reakcja). Uniwersalny mechanizm tzw. "wahadła" czy "ujarzmienia rzeki". Im bardziej wychylimy na siłę wahadło z jego naturalnego stanu równowagi, tym trudniej nam będzie je wychylić dalej i utrzymać. Jeśli puścimy, to wahadło ma pewną naturalną cechę: odreagowuje w drugą stronę aż do powrotu do wcześniejszego stanu równowagi. Tak samo jest z rzeką i jej naturalnym korytem. A z rzeką to już taki ambaras, że płynie tam, gdzie chce i tak, jak chce. Możemy użyć wobec niej siły i ją uregulować aby płynęła tak, jak my tego chcemy ale efektem będzie jej rychła (lub nie) zemsta. Będzie ona wylewać, zrywać i niszczyć, ryba nie pójdzie w górę na tarło i inne takie. Ostatecznie i tak będzie płynąć jak chce i gdzie chce, tylko te zniszczenia wielokrotnie przewyższające zysk z jej ujarzmienia...

Śmieszą mnie te żałosne wysiłki uchronienia siedzib ludzkich, pobudowanych w miejscach do tego się nie nadających. Zasiedlonych w dodatku przez ludzi naiwnych, skuszonych niską cena gruntu oraz kłamstwami i chęcią zarobku szarlatańskiego związku urzędniczo-deweleporskiego, dla których liczy się tylko zysk i łapówka. I tak "rozwiązaniem" tego sztucznego problemu rzek (których okresowe wylewanie jest czymś NATURALNYM), jest obwarowanie ich brzegów coraz większym wałem. A jak się uda rzece przerwać wał, to fala z tego powstała zwielokrotnia zniszczenia związane z wylewaniem. Jeśli jakimś cudem wały wytrzymają, to rzeka wyładuje swoją moc parę kilometrów dalej, w miastach położonych wyżej, gdzie nigdy dotąd nie było powodzi. Zupełnie jak socjalizm, który tworzy problem a później bohatersko walczy o jego rozwiązanie, pogłębiając tylko problemy z którymi znów musi walczyć. I tak w kółko, aż do totalnej katastrofy. Jakby się człowiek nie obrócił, dupa zawsze z tyłu. Woda ma to do siebie, że spada z nieba i koniec końców spływa do morza, ale zanim tam spłynie, gdzieś się musi podziać. Nie jest sprawą człowieka zarządzanie i administrowanie wodą. Na tym świecie nawet woda, powietrze i ziemia, uciskane są przez socjalistów swoimi zarządzeniami i dyrektywami, nie tylko ludzkość. Tylko czekać, jak Szumilewicz zaproponuje ustawę, która zakaże rzekom wylewać i za nieposłuszeństwo karze je biczować, jak niegdyś Kserkses biczował morze. A może powietrzu zakaże posiadania CO2 i łapać je będzie w butle, odstawiać do pierdla. Ziemi zakaże być wyjałowioną i pakować ją będzie w worki, do jednej celi z powietrzem. DEBILE albo SABOTAŻYŚCI i nie ma innej możliwości.



Do tej pory problemem w spostrzeżeniu zmian, jakie zachodzą wokół nas, było ich powolne tempo rozwoju. Zmiany rozciągały się na przestrzeni bardzo wielu pokoleń i dla kogoś niezaznajomionego z historią, nieuczonego, były całkowicie poza zasięgiem jego postrzegania. Dzisiaj to wszystko uległo olbrzymiej zmianie. W ciągu naszego krótkiego życia widzimy zmiany, jakie kiedyś zachodziły przez stulecia. Historia zmierza w pewnym konkretnym kierunku i to wszystko możemy zaobserwować już w jednym pokoleniu. Jeśli dodatkowo ktoś interesuje się historią, to już wie, że nie ma tutaj żadnego przypadku, ma już całkowitą pewność, dokąd to wszystko prowadzi. To dlatego od zawsze tak ważna była walka o historię i wkładano olbrzymie wysiłki, aby ją wykoślawić i zafałszować. Obrzucić cały ciąg historyczny różnymi świecami dymnymi i pewne tematy zaminować.

Dzisiaj żyjemy już w czasach, w których te dwa pociągi jadące wprost na siebie: pro-NWO i anty-NWO, nacierają na siebie z pełną prędkością i niedługo nastąpi (bo musi, taka jest natura świata) śmiertelne zderzenie. Takie, które doprowadzi do pożogi, znanej nam z Apokalipsy św Jana i starotestamentowej Księgi Daniela. Dzisiaj wszystko jest już tak oczywiste i widoczne, że nikt nie będzie mógł powiedzieć "skąd mogłem wiedzieć?". NIE BĘDZIE JUŻ ŻADNYCH USPRAWIEDLIWIEŃ.

W pewnym momencie nastąpi szczyt „walki klasowej” i test ostateczny. Trzeba się będzie wtedy jasno opowiedzieć po którejś ze stron i w tym akurat wypadku, nie ma innego wyboru, tylko czerń i biel. Nie będzie żadnych odcieni szarości i pozostawania z boku. Musimy wtedy być albo gorący, albo zimni. Kto będzie letnim, tego "Pan wypluje z ust swoich". Inne chłopskie powiedzenie, dobrze odzwierciedlające przedstawiany problem, to: "Jak ktoś chce jednocześnie stać po dwóch stronach płotu, to go niesamowicie będzie piło w kroku.
Stąd moje zadowolenie z tego, że Tomasz Modelski, wciąż wpatrzony (tak mi się wydaje) w KK, zauważa to, co tutaj się święci i do czego to wszystko zmierza. Nieistotne jest nawet, że ja wskazuję palcem na KK i nazywam go jego prawdziwą nazwą: kościoła antychrysta. On się nam sam przedstawia, mówi kim/czym jest. Trzeba tylko słuchać i nie wypierać się prawdy, jakakolwiek by ona nie była, nawet bardzo bolesna. Kto ma uszy ku słuchaniu niechaj słucha, bo mamy uszy a nie słyszymy, mamy oczy a nie widzimy. Wszystko jest tuż przed naszymi oczyma i na wyciągnięcie ręki.



        Jako, że ludzie niezależnie od okoliczności w jakich się znaleźli, szukają prawdy (taki naturalny nasz ku niej pociąg), pracują nad sobą, "odrabiają zadania domowe" i pomimo kreciej roboty, jaką jest powszechna edukacja (powszechna dezinformacja), starają się nadrobić braki, to naturalnym jest, że stają oni w poprzek planów antychrysta (komunisty). Ten widząc rosnącą mu w siłę "opozycję", musi się śpieszyć ze swoimi planami, aby je poodpinać i aby nie spłoszyć przedwcześnie baranów, które mają iść na "rzeź". A że się śpieszy, to: po pierwsze, popełnia błędy a po drugie, w moim mniemaniu najważniejsze, jego poczynania stają się coraz bardziej widoczne i niemożliwe do ukrycia, nawet przed mniej bacznymi obserwatorami. To powoduje szybsze otrzeźwienie z ułudy w jakiej barany żyją i bardziej masowe wybudzanie się coraz większych rzesz ludzkich. Przez to właśnie szatan musi przyśpieszać już i tak przyśpieszoną realizację swojego planu, co skutkuje jeszcze większą falą przebudzonych...
I dlatego szatan, przeciwnik Boga Wszechmogącego, skazany jest na porażkę, to jest właśnie mechanizm jego klęski. Ludzie lgną do prawdy, kochają ją, bo jest ona jak łyk świeżego powietrza w tym zaczadzonym syfem świecie. Jak ktoś już weźmie łyk prawdy i się nią zachłyśnie, to już niczego więcej nie chce (czyżby woda żywa która gasi wszelkie pragnienie?). Wszystko inne na tym świecie, w tym blichtr, władza, pieniądze staje się niczym. Jak to mówi moja lepsza połowa: " to wszystko chuj i pogoń za wiatrem", albo ostatnio nowo odkryte sformułowanie "miaukość nad miaukościami i wszystko miaukość". A trzeba wiedzieć, że dziewczę jest kociarą i u nas w domu dużo się miaukuje :)

Kiedyś historia toczyła się leniwie i można było z wielkim prawdopodobieństwem  przewidzieć, że następne 100 lat niewiele będzie się różniło od poprzednich. NWO-wcy nie mieli fizycznej/technicznej możliwości wprowadzenia swoich planów w życie, chociaż bardzo tego chcieli i niejednokrotnie próbowali. W miarę postępów technicznych, wszystko zaczęło nabierać tempa, tak wprowadzanie NWO, jak i skutek uboczny powszechnego dostępu techniki, czyli możliwość obrony przed NWO.
Światowy system komunikacyjny (Internet) jest im niezbędny do stworzenia światowego łagru, ale jest też druga strona medalu jego wprowadzenia: dostęp do informacji i możliwość ich weryfikacji dla każdej jednostki ludzkiej, która tego zechce. A chce tego coraz więcej ludzi. Szatan musi być niezwykle sfrustrowaną postacią :), czego nie zrobi, to to coś oddaje mu drugą stroną kija po łbie. Cała historia jego walki z Bogiem, to ciąg nieustannych porażek i zapewne traum z tym związanych, oczywiście o ile mogę przypuszczać że ma on konstrukcję psychiczną chociaż odrobinę zbliżoną do naszej, ludzkiej.

Wstydzę się tego, że niejednokrotnie się powtarzam, bo może to świadczyć o mojej mieliźnie (miaukości - przyp. korektorki) intelektualnej i że gdzieś utknąłem. Nawet jest to całkiem prawdopodobne. Ale jeżeli gdzieś utknąłem, to tylko z własnej, nieprzymuszonej woli i w pełni tego świadom. W dochodzeniu do prawdy, moją nadrzędną zasadą było zawsze wszystko kwestionować i podważać. Jest to bardzo dobra metoda, ale co się stanie w momencie kiedy się w końcu dojdzie się do prawdy? (Inna sprawa jest taka jak tę prawdę ją rozpoznać). W tym momencie kwestionowanie jej to kręcenie się w kołowrotku jak chomik. I co tu zrobić? Jak postąpić? Prawidła, jakimi się do tej pory kierowałem i do tej pory się sprawdzały, w pewnym momencie zaczynają działać na moją niekorzyść. Gdzieś trzeba się w końcu zakotwiczyć i przestać biegać jak chomik. Dla mnie tym "gdzieś" jest Biblia i Jezus Chrystus i powiem wam, że bardzo dobrze na tym wychodzę tzn. jest to dobry punkt wyjściowy do trzeźwej i prawidłowej oceny wszystkiego. Nigdy się na tym moim wyborze jeszcze nie zawiodłem i jestem pewien, że nigdy się nie zawiodę. Jest to jedna z niewielu rzeczy w jakie WIERZĘ i intuicyjnie WIEM.
Wielce Czcigodny Stanisław Michalkiewicz swoimi felietonami trochę wyleczył mnie z tego mojego kompleksu powtarzania się. Jak się zna prawdę i wierzy się w nią ,to nie ma nic zdrożnego w jej powtarzaniu, a wręcz jest to zalecane, w imię kontry na słowa niejakiego Goebbelsa. Prawdę trzeba powtarzać sto razy na każde sto razy powtarzane kłamstwo. A ona i tak zresztą obroni się sama, chociażby wypowiedzieć ją tylko raz. Swoją droga, to ciekawe, że kłamstwo musi być powtarzane sto razy "aby stało się prawdą" a do jego zniszczenia wystarczy raz powiedziana prawda. Zaiste, to co buduje szatan, to zamek z piasku budowany na piasku.

A zatem się powtórzę. Kościół Katolicki NIGDY, ALE TO NIGDY NIE BYŁ CHRZEŚCIJAŃSTWEM. Koniec, kropka. Ja to stwierdzam na podstawie tego, co wiem, ale jasno i wyraźnie wskazuje na to wiele jego własnych poczynań, łącznie z dzisiejszymi wygłupami BeerGoolio. Ale fundamentalnym gwoździem do trumny, który świadczy o nim jednoznacznie, jest grzech pierworodny jego powstania - KOMPROMIS. Coś obcego dla Jezusa Chrystusa, który był bardzo wyrazistą i BEZKOMPROMISOWĄ "postacią", tak jak jego uczniowie i jego wyznawcy. To jest podstawa prawdziwego kościoła Chrystusowego. Bezkompromisowość i fundamentalizm. Jezus Chrystus jest jego fundamentem, więc ten kościół, z samej swojej zasady, jest fundamentalistyczny (ciekawe, że w dzisiejszych czasach fundamentalizm jest synonimem czegoś strasznego i potwornego i to jest celowe). Kościół katolicki powstał poprzez rozłam w ówczesnym chrześcijaństwie i to wtedy z tego rozłamu powstali pierwsi protestanci, których potomkowie żyją do dziś w rejonach, gdzie niegdyś chadzał Jezus a którzy to sprzeciwili się KOMPROMISOWI politycznemu, na jaki przystała część chrześcijan. Dzisiaj można o nich usłyszeć w mediach. To oni są prześladowani i mordowani w Iraku, Syrii i innych krajach Bliskiego Wschodu, zupełnie tak samo, jak za starych, dobrych czasów. Na tym świecie kościół nieprześladowany nie jest kościołem Chrystusowym i to rzecze sam Jezus w Biblii, przepowiadając przyszłość.
     Pierwsi protestanci pojawili się właśnie wtedy a nie, jak się powszechnie uznaje, wraz z przybiciem swoich tez przez Lutra na drzwiach kościoła w Wittenberdze. Naprawdę, proszę was o poszerzenie swoich horyzontów na wszelkie tematy i na każdy etap historii tych tematów. Jeżeli ja w waszym mniemaniu farmazonuję, to sami to sprawdźcie we własnym zakresie.

Początki KK były takie: poganie i ich kapłani widząc, że przemocą i prześladowaniem nic nie wskórają, całe to prześladowanie jest kontrskuteczne i powoduje wzmocnienie się i rozrost Chrześcijan, po prostu zmienili taktykę na znaną już w Starym Testamencie, czyli kompromis.

Jakbym miał być na ich miejscu, to poszedł bym do Chrześcijan i powiedział im tak:

Bracia, to wszystko do niczego nie prowadzi, pogódźmy się, wybaczmy sobie, z tego jest tylko krew, cierpienie i łzy. Po co mamy się kłócić? Przecież wierzymy w tego samego Boga tylko inaczej go nazywamy. Więc my uznamy waszego Jezusa za Boga i wasza misja nawracania pogan zwycięży, zobaczcie jak wielu ludzi uwierzy w Jezusa za sprawą naszej zgody. Zobaczcie, ile nasza zgoda nawróci ludzi na waszą wiarę. No ale WICIE ROZUMICIE, w sumie wierzymy w tego samego Boga, więc tak trochę głupio jest, że my akceptujemy waszego, a wy tak jakoś naszego nie, a to przecież ten sam Bóg, tylko my go inaczej nazywamy. Zróbcie ten gest dobrej woli tak, jak my zrobiliśmy i zakończmy nasze waśnie.

Waśnie religijne i prześladowania z tego powodu się zakończyły i „Chrześcijaństwo” zostało zaakceptowane, jako religia obowiązująca w ówczesnym Cesarstwie Rzymskim.

Sami przyznacie, że to jest typowy język węża, obecny również i teraz (ruch ekumeniczny). „Po co się kłócić i mordować z powodów religijnych, skoro wierzymy w tego samego Boga, tyle, że nazywa się on inaczej”. Zwróćcie uwagę na wszelaką sztukę z tamtego okresu: na jednej stronie medalu/ołtarza/kościoła ujrzycie Jezusa a na drugiej jego odpowiednik pogański, występujący z Jezusem na równi. A co mówi Biblia na takie dictum? Nie będę się rozpisywał – ZDRADA. Tylko Jezus i jedynie On. Zrównanie Jego z jakimś BAŁWANEM to potwarz dla samego Boga. To wtedy właśnie nastąpiła pierwsza fala protestantyzmu, niezgadzającego się na ten zgniły kompromis. Kościół katolicki od samych swoich początków psuł się, gnił i doszedł do aż takich stadiów rozkładu, ze następowały kolejne fale rozłamów jego członków, widzących do czego to wszystko zmierza. Ostatni i najpotężniejszy rozłam w kościele powstał za sprawą Lutra (tak naprawdę było to rozpisane na wieki i powoli dojrzewało, a przyczyniło się do tego mnóstwo pobożnych ludzi piętnujących nierząd KK. Zapłacili za to stosem, ale tak się przyjęło, że to Luter jest symbolem buntu). Przed nami kolejny potężny rozłam (uważam, że to jest koniec i ujawnienie się antychrysta) w KK za sprawą frędzla BeerGollio. Im bardziej będzie chciał scalić wszystkie kościoły, tym bardziej będzie mu się to wszystko rozsypywało w dłoniach. W miarę scalania się kościołów w jedną bezideową strukturę, następuje opór i ta struktura rozsypuje się. Rozsypać się musi, bo takie są odwieczne prawa przyrody, "pani kierowniczko". To jest aż tak proste, że mi ich wszystkich żal. Tych, którzy dali się zwieść i oszukać. Uważają się za mądrych tego świata a są zwykłymi głupcami. Jak to mówił Pawlak w "Samych swoich": mądry a głupi. Dlatego Bóg sobie ukochał prostaczków takich jak ja, nieskażonych żadnymi pseudofilozofiami i ideologiami, wyjętymi wprost z przepastnych głębin anusa.

Nie rozumiem zatem dzisiejszego zdziwienia Chrześcijan, że coś z KK jest dzisiaj nie halo. Ten bękart, poczęty z nierządu, kłamstwa i zdrady, nie mógł być, ani się przeobrazić w czysty kościół Chrześcijański. Jeżeli nastąpiło skażenie, to mogło ono jedynie postępować, co widzimy na przestrzeni dziejów. Już widzę, przesłanki jakie kierowały tymi, którzy szli na ten kompromis. Poganie poszli na kompromis z oczywistym planem, że wcześniej czy później przeobrażą ten kościół na swoją modłę i „spoganizują” Chrześcijan, natomiast Chrześcijanie, którzy do niego przystąpili na pewno mieli nadzieję, że „schrześcijanią” całkowicie pogan. Efekt widzimy. Chcieliśmy dobrze a wyszło jak zwykle. TO JEST DOBRY PRZYKŁAD, ABY NIE POPEŁNIAĆ PONOWNIE TEGO SAMEGO BŁĘDU.

Inna para kaloszy jest taka, że świat uczy nas, że kompromis jest dobry, a nie jest! Kompromis to jest szatański podstęp!!!

Zwróćcie uwagę, jakie są efekty prześladowań. I to nie ważne, z jakiego powodu miałyby być te prześladowania. To też jest uniwersalny mechanizm. Ludzie prześladowani są wytapiani w ogniu niczym srebro i wszelakie zanieczyszczenia albo odchodzą z powodu słabości (np. w wierze), albo ze strachu przed prześladowaniem nawet nie przystępują do Kościoła. W ten sposób pozostają tylko najsilniejsi i najwierniejsi wyznawcy, czyli pozostaje Biblijne „czyste srebro”. Pytanie retoryczne: czy prześladowanie "Żydów" przyniosło im szkodę, czy pożytek?
Nic tak nie umocniło Żydów, jak prześladowania i nikt tak nie spożytkował prześladowań dla swojego umocnienia jak Żydy.

Oczywistym jest, że jeżeli Lucjan, zwany przez niektórych szatanem, Apollo, Baalem, Asztarte, Matkobosko, znów rozpocznie prześladowania, to efekt będzie dokładnie taki sam. Umocnienie się i wyklarowanie czystego kościoła Chrystusowego. I o tym przypomina nam Biblia, że lud boży będzie wytapiany w ogniu niczym czyste srebro, że będzie prześladowany przez świat. Nie będzie grilla ze znajomymi, to my będziemy grillowani.

Zatem szatan jest przegrany, bo takie są naturalne boskie mechanizmy, my jesteśmy boskimi stworzeniami. Żyjemy w świecie stworzonym przez Boga i wszyscy podlegamy tym samym Boskim prawom, danym nam w pakiecie, lgniemy do nich i co by nie zrobił, Lucek ma "w dupę" i wątpię, aby on tego nie był świadomy, bo podejrzewanie go o głupotę byłoby niegrzeczne. Podejrzewam, że złośliwiec, skoro już wie, że ma przesrane, chce zostać wyrzucony w czeluści zewnętrzne z przytupem, czyli jak najbardziej opluć Boga oraz zabrać ze sobą w tę podróż jak najwięcej z nas.

A na koniec wielce pouczający cytacik:

 13. Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: «Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?»  
14. A oni odpowiedzieli: «Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków». 
15. Jezus zapytał ich: «A wy za kogo Mnie uważacie?»  
16. Odpowiedział Szymon Piotr: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego».  
17. Na to Jezus mu rzekł: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie.  
18. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą.  
19. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie».  
20. Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem 

Z powyższego cytatu wyłaniają się dwie bardzo ważne informacje. 
Pokazuję i objaśniam :)

Pierwsza:
    
          17. Na to Jezus mu rzekł: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie  
               objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. 
          18. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję 
               Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą.

Kościół Chrystusowy jest kościołem DUCHOWYM, a nie jakąś materialną instytucją, do której musimy przystąpić. Jest on w sercach i umysłach wyznawców Chrystusa, a nie w ziemskiej hierarchii i podległości. Jest on zbiorowiskiem niezależnych ludzi wyznających Jezusa Chrystusa jako swojego zbawiciela poprzez objawienie, darowane od jego OJCA i to jest ta skała i to jest ten kościół, którego bramy piekielne nie przemogą. W sercu i umyśle - NIEMATERIALNE. Struktura budowana od dołu do góry.

Coś jak BitCoin czy panowie robiący bimber, nie mający centralnej dyspozytorni/hierarchii piramidy (jak władza ziemska czy banki kreujące pieniądz), tylko jest to system rozproszony, nie do pokonania.

Druga:
 
       18. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół 
            mój, a bramy piekielne go nie przemogą. 

Skoro bramy piekielne przemogły Kościół Katolicki, w co już chyba nikt mający chociaż dwie działające synapsy nie śmie wątpić (w tym Tomasz Modelski, gdyż sam to śledzi i dzięki niemu mamy zawsze linki na bieżąco w tym temacie), to oczywistym jest, że nie jest i nigdy nie był on KOŚCIOŁEM CHRYSTUSOWYM (bo bramy piekielne miały go NIE PRZEMÓC). A skoro go przemogły to... Sami sobie dopowiedzcie.

KONIEC DOWODU.

Przynajmniej dla tych, co wierzą w słowa Jezusa Chrystusa, bo to On to powiedział, a nie ja. No, chyba, że uważacie go za konfabulanta albo uważacie, że mógł się on pomylić. Ja wam w takim razie nie pomogę. Ja ze słowami Jezusa Chrystusa nie dyskutuje.


PlebanZenobiusz



© zezorro'10 dodajdo.com
blog comments powered by Disqus

muut